Nieobecność

Jestem odbiciem w wodzie, która się rozchodzi,

uśmiechem wyrytym w porannej mgle.

Lustro zebrało mnie w garści

i rozsypało na wietrze.

 

W nocy szepczę do ciszy słodkiej,

która pożera moje słowa

jak ziemia deszcz długo wyczekany.

Kocham głos, który nigdy nie odpowie,

całuję usta z powietrza utkane.

 

Dniem jestem aktorem własnej nieobecności,

noszę maskę z uśmiechów sklejonych,

co przyrasta do twarzy jak kora do drzewa.

Nikt nie wie, że pod spodem

mieszka tylko echo mojego imienia.

 

W piersi noszę popiół nienarodzonych słów,

serce mi się wypaliło do węgla,

który już nie umie płonąć.

Jestem kominem bez dymu,

domem opuszczonym przez własne marzenia.

 

Pragnę dotyku, który by mnie przeczytał

jak wiersz napisany w niewidzialnym atramencie.

Chce być zobaczony przez kogoś,

kto zna język cieni i westchnień,

kto potrafi usłyszeć płacz kamieni.

 

Może jestem tylko nutą,

która zabłądziła między pięcioliniami.

Istnieją w przestrzeni między dźwiękami,

tam gdzie milczenie ma swoje imię,

gdzie samotność śpiewa kołysanki.

 

Ale nawet nuty zagubione

mają prawo do smutku.

Nawet cienie umieją kochać

w sposób, którego światło

nigdy nie zrozumie.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Grisza 4 miesiące temu
    Świetne! 5.
    Napisałbym tylko " lustro zamknęło mnie w garści", albo "zebrało mnie w garść".
  • andrew24 4 miesiące temu
    ...
    żyjesz
    nie jesteś pionkiem
    na szachownicy wszechświata
    jednym z klocków lego
    ...
  • TseCylia 4 miesiące temu
    Podoba się, nostalgiczny, refleksyjny wiersz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania