Niespodziewane odejście.
Stojąc zmywał naczynia, nucąc pod nosem jakiś utwór. Zbliżała się godzina dwudziesta. Jeszcze tylko chwila i do spania, stwierdził w sobie.
- Pospiesz się – warknęła jedna z kucharek do jednego ze swoich pomocników – Nie zamierzam tu stać do późna tylko dlatego, że się opieprzasz.
Będąc na zmywaku nie zwrócił na to uwagi. Założone słuchawki wygłuszające pozwalały mu przetrwać tutaj . Założył że skończy dziś wcześniej niż ostatnio. Tak nie było.
Poza kuchnią znajdowali się również inni, będąc zajętym czymś innym niż swoją pracą. Nucąc swoją ulubioną piosenkę dostrzegł, że skończył to co miał do zrobienia. Westchnął głęboko zdejmując rękawiczki i rzucił je do kosza. Wziął śmieci i wyrzucił je na tyłach restauracji.
Wtedy uświadomił sobie, że jutro musi wstać wcześniej niż zazwyczaj. Kurwa, pomyślał. Pożegnał się ze swoim nowo poznanym znajomym i poszedł na przystanek autobusowy. Zanim jednak dotarł do niego postanowił jeszcze wpaść do pobliskiego sklepu.
Otworzył drzwi i za ladą dostrzegł starszą panią trzymającą w ręku gazetę. W tle leciała jakaś piosenka z radia. Bez większego pośpiechu wszedł między półki i wziął w dłonie dwa energetyki i chipsy.
Podszedł do kasy i zerknął przelotnie na zewnątrz. Ściemnia się, przemknęło mu przez myśl. Po zakupie dwóch energetyków i paczki chipsów poszedł prosto na przystanek autobusowy, chowając w międzyczasie do plecaka swoje zakupy.
Idąc dostrzegł grupkę młodych ludzi kierujących się w jego stronę. Minął ich i w niecałe dwie minuty później znajdował się na przystanku myśląc wyłącznie o tym aby zasnąć.
Dostrzegłszy autobus wstał z ławki i podszedł do miejsca gdzie autobus się zatrzymywał. Drzwi z sykiem otworzyły się i wszedł do niego. Siadł blisko drzwi i swój wzrok skierował na widok mijanych budynków z czasów PRL – u. Wyjął z plecaka paczkę chipsów i zaczął je konsumować. W niecałe dwadzieścia minut wysiadł na jednym z przystanków i skierował się do swojego mieszkania.
Będąc przy drzwiach od klatki schodowej, wyjął klucze i po otwarciu ich wszedł do windy. W kilka sekund znalazł się na czwartym piętrze. Ostrożnie otworzył drzwi od windy i skręcił w lewo. Naprzeciwko niego znajdowały się drzwi. Nie pukając w nie samemu je otworzył odpowiednim kluczem i przekroczył próg mieszkania.
Na wąskim przedpokoju znajdowały się porozrzucane dziecięce zabawki. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił od nich zamek. Po jego lewej stronie znajdowały się uchylone drzwi. Nie wchodząc do środka, dostrzegł świecącą się lampkę nocną na krześle.
Na łóżku spało dziecko, mające nie więcej niż dziesięć lat. Dookoła łóżka leżały zmięte kartki papieru na których znajdowały się rysunki. Okno było uchylone. Na zewnątrz, mimo że słońce zaszło było ponad dwadzieścia pięć stopni Celsjusza.
Skierował się następnie do łazienki. Wziął kąpiel i umył zęby. Wszedł do pomieszczenia, gdzie spała kobieta. Opuściwszy te pomieszczenie skierował się do swojego pokoju. Położył się i nastawił swój budzik na godzinę siódmą.
Jego budzik zadzwonił i został przez niego wyłączony. Czuł się nie najlepiej. Za oknem lał deszcz i wiał mocny wiatr.
- Co zrobić, trzeba iść do pracy. Muszę pracować abyśmy nie skończyli na ulicy.
U progu jego pokoju, stała kobieta ubrana w szlafrok. Jej włosy były ułożone w ciasny kok. Przetarła swoje oczy i ziewnęła. Chwilę jeszcze stała w miejscu w milczeniu.
- Idę dopiero na ósmą. Znowu wrócisz tak późno?
- Przecież wiesz jak jest. Nie zamierzam siedzieć na dupie i żyć z zasiłków. Mamy dziecko. Moi rodzice nam pomagają jak mogą. Tak samo moi dziadkowie.
- Wiem o tym – mruknęła.
Wstał ze swojego łóżka i poszedł umyć zęby. Zjadł pospiesznie tosty z serem zapakował do plecaka kanapki i wodę. Ubrał się i wraz z plecakiem poszedł jeszcze na chwilę do siebie. Wziął portfel i klucze od mieszkania i wyszedł.
Skierował się na przystanek i czekał na autobus. Znów się spóźnia, pomyślał. Gdy w końcu autobus podjechał i wsiadł do niego poczuł ulgę. Wysiadając z niego ruszył pędem do restauracji. Będąc na miejscu przywitał się ze swoim znajomym i ruszył w kierunku zmywaka.
-Jestem na czas – mruknął do siebie i wziął się do zmywania talerza. Pospiesznie założył słuchawki i tak spędził nieco czasu na zmywaniu, słuchając przy tym muzyki z gatunku bluesa. Po nastaniu przerwy odetchnął z ulgą i wyszedł na tyły restauracji.
- Masz papierosa? – zapytał swojego znajomego mającego na sobie ubrudzony fartuch.
Ten zerknął na niego spod swoich podkrążonych powiek i kiwnął głową wyciągając z kieszeni niewielką paczkę. Otworzył ją i wysunął jednego.
- Trzymaj.
- Dzięki – odpowiedział facet.
Palili w milczeniu, słysząc dochodzące przekleństwa z kuchni.
- Znowu rzucili się sobie do gardeł - stwierdził znajomy faceta opierając się o ceglaną ścianę.
Facet imieniem Jacek pokiwał głową i uśmiechnął się.
- Tak to bywa. Zawsze znajdą się ludzie którzy nawzajem sobie dogryzają.
- Dobra, dosyć tego dobrego. Muszę wracać do roboty. Czuję że znów oberwę od szefa – mruknął i obrócił się w kierunku drzwi prowadzących do kuchni. – Dzięki za rozmowę.
Dzień minął Jackowi bez większych wrażeń. Tym razem skończył nieco wcześniej i był w domu o godzinie dwudziestej pierwszej. Wszedł do niego i wszedł do kuchni czując olbrzymi głód. Wyjął z zamrażarki zapiekankę i po wyciągnięciu jej z opakowania położył ją na talerz i dał do mikrofali na parę minut.
Czekając na jedzenie usiadł na krześle przy niewielkim stole kuchennym. Postukiwał palcami o blat stołu zerkając co chwila na kręcącą się wokół własnej osi zapiekankę.
- Dobrze że jesteś – usłyszał kobiecy głos. – Musisz być zmęczony.
- Rzeczywiście czuję się zmęczony – odpowiedział. – Całe szczęście skończyłem dziś wcześniej, więc mam trochę czasu dla siebie. Gdzie jest mała? – Zerknął na swoją żonę.
- U dziadków. Chciałam aby pobyła z nimi. Zostaje tam do piątku. Odbiorę ją rano. Mamy więc nieco spokoju – uśmiechnęła się i poprawiła swoją fryzurę.
- Aha.
Podeszła do niego i usiadła naprzeciwko.
- Co aha? Nie podoba ci się, że Basia jest u moich rodziców? Przecież to jej dziadkowie.
- Nie o to mi chodzi – odezwał się wstając aby wyjąć z mikrofali swoją zapiekankę. – Po prostu chciałbym też samemu być przy niej.
Jego żona nie wiedziała co odpowiedzieć. Jej mąż powrócił do stołu, jedząc powoli zapiekankę. Znów lekko się poparzyłem, pomyślał. Zadzwonił telefon Jacka. Wyjął go z kieszeni i sprawdził kto chce się z nim skontaktować. To była jego teściowa. Zanim jednak powiedział cokolwiek odezwał się cienki głos w telefonie:
- Cześć tato. Co robisz?
- Odpoczywam po pracy. Jestem zmęczony. A ty co porabiasz? – zapytał, czekając na odpowiedź.
Córka zamyśliła się i odpowiedziała mu.
- Rysuję koty no i psy, krowy, świnie i dużo innych zwierząt. Jak wrócę to ci pokażę. Część zostawię dla babci i dziadka. Narysuję potem nasz dom. Narysuję ciebie i mamię i mnie i dziadka i babcię i drugiego dziadka i babcię.
Słuchając tego co mówi do niego Basia spoglądał na swoją żonę. Uważnie słuchał tego, co do niego mówiła jego córka,
- To dobrze, że rysujesz. Narysuj dla mnie morze. Dobrze? – wiedział, jaka będzie jej odpowiedź.
- Dobrze bobrze – odpowiedziała z entuzjazmem w głosie. – A narysować wieloryba czy rekina?
- Wieloryba – powiedział.
- Dobrze. To narysuję wieloryba. Dać ci babcię? – zapytała wyczekując aż się odezwie.
Nie był zbyt chętny na rozmowę z matką Marysi. Jednak aby nie sprawić przykrości swojej córce zgodził się na krótką rozmowę ze swoją teściową.
-W porządku. To daj babcię do telefonu.
Dało się słyszeć kroki jego córki i to jak odezwała się do babci, chcąc oddać jej telefon. Po chwili rozległ się starczy głos, który cechował się częstym kaszlem i odchrząkiwaniem.
- Cześć Jacek.
- Cześć. Co słychać? – spytał nie siląc się na nic więcej.
- Nie jest źle. Może być. Chociaż pogoda nie dopisuje. Zapowiadali właśnie, że w następnym tygodniu ma być jeszcze gorzej. Oby się mylili, bo ja już mam dosyć tej pieprzonej burzy co wieczór – kaszlnęła i kontynuowała – ale wiesz jak to jest? Pogoda może szybko się zmienić.
- No tak. To prawda, że pogoda szybko się zmienia – odpowiedział i po momencie odezwał się. – Miło się rozmawiało ale muszę kończyć.
- Dobrze, to cześć. Pozdrów Marysię.
- pozdrowię – po wypowiedzeniu tego słowa rozłączył się i odłożył telefon na blat stołu.
Siedząc w ciszy spoglądał na swoją żonę. Sądząc po jej wyrazie twarzy miała ochotę zasnąć.
- Idź się połóż. Nie ma sensu żebyś była jutro przemęczona…
Wstała od stołu.
- To dobranoc – powiedziała.
- Dobranoc.
Jakąś chwilę później samemu poszedł spać. Następne dni spędził podobnie. Były dni gdzie ludzi było mnóstwo, więc miał więcej do zmywania. Jednak były dni, gdzie gości było mniej więc miał więcej czasu dla siebie.
Wracając do domu przeszedł przez pasy dla pieszych. Jednak zanim przeszedł na drugą stronę, było za późno. Jedna z taksówek uderzyła w niego z impetem. Jacek wpadł na szybę, powodując że pękła.
Zanim kierujący samochodem wysiadł ze swojego auta, ofiara wypadku już nie żyłą. Przed momentem przez jezdnię przechodził człowiek. Teraz na jezdni były zwłoki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania