Niewygodni ludzie 4

Dojechała. Wreszcie.

 

Ostatnie godziny w pociągu nie należały do tych, które by się przeżywało i wspominało z radością.

 

Powstrzymała się jakoś przed kolejnymi likwidacjami niewygodnych ludzi. Zacisnęła zęby. Wytrzymała.

I oto jest na miejscu. Gdańsk wita ją zimnym wiatrem. Ludzie wysypują się z pociągu. Zapinają kurtki, płaszcze. Zakładają na głowę czapkę lub kaptur, bo choć już początek wiosny, nadal jest chłodno. Zwłaszcza o 6 rano i zwłaszcza po krótkiej drzemce w niewygodnym wagonie albo na korytarzu. Nikt z nich nie wędrował po pociągu przez całą noc jak Ania. Nikt nie siedział później czujny na każdy ruch i dźwięk. Nikomu wyobraźnia nie podsuwała obrazu zbliżającego się konduktora. Jego groźnej miny i słów: jest pani podejrzana o morderstwo.

 

Na szczęście Ania miała już to za sobą, a przed sobą, jak myślała, piękny miły dzień ze swoim partnerem w interesach i w łóżku. Zazwyczaj nie łączyła tych dwóch spraw ze sobą. Tylko dla niego zrobiła wyjątek dwa lata temu, co nie znaczy, że miała do niego całkowite zaufanie. Nie, ona nikomu nie wierzyła. Życie jej tego nauczyło. Nie ufać i nie mówić o wszystkim, co się myśli, co się czuje, bo zawsze może to być wykorzystane przeciwko tobie i z reguły tak bywało.

 

Ania rozejrzała się po peronie. Edmund mówił, że wstanie, że po nią wyjdzie, że ją przywita, ale jak się okazało nigdzie go nie było. Zwyczajnie spał. Jak już zasnął zapominał o swoich obietnicach. Zawsze się tak działo i trudno, żeby nagle coś się zmieniło.

W jego wielką miłość do niej, Ania raczej nie wierzyła.

 

Nic - pomyślała. - Obejdzie się. I tak się zobaczymy. Nieważne czy w domu czy na stacji.

Zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę postoju taksówek. Jazda autobusem o tej porze wydała jej się koszmarna. Ile czasu musiałby czekać? Ile by jechała i walczyła z opadającymi powiekami, bo teraz dla odmiany czuła senność. Oznaka rozluźnienia i jak dotąd braku niewygodnych ludzi.

 

Wsiadła do żółtej jak w Nowym Jorku taksówki. Podała adres. Przymknęła oczy.

Na szczęście kierowca nie próbował jej zagadywać. Jeszcze chwila i by usnęła, gdy pojawiło się to uczucie. Przeczucie. Dzieje się, działo się lub będzie się działo coś złego. Jakiś korek, potrącony kot, staruszka przechodząca długo przez ulicę, nieoczekiwany postój w takiej lub w innej formie, napad. Na pewno coś złego.

 

Ania straciła chęć na sen. Obserwowała mijane ulice i domy. Idących tu i tam ludzi.

Nic. Nikt i nic nie budziło w niej żadnych szczegółów dotyczących przeczucia. Nic się nie działo i jednocześnie jednak się działo. Straszna rozrywająca od środka gorączka.

 

Mimo to dojechała bez przeszkód. Żadnych zdarzeń niepokojących po drodze, więc skąd w niej to uczucie. Może pojawiło się z powodu zmęczenia podróżą?

 

Nie, to coś innego. W dodatku się wzmacniało w miarę jak Ania zbliżała się do domu Edmunda. Słowo dom niezbyt tu pasowało. Oznaczało kamienicę, w której mieszkał. Dwa duże pokoje, ogromną kuchnię i łazienkę. We wszystkich można by było urządzić bal. Czasem ich wielkość przerażała. Innym razem wydawała się upragnionym rozmiarem schronienia. Ona w jednym kącie, on w drugim. Nigdy sobie nie przeszkadzali a spotykali się, kiedy chcieli. Tyle możliwości daje duże mieszkanie.

 

Jednak teraz coś ją odpychało. Zrozumiała, gdy otworzyła drzwi do kamienicy. Niepokój był zapachem papryki, na którą miała alergię. Pewnie zaraz zaczęłaby się dusić, gdyby nie maska w kieszeni. Zawsze ją nosiła tak na wszelki wypadek. Podobnie jak wiele innych rzeczy. Stąd jej płaszcz z wielkimi kieszeniami.

 

Kto tu jadł paprykę - zastanawiała się wchodząc na górę. - Jak się dowiem, to chyba urwę mu głowę.

Zapach z każdym pokonanym piętrem stawał się coraz bardziej intensywny i o zgrozo ulatniał się za drzwi mieszkania Edmunda.

Przekręciła klucz w zamku. Otworzyła drzwi. Weszła ostrożnie do środka jakby za chwilę mogła umrzeć. I pewnie by umarła, gdyby nie jej maska. Papryka potrafiła doprowadzić ją do skraju rozpaczy. Nic tak nie podcinało jej nóg jak ten obrzydliwy zapach. Chyba nawet wyziewy z sedesu wydawały się przy tym aromatem.

 

Na stole leżały porzucone kawałki pizzy, oczywiście z papryką. Ania już wiedziała komu zawdzięcza tę trującą woń, Edmundowi.

Nie pozostało jej nic innego tylko wynieść śmieci, a potem zobaczymy jak daleko poniesie ją wyobraźnia.

 

Dość daleko. Po powrocie wyjęła pistolet z tłumikiem ze swojej torby. Poszła do pokoju, w którym spał niczego niepodejrzewający Edmund. Przez chwilę patrzyła na jego bezradną jak u dziecka twarz. W tej chwili mogłaby odłożyć broń. Dać mu jeszcze jedną szansę, ale po co? Żeby po kilku dniach zrobił to samo. Ile już razy mówiła mu o papryce. Możesz jeść jak mnie nie ma. Tylko posprzątaj po sobie. Niech nic nie leży na stole. I co? Jak groch o ścianę jakby powiedziała jej matka. Do Edmunda nie docierało nic z tego, co mówiła. Koniec z następnymi szansami. Strzeliła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • betti 27.03.2017
    Jak sobie pomyślę, że można zabić kogoś za paprykę, albo bałagan na stole, to powiem szczerze, że boję się napisać komentarz. To też może być dobry powód...
    Na wszelki wypadek zostawię pięć, bo od dawna, nic mnie tak nie ubawiło, jak to opowiadanie.

    Pozdrawiam.elka.
  • Anna Stranc 27.03.2017
    Nie lubię zwyczajnych bohaterek. Dokładnie, nie lubię pisać o takich. Doskonale przewidywalne, a Ania nie do końca.
  • betti 27.03.2017
    Aniu, mam wrażenie, że zapędziłaś się w kozi róg... Co może być nadzwyczajnego w zabiciu kogoś, z powodu takiego banału, jak papryka?
  • Anna Stranc 30.03.2017
    betti zależy to od Ciebie. Wszystko albo nic może w tym być. Już myślę nad ciągiem dalszym. A myślałam kiedyś, że kryminały nie dla mnie.
  • Adam T 27.03.2017
    Czemu Ty dzisiaj jesteś na czarno, mam wrażenie, że miałaś konto...Mniejsza. Ania postąpiła jak najbardziej słusznie, nic tak nie wkurza, jak powtarzanie bez końca komuś czegoś, czego on i tak nie słucha :)) Piona :))
  • Anna Stranc 27.03.2017
    Miałam i mam. Tylko coś mi się poknociło i się nie zalogowałam:) Dzięki za ocenę i komentarz. Jak widać jesteś równie jak Ania bezlitosny.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania