Niemożność
Twoje wspomnienia znalazły do ciebie dostęp. Kiedy patrzysz się głęboko w pustkę, ona także znajdzie cię, nawet jakby miała zakłócić twoje odbieranie przestrzeni. Kiedy wstajesz z łóżka, mając jeszcze nadzieje na lepsze jutro, ale zdajesz sobie sprawę, że jest już dzisiaj. Pamiętam, jak wczoraj obudziłam się o tej samej godzinie. Wszystko się skończyło, by podobnie mogło się zacząć. Nie musi tak wcale być, coś szepce mi do ucha, ale odkładam tę myśl na później. Coś się kruszy pod moimi stopami na chodniku. Z każdym moim krokiem staje się coraz mniej stabilnie. Szara materia z nierównościami, chce, abym się przewróciła i zrobiła sobie krzywdę, ale ja się temu nie dam. Jest nowy dzień, może i nic się nie zmieni, ale to dobrze, bo będę czekać z każdym dniem. W zasadzie nie muszę czekać, jest nowy piękny dzień, a istoty zbyt kruche pod moimi stopami się odrodzą.
Coś wrzeszczy mi do ucha.
-- Co jeżeli życie się ma jedno?
-- Dlatego pomimo wspomnień nie zakończyłam swojej teraźniejszości. Nie zapomnę o tym co muszę zrobić, by pójść spać.
-- terazniejszość się sama załamie. Nawet nie masz pewności czy się obudziłaś. Spójrz na te wszystkie szklane figury ludzi, wystarczy jedno zakłócenie, aby rozpadli się i ich nie było na tym świecie. Ty też taka jesteś.
-- Jak mam się na pewno obudzić, tak by moja psychika wytrzymała załamanie tego co uważałam za siebie samą?
-- Złącz się ze mną.
-- Nie mogę, bo ty już jesteś samymi częściami mięsa, gdzieś pogrzebanymi daleko w moim ciele. – Każdy mój krok szeleścił już zgniłymi liśćmi.
Nie pamiętam tego jak ten dzień się zakończył, ale się znowu obudziłam ze snu. Pamiętam jedynie kiedy byłam na tyle odważna, aby myśleć, że każdy dzień jest inny i niesie ze sobą coś innego. Obecnie nawet nie wiem, gdzie jestem i ile lat upłynęło od naszego spotkania. Zauważyłam, że moje ciało spoczęło w bezruchu. Moje kończyny wiszą bezwładnie.
-- Widzisz? Jestem częścią ciebie. Mogłaś mnie posłuchać i dopuścić do siebie, to co jest nieakceptowalne dla umysłu. Teraz musisz mnie wysłuchać.
-- Nie mam na to siły, ostatkiem sił sięgnęłam po leki uspokajające.
-- Ty i tak umrzesz niedługo.
Wyszłam na dwór do sklepu po zakupy spożywcze, ale zapomniałam, co chciałam kupić i chciałam wrócić do domu. Tak naprawdę pragnęłam tylko uciec, gdziekolwiek gdzie można znaleźć innych ludzi, co nie widzą, jak ten świat się coraz bardziej zapada. Przewróciłam się o gałąź i upadłam. Byłam świadoma swojego ciała, ale nie mogłam nim władać. Ludzie chcieli zadzwonić na karetkę, ale za każdym razem mówiłam swoim głosem, że zaraz wstanę i jest to tylko chwilowe.
-- Pamiętasz, jak kiedyś upadłam na beton i nikt mi nie chciał pomóc? Krew się lała z mojej nogi, aż po prostu przestała, zagoiło się.
-- Ze mną też tak będzie?
-- Ty nadal nie rozumiesz? Ta blizna się otworzyła i nigdy już nie wstaniesz. – po chwili jakoś o własnych siłach wstałam i bezruchu stałam, przyglądając się przejeżdżającym samochodom. Na ulicy jednak nie było żadnego. Jednak ja widziałam je dokładnie. Kiedy kiedyś planowałam skoczyć na ulice, aby auto mnie przejechało. Teraz mogę się położyć na środku ulicy i bezpiecznie próbować wyjść ze swojego ciała.
Jednak kiedy chciałam wejść w stan medytacyjny, asfalt zaczął się telepać i musiałam szybko zejść. Mimo to nie miałam na tyle siły, by szybko odbiec. Nie mogłam się ruszyć. Samochód zatrąbił i się zatrzymał. Dalej nie pamiętam, co się stało. Chyba pojazd znalazł inną drogę, albo mnie ominął. Kiedy był ranek, znalazłam się w szpitalnym łóżku, jakoś mnie musieli zabrać. Powiedziałam im, że najprawdopodobniej lunatykowałam i mnie wypuścili. Przepisali mi leki, antypsychotyczne, których i tak nie będę regularnie brać, bo o nich zapomnę.
Jednak był taki dzień kiedy mi się przypomniało o ich istnieniu. Połknęłam wszystkie naraz, nie żeby się zabić, dla ciekawości co się stanie. Moje części ciała odpadały, aż stałam się samym manekinem bez twarzy. Tamta istota głęboko we mnie zamilkła.
Cichy pomruk wiatru, ogłusza moje uszy. Prawie zapomniałam, że już ich nie mam. Bodźce docierają do mnie naturalnie, bo jestem połączona ze wszystkim wokół. Pomimo tego jest pewna granica, gdzie mogę stąpać. Nie znajdziesz mnie tam, gdzie jest dużo ludzi, iż ich myśli są za głośne.
Co się stało z moim ciałem? Odpadły części samoistnie, nadal można je znaleźć na chodniku. To, co ze mnie zostało, jest sam mózg w słoiku. Mogę nadal żyć wspomnieniami, które przekształcają się na teraźniejszość.
Może byłoby lepiej gdybym została w całości pożarta na jedzenie innych głodnych ciepła ciała jednostek. Mój umysł to zimna galareta. W nieustannej symulacji odkryłam, że nieprawdziwi ludzie też mają swoje myślenie. Chociaż ich myśli nijak nie przypominają ludzkich. W ich głowach migają następne wydarzenia, bo są jednocześnie na zawsze we mnie w teraźniejszości i w przyszłych zdarzeniach ciągnącej się halucynacji. Pogodziłam się z tym, że mogę spędzić wieczność w tym stanie, ale wolałabym o tym całkowicie zapomnieć. Bo trudno się żyje z wieczną świadomością, że byłeś kiedyś istotą, która została odseparowana od prawdziwego świata.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania