Nieumarli - Mój Wilk

Tylne wyjście jednego z kiepskich klubów w mieście z całą pewnością nie było przystosowane do takich akcji. Kiedy godzinę temu Maks dał znać mi i Łukaszowi, że jeden z moich ludzi o imieniu Patryk, którego kazałem obserwować zabrał panienkę do kibla sądziłem, że wyjdzie po zabawie, jakby nic się nie stało. Jednak chwilę wcześniej Maks poinformował nas, że Patryk przekazał coś barmanowi i udał się na zaplecze. Tylne drzwi znajdowały się w wąskiej uliczce, do której nie mogliśmy wjechać Rover'em, ale można za to był obserwować je z miejsca, w którym zaparkowaliśmy. Miałem cholerną nadzieję, że nie pójdzie w stronę głównego wejścia, bo ludzie wciąż czekający w kolejce znacznie utrudniliby nam akcję. Dodatkowo nie mieliśmy żadnego miejsca, w którym moglibyśmy na niego zaczekać nie ściągając na siebie niepotrzebnej uwagi. Zasadzka też nie wchodziła w grę, bo w międzyczasie mógł dać komuś znać, a ja musiałem załatwić to najszybciej, jak to tylko możliwe. Tak, żeby Klaudia była bezpieczna, przeszło mi przez myśl. Zacisnąłem szczękę. Rozstaliśmy się raptem dwie godziny temu, a już znowu o niej myślałem. Więź mate była cholernie wkurwiająca. Jeszcze tego brakowało, żebym spieprzył własną akcję, bo nie mogłem wyrzucić z głowy tej małolaty.

- Coś nie tak? - Łukasz wyrwał mnie z zamyślenia widząc moją minę.

- Pilnuj drzwi - warknąłem wściekły na samego siebie, na co zachichotał.

- Czyżbyś myślał o tej małej? - odwróciłem się błyskawicznie w jego kierunku. - Zgadłem? - jego zadowolony uśmiech poszerzył się. - Widziałem, jak na nią patrzysz. Chciałem być pierwszym, który ci pogratuluje, ale widzę, że nie zamierzasz nikogo o tym poinformować.

- Zajmij się robotą.

Już miał coś odpowiedzieć, kiedy drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie Patryk. Skrzywiłem się widząc jego czerwone włosy i zastanawiałem się, co mu odwaliło, że przefarbował je na ten idiotyczny kolor. Wyglądał w nich, jak kretyn. Wysiedliśmy z auta i powoli skierowaliśmy się w jego stronę. Właśnie miał zniknąć za rogiem, kiedy Maks wybiegł przez drzwi i złapał go w ostatniej chwili. Łukasz i ja podbiegliśmy, po czym blondyn wyciągnął pistolet i przystawił mu go do czoła. Patryk od razu przestał się rzucać i chłopaki wrzucili go do wozu. Po krótkiej przejażdżce w całkowitej ciszy, o ile nie liczyć naszych oddechów i nerwowego bicia serca naszego więźnia dotarliśmy do chaty. Po zaciągnięciu go do niej obserwowałem, jak chłopaki przykuli go przymocowanymi do metalowej płyty na podłodze łańcuchami ze srebra za nadgarstki. Zapach wypalanej przez srebro skóry nie należał do najprzyjemniejszych, mimo to nie zwracałem na to uwagi. Wziąłem zamiast tego krzesło ustawiając je naprzeciwko niego i usiadłem.

- Teraz grzecznie powiesz, kto jest szczurem, a ja w nagrodę zabiję cię szybko. Możesz też skończyć tak, jak chuj, który uznał, że zdradzenie mnie było dobrym pomysłem.

Spojrzał na mnie wkurwiony, za co oberwał pięścią w nos, który mu tym razem złamałem. Jednak ledwo poleciała krew, a rana zaczęła się goić, co było plusem bycia wilkiem. Dzięki temu tortury mogły trwać dłużej, co dawało mi więcej możliwości ukarania go za ten brak lojalności.

- Nie każ mi się powtarzać, Patryk - westchnąłem rozczarowany jego postawą. - Chyba nie chcesz, żebym zapytał o to Elżbietę.

Na dźwięk imienia jego mate poderwał głowę znów na mnie patrząc. Widziałem strach w jego oczach, ale odezwał się starając się brzmieć na pewnego siebie.

- Nie waż się jej tknąć!

- Oboje wiemy, że jeśli się zdecyduję nic mnie nie powstrzyma. Jeśli chcesz, żeby chociaż ona wyszła z tego cało zacznij gadać.

Widać było, że walczył ze sobą, co samo w sobie dużo mi powiedziało. Zdrajcą musiał być ktoś z jego najbliższego otoczenia, a on nie chciał go wydać powodowany jakąś bzdurną lojalnością do rodziny czy przyjaciół. Dlatego byłem zajebiście szczęśliwy, że nie dotyczą mnie tego typu bzdury. Jedyną osobą, której powinien być teraz posłuszny byłem ja i zamierzałem trochę się rozerwać uświadamiając mu to.

- Gadaj! - Maks wyciągnął zza paska pistolet i strzelił mu w stopę.

Jedna z podstawowych różnic między mną, a całą resztą wilków polegała na tym, iż oni odczuwali ból nawet, jeśli zadano go czymś innym niż srebro. Ja za to ledwo odczuwałem rany zadane nawet najczystszym srebrem. Dzięki temu w pomieszczeniu rozniósł się teraz jego bolesny krzyk. Patryk zaczął oczywiście wrzeszczeć przekleństwa przemieszane z pustymi groźbami, których nigdy nie miałby możliwości spełnić. Wspaniałomyślnie dałem mu chwilę na uspokojenie się zanim przeszedłem dalej. Wiedziałem, że rana nie zagoi się dopóki tkwiła w niej kula, więc stanąłem mu na zranioną stopę.

- To nie tak! - krzyknął w końcu pomiędzy tym przyprawiającym o ból głowy zawodzeniem. - To był wypadek!

- Chcesz powiedzieć, że Żmije - wyplułem wściekle nazwę tego podrzędnego gangu, który sądził, że mógł wyjebać mnie na moim własnym terenie - przez czysty przypadek wiedziały, gdzie trzymam broń na kolejną dostawę i zupełnie przez przypadek ją zabrały?

Czy on naprawdę miał mnie za takiego idiotę? Broń rzecz jasna już dawno została dostarczona do klienta, ale nie mogłem pozwolić, by ktokolwiek wychodził z założenia, że może mnie bezkarnie okraść. Wyciągnąłem jeden z moich ulubionych noży, który na takie okazje często przy sobie nosiłem. Prosty przedmiot z czarną rękojeścią i ząbkowanym ostrzem z najczystszego srebra. Przystawiłem mu go do lewego policzka i nacisnąłem nieco mocniej tworząc płytkie nacięcie. Czekałem tylko, aż się poruszy chcąc uciec od ostrza, a kiedy to zrobił kopnąłem jego drugą nogę w kolano przy okazji mu ją łamiąc. Usłyszałem chrzęst pękającej kości, która przebiła skórę i wyczułem silniejszą woń krwi. Patryk zawył z bólu, ale nie byłem pewien, co zabolało go bardziej, otwarte złamanie czy srebro przy twarzy. Zresztą i tak zupełnie mnie to nie obchodziło. Musiał jeszcze trochę pocierpieć za to, co zrobił.

- Maciek! - wykrzyknął w końcu imię, ze łzami w oczach. Po tym spuścił wzrok ze wstydem.

Może i cały czas kajdanki paliły mu nadgarstki, a oprócz tego doznał kilku dodatkowych ran, ale przecież był wilkiem do cholery. Zamierzał beczeć z bólu, jak jakaś pizda? Potrząsnąłem głową. Dobrze, że i tak zamierzałem go zabić. Nie potrzebowałem w swoich szeregach pierdolonych ciot, które tak szybko wymiękają. Litościwie wbiłem nóż dokładnie w jego serce kończąc tym jego męki, po czym rzuciłem go Łukaszowi, żeby go wyczyścił. Wystarczył jeden cios srebrem w serce, żeby zabić takich, jak oni. Kiedyś ze mną było tak samo, ale na szczęście teraz trzeba było czegoś znacznie więcej.

- Wy znajdźcie skurwiela - poleciłem im od razu po tym, jak schowałem z powrotem mój nóż. - Ja mam plany.

- Czyżby dotyczyły one naszej małej znajomej? - zachichotał rozbawiony Maks. - Bo jeśli nie to chętnie sam się z nią umówię. Może być - nie dałem mu skończyć, bo w tej samej sekundzie chwyciłem go za gardło i przycisnąłem do najbliższej ściany unosząc kilka centymetrów nad ziemią.

- Może być jak? - wysyczałem wkurwiony. Milczał wiedząc przynajmniej, co było dla niego w tej sytuacji dobre. - Jest nietykalna - po tym oświadczeniu kiwnął głową i byłem pewien, że Łukasz zrobił to samo, choć nie widziałem jego twarzy.

Wypuściłem Maksa, który od razu poprawił pobrudzoną krwią koszulkę i odwrócił spojrzenie na martwego już Patryka.

- Zajmiemy się nim, ale co z Elżbietą? Myślisz, że naprawdę o niczym nie wiedziała? - mogło tak być, aczkolwiek wolałem w tej sprawie nie zakładać niczego z góry.

- Chuj mnie obchodzi, czy wiedziała czy nie. Pozbądźcie się jej. Nie potrzebuję lamentującej mi nad uchem dziwki - choć bardziej przejmowałem się tym, że kobieta mogła wpaść na głupi pomysł zemszczenia się. Ochrona Klaudii będzie kłopotliwym zadaniem.

Po tych słowach wsiadłem do Lexusa, którego zostawiłem tu wcześniej przed wycieczką przed klub i wróciłem do domu. Miałem plany i musiałem się przygotować. Po zmyciu z siebie resztek krwi stanąłem w garderobie w samych bokserkach zastanawiając się, co do cholery miałem ubrać. Nigdy nie próbowałem robić wrażenia na żadnej dziewczynie. Nie musiałem tego robić. Same lgnęły do mnie, a ja czasem z tego korzystałem. Teraz było inaczej. Chciałem, żeby Klaudia nie mogła oderwać ode mnie wzroku zamiast gapić się cały czas w pierdolone but, jak to miała w zwyczaju ostatnim razem. Kto tak jeszcze kurwa robił? Ostatecznie wybrałem zwykłe jeansy, do których dobrałem białą koszulę. Odpuściłem sobie zapinanie trzech ostatnich guzików, przez co można było dostrzec końce mojego tatuażu. Chwyciłem jeszcze telefon i portfel chowając obie te rzeczy do kieszeni spodni. Przed wyjściem z budynku wziąłem skórzaną kurtkę, ale tylko na wypadek, gdyby Klaudia zmarzła i rzuciłem ją na tylne siedzenia. Odpaliłem starego, zielonego Sedana, dzięki któremu mogłem poruszać się po mieście nie będąc rozpoznanym, na czym mi obecnie zależało. Prowadząc myślałem o tym, iż musiałem przyznać, że ojcem Klaudii był nikt inny, jak Ksawier Wieczorek. Jeden z moich najbardziej zagorzałych przeciwników, którego życiową misją wydawało się wsadzenie mnie za kratki. Po dotarciu na miejsce ujrzałem pusty dom. Tak jak się spodziewałem Klaudia była w szkole, więc korzystając z okazji zaparkowałem kawałek dalej i niezauważony przeszedłem do ogrodu. Otworzenie tylnych drzwi okazało się śmiesznie łatwe. Wszedłem do kuchni połączonej z niewielką jadalnią i zamknąłem za sobą drzwi. Zgadywałem, że jej pokój był gdzieś na górze i tam też od razu się udałem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania