Poprzednie częściNieistnienie - Prolog

Nieistnienie - VII - Epilog

Zatrzymał się na samym środku głównego traktu, starożytnej czteropasmówki przecinającej pustkowia. Parszywe Słońce budziło się ze snu. Będzie gorąco, nie żeby była to jakaś sensacja. Po dobie zmęczenie zaczęło poważnie dawać o sobie znać. Podszedł do bagażnika, odpiął guzik i wyjął wodę. Nie było jej wiele, ale do Lasu starczy.

 

– Niech cię cholera, Rusek – jęknął odkręcając korek.

 

Już pierwsze łyki przynosiły jako taką ulgę, a myśli Gilberta znów powędrowały w stronę obozu, zabitych i uprowadzonych oraz wielkiej, Iwanowskiej konspiracji. Nie potrafił pojąć dlaczego przywódca nie chciał mu powiedzieć co takiego ważnego Gilbert ma dostarczyć do Lasu, to nie miało najmniejszego sensu. Nigdy wcześniej tak nie działali. No dobrze, ufał Ruskowi, powierzyłby mu swoje życie gdyby było trzeba, ale oczekiwał tego samego w zamian. Tylko w ten sposób mogli tutaj przetrwać. Ufając sobie nawzajem. Dlaczego więc od dwudziestu czterech godzin jedzie jak głupi na południe nie kwestionując ewidentnie niekompetentnych decyzji? Tego już za wiele. Sięgnął po kopertę i upuścił na ziemię niezakręconą butelkę.

 

– Szlag by to...! – Poniósł ją natychmiast, uważając żeby wylać jak najmniej. – Uf. Chwała przodkom za plastik. To jedyna rzecz, która wyszła im jak należy. – Zakręcił butelkę i odłożył ją do sakwy, ciesząc się w duchu, że niczego nie rozbił. – Nie jest z tobą dobrze, Gilbert. Wszystkim wyszłoby na zdrowie, gdybyś się chwilę przespał.

 

Wtedy powróciło to paskudne uczucie. To uczucie, które miewał, od kiedy zjawiły się tu te pieprzone żywe trupy. Strasznie działało mu na nerwy, całe szczęście, że wiedział jak sobie z nim radzić. Nauczył się tego dwadzieścia lat temu, kiedy odnalazło go po raz pierwszy. Nie było to proste, ale do opanowania, jak każde inne. Był w końcu, jak sam się niekiedy z głupim uśmiechem określał, łącznikiem z prawdziwego zdarzenia. I co więcej, bez dużej przesady można było mu w tych momentach przyznawać rację. Zdolny gasić emocje kiedy trzeba, Suseł spędzał czasami całe tygodnie w podróży, po której mógł stanąć przed tobą i śmiać się, jakby był w pełni sił. Zawsze też potrafił poznać, co gryzie bliźniego, spoglądając mu jedynie w oczy. Gdyby urodził się jakieś sto pięćdziesiąt lat wcześniej i miał trochę szczęścia zostałby pewnie świetnym psychologiem. Albo i świetnym pilotem wycieczek krajoznawczych. Urodził się jednak w Prijut, w czasach, kiedy ani o jednych ani drugich nie pamiętał już nikt.

 

Dawno temu, kiedy jeszcze był stosunkowo młody, spędzał pewne letnie popołudnie pochłaniając trochę większe niż zwykle ilości bimbru ojca Pat. A siedział w knajpie już dość długo, nawet jak na niego. Nie pamiętał już czy coś świętował czy chciał o czymś zapomnieć. Jeśli to drugie to mu się najwyraźniej udawało. I nastał w końcu moment, gdy zrobiło się tak potwornie gorąco, wówczas poczuł się bardziej samotny niż kiedykolwiek przedtem i pogrążył się w kolejnej, pijackiej, pustej depresji, jak uznał. Spróbował więc ją topić, z każdą opróżnianą szklanką skupiając się na sobie i swoich odczuciach coraz bardziej. A cóż to była za zacięta walka! Nigdy nie był do końca pewien czy tej nocy ją wygrał czy nie, czy może najzwyczajniej doprowadził do następnego remisu. Oczywiście, nazajutrz dowiedział się o grupowych doznaniach w całym obozie i, kiedy parę dni później zdołał sobie w końcu przypomnieć, co się tamtego dnia działo, natychmiast powiązał obydwa wydarzenia. Od tego czasu jednak, za każdym razem, gdy wspomnienie zmagań z pustą samotnością powracało, potrafił odkładać je na bok razem z innymi, zbędnymi emocjami.

 

Nie inaczej było i dziś, tyle, że kosztowało go to trochę więcej niż zazwyczaj – był naprawdę zmordowany. Już druga noc mijała, od kiedy, idiota, przystał na plan Ruska. Rusek nie wiedział co to znaczy być łącznikiem, a już szczególnie przy napadach tej pieprzonej chandry. Rusek nie miał o tych rzeczach bladego pojęcia. Wręczył kopertę, "nie śpij" powiedział i poszedł spać.

 

31 sierpnia 2005

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania