Od chwili do chwili
zapamiętałem jedynie kilka
życia promili
upity zapychaczem wmiędzyczasie
żyłem jak ćma
- od ułamka sekundy do ułamka sekundy
kustosz przeżyć;
zatrzymywałem czas i wieszałem na ścianie;
wszystko inne - przemijanie.
Anonim12.09.2016
Jak dziwnie zawieszone skrzydła w międzyczasie wspomnień. Przerwanych, aby coś zatrzymało czas. Zatrzymało go raz, by drgnęło wskazówkami wstecz, lecz utrzymało tempo teraz.
Zatrzepotało skrzydłami, odbiło się i wzleciało.
Potem spadło.
Raz.
Jak ćma. Raz uderzając w obrazek.
Ćmy myśli lubiły wypalać żywot na rozjarzonych neuronach;
żadna z nich nigdy nie przeżyła ostatniego lotu, martwa w jego pierwszej fazie.
Dla nich czas zatrzymał się w chwili największego rozbłysku - tam zamarły,
ni sekundy wstecz - wskazówki zegara wybiły ostatnią godzinę;
dalej nie starczyło już czasu.
Motyle nocy żyją do strumienia światła.
Anonim12.09.2016
Nie starczyło czasu — myślały. Nie starczyło — myślały, krusząc się nad powierzchnią chłodnego betonu. Myślały resztkami, fragmentami, rozmazanym obrazem. Myślały sparzone, nie potrafiąc poskładać światła w całość.
Rozdarte i skrzywione, zawieszone i zniszczone. Potracone, ale nieżywe.
Martwe, dmuchnięte o krok, zadarte, nie potrafiąc dotknąć ciemności ziemi.
Nazwane motylami, żyjące do bolącej jasności.
Postawiły zatrzymać się w połowie.
Zawieszone, ale zniszczone czasem.
Rozdarte, ale z krzywym sercem.
Potracone, ale żywe do strumienia światła same.
Opakowane nocą - na skrzydłach z westchnień eteru;
kto prowadzi te skrzydła, kto siedzi u steru?
Myśl elektryczna rozcina zachmurzony mózg;
kto ma czelność latać w takich warunkach jak nie ćmy?
Zawieszone w między pomiędzy ułamkami sekund
na poziomie fotonowego rozkładu - nie widzimy tego
a czujemy snop światła dyszący wiecznością;
ta sekunda, kiedy teraźniejszość staje się przeszłością.
Tchórzliwość w locie, odwaga w spadaniu;
ujrzeć ślepotę i oddać się wahaniu.
Anonim12.09.2016
Niebo przejrzyste nad sekundą, stałość za dnia.
Zaklęta miara czasu, przestająca istnieć, gdy prąd przecina niebo.
Łamie w pół. Trzaska i rozcina. Wali murami wprost na ziemię.
Roztrzaskane niebo z jedną sekundą na mrugnięcie.
Zatrzepotanie skrzydeł, sześćdziesiąt liczb na rozszarpanych myślach.
Schodek w dół, krok w przód.
Ciemność zasłaniająca światło.
Mrugnięcie. Niewidzialne jedno.
Bez barier, bez ograniczeń — fałszywie przekonane o wolności.
Odwrócone tożsamością na zachmurzonym niebie.
Przybite gwoździem do ściany, ubrane w ramkę.
Dopasowane do szarej farby.
Niewidzialnie mrugające sześćdziesiąt razy.
Zaklęte w świetle, choć nie potrafiące zdefiniować światła.
Grające sobie na emocjach.
Coś poza binarnymi systemami;
0 - dzień 1 - noc
0 - nie 1 - tak
0 - fałsz 1 - prawda
wytwórzmy sobie systemy dziesiętny;
wahajmy się od zera do jedynki
od nieskończoności do skończoności;
w odwadze wahania jest muzyka;
smakuje gorzką czekoladą.
Czy wiemy jak latać,
skoro nigdy nie upadliśmy?
Anonim12.09.2016
Muzyka piękna, monotonna, potrzebująca cierpliwości.
Zawarta w wielu przekleństwach, połamanych strunach i wytartej czerni na klawiszach.
Muzyka widząca światło, będąca wiatrem niepozwalającym spaść.
Stawia barierę z czekolady. Ciemnej i lepkiej.
Stawia system tak lub nie.
Nie daje wbić ćmie się w ziemię.
Nie daje jej umrzeć, a pozwala poskładać roztrzaskane skrzydła w rozchmurzonych myślach.
Raz.Jeden raz.
Ten pierwszy.
Mając nadzieję, że będzie ostatni.
Niewidzialna muzyka.
Muzyka zatrzymała czas.
Na sekundę sprawiając, że teraźniejszość stała się przeszłością.
Nocą z kawą. Brudnymi ścianami, dłońmi na ramionach. Rozbieganych oczach, pojedynczych łapkach.
Podzieliła przestrzeń, zatrzymała na kanapie.
Muzyka zatrzymała, stop; zawieszenie niewiary między śmiercią nie-śmiercią
(ćma nie uderza w ziemię, nie wzlatuje, wisi, zastygła)
oszukała oczy i wykłamała w tym piękno; takich kłamstw chcę,
kłamstw, które zalepią usta, wypełnią gorzkim posmakiem, kłamstw, które nie kryją się z kłamstwem,
gorzki posmak jedynie przypomina o doświadczeniu słodyczy;
niczym samotny foton wspominający, czym kiedyś był - światłem topiącym strugi czekolady,
rozpadł się w systemie binarnym -
ot, ułamek, czekający na inne ułamki, by znów stać się jedynką lub zerem,
patrzy za siebie, zegarmistrz wspomnień;
widzi przeszłość, grawituje z przyszłością.
Noc z kawą - noc z brudnymi myślami, z dłońmi na katalizatorach,
rozbieganych myśli na czubkach palców,
neurony wibrują;
Wzruszajmy się conocnie,
parujmy z kawą; zaparzmy noc w poezji i prozie,
uwijmy się w kwiatostany;
to przekaz
Jeden dryg, jedna przeskakując myśl.
Łapie.
Nagle. Siła wbija się w nocne niebo, rozpędza resztki chmur. Krzyczy, szarpie, skacze, wije, wierci, wbija i cicho jak palec rwący strunę starej gitary — zabija. Jednym czasem, jednym ruchem, jednym impulsem.
Pojedynczą kartką.
Dotyka impulsami, szczegółami zamkniętymi w dziecinnej strofie piosenki. W geście wyciągniętej ręki, w uśmiechu wykrzywiającym usta, sekundzie błysku gwiazd w oczach. Delikatności w poruszanych palcach, niewinności w podmuchach wiatru na kawowej sukience.
Nagle porwana, zamknięta, zaniepokojona pułapką nocy.
Nad gwiazdami utkwiona, nad przepaścią zawieszona. Gdzieś zostawiona biała kartka.
Pojedyncza.
Wiatrem otulona, sama nad brudną powierzchnią, leniwie oświetlona promieniami światła. Cząstkami fundamentów ograniczona. Niestabilna.
Łapie. Nagle. Jedną przeskakującą myśl.
Melodię, fragmenty nut — Experience.
Dryg w tańcu - oto pisarz tańczy ze słowami na parkiecie z owej białej kartki.
Starczy nuta - jedna przeskakująca myśl, rozsiane układy stóp znaczą linię pomiędzy rzeczywistościami;
skacze między światem a światem w doświadczeniach,
przeżywa noc - wygrywa sobie inspirację na fortepianie gwiazd
przybija do firmamentu niestabilne myśli;
pędzi - wewnątrz, do wewnątrz, do szczerości tych emocji,
do bezmyślności wszystkich myśli, do wrażliwości na trybiki i wskazówki,
biegnie po tej kartce, zapominając, że sam sobie kreśli labirynt
I goni za sobą, chce złapać za kostki zegarmistrza,
zwinąć się w kłębek, zawisnąć w eterze między sekundami,
zaniknąć w melodii - zażyć doświadczenia, które spisał,
być bohaterem własnej historii
doświadczać.
Anonim12.09.2016
Odcieniami barw, pojedynczymi fragmentami utkwionymi w rzeczywistości, zaklętymi w gwiazdach mrugających w nocy. Doświadczać zbyt wielkiego światła, ciągnąć się do promieni, parzyć palce, aby chłodzić je na bezchmurnym niebie.
Istnieć w cieniu, choć czuć ogień w sercu. Grać na strunach przeznaczenia, bawić się w małego stwórcę o kruchym fundamencie. Bawić, skakać, toczyć się w górę, ale wciąż przy mackach ciemności.
Walczyć. Zatrzymać się. Raz, jeden, szybko. Ciągnąć struny, sklejać melodią roztrzaskane skrzydła. Podłączać odcienie barw pojedynczymi fragmentami. Lustrami idealnych wizji w fałszywiej tożsamości wahać się i błądzić, skakać i upadać. Pierzem piór tamować cierpienie, ruszać wskazówkami zegara, dotykać liści kwiatu nocy pod powierzchnią ziemi. Uśmiechać się do gwiazd, widzieć sylwetkę przed sobą.
Istnieć w cieniu. Otulany wiatrem, cicho stąpać.
Położyć dłonie na ramionach.
Wziąć oddech.
Zobaczyć ćmę nad sobą.
Jedną. Nocą. Tę samą. Tuż nad zimną powierzchnią.
Przeczytałam tekst i Wasze komentarze. Aż bałam się skomentować, czekając na kolejną strofę :) I podziwiałam :) Podziwiałam Was oboje :) Stworzyliście wspólnie coś pięknego, brawo :) To było takie spontaniczne, niewinne i prawdziwe, kiedy co chwila ukazywał się kolejny komentarz z kolejnym potokiem słów. To było coś pięknego :) Ogromnie się cieszę, że było mi dane to obejrzeć. To było trochę tak jak spadające gwiazdy, piękne :)
Zostawiłam swoją piąteczkę, pozdrawiam :)
Karola, nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, dlatego tym bardziej się cieszę z twoich myśli i chęci. Czasami chyba trzeba popłynąć i dać się ponieść, a przecież człowiek mógł tak po prostu odpisać, cieszę się jednak, że nasza dyskusja się spodobała, że ją śledziłaś, dla mnie to ogromny komplement. Porównanie do gwiazd tym bardziej wywołuje ciepło w serduszku, takie mocne i jasne!
Zarumieniłam się!
Ściskam cię mocno, Karola
To ja dziękuję, że mogłam to oglądnąć, bałam się wpisać swój komentarz, żeby nie zmącić Waszej weny :) Ja też ściskam Cię mocno :)
Anonim12.09.2016
Nie masz czym się martwić, dzisiaj chyba jedynie zmęczenie jest w stanie moją wenę zakłócić :D A jeszcze czuję się pełna energii, choć to może kwestia kawy xd
"Zatraciłam się gdzieś w czasie, zniknęłam na moment, dałam sercu odpocząć czując twoje dłonie na barkach."- przecinek przed "czując".
W sumie to taki trochę biały wiersz, ciężko mi jakoś logicznie skomentować. Ale mi się podobało, trochę nawet przypomina mi opko, które usiłuje napisać XD Ale czegoś mi jednak w tekście zabrakło, czuję niedosyt :( Ale miło, że wróciłaś ❤️
Anonim12.09.2016
Shi, w sumie to sa dwie perełki, która motywuja moje powroty, ponieważ nigdzie indziej nie ma tyle ich twórczości :D a na emaila nie odpisywałam już ho, ho, ho xD Rasia mnie udusi własnymi rękami
Anonim12.09.2016
... ale nadal to jedna z mych perełek. Niezmiennie. Więc nie wiem, czy tak wracam, wracam xD
Ale za resxtą też trochę tęskniłam xD za ogromnym psem, za zagadkami, za niezwyciężonym xD
Tekst dziwny, pisany noca, ale jakis taki dla mnie dziwny, bo nie jest jednoznaczny, a jednoczesnie nim jest xD dlatego go lubię xD
"Odbiło się od ziemi roztrzaskując o blade kafelki" - przecinek po "ziemi"
"Gdy siedzieliśmy na tapczanie zatrzymano dla nas czas." - po "tapczanie"
"Aby cierpiało a potem się uśmiechało" - po "cierpiało"
"pies dyszał a ja…" - po "dyszał"
Ależ uroczy ten tekst. Czytając poszczególne słowa w głowie wytworzył mi się obraz raczej niezbyt zamożnych ludzi, a mimo ogólnej biedy wciąż potrafią zatrzymać te chwile pełne uczuć, jakie towarzyszyły im od początku, kiedy jeszcze nie było dzieci, pieska... :) Forma również bardzo mi się podobała, momentami przypominała mi nawet piosenkę. Zostawiam 5, jak zwykle :))
Anonim18.09.2016
Tak! W sumie to chodziło o piosenkę, w dużej mierze, to miała być dziwna piosenka z reflerenem, cieszę się, że to wykryłaś :D przecinek po "a", są tu dwa, więc już wiem, nad czym muszę popracować :D
Co prawda jadę pociągiem, ale lecę cię bronić do wieczora, bo co, jak co, ale ktoś ostatnio nie miło skomentował i nieadekwatnie dla mnie określił postać twoją :) Ef zaciera rączki i szykuje argumenty z tekstu :D gotuj się!
Efria, daj sobie spokój, ja nie zamierzam tego ciągnąć, choć oczywiście Twoje szczere chęci bardzo doceniam. Sama wiem, jak jest, i argumenty były dla mnie nie powiem skąd wyciągnięte, bo ostatecznie nie dostałam żadnego uzasadnienia, a wskazówka: Przeczytaj sobie i znajdź, kiedy tylko ta osoba widzi jakieś dziwne rzeczy, specjalnie mi nie pomaga. To taka sztuka dla sztuki, żeby się dowartościować i pokazać, jakim się jest ważnym, a ja tego nie szanuję. Jak tam napisałam - krytykować, uzasadniać i być kulturalnym trzeba umieć. I wiedzieć, kiedy przestać. Ja przestałam i mimo ogólnego wkurzenia nie przejmuję się najzwyczajniej w świecie niepochlebną opinią, w której wytyki aż rażą w oczy, bo sama się zdziwiłam, jaka to moja postać jest masochistyczna i romantyczna, kiedy w żadnym momencie o niczym takim nie wspominam. I nikt z kilkunastu osób, które to czytały, też tego nie zauważył. Ślepi my wszyscy. Oczywiście możesz napisać coś od siebie, ale ja w tej dyskusji udziału już raczej nie wezmę :) Dziękuję w każdym razie :)
Anonim18.09.2016
Rasiu, nie będę podbijać dyskusji z Panem, a po prostu chciałam Ci napisać rozwinięty komentarz, byś się nie zawahała :D Wystarczająco uciełaś temat i wystarczająco pokazałaś dobre strony :D Ja ci w niczym nie pomogę, prócz mej swoistej przyjemności skomentowania Twojego utworu jak na bitwy, nie mam ukrytych zamiarów rozpoczęcia dyskusji :D
Jestem pewny, że się nie obrazisz, jeśli powiem, że cudo, które wypłynęło od Ciebie i Ślepca stukrotnie przebiło wszystko, co znalazło się wyżej. Szczerze, po przeczytaniu Waszych komentarzy nie pamiętałem już nawet o czym był Twój tekst. Przepraszam, ale po prostu dawno nie czytałem niczego wspanialszego, niż te komentarze. Artysto wplatający wszędzie fotony, systemy binarne, neurony, genialne... Wyślijcie to na jakiś konkurs, bo ja chyba nie wytrzymam. A tak generalnie, to zamykam się w sobie i chyba już nigdy nic tu nie wstawię... Zostawiam 5 :)
Anonim24.09.2016
Numizmat, no widzisz! Geniusz Arysto przerósł temat główny, a tak poważnie - również to było dla mnie bardzo przyjemne i nieocenione doświadczenie :D Jestem rada i dumna :D
Komentarze (36)
zapamiętałem jedynie kilka
życia promili
upity zapychaczem wmiędzyczasie
żyłem jak ćma
- od ułamka sekundy do ułamka sekundy
kustosz przeżyć;
zatrzymywałem czas i wieszałem na ścianie;
wszystko inne - przemijanie.
Zatrzepotało skrzydłami, odbiło się i wzleciało.
Potem spadło.
Raz.
Jak ćma. Raz uderzając w obrazek.
żadna z nich nigdy nie przeżyła ostatniego lotu, martwa w jego pierwszej fazie.
Dla nich czas zatrzymał się w chwili największego rozbłysku - tam zamarły,
ni sekundy wstecz - wskazówki zegara wybiły ostatnią godzinę;
dalej nie starczyło już czasu.
Motyle nocy żyją do strumienia światła.
Rozdarte i skrzywione, zawieszone i zniszczone. Potracone, ale nieżywe.
Martwe, dmuchnięte o krok, zadarte, nie potrafiąc dotknąć ciemności ziemi.
Nazwane motylami, żyjące do bolącej jasności.
Postawiły zatrzymać się w połowie.
Zawieszone, ale zniszczone czasem.
Rozdarte, ale z krzywym sercem.
Potracone, ale żywe do strumienia światła same.
Tchórzliwe, martwe ćmy.
kto prowadzi te skrzydła, kto siedzi u steru?
Myśl elektryczna rozcina zachmurzony mózg;
kto ma czelność latać w takich warunkach jak nie ćmy?
Zawieszone w między pomiędzy ułamkami sekund
na poziomie fotonowego rozkładu - nie widzimy tego
a czujemy snop światła dyszący wiecznością;
ta sekunda, kiedy teraźniejszość staje się przeszłością.
Tchórzliwość w locie, odwaga w spadaniu;
ujrzeć ślepotę i oddać się wahaniu.
Zaklęta miara czasu, przestająca istnieć, gdy prąd przecina niebo.
Łamie w pół. Trzaska i rozcina. Wali murami wprost na ziemię.
Roztrzaskane niebo z jedną sekundą na mrugnięcie.
Zatrzepotanie skrzydeł, sześćdziesiąt liczb na rozszarpanych myślach.
Schodek w dół, krok w przód.
Ciemność zasłaniająca światło.
Mrugnięcie. Niewidzialne jedno.
Bez barier, bez ograniczeń — fałszywie przekonane o wolności.
Odwrócone tożsamością na zachmurzonym niebie.
Przybite gwoździem do ściany, ubrane w ramkę.
Dopasowane do szarej farby.
Niewidzialnie mrugające sześćdziesiąt razy.
Zaklęte w świetle, choć nie potrafiące zdefiniować światła.
Grające sobie na emocjach.
Oddanie się upadkowi z odwagą wahania.
0 - dzień 1 - noc
0 - nie 1 - tak
0 - fałsz 1 - prawda
wytwórzmy sobie systemy dziesiętny;
wahajmy się od zera do jedynki
od nieskończoności do skończoności;
w odwadze wahania jest muzyka;
smakuje gorzką czekoladą.
Czy wiemy jak latać,
skoro nigdy nie upadliśmy?
Zawarta w wielu przekleństwach, połamanych strunach i wytartej czerni na klawiszach.
Muzyka widząca światło, będąca wiatrem niepozwalającym spaść.
Stawia barierę z czekolady. Ciemnej i lepkiej.
Stawia system tak lub nie.
Nie daje wbić ćmie się w ziemię.
Nie daje jej umrzeć, a pozwala poskładać roztrzaskane skrzydła w rozchmurzonych myślach.
Raz.Jeden raz.
Ten pierwszy.
Mając nadzieję, że będzie ostatni.
Niewidzialna muzyka.
Muzyka zatrzymała czas.
Na sekundę sprawiając, że teraźniejszość stała się przeszłością.
Nocą z kawą. Brudnymi ścianami, dłońmi na ramionach. Rozbieganych oczach, pojedynczych łapkach.
Podzieliła przestrzeń, zatrzymała na kanapie.
Zaparzyła drugą kawę z czekoladą.
(ćma nie uderza w ziemię, nie wzlatuje, wisi, zastygła)
oszukała oczy i wykłamała w tym piękno; takich kłamstw chcę,
kłamstw, które zalepią usta, wypełnią gorzkim posmakiem, kłamstw, które nie kryją się z kłamstwem,
gorzki posmak jedynie przypomina o doświadczeniu słodyczy;
niczym samotny foton wspominający, czym kiedyś był - światłem topiącym strugi czekolady,
rozpadł się w systemie binarnym -
ot, ułamek, czekający na inne ułamki, by znów stać się jedynką lub zerem,
patrzy za siebie, zegarmistrz wspomnień;
widzi przeszłość, grawituje z przyszłością.
Noc z kawą - noc z brudnymi myślami, z dłońmi na katalizatorach,
rozbieganych myśli na czubkach palców,
neurony wibrują;
Wzruszajmy się conocnie,
parujmy z kawą; zaparzmy noc w poezji i prozie,
uwijmy się w kwiatostany;
to przekaz
niczym Eunadi.
Łapie.
Nagle. Siła wbija się w nocne niebo, rozpędza resztki chmur. Krzyczy, szarpie, skacze, wije, wierci, wbija i cicho jak palec rwący strunę starej gitary — zabija. Jednym czasem, jednym ruchem, jednym impulsem.
Pojedynczą kartką.
Dotyka impulsami, szczegółami zamkniętymi w dziecinnej strofie piosenki. W geście wyciągniętej ręki, w uśmiechu wykrzywiającym usta, sekundzie błysku gwiazd w oczach. Delikatności w poruszanych palcach, niewinności w podmuchach wiatru na kawowej sukience.
Nagle porwana, zamknięta, zaniepokojona pułapką nocy.
Nad gwiazdami utkwiona, nad przepaścią zawieszona. Gdzieś zostawiona biała kartka.
Pojedyncza.
Wiatrem otulona, sama nad brudną powierzchnią, leniwie oświetlona promieniami światła. Cząstkami fundamentów ograniczona. Niestabilna.
Łapie. Nagle. Jedną przeskakującą myśl.
Melodię, fragmenty nut — Experience.
Starczy nuta - jedna przeskakująca myśl, rozsiane układy stóp znaczą linię pomiędzy rzeczywistościami;
skacze między światem a światem w doświadczeniach,
przeżywa noc - wygrywa sobie inspirację na fortepianie gwiazd
przybija do firmamentu niestabilne myśli;
pędzi - wewnątrz, do wewnątrz, do szczerości tych emocji,
do bezmyślności wszystkich myśli, do wrażliwości na trybiki i wskazówki,
biegnie po tej kartce, zapominając, że sam sobie kreśli labirynt
I goni za sobą, chce złapać za kostki zegarmistrza,
zwinąć się w kłębek, zawisnąć w eterze między sekundami,
zaniknąć w melodii - zażyć doświadczenia, które spisał,
być bohaterem własnej historii
doświadczać.
Istnieć w cieniu, choć czuć ogień w sercu. Grać na strunach przeznaczenia, bawić się w małego stwórcę o kruchym fundamencie. Bawić, skakać, toczyć się w górę, ale wciąż przy mackach ciemności.
Walczyć. Zatrzymać się. Raz, jeden, szybko. Ciągnąć struny, sklejać melodią roztrzaskane skrzydła. Podłączać odcienie barw pojedynczymi fragmentami. Lustrami idealnych wizji w fałszywiej tożsamości wahać się i błądzić, skakać i upadać. Pierzem piór tamować cierpienie, ruszać wskazówkami zegara, dotykać liści kwiatu nocy pod powierzchnią ziemi. Uśmiechać się do gwiazd, widzieć sylwetkę przed sobą.
Istnieć w cieniu. Otulany wiatrem, cicho stąpać.
Położyć dłonie na ramionach.
Wziąć oddech.
Zobaczyć ćmę nad sobą.
Jedną. Nocą. Tę samą. Tuż nad zimną powierzchnią.
Złapać ją w emocje. Niestabilne i niewidzialne.
Zostawiłam swoją piąteczkę, pozdrawiam :)
Dziękuję! Cieszę się. :D
Zarumieniłam się!
Ściskam cię mocno, Karola
W sumie to taki trochę biały wiersz, ciężko mi jakoś logicznie skomentować. Ale mi się podobało, trochę nawet przypomina mi opko, które usiłuje napisać XD Ale czegoś mi jednak w tekście zabrakło, czuję niedosyt :( Ale miło, że wróciłaś ❤️
Ale za resxtą też trochę tęskniłam xD za ogromnym psem, za zagadkami, za niezwyciężonym xD
Tekst dziwny, pisany noca, ale jakis taki dla mnie dziwny, bo nie jest jednoznaczny, a jednoczesnie nim jest xD dlatego go lubię xD
Ściskam mocno!
"Gdy siedzieliśmy na tapczanie zatrzymano dla nas czas." - po "tapczanie"
"Aby cierpiało a potem się uśmiechało" - po "cierpiało"
"pies dyszał a ja…" - po "dyszał"
Ależ uroczy ten tekst. Czytając poszczególne słowa w głowie wytworzył mi się obraz raczej niezbyt zamożnych ludzi, a mimo ogólnej biedy wciąż potrafią zatrzymać te chwile pełne uczuć, jakie towarzyszyły im od początku, kiedy jeszcze nie było dzieci, pieska... :) Forma również bardzo mi się podobała, momentami przypominała mi nawet piosenkę. Zostawiam 5, jak zwykle :))
Co prawda jadę pociągiem, ale lecę cię bronić do wieczora, bo co, jak co, ale ktoś ostatnio nie miło skomentował i nieadekwatnie dla mnie określił postać twoją :) Ef zaciera rączki i szykuje argumenty z tekstu :D gotuj się!
Pieknie to wyszło.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania