(Nie)Samotna ~ 2

- Bella? Bella, wstawaj - Powiedziała Kaja.

- Jeszcze pięć minut - Wymruczałam. Było mi tak przyjemnie ciepło pod kołdrą.

- Już dziesiąta. Zanim się naszykujemy będzie jedenasta. A za nim obejdziemy sklepy będzie…

- Ohh, no tak. Muszę iść kupić sobie kilka ubrań - Wstałam i zaczęłam przypominać sobie wczorajszy dzień - Czy to się zdarzyło naprawdę? - Odwróciłam się w stronę Kai. Z moich oczu wypłynęły łzy.

- Bella… - Szepnęła i przytuliła mnie - Masz mnie i Filipa.

- Dlaczego… dlaczego oni?!

- Nie wiem.

- Dla…- Nie dokończyłam, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami.

- Bella?! - Usłyszałam jeszcze krzyk.

Obudziłam się. Znów było ciepło.

- Gdzie jestem? - Spytałam.

- W szpitalu - Powiedział dziewczęcy głos.

- Kaja?

- Tato idź po lekarza - Szepnęła do niego.

- Kaja?

- Tak to ja.

- Co się stało?

- Zasłabłaś.

- Witam, jak się spało panno - Spojrzał w kartę, którą miał w dłoni - Rowlins? A panienkę na razie wyprosimy - Zwrócił się do mojej przyjaciółki. Ta odburknęła i wyszła.

- Całkiem dobrze. Co mi jest?

- Jest pani odwodniona.

- Tylko?

- Tak.

- I z tąd to omdlenie?

- Zrobimy jeszcze kilka badań, ale osłabnięcie jest właśnie przez brak płynów. Czy wpuścić kogoś na salę?

- Moją przyjaciółkę, tą, którą pan wyprosił. A mam pytanie.

- Jakie?

- Kiedy stąd wyjdę?

- Jutro z rana.

- Dobrze.

Po chwili do sali wbiegła Kaja.

- No i jak? Co Ci jest?

- Odwodnienie.

- Wiedziałam!

- Nie dziwne, chcesz być lekarzem - Zaśmiałam się.

- Mój bart już przyjechał?

- Nie. Samolot miał dziś o szóstej, więc wyląduje w nocy.

- Ehhh. Mogłabyś przynieść mi jakieś ciuchy?

- Nie wybrałyśmy się na zakupy.

- Rzeczywiście - Zaczęłyśmy się śmiać.

- Przywiozę Ci coś swojego.

- Dzięki.

- Drobiazg. Będę za pół godziny.

- Okej.

Po godzinie czekania, Kai nadal nie było. Za to pojawił się lekarz.

- Mam dwie dobre wiadomości.

- Jakie?

- Pierwsza nic pani nie dolega oprócz odwodnienia. A druga to taka, że może pani wyjść już za godzinę.

- Uff. Już dziś?

- Tak.

- Eeee. Mogłabym zadzwonić z jakiegoś telefonu?

- Za chwilę panience przyniosę.

Gdy dodzwoniłam się do Kai, spytałam się czemu jej jeszcze nie ma, na co ona odparła, że już jedzie. Powiedziałam, aby wzięła dla mnie tylko sukienkę i buty, bo wychodzę jednak dziś. Po dziesięciu minutach się zjawiła.

- No nareszcie. Ile można - Powiedziałam – Nasze zakupy jednak dojdą do skutku.

- Taaak. Dobrze, że poprawił Ci się humor. Chociaż trochę.

Po przebraniu, poszłam po wypis. Gdy wyszłam przed szpital powitało mnie świeże, powietrze i ciepłe słońce.

- Na zakupy! - Powiedziałam. Kaja zadzwoniła po taksówkę, która miała pojawić się za trzy minuty.

Nagle znikąd pojawiły się paparazzi.

- Jak się czujesz? - Zapytał pierwszy.

- Myślisz, że to był zamach a nie zbieg okoliczności i pożar powstał nie chcący? - Powiedział kolejny.

- Czy zajmiesz się firmą? A może twój brat to zrobi?

- Byłaś w szpitalu? Po co?

- Chorujesz?

Pytali, robili zdjęcia a ja nie miałam ochoty ani siły im odpowiadać i mówić, by przestali.

Wzięłam za rękę Kaję i pobiegłyśmy w stronę taksówki, która się zatrzymała. Kierowcy podałam adres i za chwilę byłyśmy pod wszystkimi sklepami z ciuchami, butami i akcesoriami.

Gdy wróciłyśmy była godzina osiemnasta. Postanowiłyśmy iść do kawiarni, która znajdowała się niedaleko domu mojej przyjaciólki. Kupiłyśmy sobie kawę i siadłyśmy przy stoliku obok okna.

- Nadal nie mogę uwierzyć - Szepnęłam.

- W co? Aaa.

- Mam nadzieję, że to kolejny nudny dzień. Że pójdę w stronę domu i zobaczę albo pracujących albo leżących na leżakach rodziców. Że to kolejny sen, koszmar, który nigdy się nie spełni.

- Dobrze by było.

- Dlaczego moi rodzice? Przecież nigdy nic nikomu nie zrobili. Wspierali szpitale, domy dziecka. A gdybym była młodsza? Teraz bym siedziała w jednym z nich i myślała o nich, dlaczego mi to zrobili. Nie. Brat by mnie wziął. Ale co by było gdybym nie miała brata? - Zamyśliłam się - Życie jest takie niesprawiedliwe - Powiedziałam trochę głośniej i ludzie z niektórych stolików na mnie popatrzyli. Po chwili jakby zorientowali się kim jestem i zrobili smutne miny.

- Bella, sądzę, że twoi rodzice są szczęśliwi. Nie chcieliby, żebyś płakała i obwiniała się za to. Ty nic nie zrobiłaś, siedziałaś sobie spokojnie w parku, rozmawiając ze mną. Strażacy ich nie wyciągnęli, a co dopiero ty.

- Myślisz? Sądzisz, że tam są szczęśliwi?

- Tak, tak sądzę. Dobrze, że wyjedziesz. Odpoczniesz, rozluźnisz się.

- Wyjedziesz ze mną?

- A myślisz, że mogę?

- Oczywiście! Przecież Filip traktuje Cię jak siostrę. Na pewno się zgodzi. Twój ojciec raczej też Ci pozwoli.

Wróciłyśmy do domu. Kaja zrobiła mi miejsce w szafie, bym powiesiła swoje nowe ubrania. Za trzy godziny samolot mojego brata miał wylądować. Zdecydowałyśmy, że obejrzymy jakiś horror. Po filmie naszykowałyśmy się i razem z panem Wiktorem pojechałyśmy na lotnisko, gdzie miał czekać na nas Filip…

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Teska 11.08.2016
    Bardzo mnie zaciekawiłaś
    Czekam na następną
  • Zozole 11.08.2016
    Dziękuję.
  • Tina12 11.08.2016
    Bardzo ciekawa opowieść. Czekam na cd. 5
  • Zozole 11.08.2016
    Dziękuuuuuję ;D
  • Tina12 11.08.2016
    Zozole
    Nie ma za co.
  • lea07 11.08.2016
    Ojej dobrze, ze nic poważnego jej się nie stało. jestem strasznie ciekawa ciągu dalszego. Masz świetny styl. Bardzo lekko się czyta. Opowiadanie cudowne jak zawsze <333. Rewelacja <333. Zostawiam tylko 5 :(
  • Zozole 11.08.2016
    Dziękuję ;****
  • Zagubiona 14.08.2016
    Podoba mi się, czyżby kogoś poznała u jej brata? Jak pisałam już czyta się lekko i miło. 5
  • Neli 19.09.2016
    Ciebie, Cię itd. z małych liter.
    Widziałam tam jakiś błąd, ale nie pamiętam. Ta sytuacja ze szpitalem bardzo dziwna. Odwodnienie, a czekaj, możesz sobie iść...
    Ocena między 2 a 3. Dałam 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania