Niesiony na fali

Dosyć już testów, czas odsłonić kurtynę

Gotowa jest scena zbudowana przez życie

Pora wzlecieć ponad zwierciadło myśli

Przepuszczając je przez zdobyte filtry

 

Już wiem czego pragnę do czego dążę

Nie pytam kim jestem znam swoją drogę

Pora ruszyć naprzód, czas skoczyć w ogień

Od tego zamiaru nikt odwieść mnie nie może

 

Przyszłość jak płótno pod ręką mistrza

Jaskrawymi barwami chcę ją zapisać

Każdej chwili nadać status arcydzieła

Dać duszy skrzydła by wzleciała do nieba

 

Przywarte urojenia obrócić w piękność bytu

By w życiowym tyglu móc sięgnąć szczytów

Najmniejszy oddech wypełnić treścią

Czyniąc egzystencję jak jedwab zwiewną

 

Nie ma już przeszkód by zacząć latać

Wiem co to miłość, nie muszę się obawiać

Płynę swobodnie, jestem marynarzem

Niesionym na fali u wybrzeża Kanagawy

 

Co ma być to będzie, napędza mnie serce

Nie stoję w kolejce po ulotne szczęście

Nie chcę więcej, biorę los w swoje ręce

Znalazłem własną przestrzeń, trafiłem na miejsce

 

Jestem kim jestem, zawsze nim byłem

Zapomniałem o tym na dłuższą chwilę

Wróciłem do siebie i chcę tu pozostać

Narodzony na nowo, daję światu się porwać

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Grisza rok temu
    Kurtynę można powiesić, zaciągnąć. Wznieść, to raczej barykadę...
  • Dzięki za uwagę zmieniam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania