Niespokojne niebo
- A może wolę spędzić noc tu z panem - odparła.
Przedtem nie słyszał tego osobliwego tonu w jej głosie. Twarz kobiety nie wydawała się już tak blada w promieniach zachodzącego słońca. Uśmiechnęła się.
- Czy jednak okropna wydaje się panu myśl o tym, że tę ostatnią noc spędzimy razem w namiocie?
- Nie, w ogóle nie. Ja... cieszę się, że panią poznałem, Aleksandro.
Poczuł, że się rumieni, i trochę go to zirytowało. Miał nadzieję, że ona tego nie zauważyła w kolorach zachodzącego słońca.
- Mnie również jest miło, że pana poznałam - odparła. - A zanim zrobimy sobie coś do jedzenia, raz jeszcze opatrzę panu stopy. I może... - szukała opatrunków w swoim pudełku z plastrami - może będzie pan miał ochotę spotkać się kiedyś ze mną w Warszawie, kiedy wyleczy pan swoje obtarcia, wówczas moglibyśmy razem pochodzić po mieście.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania