Poprzednie częściNigdy nie będziesz nikim - Wstęp

Nigdy nie będziesz nikim - Rozdział 3 - Wszystko jest jedną niewiadomą

"Siedziała tam, przerażona, że nie poznaje siebie samej i że jest nieodwracalnie stracona."

- Paulo Coelho, "Weronika postanawia umrzeć"

 

 

Ogarnął mnie tak wielki strach, jakiego nigdy nie czułam. Cały czas ilustrowałam wzrokiem czerwony napis, sms-a i otwartą szafę oraz brakujące w niej rzeczy. Nie potrafiłam rozróżnić czy jestem bardziej zszokowana czy przerażona. Wbiłam spojrzenie w moje lustrzane odbicie, które częściowo było zasłonięte czerwoną farbą. Wstałam i podeszłam do niego. Przejechałam palcem po jednej z liter, marszcząc lekko brwi. Moment... To nie była zwykła farba. Konsystencja wskazywała na szminkę. Podpis "~ J." sugerował mi, że to była sprawka Jasona. Przecież tylko on miał klucze do mojego mieszkania, ale skąd by miał pomadkę? W sumie nic trudnego zdobyć takie coś, ale po co on miałby to pisać właśnie tym? Po co w ogóle miałby to pisać? Co mógł mieć mi za złe? Nigdy go nie zdradziłam, może tylko czasem zdarzyło mi się przesadzić z flirtem, ale na pewno nie dochodziło do żadnych pocałunków. Też nie przypominało mi się nic takiego, żebym go zawiodła czy też zraniła. Westchnęłam głośno, lekko dochodząc do siebie i uspakajając się. Dopiero po chwili skapnęłam się, że mam na sobie kurtkę Matta. Uśmiechnęłam się mimowolnie do siebie i przeczesałam włosy, po czym naszło mi na myśl, że dał mi także jakąś karteczkę. Ruszyłam w kierunku drzwi. Musiałam ją gdzieś upuścić z tego całego zdenerwowania. Papierek leżał na podłodze korytarza, podniosłam go i przeczytałam. Napisany był na niej jego dane, adres i telefon. Coś w stylu odręcznej wizytówki. Chciałam do niego zadzwonić, ale uznałam, że lepiej wstrzymać się od powiedzenia tego co się tutaj stało. Postanowiłam odpocząć i iść spać.

 

Obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspana poszukałam po omacku komórki, która leżała gdzieś pod poduszką.

- Halo? - odparłam, po naciśnięciu przycisku "odbierz".

- Dzień dobry, Eli! - usłyszałam i tylko wzdrygnęłam się, na skrót mojego imienia. Byłam pewna, że to ciotka Jessica. Nie cierpiałam jak ktoś do mnie mówił w ten sposób, a tylko ona to robiła.

- Witaj, ciociu - odpowiedziałam, czekając na to co mi powie.

- Wpadnę dziś do Ciebie na obiad, dobrze? Mam parę spraw do załatwienia w Nowym Jorku i chętnie Cię odwiedzę - oznajmiła swoim sztucznie radosnym tonem. Miałam ochotę warknąć "nie, niedobrze", ale Jess nie przyjeżdżała do mnie często, więc zgodziłam się na jej wizytę.

 

Całe południe spędziłam na ogarnięciu mieszkania. Sprawdziłam też dokładnie jakich ubrań brakuje w mojej szafie. Otóż nie było w niej ulubionej koszulki zespołu Linkin Park, moro spodenek, czarnej marynarki i długich, wiśniowych glanów. Zastanowiłam się moment, czemu akurat tego. Fakt, te rzeczy należały do moich ulubionych, ale były też strasznie znoszone. Przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Pośpiesznie je otworzyłam.

- Witaj, Eli! Jak już Cię długo nie widziałam. Pozwól, że Ci kogoś przedstawię... - zaczęła, a ja wpadłam w osłupienie. Moja ekstrawagancka ciocia, która jak zawsze ubrana była w szeroki kapelusz i kolorową garsonkę, nie zdziwiła mnie tym razem. Dziewczyna, która stała obok niej. To dopiero mną wstrząsnęło...

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania