Niepewność, ta cholerna niepewność - rozdział 2
Ze snu wybudzają mnie dłonie Adama spoczywające na moich biodrach. Jeszcze na wpół nieprzytomna, przewracam się na bok, by spojrzeć mu w twarz. W przeciwieństwie do mnie, wygląda na kompletnie wybudzonego, w oczach igrają mu diabelskie ogniki.
Całuje mnie zapalczywie i brutalnie, przyciskając się całym ciałem. Wczorajsza chwila niepewności odeszła w niepamięć, mój mężczyzna znów w pełni jest sobą i doskonale wie, czego chce.
Jego pieszczoty stają się coraz bardziej intensywne, temperatura gwałtownie wzrasta, nie liczy się nic prócz nas. Obydwoje wiemy, że musimy dać upust tłumionym emocjom. Po wszystkim, dalej leżymy w łóżku, ciesząc się swobodą i bliskością ciał.
Dochodzi południe, gdy Adaś podnosi się z łóżka i wychodzi z pokoju. Przewracam się na prawy bok, twarzą do drzwi, czując w całym ciele przyjemną boleść. Nie mam ochoty wstawać, pragnę, by czas zatrzymał się w miejscu.
Marszczę ze wstrętem nos, gdy moich nozdrzy dochodzi aromat kawy. Chwilę potem Adam pojawia się w pokoju z dwoma identycznymi kubkami w rękach. Wręcza mi ten, który trzyma w lewej ręce i mówi:
– Łyżeczka cukru, jak zwykle.
Uśmiecham się. Cieszę się z tego, że pamięta o takich drobnych, pozornie nie ważnych szczegółach. Z czułością całuje mnie w czoło i gładzi po włosach, jakby chciał mnie zapewnić, że przy nim nic mi nie grozi. Wierzę w to z całego serca.
Jakie plany na dalszą część dnia, księżniczko?
Podnoszę głowę, nagle wyrwana ze swoich myśli. Najchętniej spędziłabym całą tą niedzielę w łóżku. Spoglądam na Adasia i odruchowo przeciągam się jak kot. Jego gorące spojrzenie przemyka po moim ciele. Czuję budzącą się w moim ciele żądzę, ale staram się nie zwracać na nią uwagi.
– Co proponujesz? – pytam, unosząc jedną brew.
Godzinę później spacerujemy po mieście, trzymając się za ręce. Niby to nic niezwykłego, ale ta przechadzka sprawia mi prawdziwą przyjemność. Zdaje się, że nie istnieje nic poza naszą dwójką; wszystko jakby schodzi na drugi plan. Ponownie staram się zapisać w pamięci te ulotne chwile; rozmyślam o tym, jak ciepły wietrzyk błądzi w moich włosach, o ciepłych promieniach słonecznych delikatnie ogrzewających skórę ramion. Całą sobą chłonę każdy z tych szczegółów.
Wydaje mi się, że nic nie może zepsuć tej chwili. Niestety, moje przypuszczenia okazują się być mylne.
Najpierw słyszę głośne nawoływanie, potem dociera do mnie ciche przekleństwo Adama. Podążam spojrzeniem za jego wzrokiem i z niepokojem przyglądam się sylwetce mężczyzny, który zbliża się do nas szybkim krokiem. Mimo tego, że widzę go pierwszy raz na oczy, z miejsca nie zdobywa mojej sympatii. Jest wysoki, ma krótkie, ciemne włosy i zimne, jasne oczy, dziwnie zmrużone, przez co jego spojrzenie nabiera nieprzyjemnego wyrazu.
– Adam, brachu! – krzyczy chrapliwym głosem. Gdy wyciąga prawą dłoń w stronę mojego mężczyzny, widzę wytatuowaną czaszkę na spodzie jego przedramienia. Pod wpływem tej drobnostki przechodzi mnie niemiły dreszcz. - Kopę lat żeśmy się nie widzieli.
– Wolałbym, żeby tak pozostało – odpowiada Adaś, nie reagując na wyciągniętą rękę.
Nieznajomy jakby nie słyszy jego słów, bowiem całą swoją uwagę skupia na mnie. Pod wpływem jego intensywnego spojrzenia instynktownie robię krok w tył. Nie wiedzieć czemu boję się tego typa. Mój chłopak, widząc to, w jaki sposób reaguję, staje przede mną i mówi twardo:
– Lepiej będzie, jak już stąd pójdziesz.
Obcy z miejsca odpuszcza. Rzuca nam krzywy uśmiech i odwracając się na pięcie, odchodzi. W tym momencie głośno wypuszczam powietrze, czując że jeszcze chwila, a udusiłabym się dziwną atmosferą tworzoną przez tego człowieka.
W mojej głowie zaczynają się kotłować różne dziwne myśli. Chcę wiedzieć, kim on był i jakie znaczenie miał w życiu Adama, ale nie pytam o to.
– Kumpel – parska ze złością Adaś, kręcąc głową. – Odzywa się do mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje – dodaje, zaciskając pięści.
Gładzę po uspokajająco po ramieniu, jednak mnie też przeszywa irytacja. To pijawka, nie człowiek, myślę. Modlę się o to, by to niespodziewane i niechciane spotkanie nie spowodowało kolejnego uderzenia Niepewności.
Nie wiem, czy będę w stanie przetrzymać kolejny sztorm na naszej podziurawionej już łódce.
Komentarze (2)
Zostawiam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania