NIeszczęśliwy wyjazd na zakupy.

Dzień, jak codzień. To znaczy.. no.. tak to była niedziela, czyli jeden z najlepszych dni tygodnia. Dlaczego? Ponieważ wszyscy jesteśmy w domu i możemy spędzić razem czas. Oczywiście, jak zawsze musiałam zostawić sobie zadania na ostatni dzień. No w sumie to już zrobiłam poprzedniego dnia, ale ze robiłam je kolo godziny 22:00 to musiałam jeszcze wszystko przyjrzeć. Okazało się ze zostały mi jeszcze dwa zadania z matematyki, które musiałam dokończyć. Poszłam z nimi do taty, poniewarz nikt bardziej się nie zna i nie kocha matematyki tak bardzo jak mój Tata. Po rozwiazabiu ich musiałam jeszcze tylko przepisać na komputer opowiadanie na polski i wydrukować. Jeszcze nie dokonczylam przepisywac, a już mieliśmy jechać na zakupy. No cóż takie życie, nie zaczniesz jeszcze czegoś dobrze robić, a już musisz brać się za inne. Szybko się zabrałam i pojechaliśmy. Byliśmy już prawie w połowie drogi. Mieliśmy już skręcać na skrzyżowaniu a tu nagle coś nami i samochodem poruszyło. Wszyscy nawet mocno podskoczylismy. Uderzyłam się trochę w głowę o górę samochodu, ale nie przejelam się tym zabardzo. Mama z tatą wysiedli z samochodu żeby sprawdzić co się stało i nie mieli dobrej wiadomości. Okazało się, że kierowca, który jechał za nami walnoł w tył naszego samochodu. Mówił, że to jego wina, że schylał się po telefon, a myślał że już skręcamy. No nic... mówi się trudno, tylko samochodu trochę szkoda, i naszych nerwów. Mama odpisała numery rejestracyjne pojazdu, dane sprawcy i jakieś tam inne rzeczy. Po tym wszystkim wróciliśmy do domu trochę uszkodzonym samochodem, ale nie chcieliśmy wzywać policji, bo mieliśmy dobre serce. W domu okazalo sie ze nie tylko uszkodzony jest tył samochodu, ale również coś się tam poważnego stało. ( przypomnę że jechaliśmy w nowym samochodzie, który kupiliśmy jakieś 3 miesiące temu) Oczywiście mama dzwoniła na ubezpieczynialnie czy coś, ale była nie czynna. Wieczorem pojechaliśmy jeszcze do kościoła, bo przez to wszystko nie zdonrzylismy przedtem, nie wspominając że nie byliśmy na zakupach. Po mszy rodzice zabrali nas na pizzę, ale że nie było wolnego stolika w knajpce to wzięliśmy na wynos i wrocilismy do domu. Zobaczymy co będzie jutro i czy wszysto uda się załatwić.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 14.03.2016
    Jagódko, ciekawie opisałaś tę wspólną niedzielę, ale wyszła ściana tekstu. Powinnaś podzielić opowiadanie na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Na dobry początek dam 4 i życzę, by taka felerna niedziela się nie powtórzyła :)
  • skromna jak ptak 14.03.2016
    Daje 4,rozwinięcie zakończenie i oczywiście początek
  • Życiowe, ale brakuje myśli przewodniej.
  • Okropny 14.03.2016
    Błędy! Rany, ile błędów! Ludzie! Patrzcie, ile błędów!

    A tak serio... Błędy. Kompozycja. Polskie znaki. Literówki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania