Nienazwana Powieść-Prolog
Prolog (Wersja, mam nadzieję że poprawiona)
Był wczesny ranek, gdy Han popasał nad rzeką w towarzystwie swojego konia Siwka, choć ten był maści czarnej, jak węgiel. Chłopak zdążył już spożyć skromny posiłek złożony z kilku plastrów suszonej wołowiny, garści owoców i kromki powoli czerstwiejącego chleba. Zapasów miał dość na osiem dni podróży, czyli aż nadto, by dotrzeć tam, gdzie zamierzał. Miał też trochę obroku na urozmaicenie diety dla konia, oraz wodę dla siebie i wierzchowca. Jechał po zielonych równinach już od dobrych dziesięciu dni i natknął się już na dwie wioski, w których uzupełniał zapasy i upewniał się, że jedzie w dobrym kierunku. W ciągu tak krótkiego czasu zdążył już przejechać z wybrzeża oceanu i dojechać wprawie do podnóży gór które już majaczyły na horyzoncie. Droga jego zmierzała do klasztoru Smoczej Bramy w górach Smoczych, do którego przed śmiercią wysłała go matka. Ojciec młodzieńca w tym czasie od dawna już nie żył. Zginął na wojnie, a chłopak nawet po nim nie płakał, gdyż byli dla siebie z ojcem prawie jak obcy. Han był w całości podobny do matki i nie chodzi tu tylko o wygląd, ale i zachowanie i charakter. Miał długie, kruczoczarne włosy spięte rzemieniem z tyłu w koński ogon. Był wysoki, dlatego też musiał się pochylać przy wchodzeniu do chaty, w której mieszkał. Miał szare, lekko skośne, śmiejące się do rozmówcy oczy i pogodne oblicze, bez troski wypisanej na nim. Od mieszkańców ostatniej napotkanej wioski dowiedział się, że do celu pozostało mu jakieś pięć do sześciu dni podróży. A jego cel Świątynia Smoczej Bramy, o której nie wiedział zupełnie nic, poza informacją gdzie leży, jak się nazywa, oraz że zaraz za łańcuchem górskim leży pustynia. Nazwa pochodziła od tego, że ludność Stepowa uważała pustynię za wielkiego smoka, gdyż jest ona gorąca i przypieka ludzi, którzy po niej chodzą. Natomiast tych, których upiekła pożerała, jak ludzie zjadają pieczyste podczas święta zbiorów. Po krótkiej zadumie, Han, któremu już 16 wiosna minęła, co oznaczało, że był już prawie dorosłym mężczyzną, wstał, przeciągnął się, spakował manatki, poklepał Siwka i wskoczył na grzbiet swego wiernego wierzchowca. Jechał na oklep, jako siedzenie mając jedynie derkę, którą okrywał grzbiet i boki konia, oraz siebie podczas nocy, które na otwartym terenie były naprawdę zimne, gdyż gleba nagrzewała się szybko, ale i tak samo szybko oddawała żar, a drewna na opał było niewiele. Han jednak umiał budować schronienia z dostępnych materiałów, takich jak trawa, czy krzewy. Ruszył stępa, by dać się rozruszać wierzchowcowi, który jeszcze kilka chwil temu skubał spokojnie wysoką trawę. Potem przeszedł w nieśpieszny kłus, a po pewnym czasie w galop na przemian z wolnym chodem pieszo obok wierzchowca. Był to koń przystosowany genetycznie poprzez krzyżówki do takiego typu podróży. Był to koń mniejszy niż bojowe rumaki i też nie tak silny, ale rączy i dużo bardziej od nich wytrzymały. Siwek był nawet szybszy od innych przedstawicieli swojej rasy. Poza jednostronnymi rozmowami z koniem, młodzieniec zastanawiał się nad sensem zagadki podyktowanej mu przez matkę na krótki czas przed jej śmiercią " Co jest muzyką życia?". Mimo długich trwających od kilkunastu dni rozmyślań, wciąż nie mógł znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Po głowie chodziło mu rzecz jasna wiele odpowiedzi takich, jak śmiech, śpiew ludzi podczas święta urodzaju czy szepty kochanków, ale w głębi siebie wiedział że to nie jest odpowiedź na pytanie . Przez najbliższych kilka dni nie wydarzyło się nic co zwróciłoby szczególną uwagę młodzieńca, tylko trawy, pojedyncze drzewa, dzień i noc. W końcu dotarł do wioski na wzniesieniu terenu u podnóża gór i wiedział, że cel jego wędrówki jest już na wyciągnięcie ręki. Han był z tego powodu szczęśliwy i podekscytowany, ale i zaciekawiony, co czeka go na miejscu. Wioska, a może małe miasteczko różniło się od tych, które widział do tej pory w swoim krótkim życiu, gdyż zabudowania były bogatsze, wzniesione z kamienia a nie gliny. Były też czystsze, mieszkańcy wyglądali na dobrze odżywionych, lecz byli zapracowani, jak inni ludzie i nie zauważyli powoli zbliżającego się jeźdźca, a może po prostu nie zwrócili na niego uwagi. Osiedle otaczały pola i pastwiska, na których pracowali ludzie i pasły się zwierzęta. Na drugim końcu wioski po przeciwnej stronie, od której przyjechał, rósł mały zagajnik, najwyraźniej zasadzony i pielęgnowany od pokoleń. No i oczywiście góry i ścieżka prowadząca do, a jak do klasztoru, która to ścieżka zaczynała się za czerwoną bramą, ze złotym smokiem na jej szczycie. Han wjechał na ubity placyk na środku wioski, gdzie też znajdowała się studnia. Zsiadł z Siwka, rozprostował obolałe plecy i w tym momencie zauważył idącego do niego staruszka, ewidentnie Starszego Wioski, gdyż był ubrany w niebieską jedwabną koszulę i spodnie, oraz niebieską czapeczką o prostokątnym daszku z biało-czerwoną kulką na głowie, znak Wiedzy i Mądrości.
- Witaj w naszych skromnych progach! -powiedział staruszek z białą brodą sięgającą mu już pasa - Co cię do nas sprowadza, młody wędrowcze?
Han ukłonił się jednocześnie wykonując gest przywitania, jakiego nauczył się od matki - prawą dłoń zacisnął w pięść, przyłożył ją do otwartej lewej. Obiema dłońmi dotknął twarzy, tak, by kciuk znalazł się poniżej nosa, a palce wskazujący powyżej czoła. Tak jak nauczył się od matki.
- Witaj, o Mądry. Przybyłem do świątyni Smoka z polecenia mojej nieżyjącej już Pani Matki.- odpowiedział grzecznie Han.
Staruszek uśmiechnął się i wskazał chłopakowi bramę, po czym odszedł pod dach domu. Było to już południe, a na otwartym terenie zawsze jest wtedy gorąco, gdy w pobliżu nie ma żadnego zbiornika wodnego. Han pochodził z wioski z nad dużego jeziora, otoczonego lasami i wzgórzami, a do świątyni przewędrował po wielu dniach forsownej jazdy.
-Dziękuję i miłego dnia- odpowiedział za odchodzącym i ruszył w stronę bramy.
Droga nie była specjalnie trudna, gdyż była przemyślana dla ludzi z zapasami niosącymi je do świątyni. Mimo wszystko chwila minęła nim wraz z swym wiernym towarzyszem dotarli do drugiej identycznej jak na dole bramy. Za bramą znajdował się pusty plac otoczony skałami, a w jego centrum stał duży kamienny Smok?, otoczony darami złożonymi z żywności, klejnotów, broni czy też trofeów. Młodzieniec zdawał sobie sprawę, z tego iż smoki to dumne, potężne, ale też i chciwe na skarby stworzenia. Karały każdego, kto nie podarował im daru. Młodzieniec zawiesił na łapie smoka bransoletę z brązu ozdobioną kłami zwierząt na małych łańcuszkach, które sam zdobył polując z łuku. Samą bransoletę wykonał wioskowy kowal w zamian za skóry zwierząt upolowanych przez zleceniodawcę. To matka poprosiła by była to taka właśnie bransoleta. Po zostawieniu daru dla smoka, Han zwrócił się w stronę płaskorzeźby przedstawiającą maskę bez oczodołów i ze szparą zamiast ust, którą to maskę podtrzymywały dwa smoki, czyli była czymś ważnym. Chłopak zbliżył się do niej na wyciągnięcie ręki, będąc ciekawy czym jest owa maska. Była ona wielkości takiej, że zmieścił by się w niej jeździec z wierzchowcem, a była ona zawieszona na wysokości drzwi w jego domu, czyli nisko przy ziemi, lecz ziemi nie dotykała. Nagle gdy Han już miał dotknąć twarzy rozległ się szept z ust maski -„Co jest muzyką życia?”. Zdał sobie sprawę że to to samo pytanie, które zadała mu matka. Kompletnie nie wiedział co miał odpowiedzieć, wiele odpowiedzi cisnęło mu się na usta, lecz odpowiedział tylko, coś czego normalnie na takie pytanie by nie odpowiedział, i nie wiedział skąd ta odpowiedź się wzięła. A powiedział to samo, co matka, gdy skończyła mu opowiadać historie do snu, gdy był mały.
– Cisza bracie- powiedział również ściszonym głosem.
-Witaj w domu bracie- rozległa się szeptem odpowiedź maski, która uniosła się, tworząc przejście do korytarza na którego końcu jaśniało światło dnia. Han pociągnął Siwka za uzdę i wszedł do tunelu. Koń bez większego sprzeciwu wszedł ufnie za swoim jeźdźcem w ciemny tunel. Po drugiej stronie tunelu chłopak oniemiał, gdy zobaczył świątynie w różnych kolorach z ozdobami wyrzeźbioną całą w skale. Dech zamarł mu w piersi i nie był w stanie się poruszyć, czy wydać jakiegokolwiek dźwięku. Widział wiele pojedynczych świątyń z różnymi posągami stworzeń mitycznych, czy też zwierząt realnych. Wszystko było bogato zdobione i każda przegroda świątynek była innego koloru. Nagle zauważył mężczyznę siedzącego przed posągiem tygrysa, a miał ona na sobie tylko wygodne nie krępujące ruchów białe spodnie, górę miał nagą i pokrytą niewielką ilością blizn, a dosyć długie czarne, splecione włosy opadały mu do łopatek. Siedział tyłem do chłopca i jego wierzchowca i nie okazywał zainteresowania przybyszem, gdyż najpewniej pogrążony był w medytacji. Niedaleko pod łapami tygrysa, który stał na tylnych łapach, zapalone były świece i wonne kadzidło. Siwek parsknął, mężczyzna wstał skłonił się wykonując ten sam gest co w wiosce i odwrócił się w kierunku wejścia.
-Słyszę że twój koń jest śmielszy od ciebie- Zagadnął mężczyzna, a jego twarz sugerowała że jest już po czterdziestce.- Jaki jest cel twojego przybycia do świątyni Smoka?
-Przysłała mnie Matka, kazała mi się tu udać zaraz po swojej śmierci.-odpowiedział grzecznie na zadane pytanie chłopak.
-Ile lat miała twoja matka i jak się nazywała, jeśli mogę wiedzieć?
-Nazywała się Mai i miała z tego co mi wiadomo czterdzieści lat, wcześniej była zdrowa, ale na rok przed śmiercią zaczęła słabnąć i jak by się starzeć.
-Jesteś synem Mai? Rzeczywiście te same oczy i bardzo podobna twarz.- Zdziwił się mężczyzna- Już wiadomo dlaczego od nas odeszła, ze względu na ciebie. Witaj w naszej świątyni, nazywam się Oda i pochodzę z Wysp. Możesz mi chwilowo mówić Oda-San.
-Dziękuję Oda-San, nazwa sugeruje że jest to świątynia smoka, lecz widzę tu wiele stworzeń, a samego smoka widziałem jedynie przed wejsciem, poza tym wspomniałeś „naszej świątyni” czy są tu inni? Chwilowo widzę tylko ciebie.
-Widzę, że jesteś bardzo spostrzegawczy, więc odpowiem na twoje pytania, tak są tu inni i poznasz ich w swoim czasie, gdyż sądzę że syn Mai z nami pozostanie, A smok jest najważniejszym ze stworzeń i ma osobną świątynię, każda ze świątyń, jest odzwierciedleniem herosa i jego duchowego stworzenia, moim jak już się pewnie domyśliłeś jest tygrys.
-Smok jest zapewne przywódcą, ale widzę że niektóre świątynie są od pewnego czasu puste.
-Punkt dla ciebie, Twoja matka, która była jedną z nas za swoje stworzenie miała…
-Miała Kota- dokończył Han
-skąd wiesz, raczej ci o tym nie mówiła, bo wiedział byś więcej o świątyni.-zaciekawiony odpowiedział Oda.
-Na wejściu, w środku naszego domostwa znajdował się ledwo widoczny symbol kota, wycięty w drewnie.
-Jesteś bardzo spostrzegawczy, takie symbole zrobione przez nas są słabo widoczne dla zwykłych ludzi. Tak, Mai była kotem, dostojnym i pięknym stworzeniem wywodzącym się z tego samego rodu co tygrysy, lecz mniejsze i przeznaczone do innych zadań. Chodź za mną, poznasz innych. Koń niech zostanie tu, nie wprowadzimy go przecież do salonu.- Oda po wypowiedzeniu tych słów podszedł do konia i wyszeptał mu kilka słów, koń spojrzał się na niego, prychnął i ruszył w kierunku, niezauważonej wcześniej stajni.Kilka chwil później byli w Sali, wyłożonej czymś na wzór dywanów, gdzie znajdowały się niskie stoły, do których siadało się w siadzie skrzyżnym, a blat miało się na wysokości kolan. Siedziało tam troje ludzi, dwóch mężczyzn i kobieta. Jeden z mężczyzn był młodszy, miał około trzydziestu lat, miał Blond włosy i wyglądał inaczej niż dotychczas spotykani przez Hana ludzie. Drugi mężczyzna był starszy, około pięćdziesięciu lat i miał siwe włosy, a na twarzy krótką bródkę. Kobieta, w towarzystwie, której siedzieli mężczyźni była młoda około dwudziestu lat i miała szatę koloru innego niż dwaj wcześniej wymienieni. Była ubrana na zielono, a oni na biało tak, jak Oda. Kobieta była ładna i miała niewielkie piersi ukryte pod tuniką, ale mimo wszystko chłopak niepostrzeżenie zerknął w ich kierunku.
-Drodzy moi- Na wejściu zaczął Oda, przerywając zebranym medytacje.-Trzeba będzie przeprowadzić test, bo chyba będziemy mieli nowego Padawana. Han nie wiedział kim jest Padawan, lecz czuł, że jego życie zmieni się i chyba go to ucieszyło.
PS. Dziękuję za wytknięcie błędów i przepraszam, że takowe się pojawiły. Na przyszłość postaram się nie upubliczniać prac z błędami.
Komentarze (7)
1."Był wczesny ranek, gdy Han popasał nad rzeką w towarzystwie swojego konia Siwka, choć (ten) był maści czarnej(,) jak węgiel."
2."Han(powtórzenie. zastąp słowem: mężczyzna, człowiek) zdążył już spożyć skromny posiłek złożony z kilku plastrów suszonej wołowiny, garści suszonych(powtórzenie) owoców i kromki powoli czerstwiejącego chleba."
3." Zapasów miał dość na osiem dni podróży(,) czyli aż nad(nadto) to(,) by dotrzeć tam(,) gdzie zamierzał."
4."Jechał po zielonych równinach już od dobrych 10(słownie: dziesięciu) dni i natknął się już(powtórzenie) na dwie wioski, w których uzupełniał zapasy i upewniał się(,) że jedzie w dobrym kierunku,(. W ciągu - tu już powinno być nowe zdanie)"
5."...już przejechać z wybrzeża Oceanu(jeśli nie jest to nazwa własna, to z małej litery) i dojechać wprawie(prawie) do podnóży gór(,) które już(powtórzenie-zlikwiduj) majaczyły na horyzoncie."
6."Droga jego zmierzała do klasztoru Smoczej Bramy w górach Smoczych(obydwa człony z wielkiej litery, gdyż jest to nazwa własna), do którego przed śmiercią wysłała go matka,(. Ojciec - nowe zdanie) ojciec młodzieńca już w tym czasie(w tym czasie już- zły szyk zdania) od dawna nie żył,( bez przecinka. zdanie lepiej by wyglądało następująco "... nie żył - zginął...") gdyż zginął na wojnie, a chłopak nawet po nim nie płakał, gdyż byli dla siebie z ojcem(powtórzenie, wyrzuć to, bo wiadomo o kim jest mowa.) prawie jak obcy."
7."Miał długie(,) kruczoczarne włosy spięte rzemieniem z tyłu w koński ogon,(. Był) był wysoki ok(bez skrótów: około) metra osiemdziesiąt,..."
8."A jego cel Świątynia Smoczej Bramy, nic o niej nie wiedział( zła stylistyka zdania - A on nic nie wiedział o celu swojej wędrówki, o Świątyni Smoczej Bramy, poza...), poza informacją gdzie leży, jak się nazywa i co jest za nią,(. A) a za górami Smoczymi była pustynia Smoków. Nazwa pochodziła od tego, że ludność Stepowa uważała pustynię za wielkiego smoka,(. Jest ona gorąca) jest gorąca i przypieka ludzi, którzy po niej chodzą."
9." Po krótkiej zadumie, Han, któremu już 16(szesnasta) wiosna minęła, co oznaczało(,) że był już prawie dorosłym mężczyzną, wstał, przeciągnął się, spakował manatki, poklepał Siwka,( nie przecinek, a spójnik i) wskoczył na grzbiet swego wiernego wierzchowca."
10."Na szczęście bok wiernego wierzchowca był zawsze ciepły, a zwierzę było na tyle rozumne, że siadało(siadało??? Ty żeś widział kiedykolwiek siedzącego konia? Jak coś to sie kładło, chociaż konie rzadko śpią na leżąco, częściej na stojąco, bo to daje im możliwość natychmiastowego zerwania się do biegu w razie niebezpieczeństwa.) koło swojego pana."
11. "Ruszył stępa(,) by dać się rozruszać wierzchowcowi,..."
12."...a po pewnym czasie w galop na przemian z chodem pieszo(koń galopuje, a jeździec koło niego biegnie? Bzdury, tego się nie da wykonać, zwierzę jest zbyt szybkie dla człowieka) obok wierzchowca."
13."Był to koń przystosowany genetycznie(jak był przystosowany? Genetycznie? Czyli co?) do takiego typu podróży, lecz gdyby nie tak długi odcinek, mógłby biec dzień i noc(taaa, żaden koń nie jest w stanie biec przez cały dzień i noc. To jest po prostu niewykonalne)."
14."Był to koń mniejszy niż bojowe rumaki i też nie tak silny, ale rączy i dużo bardziej od nich wytrzymalszy(dużo od niech wytrzymalszy lub dużo bardziej od nich wytrzymały),..."
15."Mimo długich trwających od kilkunastu dni rozmyślań(,) wciąż nie mógł znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Po głowie chodziło mu rzecz jasna wiele odpowiedzi takich(,) jak śmiech, śpiew ludzi podczas święta urodzaju(,) czy szepty kochanków, ale w głębi siebie wiedział(,) że to nie jest odpowiedź na pytanie zadane mu przez matkę(po słowie pytanie postaw kropkę i zlikwiduj trzy ostatnie słowa, bo wiadomo już, kto mu je zadał)."
16."Przez najbliższych kilka dni nie wydarzyło się nic(,) co zwróciło by(zwróciłoby) szczególną uwagę młodzieńca,..."
17."że cel jego wędrówki jest już na wyciągnięcie ręki,(. Han) Han był z tego powodu szczęśliwy i podekscytowany, ale i zaciekawiony(,) co czeka go na miejscu."
18."...były bogatsze(,) zbudowane(powtórzenie, zastąp synonimem) z kamienia(,) a nie gliny,(. Były) były też czystsze, mieszkańcy wyglądali na dobrze odżywionych, lecz byli zapracowani(,) jak inni ludzie..."
19."...zwierzęta,(. Na) na drugim końcu wioski po przeciwnej stronie,..."
20."No i oczywiście góry i ścieżka prowadząca do, a jak( bez "do, a jak" - co to w ogóle znaczy?) do klasztoru, która to ścieżka(powtórzenie, zlikwiduj) zaczynała się..."
21."Han(Zsiadł, bez słowa Han, bo wiadomo, kto jechał na koniu) zsiadł z Siwka, rozprostował obolałe plecy i w tym momencie zauważył idącego do niego staruszka, ewidentnie Starszego Wioski, gdyż był ubrany w niebieski(niebieską,) jedwabną koszulę i spodnie, oraz z niebieską czapeczką o prostokątnym daszku z biało czerwoną kulką na głowie, znak Wiedzy i Mądrości(, a na głowie miał niebieską czapeczkę o prostokątnym daszku z biało-czerwoną kulką na głowie - znak Wiedzy i Mądrości)."
22."-(spacja)Witaj w naszych skromnych progach! -powiedział staruszek z białą brodą sięgającą mu już(bez słowa już) pasa - Co cię do nas sprowadza(,) Młody(z małej) wędrowcze?"
23."Han ukłonił się wykonując gest przywitania, układając prawą rękę w zaciśniętą pięść, a lewą wyprostowaną rękę przyłożoną do kostek prawej i dotykającej twarzy, kciuk poniżej nosa, palec wskazujący na czole, tak jak nauczył się od matki.(Han ukłonił się jednocześnie wykonując gest przywitania, jakiego nauczył się od matki - prawą dłoń zacisnął w pięść, przyłożył ją do otwartej lewej. Obiema dłońmi dotknął twarzy, tak, by kciuk znalazł się poniżej nosa, a palce wskazujący powyżej czoła. - teraz to zdanie ma jakikolwiek sens)"
24"- Witaj(,) o Mądry, przybyłem do świątyni Smoka z polecenia mojej nieżyjącej już Pani Matki(tu obydwa człony z małej, bo to nie jest nazwa własna, po matki spacja)- odpowiedział grzecznie (bez słowa Han)Han."
Poprawiłam ci tylko do tego momentu, bowiem jest to bardzo katorżnicza praca niestety. Twoje opowiadanie zawiera baaardzo dużo powtórzeń, zasób słów jest średni, historia też nie wydaje się zbyt ciekawa, lecz gdyby nad nią mocno popracować, to jestem pewna, ze dałoby się stworzyć z tego całkiem przyzwoite opowiadanie. Występują tu błędy interpunkcyjne, stylistyczne i niestety logiczne, co moim zdaniem bardzo obniża ocenę.
Popracuj nad swoim językiem literackim, a myślę, że będzie dobrze ;) w dniu dzisiejszym zostawiam tylko 2 i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
p.s. Witamy na opowi.
Daj znać jak poprawisz i chętnie wrócę do lektóry :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania