Niemożliwości
Powstałam z wszystkiego i z niczego
Stanęłam na górach wszystkiego i patrzyłam na wszystkich
I łamiąc wszelkie niemożliwości policzyłam wszystko
A wszystko to nieskończoności.
Spojrzałam na swoje dziecko,
Uśmiechnęło się, mimo że było martwe
Tak, wszyscy się uśmiechamy oszukując wszystkich wokół
Nikt się już szczerze nie uśmiecha
Wszyscy są puści i martwi, brudni w środku
Lecz próbujemy to ukryć uśmiechem
Bo bycie brudnym i martwym nam się nie podoba
Jakby prawda była rzeczą złą
I wtedy po raz ponowny stanęłam
Na górze wszystkiego
A w tym jest góra wszystkiego i góra niczego i góra wszystkich rzeczy niższych
I znów liczyłam wszystko od początku
Lecz zapadłam się pod ziemię
Spojrzałam mu w oczy
Tak, to mój Pan mnie sprowadził,
I kazał mi zbawiać świat,
Jestem wysłannikiem swego przeznaczenia.
To ode mnie wszystko powstało i wszystko się skończy.
Stworzyłam swój świat na własnych zasadach
I na własnych zasadach go skończę.
Po raz trzeci stanęłam na górze wszystkiego.
Tu jednak nie liczyłam
Lecz schodziłam w dół.
Spojrzałam na wasze twarze.
Wszyscy krzywo uśmiechnięci,
Niektórzy ze łzami w oczach,
Niektórzy nawet dzisiaj mieli targnąć się na swoje życie
Ale wszyscy uśmiechnięci.
Im bardziej życie kogoś boli
Tym bardziej uśmiechnięty się staje.
Im bardziej ktoś jednak szczęśliwy jest
Tym bardziej kłamie że nie jest.
Nieliczni nie kłamią
Mimo że kłamanie to rzecz ludzka.
Podeszłam do starszej pani
I się uśmiehnęłam
Chciałam być miła.
Krzywo się na mnie spojrzała
I odeszła.
Zobaczyłam przed sobą matkę z dzieckiem
I się do nich uśmiechnęłam.
Matka z poirytowaniem odwróciła wzrok
A dziecko wyjątkowo się zaśmiało.
Pocieszyła mnie ta wiadomość.
Jednak nie wszyscy są tak zepsuci.
Ze wszystkich zostały dzieci.
Tak długo jak nie pozwolimy dzieciom dorosnąć,
Tak długo będą się uśmiechać szczerze
I płakać równie szczerze.
Ci co zostali dziećmi nie kłamią
A ci co dziećmi nie zostali i nie okłamują innych,
Okłamują samych siebie.
I czwartą osobą do której się uśmiechnęłam,
Była nastolatka.
Odwdzieczyła mi się uśmiechem.
Uśmiechem tak szczęśliwym jak nigdy nie miała.
Spotkałam ją w nocy,
Na moście.
Stała ze łzami w oczach i wpatrywała się w wodę.
Zdjęła buty
A widząc mnie się przestraszyła.
Ale się uśmiechnęła.
Zrozumiała, że nie jestem człowiekiem
Ani żadną żywą istotą.
Jestem śmiercią.
Przestraszyła się, uśmiechnęła, zaśmiała
I uciekła.
Potem obserwowałam tą nastolatkę dzień po dniu
Jak i wszystkich innych.
I ona następnego ranka wstała, spojrzała w lustro,
Uczesała się i poszła do szkoły.
Przytuliła się do jakiegoś chłopca
Popłakała się ze szczęścia przy koleżankach
I żyła.
Lecz nie wszyscy mieliby do kogo się przytulić
I wiele nie ma.
Dlatego wiele ciał znajduję pod pociągiem,
Pod mostem,
Na chodniku czy w łazience.
Samobójcy są wszędzie.
Uważajcie na siebie żebyście się nimi nie stali
A jak się już staliście,
Nie wypełniajcie swojego przeznaczenia,
Żyjcie.
Jeśli nimi jesteście to znaczy że mnie znacie.
Jedni się mnie boją drudzy nie.
Nie ma nic złego w ani jednej ani drugiej postawie,
Ważne, że jesteście ze mną szczerzy.
I po raz ostatni stanęłam na gorze wszystkiego.
I po raz ostatni dokonałam kolejnej niemożliwości.
Spojrzałam sobie w oczy,
Uśmiechnęłam się
I zniknęłam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania