Poprzednie częściNieugięci

Nieugięci 3

Co oznaczała tajemnicza strona spalona przez nieznajomego? Laurel próbowała odczytać tajemny język, w którym spisano księgę, jednak pomimo wielu starań patrząc na ryciny - widziała tylko przypadkowe znaczki.

Intrygował ją ten rodzaj magii. W Ur najczęściej posługiwali się jednym rodzajem - vivarin. Jednak mimo to, nie każdy miał okazję okiełznać dziki rytm tej sztuki magicznej.

Przed pierwszymi próbami udoskonalenia posługiwania się mocą natury, esencja zostawała wyssana przez Kamień Władcy. Niekiedy jednak udawało się ukryć ujawniony talent magiczny i dzięki temu opanować kilka sztuczek. Nie stanowiły one jednak wystarczającej siły, by przeciwstawić się strażnikom.

Być może i oni byli kiedyś jednymi z tych biedaków okradanych z esencji życiowej, ale w jakiś sposób wydostali się… i stali oprawcami dla swych braci. Ponoć wola przeżycia jest najsilniejszą ze wszystkich pragnień człowieka.

A czy ona byłaby w stanie porzucić swoich bliskich na rzecz komfortowego życia? Patrzeć jak wszyscy ci, z którymi się wychowywała, opadają z sił. Ich ciała marnieją, pokrywa się czarną powłoką, aż w końcu znikają. Nie… pogardzała takim zachowaniem.

W tamtym momencie zdała sobie jednak sprawę, że niekoniecznie była lepsza od nich wszystkich. W końcu zostawiła swoich bliskich, uciekła w pojedynkę. Zawsze można tłumaczyć, że w pojedynkę łatwiej wymknąć się niezauważonym. Jednak jak miała teraz żyć… ze świadomością, że być może ona jakoś sobie poradzi w nowym świecie, za to jej matka i brat zginą w mękach, nie zobaczywszy nawet prawdziwego świtu poza szklaną barierą.

W sercu dziewczyny obudził się nieznany żar. Musiała coś z tym zrobić. Tylko jak? Być może odpowiedź czekała właśnie w tych starych księgach. Skoro jedna strona była w stanie przywrócić jej siły witalne, to co dopiero ten cały stos w izbie.

Gorączkowo zaczęła przeglądać kolejne księgi, aż trafiła. Kartka, gdy tylko dziewczyna chwyciła ją opuszkami palców, zaczęła świecić.

A to co, pomyślała.

W pierwszej chwili cofnęła rękę, jednak chwilę potem znów otworzyła księgę w tym samym miejscu.

Strona początkowo pusta napełniała się srebrzystymi napisami płynącymi z palców Laurel. Gdy ten dziwny proces zakończył się, dziewczyna wydarła wyznaczony kawałek papieru. Podążając za przykładem swojego wybawiciela, postanowiła spalić stronę.

Usiadła przy niewielkim kominku i włożyła kartkę do środka.

Przekrzywiła głowę i przypatrywała się jak strona leży i… nic się z nią nie dzieje.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rok 206 - Ingrer

 

Majsh siedział w pustej Sali i cicho pogwizdując przyglądał się posągom herosów. Kiedyś i jego postać zostanie tu uwieczniona. Tak postanowił cztery lata temu, kiedy to jego brat objął stanowisko Głównego Nadkejra. Jorish stał się wówczas najbardziej wpływowym żołnierzem w całej krainie Ingrer, a jego zdolnościom magicznym nie dorównywali nawet magowie ze stolicy państwa Rosh, znanego z wybitnych zdolności magicznych jak i strategicznych.

Wstał z niewielkiego podwyższenia i podszedł do posągu pierwszego władcy całej półkuli zachodniej. Chłopiec zdawał sobie sprawę, że leży na nim wielka odpowiedzialność. Wieszcze już w czasie, kiedy był w łonie matki, przepowiedzieli, że on jako potomek owego władcy w prostej linii – odziedziczył najczystszą jak dotąd krew. Nawet bardziej niż jego brat. Dlatego też najznakomitsi magowie przyjeżdżali, aby chłopiec jak najbardziej efektywnie przyswoił sztuki posługiwania się esencją duszy.

Nie przeszkadzały mu oczekiwania ze strony najbliższych. Lubił zdobywać nową wiedzę, a wręcz napawało go dumą, że z taką łatwością opanowywał zaklęcia, które innym magom zajmowały kilkanaście lat.

Drzwi lekko uchyliły się a do środka wszedł otyły mężczyzna. Miał on na oko 40 lat. Pół głowy zdobiły czarne ryciny, wygrawerowane na łysej skórze. Drugą zaś część czaszki porastały gęste czarne włosy obcięte na długość ucha.

- Tu jesteś nicponiu – westchnął zdyszany mnich. – Lekcje czekają a ty sobie przesiadujesz w Sali Chwały. Do roboty raz, dwa!

Chłopiec z niechęcią odwrócił się w stronę nauczyciela.

- Ale naprawdę muszę? Te lekcje teorii nie są mi do niczego potrzebne. Gdyby to jeszcze ze strategią wojenną miały coś wspólnego…

- Nie narzekaj! Musisz mieć wiedzę wszelaką, dlatego i to jest potrzebne. – Mnich odzyskał już miarowy oddech i tylko ze zniecierpliwionym spoglądał w stronę podopiecznego.

- No dobrze już idę… - Zrezygnowały Majsh powolnym krokiem ruszył za nauczycielem.

Gdy dotarli do niewielkiego pomieszczenia, znajdującego się w tym samym budynku, co Sala Chwały nauczyciel opadł zdyszany na niewielką ławkę. Co prawda ledwo co się na niej mieścił i zmienienie pozycji groziłoby uszczerbkowi na zdrowi Inaniasza czy też kondycji samej ławy – Mnich więc ograniczył się do lekkiego oparcia na niej.

- Teraz to nawet porządnego kawałka drewna nie potrafią wystrugać, żeby to człowiek mógł spokojnie oddech złapać - stwierdził z niesmakiem pozostając w niewygodnej pozycji.

Majshowi przeszło przez myśl, aby skomentować tuszę nauczyciela, jednak się powstrzymał. Jeżeli grzecznie wysłucha, co starszy ma do powiedzenia, bez zbędnych komentarzy – to szybko uda mu się wydostać z lekcji.

- A więc o czym dziś będziemy rozprawiać? – powiedział chłopiec odciągając uwagę Mnicha od trzeszczącej ławki.

- A tak. Lekcja. No tak. A więc o czym to miało dzisiaj być…. A no tak! Już sobie przypominam. Podejdź proszę do regału przy ścianie za tobą.

Młodzieniec posłusznie wykonał polecenie mistrza. Na pułkach leżały rozliczne szpargały, które w żaden sposób nie wydawały się potrzebne.

- Weź proszę tę klatkę – ponaglił Inaniasz. – Nie mamy całego dnia, no już.

Następne częściNieugięci 4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Canulas 21.08.2019
    "Miał on na oko 40 lat." - raz, że lepiej słownie (dużo lepiej), dwa, że nie jest to wiadomość pierwszej ważności, a i w ten sposób podana. Schowaj to jakoś. Można czystym opisem, ale dla kontrastu i równowagi nieraz lepiej w czynie coś ukazać.
    Ogólnie cześć bardzo fajna. Rzucasz informacje, ale nie jest zbyt tłoczno od nich.
    Trochę mi się przypomina początek Wiedzmina 3 (gra), jak mała uciekła, bo Vesemir usnął.

    No i jeszcze...

    "Na pułkach leżały rozliczne szpargały" - ała

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania