Niespodziewany obrót spraw

W niepowołane ręce, niestety, dostał się wczoraj pan Zapał

 

Biegł brzegiem czasu, pędził z uporem aż się biedaczek zasapał

Próbował twardo z wiarą naiwną uprawiać martwe na nowo,

podlewać ścięte, nawozić uschłe, ożywiać gałązką wierzbową

Nie słuchał szyderstw, skarg i dociekań. W swą intuicję wpatrzony

czuł, że spękana, krucha fasada oddycha żarem przyćmionym

 

W niepowołane ręce, niestety, dostał się nagle pan Zapał

Brnął brzegiem czasu, pod wiatr, z uporem, lecz Lęk go w bramie przyłapał

i poobijał jak zwykły oprych, ubranie rozdarł, wybrudził,

pieczołowicie lodem obłożył aż się pan Zapał ostudził

I zasiał myśl sposobem diabelskim, myśl o bezsensie życia,

Podsuwał napar z żalów suszonych po kropli do wypicia

Oplatał cieniem i smagał wiatrem, przytępiał cudów zmysły

Osądzał i wydawał wyrok. Lęk – sędzia niezawisły

 

Przeoczył jednak krótkowzrocznie, że Zapał nie chodzi sam,

że trzy metry za nim Ochrona w Trójkę do wszystkich wchodzi bram,

że strój godny zwróci, rany opatrzy, uprzątnie myśli ciężar

Lęk nie przewidział takiego wsparcia ani nadziei oręża

Wtem Zapał wstał, wręcz zerwał się aż dzbanek z naparem pękł

 

W niespodziewanych objęciach topniał.. aż wyparował.. pan Lęk

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania