Nieobecność

Wczoraj umilkło światło w szybie,

noc weszła ciszą w moje progi.

Nie płakał nikt. Nawet ja – niby.

Tylko wiatr stukał w martwe progi.

 

Zegary stanęły, choć biją

gdzieś jeszcze chwile – nie dla mnie.

Wszystko, co było, już mija,

tonie bez śladu w ciszy rannej.

 

Twoje imię – brzmi jak obcy dźwięk,

już go nie niosą moje usta.

W dłoniach została pustka i lęk,

noc nie chce zasnąć, choć jest pusta.

 

I tylko czasem w śnie się zjawi

cień twój, co patrzy – nic nie mówi.

Budząc się, znowu jestem słaby,

wśród czterech ścian… bez jednej głowy

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania