Nieproszeni wychodzą bez krzyża

Plac miał dziewięć wyjść, ale tylko dwa zaznaczono na mapie grubą kreską: te umożliwiające przepływ ruchu główną arterią miasta. Pozostałe były znacznie węższymi wypustkami, nie licząc wiodącego stromo w dół do osiedli położonych nad rzeką. Kilkaset lat temu do rzeki wpadał potok, żłobiący tamtędy krawędź urwiska, lecz dziś trudno to sobie wyobrazić. Istniały też dwa połączenia z przeciwną, zachodnią stroną i jedno prowadzące do niechlubnej dzielnicy, w której urządzono burdel. Po burdelu nie było śladu, ale miejscowa ludność ciągle śpiewała o nim piosenki. Zapomniałbym wspomnieć o wylocie na skarpę, dość łatwym do przeoczenia i sąsiedniej, niepozornej ulicy, nieustannie dozorowanej, bo któż chce być niepokojony w luksusowych rezydencjach zamieszkałych przez lekarzy, prawników, mężów stanu oraz przedstawicieli innych zaszczytnych zawodów. Ostatnie wyjście, którym polecam pójść, biegnie między rzędami przedwojennych, świetnie odrestaurowanych kamienic. Ta dość nietypowa uliczka przecina ukośnie kratkę pozostałych poziomo-pionowych ulic. Idąc tamtędy, łatwo natrafisz na coś niezwykłego, jak jedyną lodziarnię oferującą lody o smaku cytrynowym i bananowym, a jeśli nałożyć gałki w tych smakach jedna na drugą, to zanim zaczniesz lizać dolną, poczujesz trzeci smak: owocu kiwi. Idąc dalej, miniesz drugi, nieco mniejszy, za to bardziej okrągły plac i ujrzysz po chwili szary, dwupiętrowy budynek pełniący funkcję liceum, które ukończyłem wiele lat temu, lecz do tego czasu po lodach zostaną ci tylko mokre resztki wafla i lepkie palce.

 

Wróćmy jednak do placu dziewięciu wyjść i wielu możliwości. Chodziłem tamtędy niejeden raz i mógłbym napisać kilka słów o każdej wizycie — większość nie zasługuje na utrwalenie w notatniku, lecz jednej okazji trzeba poświęcić krótki zapis: kiedy zawędrowałem tam z najlepszym kumplem, Tomkiem. Właściwie powinienem traktować Tomka jako prawdziwego przyjaciela, jeśli tacy w ogóle istnieją. Nie pamiętam aury tego dnia, ale lubię myśleć, że był to początek wiosny. Wszystkie dobre rzeczy przychodzą wiosną, a jeżeli nie, wtedy szukamy pocieszenia, że wiosna jeszcze nie nadeszła. Byliśmy ubrani w pulowery lub lekkie kurtki, a kiedy ustał zimny wiatr i na pochmurnym niebie zaświeciło słońce, nieśliśmy je na ramieniu. Pogoda była kapryśna, podobnie co nasze myśli. Wracaliśmy z meczu piłki nożnej i ni stąd ni zowąd uradziliśmy zgotować niespodziankę dziewczynie z klasy, mieszkającej w budynku z widokiem na plac. Nasz związek z nią, choć zażyły, był czysto koleżeński; znaliśmy jej chłopaka na tyle, żeby często chodzić razem do kawiarni lub na dyskotekę. Tym razem mieliśmy nadzieję zabawić resztę dnia w jej towarzystwie, a jeszcze lepiej jeśli pożyczy nam kasy na piwo. Moglibyśmy wtedy zabrać ją na miasto, gdyby nie miała nic przeciwko temu.

 

W naszej klasie mieliśmy dwa rodzaje dziewczyn: te, które nie zawracały sobie głowy chłopakami; oraz te, których żaden chłopak nie chciałby spotykać poza szkołą. Monika nie należała do żadnej kategorii. Była na tyle samodzielna i dojrzała, by decydować za siebie. Nigdy nie spotkałem dziewczyny o tak bystrym umyśle, a jednocześnie tak atrakcyjnej. Potrafiła w niecałą godzinę ogarnąć teorię zbiorów, podczas gdy inni potrzebowali na to całego semestru i wciąż nie mogli zgłębić najtrudniejszych pojęć. Nie używała mocnego makijażu; zadowalały ją proste, naturalne włosy. Nie pamiętam, żeby stroiła miny słodkiej idiotki, nigdy nie widziałem jej płaczącej, a mimo to była piękniejsza od nich wszystkich.

 

Tylko jednej rzeczy nie mogłem zrozumieć, a później nie lubiłem — kiedy Monika kogoś pokochała, traciła rozum. Nie uwierzyłbym w to, gdyby nie odkrycie napisu wyrytego igłą cyrkla na pulpicie ławki: „Roman jest piękny”. Wiedziałem kim jest Roman, więc nie miałem wątpliwości, kto jest autorką tych słów. Wkrótce wyznanie miłości posłużyło za temat złośliwych opowiastek z cyklu „Roman i jego piękny kutas”. Docinki miały w sobie odrobinę prawdy, ale była to pilnie strzeżona tajemnica, o której wiedziała jedynie przyjaciółka Moniki, fotografka-amatorka wykorzystująca za ciemnię fotograficzną łazienkę w mieszkaniu rodziców. Pechowym zbiegiem okoliczności matka fotografki natrafiła na mokre odbitki wiszące na sznurkach. Zdjęcia przedstawiały nagie ciała uchwycone w zbliżeniach pod różnym kątem, a po bliższych oględzinach matka rozpoznała koleżankę swojej córki. Roman był na tyle ostrożny, żeby nie pokazywać twarzy. Pozostało pytanie: Kto robił zdjęcia? Ja i Tomek oglądaliśmy wcześniej te same negatywy w domu Moniki: światło w fascynującej grze zamieniało miejsca z czernią, a kształty na monochromatycznym obrazie sprawiały wrażenie tak nierealne, jakby rysunki pochodziły z innego świata. To były fotki dla dorosłych w artystycznym ujęciu, a do tego fotografowana pokazywała nam klisze osobiście z krótkim komentarzem: „Tutaj robię to… Na tym zdjęciu eksperymentuję z czymś zupełnie nowym…”. Akurat wówczas, gdy zaczynałem rozumieć kobiecą naturę, Monika zaciągnęła mnie w głąb ciemnego lasu i zostawiła tam zdezorientowanego, niczym małe dziecko.

 

Cóż więcej można na ten temat powiedzieć? Byli zakochani, pełnoletni, wyrazili wspólnie zgodę pokazać znajomym, jak wygląda ich miłość i nikomu nic do tego. Monika często zapraszała do swojego mieszkania połowę naszej klasy, tę lepszą połowę. Miała niesamowicie nadzianych rodziców, którzy większość czasu spędzali na hektarach poza miastem, czego zapewne wymagało dobro biznesu. Co do wydatków, Monika przejawiała raczej umiarkowany apetyt, ale tylko w stosunku do siebie, bo Romanowi i jego kolesiom nie odmawiała niczego. To dlatego jej nie porzucił, mimo że chodził w tym czasie na randki z innymi kobietami. Monika próbowała zażegnać niebezpieczeństwo obsypując Romana podarkami, co odwzajemniał dotrzymywaniem sporadycznie kompanii i zostając u niej na noc, coraz rzadziej.

 

Prywatki u Moniki były zawsze udane, dlatego żadnej nie należało przegapić. Najlepsza zabawa miała miejsce, gdy wszyscy byli pijani: Jasio rzucał monetami w idących ulicą, niczego niepodejrzewających przechodniów; Jurek udawał księcia Lubomirskiego tłukąc o podłogę kryształowe puchary warte fortunę; kiedy Jasiowi zabrakło monet, zaczął strzelać wódką z pistoletu na wodę w tym samym kierunku, w którym spadały monety, a gdzie teraz zadzierała głowy ku górze gromada gapiów; dozorca wprowadzał gliniarzy w bramę budynku, ale nikt nie wiedział o ich nadejściu, dopóki nie usłyszeliśmy łomotania w drzwi, a wówczas wszystko nagle ucichło, lecz im ciszej oddychaliśmy, tym głośniejsze krzyki dochodziły zza drzwi: Otwierać, milicja! Po zażartych negocjacjach Monika wpuściła milicjantów do środka, aby ukarać Jurka-księcia za zniszczenie cennego szkła i dać nauczkę Jasiowi-rozrzutnikowi za wzniecenie zadymy i wcale nie żartowała, bo winowajców ogarnął strach i zdesperowani szukali schronienia w toalecie zajmowanej chwilowo przez Mariusza, pochłoniętego kolejnym aktem samogwałtu. Monika miała chyba sposobność rozładować go w bardziej uczuciowy sposób, gdyż kilka dni po imprezie zaczepiła mnie i wyjawiła z ironicznym uśmieszkiem na ustach: „Mariusz ma malutkiego ptaszka, o takiego…” — Zgięła najmniejszy palec dłoni. Dlaczego powiedziała to mnie, dlaczego tylko mnie?

 

— Idziemy — zawołałem na Tomka.

— A jeśli nie ma jej w domu?

— Nigdy nie zakładaj czegoś, czego nie wiesz.

Wchodziliśmy po szerokich, drewnianych schodach, skrzypiących co chwila pod nogami. Nie zaśmiecałem sobie głowy adresem. Wiedziałem tylko, że mam pukać w pierwsze drzwi w korytarzu po lewej stronie. Jeśli nie byłem pewien, czy jestem na właściwym piętrze, sprawdzałem drzwi — solidne, dębowe drzwi, najlepsze w całym budynku. Piętra były wysokie, wyższe niż w moim bloku i bloku Tomka. Gdy stanęliśmy u drzwi, nacisnąłem dzwonek. Z drugiej strony nie dochodził żaden dźwięk i nikt nie śpieszył nam otworzyć, wobec tego zadzwoniłem ponownie. Po dłuższej chwili usłyszałem zgrzyt zasuwy w zamku i przez szparę w drzwiach dostrzegłem pasek długich, ciemnych blond włosów i połowę twarzy, raczej smutnej twarzy. Tomek posłał jej szelmowski uśmiech i wykonał ruch ręką, jakby zdejmował z głowy niewidzialny kapelusz.

— Monika, my tylko na chwilkę.

 

Bez słowa przywitania poprowadziła nas ciemnym korytarzem do nieomal równie ciemnego pokoju. Przez wychodzące na wschód okno wpadała wątła smuga popołudniowego blasku. Zajrzeliśmy głębiej i zauważyliśmy Romana siedzącego w fotelu z papierosem w zębach.

— Jaki wynik? — Powitał nas, nie wstając z fotela.

Nienagannie ubrany, nienagannie uczesany i ogolony, swoją pozą otwierał podwoje każdego salonu, zyskiwał sympatię najbardziej nieufnych ludzi, co przeciętnej osobie zabierało sporo czasu i wysiłku. Wyraz na jego twarzy zdradzał zamiłowanie do dobrego jedzenia, drogich zabawek i pięknych kobiet. Dałbym głowę, że nie potrafiłby rozwiązać najprostszego zadania z fizyki, ale wystarczyło jedno spojrzenie kobiecie w oczy, a wiedział o niej wszystko: co ją cieszy, przed czym odczuwa lęk, czego pragnie najbardziej i co godne podziwu — potrafił jej to dać, na poczekaniu.

 

Obecność Romana w mieszkaniu Moniki zaskoczyła nas, zwłaszcza u kresu ich znajomości, co było wymalowane na jej twarzy. Nie zaprosili nikogo i wyglądało na to, że nie mają planów na resztę wieczoru. Czas szalonych imprez dobiegł końca, przynajmniej dla niej. „Zostawmy ich samych” — szturchnąłem Tomka w ramię i postąpiłem krok do tyłu, ale Roman prędko powstrzymał nas rozbrajającym uśmiechem.

— Dokąd uciekacie? Usiądźcie.

Wziął dwa kieliszki i nalał nam słodkiego, truskawkowego wina.

— Za zwycięstwo naszej drużyny! — Wznieśliśmy toast.

Monika nie piła i siedziała w milczeniu tyłem do okna, tak że jej twarz okrywał półcień, czyniąc ją jeszcze bardziej pociągającą. Roman spróbował wina, a kiedy kieliszek zaświecił pustym dnem, zwrócił rozpromienione oblicze ku Monice.

— Kochanie, zabaw naszych drogich gości.

— Goście są dobrze zabawiani przez ciebie i twoje tanie wino — odrzekła Monika bez ochoty na rozmowę.

— Ach, nie bądź proszę taką znudzoną gospodynią. Okaż im nieco gościnności.

— Czym takim?

Roman nalał nam więcej wina i wydął lubieżnie wargi.

— Choćby swoimi cyckami.

— Żartujesz sobie, czy jesteś tak narąbany? — Monika rzuciła mu chłodne spojrzenie, ale Romana wcale to nie zbiło z tropu.

— Daj spokój, Moniko. Oni już to widzieli, ale po co oglądać zdjęcia, skoro mogą na żywo? — to mówiąc, mrugnął do nas okiem: — Chcielibyście zobaczyć ją bez dodatków, nie?

Mruknąłem coś pod nosem, a może to był Tomek, w każdym razie Roman uznał naszą reakcję za dyskretną aprobatę.

— Na co czekasz? — zachęcał swoją dziewczynę. — Przecież lubisz być podglądana.

Monika patrzyła na nas z niedowierzaniem, jakbyśmy byli drapieżnymi stworzeniami pozbawionymi rozumu, którymi włada jedynie instynkt. Wszystkie rozsądnie myślące dziewczyny zignorowałyby to niedorzeczne żądanie i być może obróciły całą sytuację w żart w złym guście, ale Monika była inna. Roman zamierzał zamienić ją w marionetkę, a ona postanowiła pozbawić nas przyjemności, pokazując ile złego ta gra będzie nas kosztować. Bez wahania zadarła wełnianą bluzę i koszulkę pod spodem. Nie miała na sobie stanika, toteż z łatwością odsłoniła obydwie piersi.

 

Trudno było na nią patrzeć bez krzty zażenowania. Zresztą, co bym czuł stojąc rozebrany na oczach trzech kobiet, choćby to były najlepsze przyjaciółki? Jej piersi miały idealny kształt i były większe niż przypuszczałem — czy celowo unikała obcisłych ubrań, żeby to ukryć? Nikt nie wyglądał na zbyt ukontentowanego, z wyjątkiem Romana, który szybko wskazał problem:

— Nie stój jak woskowa lalka. Potrząśnij ramionami, zakręć brzuchem, spraw, by cycki zatańczyły!

Monika stała bez ruchu, ze swetrem zrolowanym pod szyją i piersiami zastygłymi w letargu, jak na marmurowej rzeźbie, aż mieliśmy dosyć tego widoku. Wyczytała to z naszych twarzy, a ja zdałem sobie sprawę, że nie otrzymaliśmy obiecanej nagrody, nie dała nam absolutnie nic. Mogliśmy wytrzeszczać gały, jak długo chcemy, ale nawet gdyby ściągnęła majtki i kręciła pupą w tańcu na rurze, nadal byłaby dziewczyną ze zdjęcia, jedną z wielu dziewczyn, anonimowych dziewczyn. Mierzyła nas wzrokiem bez poczucia winy czy wstydu i tym przypieczętowała triumf nade mną.

 

Czułem, jakby nasypano mi żaru na głowę, do ust odruchowo napływały słowa: „przepraszam, nie chciałem tego, wybacz mi”, ale gdy spojrzałem jej w oczy, nie znalazłem w nich żalu. Przypomniałem sobie dzień początku naszej znajomości. Było to podczas szkolnej wycieczki w pierwszej klasie. Nad brzegiem jeziora stała drewniana chata, skąd zbiegaliśmy w wysokiej trawie po zboczu. Drażniła mnie dziecinnymi gierkami, chcąc zwrócić na siebie uwagę, lecz byłem jeszcze niedorosły, zbyt nieprzygotowany, by ją przytulić i uszczęśliwić. Czasem myślę o niej: widzę ją klęczącą na moich biodrach, całkowicie nagą, jak unosi delikatnie kibić; mój penis głęboko w niej, moje dłonie wyciągnięte ku nabrzmiałym piersiom… Czy żałuję, że do tego nie doszło? Chyba nie. Wszyscy mieliśmy doskonały ubaw i to tylko zapada na długo w pamięci. Na końcu wyszedłem od niej z pustymi rękami, ale moje serce nie odczuwało nic bolesnego.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (39)

  • MartynaM rok temu
    Dotknąłeś istoty problemu, który można zaobserwować u niektórych kobiet, mianowicie z chwilą kiedy stracą dla kogoś głowę, to całkowicie, aż do zaniku własnej godności.
    Przykro się na to patrzy, jak przykro było mi czytać Twój tekst. Jestem kobietą i boleśnie znoszę takie obrazy.
    Najgorsze, że takim kobietom pomóc się nie da, można jedynie wysłuchać, kiedy jeszcze są na etapie potrzeby dzielenia, bo i to z czasem mija. One wiedzą, że pozwoliły się poniżyć, czują ból, niemniej nie potrafią i nie chcą wyrwać się z toksycznych związków, a te niszczą psychikę.

    Bardzo dobrze napisany tekst. 6
  • Narrator rok temu
    MartynaM

    Przeczytałem z ciekawością Twój komentarz, ponieważ potwierdza moje obserwacje, chociaż wciąż nie wyjaśnia, czemu utalentowana i ogólnie zdrowo myśląca kobieta może stracić głowę dla kogoś, kto nie okazuje jej najmniejszego szacunku i w tym zatraceniu upada na samo dno. Czym jest to spowodowane? Jak można kochać kogoś bardziej niż siebie?

    Faktycznie, jest to niewesoła historia, lecz mam nadzieję, że przykrość spowodowana czytaniem była tylko chwilowa.

    Dziękuję za przeczytanie i wielce pochlebną opinię. ?
  • MartynaM rok temu
    Narratorze, też się kiedyś nad tym zastanawiałam... dlaczego mądra, inteligentna kobieta pozwala sobie żyć w upodleniu. Nie znam odpowiedzi, bo to że kocha kogoś bardziej niż siebie, nie jest wytłumaczeniem.
    Może nie umie w porę wyrwać się z rąk manipulanta, a później już nie potrafi... i trwa, zanim dojdzie do jakiegoś dramatu albo będzie się nadawać jedynie do szpitala psychiatrycznego.
  • rozwiazanie rok temu
    „Idąc tamtędy [...] natrafisz na [...] lodziarnię [...] Idąc dalej [...] ujrzysz po chwili szary, dwupiętrowy budynek pełniący funkcję liceum, które ukończyłem wiele lat temu, lecz do tego czasu po lodach zostaną ci tylko mokre resztki wafla i lepkie palce”. – ten fragment kupuję:)) Pozdrawiam.
  • Narrator rok temu
    rozwiazanie

    Właśnie w tym celu ten fragment umieściłem.??

    Nie trzeba sprzedawać całego opowiadania, żeby na nim zarobić.?
  • droga_we_mgle rok temu
    Wiem, że to nie jest najważniejsze w tym opowiadaniu, ale bardzo podoba mi się Twój sposób budowania świata, opisy.
    Bardzo dobry tekst, daje do myślenia.
    Pozdrawiam.
  • Narrator rok temu
    droga_we_mgle

    Cieszy mnie Twoja opinia, chociaż świata nie buduję, raczej opisuję to co widzę w możliwie prosty sposób, lecz różnie to można interpretować.

    Skłonić do refleksji to najlepsza nagroda za mój trud; stokrotne dzięki.?
  • Dekaos Dondi rok temu
    Narratorze↔Przeczytałem. Treść... życiowa, w takich oraz innych aspektach, bez nadmiernych upiększaczy, a do tego na początku, ciekawe "jakby przewodnikowe opisy" No i bez... !!↔W końcu człek nabiera takiego nawyku:)
    Pozdrawiam?:)
  • Narrator rok temu
    Deakos Dondi

    To opowiadanie jest dowodem, że można pisać bez zaimka „się” i treść nic na tym nie traci, a może nawet zyskuje nieco. Poza tym jest to doskonała zabawa i ciekawe do czego doprowadzi.

    Rozpocząłem edycję starych opowiadań, żeby wyrzucić wszystkie „się”, ale to żmudna praca i nie jestem pewien, czy warta trudu.

    Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam serdecznie.?
  • Rok rok temu
    Czytam tytuł jak utracenie kręgosłupa,. Moralnego.
    Dziewczyny żal, "cena" za uczucie nieproporcjonalnie wysoka. Obiekt: dupek, a narrator i Tomek? Dla mnie też, chociaż efekt zaskoczenia, niedojrzałość, fantazje erotyczne trochę usprawiedliwiają bierny współudział.

    Bardzo trudno zwizualizować płac 9-ciu wyjść. Za dużo kierunków na skromną objętość 1. akapitu :-)

    Opowiadanie czytałem z rosnącą ciekawością, jak zwykłe nie zawiodłeś.
    Pozdrawiam.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Tytuł jest podsumowaniem zakończenia: „wyjść bez krzyża” znaczy to samo co „wyjść bez nagrody”.

    Każdy mieszkający w tym mieście zidentyfikuje z łatwością plac dziewięciu wyjść, ponieważ tylko z jednego placu można zejść szeroką (czteropasmową) ulicą w kierunku rzeki. Tutaj masz widok kamienicy, w której mieszkała Monika W. — jedyna wciąż nieodnowiona posesja przy placu. Podejrzewam, że właścicielowi brakuje kasy na remont, lecz nie na tyle, aby być zmuszonym ją sprzedać:
    https://goo.gl/maps/BXswTmWGYGSjXkmD9

    Opowiadanie bazuje na prawdziwej historii — tak, takie kobiety istnieją, chociaż są w mniejszości, więc jednak powinienem Romanowi coś za tę wizytę odpalić.?

    Miło wiedzieć, że znowu nie zawiodłem.?
  • Rok rok temu
    1. Zalinkuj foto na początku akapitu xd

    2. Nie wpadłbym na taki odczyt tytułu, serio? Jedyną postacią zasługującą na nagrodę jest wyjatkowa dziewczyna. Może ją masz na myśli, oby.

    3. Przemoc psychiczna jest równie okrutna jak fizyczna. Dupek dręczyciel powinien w tej scence zaliczyć nokaut od gości, dosłowny. Było ich dwóch, dałyby radę cherlaki.

    Pozdrawiam.
  • Narrator rok temu
    Rok

    >>>> Dupek dręczyciel powinien w tej scence zaliczyć nokaut od gości, dosłowny. Było ich dwóch, dałyby radę cherlaki.

    Tak, istnieje wiele wariantów, dlatego pisanie to doskonała zabawa. Czemu nie przedstawisz swojej historii?
  • Rok rok temu
    Narrator, a Ty tutaj przedstawiasz swoją? Ups...
    W regulaminie portalu nie ma powyzszego obowiązku ani w sytuacji wrzucania tekstu, ani komentarzy.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Mnie nie chodzi o to, co mówi regulamin, ale żeby przeczytać coś Twojego. ?
  • Rok rok temu
    O jak miło ?

    Nie umiem pisać, ja tylko krytykuję zawzięcie xd
  • Narrator rok temu
    Rok

    Ja również nie umiem, dlatego piszę, gdyż inaczej bym o tym nie wiedział.?

    Konstruktywny komentarz wymaga celnych argumentów oraz jasnego formułowania myśli, a to już recepta na dobre opowiadanie. ??
  • Rok rok temu
    Narrator, kiedy uznasz, że moje komentarze pulsują cennymi argumentami w jasnym nurcie myśli, zastanowię się sensem pisania ?
  • Narrator rok temu
    Rok

    Życie każdego człowieka to fascynująca historia; trzeba tylko ją opisać. Zatem, do dzieła! ???
  • Rok rok temu
    Nie, nie, oj nie, najpierw pochwała xd
  • Senograsta rok temu
    Czy ja wiem, no w sumie nie ułożyło się im i tyle, była trochę szalona ale wiedziała co robi
  • Narrator rok temu
    Senograsta

    Bardzo pokrzepiający komentarz — widzisz w człowieku dobrą naturę. ?
  • Trzy Cztery rok temu
    Dla mnie jest to opowieść o rozpaczy, która przerodziła się w cynizm. Ofiarą procesu został "piękny Roman", ale i Monika dostała rykoszetem.
    Rozpacz przyszła wtedy, gdy intymność została upubliczniona.
    Nie wszystko powinno być na sprzedaż, na pokaz.
    Uczucie wymaga też szacunku.

    Myślę, że Monika, która była typem chłodnej zdobywczyni. Jak została tu opisana? Tak:

    "Była na tyle samodzielna i dojrzała, by decydować za siebie (...). Nie pamiętam, żeby stroiła miny słodkiej idiotki, nigdy nie widziałem jej płaczącej".

    Monika z łatwością zdobyła serce Romana, a później wykorzystała fotograficzny talent koleżanki, by udokumentować i zaprezentować zdobycz. Bez emocji wyrażała się o akcie fizycznym:

    „Tutaj robię to… Na tym zdjęciu eksperymentuję z czymś zupełnie nowym…”

    Twoje opowiadanie przypomniało mi pewną myśl z wiersza Miłosza ("Walc"):

    Jest taka cierpienia granica,
    Za którą się uśmiech pogodny zaczyna

    Można tę myśl sparafrazować:

    Jest taka intymności granica,
    Za którą się uśmiech cyniczny zaczyna

    być może Roman naprawdę pokochał Monikę. Tymczasem trafił kula w płot. Monika potraktowała go przedmiotowo. Jak marionetkę. I gdy rozczarowany chłopak postanowił się od niej odwrócić (inne dziewczyny, inne spojrzenie na związek), sama stałą się ofiara swojej zdobyczy. I juz na niczym jej nie zależało. Cycki mogła pokazywać wszystkim. Bez efektów specjalnych.

    Dobre opowiadanko!
  • Narrator rok temu
    Trzy Cztery

    Miło czytać Twój komentarz, tym bardziej, że bywasz tutaj coraz rzadziej.

    Twoja opinia jest zarówno interesująca, jak i nieoczekiwana, ale trudno nie przyznać Ci racji. Jak już wspomniałem powyżej: opowiadanie bazuje na prawdziwej historii (ze wszystkimi detalami) tylko zależało mi na przedstawieniu zdarzeń z punktu widzenia obserwatora (jednak również w pewnym stopniu zaangażowanego emocjonalnie) bez wyciągania daleko idących wniosków.

    Jesteś bardzo uważną czytelniczką, nie pomijasz żadnego drobiazgu, co inspiruje autora do pisania lepszych tekstów, w których nie ma miejsca na niekonsekwencje i zwykłe bzdury.

    Mam nadzieję, że będziesz wpadać tu regularnie i zaszczycisz nas swoja twórczością, żebym mógł odpłacić równie ciekawym komentarzem. ?
  • Rok rok temu
    Mogę zapytać dlaczego sądzisz, że owe zdjęcia powstały z inicjatywy dziewczyny a nie pięknego Romana? Ona mu fajfusa nie kazała z rozporka wyciągać i nim bujać przed chłopakami.
  • Rok rok temu
    Prośba do Trzy Cztery, oczywiście. Narrator jako strona nie jest wiarygodny xd.
    BTW, nawet w naszych współczesnych czasach niezmiernie rzadko kobiety, nie mówiąc o dziewczynach dążą do uwieczniania aktu seksualnego.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Tak, zwykle to kobieta jest ofiarą, gdyż ma mniejsze możliwości obrony i łatwiej ją wykorzystywać, jednak wszędzie są wyjątki (plac ma więcej niż jedno wyjście).

    W tym tekście są przynajmniej dwa szczegóły pokazujące, że mogło być inaczej niż zazwyczaj; jednak jak wspomniałeś — nie wypada komentować własnych tekstów, więc na tym poprzestanę.?
  • Rok rok temu
    Narrator, szacunek xd
    Ale to mi powinieneś podziękować za czytelników, którzy teraz uważnie czytają każde słowo Twojego opowiadania, nie przeczę naprawdę dobrego.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Oczywiście jestem wdzięczny za każdy komentarz: liczba odsłon rośnie, kasy na koncie przybywa.??
  • Rok rok temu
    Narratorze, a teraz ja muszę pomyśleć o swoich aktywach, będę później.

    Udanego dnia po nocy.
  • Rok rok temu
    Aha. Piątkę wbiłem, niech Ci przybywa.
  • Narrator rok temu
    Rok

    Dziękuję. Pokażę średnią w résumé, to na pewno pomoże mi znaleźć lepszą pracę. ??
  • Trzy Cztery rok temu
    Rok, myślę, że Monika była inicjatorką sesji z dwóch powodów. Po pierwsze, fotografka była przyjaciółką właśnie Moniki, nie Romana, i to one obie mogły ułożyć plan. Po drugie - na fotografiach Roman nie pokazywał twarzy. Może się wstydził. Uległ namowom ukochanej, ale posiadał jeszcze jakieś uczucia, podczas gdy Monika miała zamiar uwiecznić tylko swoją "technikę kochania", a później pokazywać z dumaą swoje eksperymenty i swoją twarz ("Tutaj robię to...").
    Gdy Roman zrozumiał do czego był jej potrzebny- zadrwił gorzko: "Zabaw gości..". Jej nie pozostało już nic innego, jak podtrzymać tę wyniszczającą, niestety, grę.

    Jej nagość stała się publiczna. Była powodem "ubawu".
    Nawet natrator opowieści nie żałował, że nie dane mu było przeżyć z nią intymnych uniesień.
  • Trzy Cztery rok temu
    Poza tym, można tu przeczytać, że w pewnym momencie Roman zaczął spotykać się z innymi dziewczynami. Gdyby to on wymyślił sesję foto, miałby możliwość zarejestrowania jeszcze kilku. Lecz widocznie to nie on posiadał dar przekonywania. I nie on chwalił się później "artystycznymi ujęciami".
    Ale, oczywiście, to tylko jedna z możliwych wersji wydarzeń. Taka przyszła akurat do mojej głowy.
  • Rok rok temu
    Trzy Cztery, bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
    Teraz to nawet współczuję wstydliwemu Romanowi. Dobrze że znalazł pocieszenie w ramionach innych dziewczyn, dobrze że odpłacił erotomance pięknym za nadobne.
    Chociaż nie, ułatwił jej prezentację cycków w naturze.

    Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki :-)
  • Narrator rok temu
    Trzy Cztery

    Śmiała interpretacja! ?

    Nigdy bym nie pomyślał tak wnikliwie ani niestereotypowo. Istotnie, czasem miałem wrażenie, że Monika traktowała mężczyzn przedmiotowo,?? jednak bez Twojej pomocy byłoby to jedynie przypuszczenie.

    Jestem Twoim dłużnikiem. ?
  • Trzy Cztery rok temu
    Narratorze, Twoje teksty są tak napisane, że pozwalają na różne podejścia do tematu, także niestereotypowe. Lubię Ciebie czytać.
  • Narrator rok temu
    Trzy Cztery

    Wzajemnie lubię Cię czytać i mam nadzieję, że wkrótce coś opublikujesz, a jeśli nie to zawsze mogę wrócić do tego co już napisałaś — jest co czytać: twój pierwszy utwór z 30 grudnia 2020 dostał tyle pozytywnych komentarzy, a ja go przegapiłem, zupełnie nie wiem czemu. ?
  • Charlotte41 rok temu
    Bardzo dobry tekst, ale zastanawia mnie to, czy wymyśliłeś to, czy jest to sytuacja wzięta z życia? Pozdrawiam, 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania