Nieugaszone pragnienia... a ona wciąż idzie

Woda, której dotykasz w rzece, jest ostatkiem tej, która przeszła, i początkiem tej, która przyjdzie; tak samo teraźniejszość.

~ Leonardo da Vinci

 

Pamiętam rzekę z dzieciństwa. Płynęła nieopodal naszego domu, kąsając brzeg, zmieniała łożysko po wielokroć.

Dom omijała. Stał na zielonym garbie pośród grabiny, dębów, buków i patrzył z góry na żywioł. Czyżby jakiś układ mieli ze sobą?

Jako mała dziewczynka chodziłam tam, by obcować z wielkością jej posiadania. Siadywałam na brzegu i godzinami wypatrywałam jej głębi. Taka mała wobec czegoś tak ogromnego, niesamowite wyobrażenie malowało się w mojej niedojrzałej głowie.

Kiedy wzburzona zbierała żniwo... Bałam się jej.

Rzeka była panią swojego kraju, swojej wikliny nadbrzeżnej, łopuchów i swoich kamieni wrośniętych w brzeg. To były jej włości. Płynęła chłodna i spokojna. Zmieniała się przed wiosną w furiatkę, rozjuszoną samurę. Wzburzona łamała drzewa, pluła spieniona, porywała gniazda perkozów i zwalała mosty. Głuche detonacje niosły po okolicy strach. Szalała i ryła nowe koryto. Dumna i piękna podnosiła się, łatała pęknięcia i leczyła rany.

Ileż to ciał ukryła w swoim wnętrzu. Nigdy niczego nie oddawała.

Wokół rozciągała się dolina wciąż młoda i kwitnąca. Karmiła pół świata, kiedy mile urodzaju pszennego kładły złote kłosy pod kosy żniwiarzy. Najsmakowitsze kęsy białego chleba złociły uśmiechy na dziecięcych buziach.

Radość niosła czysta woda. Latem bawiła się z nami, niosąc nas na swoich ramionach, zimą zamarzała, dając nam taflę lodowiska. Prześwitujący z dna piasek tak czysty jak krochmalny wigilijny obrus głaskał stopy. Krajobraz tamtej wody srebrzystej jak kryształ czystej i lustrzanej był zmienny; jak kobieta ubierała się w szaty w zależności od pory roku.

Wyjeżdżałam stamtąd, by powracać i zachwycać się widokiem. Tamtym lipcowym popołudniem siedzieliśmy zakochani pośród latających ważek. W zachodzącym słońcu zabrała to, co kochałam... Filip nie wypłynął już nigdy.

Zostawiłam na dwie dekady morderczą rzekę. Kiedy powróciłam, aby zamknąć wczorajszy czas, ujrzałam skurczoną pomiędzy szarym betonem. Już nie była taka czysta i dumna. Nie było nikogo z tamtych stron. Tylko nasz dom stał na wzgórzu pośród betonowych szczelin. Bezdrzewna pustka.

Zatrzymałam się jak dawniej przy wejściu i spoglądałam w przeszłość. Cała tajemniczość i duma domu mieściła się w dębowych stopniach. Wszystko to, co pozostało nietknięte, to co się opiera i trwa niezłomnie w ciągłej walce z czasem. Trwał do końca i już nie należał do rzeki. Pewnie żałowała, że nie zabrała go tamtej wiosny.

 

Dzisiaj dolina posiada zakonserwowane życie, zalutowane w kolorowych puszkach, a zapudełkowani ludzie pod mamucimi sklepami zajeżdżają stalowymi rumakami. Olbrzymia pustynia z przeżutymi resztkami maszynowej produkcji rozciąga się nad mętną wodą. Wokół wysoko sterczą kominy, a z nich czarny dym węglowy wypala ostatnią nadzieję. Wygasza zapomniane piece chlebowe, karmi spulchniaczami i gotuje nam nowe jutro.

 

A rzeka idzie przed nami. Inna, ale wciąż groźna i milcząca. Czeka na burzę. Czeka by odpłacić pięknem za nadobne.

 

*https://www.youtube.com/watch?v=yjB0xGgX4eE

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Justyska 01.08.2021
    Pięknie napisane. Zmieniające się czasy pozornie ujarzmiają naturę, ale ona tylko czeka na swoj moment, by odzyskać wolność.
    Pozdrawiam!
  • Pasja 01.08.2021
    Miło cię widzieć i czytać. Natura jest jak Kasandra, przeczuwa zagładę lecz nikt ją nie słucha.

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 01.08.2021
    Pasjo↔Bardzo ładnie napisane. Można sobie wszystko wyobrazić. Być tam. Zajrzeć, poprzez stronę.
    A na końcu, jakby rzeka czekała "na zemstę"
    Gdy patrzę z mostku, to woda, jakby "stała" a jednocześnie "płynęła.''
    Jeno gdy płynie coś na niej, to widać przemijanie. Jak na płynnym czasie.
    Co do wstępu↔tak właśnie jest. Wczoraj, jutro→to tylko po to, by się nie "pogubić"
    Bo tak naprawdę, jest jeno... dzisiaj→ jutro dla wczoraj, wczoraj do jutra.
    Pozdrawiam:)↔%
  • Pasja 01.08.2021
    Dzięki za ciekawe rozpryskanie wody na czynniki przemijania, na wczoraj i na jutro, na dzisiaj. Jesteśmy tacy maluczcy naprzeciw żywiołów, ale staramy się z nimi walczyć.

    Pozdrawiam
  • skandal 01.08.2021
    rzeka jest jak dziki kot. nie da się do końca ułożyć. w końcu pokaże pazury...

    (tekst OK - dobra robota!)
  • Pasja 02.08.2021
    Dzięki za dobra robotę. Dziki kot ostrze już pazury.

    Pozdrawiam
  • Mousy 01.08.2021
    Pięknie napisane!
  • Pasja 02.08.2021
    Dziękuję za wpadniecie do rzeki.

    Miłego dnia
  • Narrator 02.08.2021
    Hermann Melville w swojej książce 'Moby-Dick' napisał, że choćby człowieka wywieźć na rozległą pustynię, zawiązać mu oczy, zakręcić nim wiele razy, to i tak jakimś niewyjaśnionym sposobem pójdzie w kierunku wody. Jest w wodzie coś przyciągającego, mistycznego, może dlatego, że życie organiczne wyszło właśnie z wody. A rzeka to woda w ruchu, upływ czasu. Rzeka wysycha, wtedy wskazówki zegara przestają się przesuwać. Aż spadnie deszcz, wypełni koryto i czas popłynie znowu.

    Tak odebrałem Twoje opowiadanie, a Ty pięknie to przedstawiłaś.
  • Pasja 02.08.2021
    Dziękuję za nawiązanie do Melvilla i Moby-Dicka. Ciekawe spostrzeżenia o czasie i wodzie. Pozdrawiam
  • Garść 03.08.2021
    Pozazdrościć umiejętności przeniesienia tematu katastrofy w... nieodległą przyszłość, która już się spięła z teraźniejszością. Pięknie dobrane motto. Nie zauważamy tego, co tu i teraz, przynajmniej część bagatelizuje "zemstę".
    BDB pisanie.
    Pięć.
  • Pasja 04.08.2021
    Dziękuję za zajrzenie do rzeki i ciekawe spojrzenie w przyszłość. Ale myślę, że natura pogrozi nam i będzie szła dalej.

    Pozdrawiam
  • MarBe 05.08.2021
    Jeszcze nie tak nie dawno żyliśmy z poszanowaniem matki natury, a teraz niszczymy ją z wielką premedytacją oraz rozmachem, więc odpłaca nam pięknym za nadobnym.
    Pozdrawiam
  • Pasja 08.08.2021
    Dziękuję za zajrzenie i miłe słowa.

    Pozdrawiam
  • Bajkopisarz 07.08.2021
    Można na chwilę zapanować nad naturą. Na dłuższą metę się nie da. To jak z drażnieniem bardzo spokojnego psa, długo będzie to cierpliwie znosił, ale w końcu się zirytuje. Najpierw warknie ostrzegawczo, a gdy nie poskutkuje – pokąsa.
    Rzeka może się wydawać ujarzmiona, ale nigdy taka nie będzie, przynajmniej póki nie wyschnie jej źródło. W Twoim opowiadaniu na to ostatnie się jednak nie zanosi, raczej inną katastrofę tu planujesz…
  • Pasja 08.08.2021
    Dziękuję Bajko za ciekawą filozofię życia z naturą. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania