Niespodzianka

Był rok 1306.Północna Temeria okolice miasta Ellander

W granicach księstwa o takiej samej nazwie które jest lennem królestwa Temerii.

Vimis bo tak ów młodzian się nazywał przejeżdżał on przez wieś Stolnia i zatrzymał się w pobliskiej karczmie.

Nic nie wskazywało na to że kolejny dzień przyniesie tyle niespodzianek a wręcz przeciwnie zapowiadał się zupełnie spokojnie i bez rewelacji ,piwo było zimne ,polewka lurowata a karczmarz nieprzyjemny i szorstki ale chłopakowi to nie przeszkadzało.

Był na szlaku dopiero drugi tydzień. A minęły te czasy w których darzono nieufnością wiedźminów.

Po nocy przespanej w zadymionym alkierzu wyszedł na dwór by załatwić potrzeby fizjologiczne, ponieważ

W pobliżu niebyło latryny wszyscy bez wyjątku załatwiali się w pobliskim lasku. Po powrocie zaszedł szparkim krokiem do stajni by oporządzić konia i wtedy na obliczu

Chłopaka pojawiło się coś co przypominało grymas dziecka któremu próbowano wpoić że brokuły są dobre i zdrowe po czym pojawiło się zdziwienie pierwsze co mu wpadło do głowy że karczmarz już naszykował konia , ale wyjrzał za drzwi stajni konia nie było Vimis zaklął:

-kurwa to chyba jakiś żart

Ale to nie był żart . Uświadomił to sobie po pięciu minutach gdy ochłonął po czym wezbrała w nim wściekłość , wyszedł ze stajni .Wpadł do lichtarza wyjął sztylet i ruchem tak szybkim że praktycznie niezauważalnym przyłożył pod grdykę karczmarzowi i wykrzyczał mu prosto w łyse ciemię

-Gdzie jest mój koń gadaj albo od dzisiaj będziesz porozumiewał się jak na chama przystało tzn. chrząkaniem i gulgotaniem jak indor

-Ależ panie złoty ja nic nie wiem .Odpowiedział przestraszony karczmarz.

-Jak nic nie wiesz to kto wziął mojego konia?

- Wczoraj w nocy był tu taki wysoki z kręconymi włosami z ogorzałą mordą mówił że wasz znajomek i ze Wać mu kazał wyprowadzić. Tom kazał pachołkowi wyprowadzić Ogiera, okulbaczyć bo ów pan pokazał znak od was.

- Jaki znak na jaja starego widłogona ?

- Takie srebraniawe coś miłościwy panie co lico ptaka przedstawiało z lwimi nogami kałdunem i ogonem o orlich skrzydłach i pazurach .

- Mój medalion

Odruchowo pomacał szyję nie było go Vimis zacisnął pięść w kułak i walnął ile sił w szynkwas aż kufle z piwem podskoczyły. Vimis widocznie poirytowany własną nieostrożnością i głupotą zaklął tak szpetnie że nie powstydził by się nawet Krasnoludzki grabarz po czym powiedział do karczmarza:

- Może waść wie dokąd ów złodziej pojechał

-pytał o trakt ku Carreras.

Młodzik zamyślił się po czym poprosił o kufel piwa.

 

Ach zapomniałbym nic nie opowiedziałem o głównym bohaterze ale może domyśliliście się że ten młodzik jest wiedźminem i to nie byle jakim bo jest on wiedźminem ze szkoły gryfa.

Był bardzo młodym mutantem bo z zabójcą potworów nie miał za dużo wspólnego.

Może teraz coś o samej szkole gryfa . Jest to szkoła wiedźmińska założona około 1245 roku przez renegata ze szkoły żmii w Nazairze w jednym z zamków na wybrzeżu. Wiedźmini w tej szkole szkoleni byli do ochrony karawan ,eskorty statków i do szkolenia żołnierzy .Nie dziwi was owo szkolenie żołnierzy?

To nie był sam fechtunek ale także musztra, alchemia nauka przetrwania ,podstawy walki przeciw magom i szybkim przeciwnikom . Dlatego zazwyczaj owych gryfów wynajmowano do szkolenia straży osobistych lub czasem całych gwardii , ale wróćmy do Vimisa. Vimis był dobrze zbudowanym dwudziestolatkiem mającym około 185 wzrostu włosy miał koloru słomy krótko ścięte ,zarost miał żadki a gęściej pojawiał się tylko na baczkach. Ubrany był w zbroję skórzaną z metalowym naramiennikami nosił lekką kuszę na plechach i dwa miecze przy kuszy stalowy i srebrny, przy pasie miał małą sakwę na eliksiry ,w cholewach butów wysokich sznurowanych trzewików nosił sztylety.

Wiedźmin po zebraniu myśli ruszył pieszo lasami najpierw ku Wyzimie aby następnie skierować się w odpowiednim kierunku tzn ku Carreras na zachód.

Vimis czuł niepokój spowodowany obecnością, uczył się wyczuwać obecność w szkole. Po przejściu jeszcze pół mili już nie poczuł ale usłyszał odgłosy walki, biegiem ruszył w kierunku odgłosów bitewnych na początku kiedy zobaczył walkę miał ochotę odwrócić się i odejść ale nie mógł bitwa toczyła się na trakcie ku celowi wędrówki. Wiedźmin nie wiedział kto i o co się biję i w sumie mało go to interesowało.

Chłopak mało znał się na heraldyce ale wśród lancknechtów i kawalerzystów którzy przeważali były widoczne godła temerskie na białych strojach czarne pole białymi liliami usiane a w liliach złote róże co było symbolem obecnie panującej dynastii o czym chłopak nie wiedział a w drugim wojsku na szarych tunikach herbem

Było czterodzielne pole na przemiennie liliami i rautami usiane. Z tego co wynikało to wojna domowa. Po odczekaniu w chaszczach paru godzin białe wojsko wygrało i wtedy młody wiedźmin zrobił rzecz porywczą i mało przemyślaną wyszedł z krzaków ku wojsku w ciągu paru sekund okrążyło go dziewięciu lancknechtów, którzy kazali mu oddać broń dorzucając do tego parę wyszukanych obelg z czego wynikało że żołdacy mają za sobą ładne parę lat służby .

Lancknechci zaprowadzą mnie do dowódcy a ja wybadam co to za awantura i podpytam o złodzieja konia. Po chwili klęczał przed wysokim mężczyznom o koziej bródce i szpakowatej urodzie odzianym dostojnie.

Jeden z żołdaków rzekł :

- Panie Hrabio złapaliśmy go na trakcie pewno w olszynie siedział.

Hrabia na to :

- Zostawcie nas samych Kozdra

Po chwili milczenia gdy głosy żołdaków znikły w oddali

Hrabia rzekł pytająco - wiedźmin ?

Vimis odpowiedział szczerze wielce zdziwiony ufnością wobec hrabiego – Tak

A z jakiego klanu jeśli można wiedzieć skąd pochodzisz gdzie zmierzasz co robiłeś i co do licha robiłeś przy miejscu batalii każdy normalny człowiek uciekł by zamiast przypatrywać się Bitwie.

Jestem Vimis z Atree z klanu gryfa podążam na południe ku Carreras tropem złodzieja który bezczelnie okradł mnie z wierzchowca.

Aha mruknął hrabia nie wyczuwam byś próbował mnie okłamać. Wpakowałeś się w zagmatwaną zawieruchę młody wiedźminie. Jestem Konrad William Seuxen Hrabia Dorian , Temerski Hetman Polny namiestnik Sodden z woli miłościwie nam panującej Królowej Anais Złotowłosej a także Marszałek Królewicza Foltesta II Pięknego który wojnę prowadzi z mężem siostry swej Eleni Herbertem najmłodszym synem króla Lyrii Wulgrafa , który rości sobie prawa do sukcesji.

Vimis zaniemówił spojrzał podejrzliwie na hrabiego i rzekł a dlaczegóż to oni toczą wojnę między sobą skoro królowa jeszcze żyję.

No tak ale Foltest woli się pozbyć przeciwników wcześniej gdyż nie lubi ja mu inni zbereźnymi obelgami opinię psują albowiem Herbert naśmiewał się z królewicza że jeszcze nigdy z kobietą nie obcował i tak on tym mego pana nękał aż Foltest zwołał stronników i ruszył na Ellander aby Herberta zmusić do pojedynku.

Wiedźmin przerwał mu z grymasem i powiedział

- Więc tacy dzisiejsi królowie czuli na punkcie pochędórzki że o to kto obcował z kobietą a kto nie wojny wywoływać.

Książę Ellander wielce mego pana uraził despekt mu czyniąc dodał że dla podlotków co się bab bojają nie królowanie lecz do klasztoru wstąpienie.

To taki Foltest młody ? zapytał wiedźmin

Nie, ma 23 wiosen odrzekł hrabia

 

Foltest widzę przewagę pokazał nad przeciwnikiem

a pokazał - uśmiechnął się hrabia

Ależ mości wiedźminie wspomniałeś cos o koniokradzie

, może pomogę proszę o rysopis- powiedział stanowczo hrabia

Wysoki, kędzierzawy z ogorzałą twarzą

Aha odpowiedział hrabia więcej szczegółów jeśli można

Koń maści karej

Hm hm pomruczał hrabia Konrad William Seuxen

Wczoraj przed północą straż przednia zatrzymała jeźdźca który ku Wyzimie co koń wyskoczy gnał opowiadał mi o tym Porucznik Theltegraf ten podróżnik podobno mówił że jest kurierem Gildii kupieckiej z Carreras i że woli gnać że po nocy samemu straszno i że mu pilno –zrelacjonował hrabia

Więc to tak –rzekł Vimis obrabowała mnie gildia z Carreras chłopak się zaczerwienił i gotowy był zakląć lecz hrabia przerwał mu mówiąc : myślę że mógłbym pomóc jakie maści pana interesują zdobycznych koni mamy sporo

Jeden pies chrząknął Chłopak.

Dziękuje panu panie hrabio mam nadzieję że odzyskam broń

Ależ oczywiście ale najpierw zapraszam na wieczerze mniemam że nie pogardzi pan sarniną w sosie z borowików

Jakże bym śmiał odrzucić pomoc i zaproszenie po czym poszedł z hrabią na przegląd koni wybrał sobie gniadą klacz .Po spożyciu strawy z hrabią ruszył w swoją stronę zostawiając za sobą armię Królewicza Foltesta i oddziały przyjaznego Hrabiego .

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KeiitsuoSensei 04.11.2015
    Bardzo ciężko się to czytało. Strasznie chaotyczne, przeskakiwanie z informacji na informacje by na siłę wytłumaczyć pewne rzeczy. Dialogi sztywne i przy rozmowie z hrabią brakuje myślników zaczynających wypowiedź. Daje naciągane 2 na zachętę :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania