"Nigdy nie graj z polonistą w Scrabble"- przeczytał...

Stała, a zimny wiatr ochładzał jej łzy. Mruknęła, jej powieki zlepiły się na chwilę.

 

Ktoś dotknął ją za biodra.

 

- Odsuń się ode mnie i nie dotykaj mnie- rozkazała sucho.

 

Ręce opuściły swoje dotyczące miejsce położenia. Postać Paula pojawiła się usłuszenie obok niej, oparł się o barierki w odległości od niej.

 

- Baw się- powiedział.

 

- Nie mam ochoty- warknęła oschło.

 

Paul spojrzał na nią i przez chwilę przypatrywał się jej twarzy. Niepowstrzymywalna łza mimowolnie ściekła z jej twarzy.

 

- Bo?

 

- Nie jestem w nastroju- warknęła znowu.- Po drugie...- wyszeptała.

 

Paul czekał, aż będzie kontynuować. Westchnęła i odblokowała telefon. Pokazała mu ekran.

 

- Chciałam sprawdzić, jak się miewa moje opowiadanie.

 

Paul przyjrzał się ekranowi bez zrozumienia.

 

- Opublikowano 5 miesięcy temu. Dwadzieścia wyświetleń. Jeden głos na nie- wyjaśniła mu, zabierając mu telefon sprzed nosa.

 

- Co masz się dziwić ludziom? Jeśli im się nie podoba, logiczne, że zagłosują na nie, a strona nie będzie go szeroko polecać. Dziwisz się, jakbyś nie żyła na tym świecie od dwudziestu ponad lat. Może opowiadanie faktycznie jest do niczego, ci ludzie postąpili bardzo słusznie uświadamiając ci to.

 

Na jej twarzy pojawiły się zmarszczki.

 

- Żałuję, że się tobie zwierzyłam. Idź już sobie.

 

Nie posłuchał.

 

- Właśnie dlatego porzuciłem pisanie.- Oparł się o barierkę, jakby to był fotel za trzy tysiące.- I czuję się z tym jak młody bóg po kąpieli w ciepłym mleku.

 

Poczuła jak kolejna łza spływa z jej oka.

 

- Tylko, że ja w odróżnieniu od ciebie, nie zamierzam porzucać mojego marzenia!- syknęła, ale zły nastrój zaraz sprawił, że złość zastąpił ból w klatce piersiowej.

 

Oparła się znów o barierkę, bezsilna.

 

- Może powinnam się już z tym pogodzić- szepnęła.- Że za życia nic nie osiągnę.

 

Paul prychnął. Spojrzała się na niego wrogo.

 

- Liczysz na to, że twoja sława nastąpi po twoim zgonie, bo ktoś pozna się na twoim talencie? Nie przemyślałaś, że najprawdopodobniej trafisz do tej grupy przegrywów, którzy nie osiągnęli nic za życia, ani po śmierci i ich prace odpłynęły w dalekie odmęty morza zwanego "Nikogo nie obchodzi to, co piszesz". Nie słyszysz jego fal krzyczących: Nikt o to nie dba, nikt o to nie dba?

 

Knykcie jej pobielały od zaciskania ręki na barierce. Przez łzy zdawało jej się być jeszcze bardziej zimno, niż wcześniej. Mimo tego, wyczuwała w jego słowach tyle prawdy, że nie wiedziała jak mu przerwać. Krzyknąć: nieprawda, jak małe dziecko, za niemowlaka porzucone u bram sierocińca, próbujące udowodnić, że rodzice go kochali.

 

- Nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego nie masz u mnie szans, a twój dotyk wywołuje u mnie odruch wymiotny? Więc może posłuchaj własnej rady, zamknij się, zanim trafisz do smutnej grupy prawiczków, którzy próbowali, ale nigdy im się nie udało wyrwać żadnej. Poddaj się na tym, tak łatwo jak poddałeś się na pisaniu.

 

- Rozpamiętujesz to jakbym ci zabił matkę, a potem uzyskał rozwód z tobą po czterdziestu latach małżeństwa, zostawiając cię z czwórką niewyżytych bachorów i jeszcze oszukał cię na pięćdziesiąt tysięcy.

 

- Bo twoje opowiadania były dobre, że ja nie mogę- odburknęła mu, po czym dodała szeptem.- I z pewnością tysiąc razy lepsze od moich.

 

- Nie zaprzeczę temu ostatniemu, ale ludziom i tak się nie podobało. Więc jakby... Widzisz, że nic nie osiągniesz.

 

Smutek zebrał się w niej, a potem przerodził się w złość. Zerwała się, wyprowadzając cios w jego kierunku, ale trafiła tylko powietrze.

 

Paul zaśmiał się nienawistnie i zakręcił się na pięcie, po tym przybliżył się do światła w sali tanecznej i zniknął, zmieszawszy się z biesiadnikami.

 

Marija chciała rzucić w jego znikającą sylwetkę telefonem, ale ręka zamarzła jej w powietrzu. Nie wiedziała czy wahała się dlatego, że szkoda jej było telefonu, nie miała zamiaru mieć na sumieniu jego uszczerbków na zdrowiu, jakie z pewnością spowodowałby telefon, czy myślała sobie, że ma rację.

 

Westchnęła boleśnie i zmarszczyła brwi. Powstrzymała chęć, żeby zacząć krzyczeć. Czasami myślała, że może miała zbyt wspaniałe życie. Może powinna postąpić za przykładem Nerona i spalić swoją rodzinną miejscowość, żeby nadać swoim opowiadaniom realistyczności?

 

Ale nie, miała dwójkę wspaniałych rodziców, niesamowitą przyjaciółkę (obecnie niedysponowalną), dobrą pracę i ustatkowane życie finansowe.

 

I nikogo, kto by wiedział, jak zrobić z niej wielką pisarkę.

 

...

 

Paul bawił się jeszcze długo, jedząc darmowe jedzenie, wykorzystując szeroki wachlarz sprośnych żartów wśród, znajomych, zagadując co piękniejsze panienki, to dla przyjemności, to z powodu zakładu.

 

Kiedy światła przygasły, większość dobrych ludzi leżała już nieprzytomna pod stołem, a ci najbardziej rozważni, przystąpili do melancholijnego tańca w parach, zrozumiał, że jego czas już nadszedł. Spakował na drogę kilka ciasteczek w serwetkę i, nie pożegnawszy się, uciekł z sali.

 

Zimne, nocne powietrze spowodowało szok termiczny w jego ciele. Wpakował do ust ciastko i rozejrzał się po okolicy. Przez małą chwilę, dosłownie niewielki moment zastanawiał się, czy nie bardziej odpowiednie byłoby wrócić do własnego domu, ale była to naprawdę krótka, niemalże niezauważalna myśl.

 

Wsiadł do odpowiedniego tramwaju i kiedy skończyły mu się ciasteczka, znalazł się pod domem Mariji. Wszedł ostrożnie po schodach, nie spodziewając się, co spotka za drzwiami. Gdyby znalazł tam ciało kobiety, która utopiła się w zlewie, nie zdziwiłby się jakoś bardzo. O wiele bardziej przeraziłoby go, gdyby leżała w swoim łóżku i spała, a na jej poduszce nie znalazłby ślady łez. Otworzył jej drzwi kluczami, które kiedyś mu dała, a on ich nie miał zamiaru oddawać.

 

- Mówiłam ci, żebyś mi oddał te klucze!- usłyszał na wstępie.- Dałam ci je tylko na wyjazd, żebym nie zgubiła wszystkich par.

 

- Szach-mat, jak to się czasem mówi. Przeszedłem skorzystać z twojej toalety i wyżreć ci lodówkę- oznajmił na wstępie.

 

Marija leżała w salonie na dywanie, owinięta tylko kocem, co dało mu poczucie, że wszystko jest po staremu. Załatwiwszy swoje potrzeby, wrócił do niej z paczką sajgonek w ręce i usiadł na oparciu jej kanapy.

 

- Daj gryza- powiedziała, kiedy brał sajgonkę.

 

- Nie, są moje.

 

Spojrzała na niego z powagą.

 

- To moje sajgonki, z mojej lodówki, kupione za moje pieniądze. Chyba mam prawo do przynajmniej części z nich, skoro i tak resztę mi wyżresz.

 

Patrzył na nią chwilę z zastanowieniem, wyciągnął jedną sajgonkę i rzucił jej. Nie podziękowała.

 

- Swoją drogą, patrz- powiedziała.- Zaczęłam pisać jakieś beznadziejne opowiadanie, z rodzaju obyczajowo-miłosnych i zobacz jaka jest reakcja ludzi.- Rzuciła mu telefon.- Inna sprawa, że może to jest dobry moment dla mnie, żeby zadbać o funkcje życiowe.

 

Wstała i wpadła na stół.

 

- Krew mi podleciała do mózgu- rzuciła obojętnie, ale on był zajęty lekturą.

 

- "Nigdy nie graj z polonistą w Scrabble"- przeczytał.- To robisz w nocy jak ci się nudzi? Wymyślasz tytuły?- zaśmiał się do siebie.

 

- Zdążyłam napisać trzy rozdziały, każdy po pięćset słów. Ale to jest taki kicz, że nawet ty nie dasz rady przeczytać tego bez mrugnięcia okiem.

 

Nie odpowiadał.

 

Wróciła z bułką na której leżała sajgonka w ręce.

 

- Dać ci do tego dżem?- skomentował.

 

- Poproszę.- Nie odpowiedział.

 

Rozciągnęła się wygodnie na kanapie.

 

- Spójrz na komentarz do pierwszego rozdziału- powiedziała po chwili.

 

- "XD"- przeczytał.- To nawet nie zasługuje na XD, chociaż ciężko, żeby cokolwiek innego skomentowało to coś- powiedział, odrzucając jej telefon.- Nie jest to najgorsze, co kiedykolwiek czytałem w swoim życiu, ale za poprzednimi razami przynajmniej nie miałem obrazu osoby, która to napisała, ani świadomości jak bardzo upadła, pisząc to. Chociaż z drugiej strony, gratuluję, udało ci się trafić do serc ludzi, masz czego chciałaś, a ja mogę być z ciebie dumny.

 

Mruknęła, jej usta drgnęły w wymuszonym uśmiechu.

 

Tylko, że nie chcę zostać pisarką tanich erotyków dla dzieci z burzą hormonów, pomyślała, nie czując wielkiego pocieszenia.

 

- Tylko czemu nadal nie mogę napisać nic, co spodobałoby się ludziom, którzy czytają prawdziwą, poważną książkę, a nie słabą komedię, którą czyta się na głos przyjaciołom, kiedy zostanie im już tylko piwo bezalkoholowe- mruknęła smutno.

 

Paul uniósł się.

 

- Bo masz EQ na poziomie zdepresjonowanej czternastolatki!- odparł, jakby miał to być najlepszy żart.- Chcesz napisać coś, co poruszyłoby serca ludzi, ale nie zauważasz, że mają oni ważniejsze rzeczy do martwienia się, niż jednoczenie się z bohaterem, który płacze z powodu tego, że tak mu dobrze!

 

- To się nazywa depresja i to jest poważna choroba!

 

- Najwyraźniej ludzie nie dbają o depresję! Ewentualnie źle to opisujesz i ludzie nie potrafią odczuwać żadnego współczucia wobec takich bohaterów.

 

- Dlatego pytam się ciebie o to, co mogę zmienić, albo co ci się nie podoba, ale ty nie chcesz czytać tego, co napisałam. Kiedyś wysyłałam ci regularnie, co dwa tygodnie nowy rozdział. Przestałeś czytać! Powiedziałeś, że masz ważniejsze rzeczy do roboty! Dosłownie! Nawet nie próbowałeś powiedzieć tego tak, żeby mnie mniej zabolało! Nie zauważyłeś, że od dwóch miesięcy nic ci nie wysłałam?!

 

- Wiem. Po prostu nie chcę, żebyś pisała. Nie masz do tego ręki, więc i poza tym cię to wymęcza. Ile łez już wysłałaś, bo coś tam z pisaniem? Lepiej ci się będzie żyć jak przestaniesz, nie będziesz zmarnować na to czasu, życia i energii, to ci próbuję przekazać.

 

- Przestań wiedzieć lepiej czego chcę! Nic o mnie nie wiesz!

 

- Czytałem twoje opowiadania, wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje. Czasami nawet odnoszę wrażenie, że więcej niż ty o sobie.

 

- Zamknij się! Gdybyś wiedział cokolwiek o mnie, miałbyś świadomość, że kocham to ponad wszystko! I byłam cholernie szczęśliwa jak czytałeś to, co napisałam, bo czułam, że przynajmniej jednej osobie to się przydaje! Nie chciałam pisać że świadomością, że umrę, przyciskając własny telefon do piersi jako moją drugą duszę, bo nie będzie żadnej innej duszy, z którą mogłabym się podzielić dziełem mojego całego życia i będą mnie mylić ze zwykłą uzależnioną od social-mediów, odrywając moje zimne palce od tego urządzenia!

 

- Twoje opowiadania nie są dobre, uświadom sobie to wreszcie!

 

- Wiem!- krzyknęła, a w jej oczach stanęły łzy.- Wiem... Ale będę się starać, chociażby po kres moich dni, żeby przynajmniej jednej osobie przyniosło to przyjemność! I jeśli nie będziesz to ty, trudno! Nie jesteś taki niezbędny jak ci się wydaje!

 

- I tak zrobisz jak chcesz- odparł cicho, biorąc kolejną sajgonkę.

 

Marija popatrzyła na jedzenie z odrazą. Jakkolwiek kiedyś była głodna, teraz jej żołądek odmawiał jedzenia.

 

Kilka następnych minut minęło im w ciszy.

 

Włączyć sobie playlistę pianinową, pomyślała, wahając się ze względu na niego.

 

Obchodzi cię to, że on tu jest?- zapytała siebie i w końcu sięgnęła po słuchawki.

 

Tak minęło kolejne ileśnasnie minut. Smutek mimowolnie rozlewał się po jej ciele, a ona pozwoliła mu, wiedząc, że najprawdopodobniej razem ze łzami odpłynie jej stres, poza tym zmęczy się na tyle, żeby pójść wreszcie spać.

 

- Swoją drogą- zaczął Paul w którymś momencie. Nie raczyła mu odpowiedzieć.- Zastanawia mnie, jak wiele ze mnie jest w różnych twoich bohaterach, także w tym bohaterze. Te inteligentne żarciki, szarmancki uśmiech, uwodzicielska postawa, usposobienie, któremu trudno się opierać.- Wykonał gest machnięcia dłonią od podbródka na zewnątrz jak wchodząca księżniczka Tik-toka.

 

Gdyby była w innym nastroju, jej usta drgnęłyby w uśmiechu.

 

Widząc jej brak reakcji, kontynuował monolog.

 

- Z drugiej strony nie dziwne, że umieściłaś w jego ramionach dziewczyny, która tak bardzo przypomina ciebie. Żałuję tylko, że nam się nie udało dotrzeć nawet do końca rozdziału pierwszego.- Uśmiechnął się szeroko.- Chociaż to opowiadanie wygląda jak sugestia.- Spojrzał na nią, ruszając brwią

 

- Chciałbyś- zmusiła się na warknięcie.

 

- Wiesz...- Przyłożył kciuk i palec wskazujący do podbródka.- Gdybyś była choć trochę ładniejsza to chciałbym jeszcze bardziej, ale wiesz... głodny nie narzeka na czerstwy chleb.

 

Jej twarz spoważniała.

 

- Wyjdź- poprosiła stanowczo..- Oddaj mi klucze teraz i wyjdź proszę.

 

Patrzył na nią w osłupieniu.

 

- Ciągle obrażasz mnie i wszystko, co dla mnie ważne. Mam już dosyć takiego traktowania.

 

- Chyba przesadziłem.- Zmarszczył brwi, wstał.

 

- Słuchaj, możemy się śmiać, żartować sobie z siebie, ale przestać cisnąć z tego, co dla mnie najważniejsze. Wiem, że nie umiem pisać. Wiem, że jestem nieatrakcyjna i że faceci mnie nie chcą. Wiem, że zachowuję się jak czternastolatka. Ale są to rzeczy, których nie zmienię, albo staram się zmienić. Już. Zakomunikowałeś. Przeszkadza ci to, zresztą nie tylko tobie, ale nie musisz tego po raz setny powtarzać, bo może jestem silna psychicznie i potrafię wiele wytrzymać, ale nawet moja psychika ma swoje granice, szczególnie, że nie chcę się od ciebie celowo oddalić, żeby twoje słowa były mi obojętne. I tak już zdążyłam to zrobić, bo ogólnie myślałam, że nie może mi się podobać chłopak ode mnie młodszy, ale chciałam cię potraktować na poważnie, bo wydawało mi się, że naprawdę się starasz. Ale teraz na każdym kroku obrażasz mnie coraz bardziej, a mój stosunek do ciebie staje się coraz bardziej ambiwalentny. Więc wyjdź proszę, póki mam jeszcze o tobie jakkolwiek dobre zdanie.- Ostatnie słowa wypłakała.

 

Paul stał chwilę, wpatrując się w nią. Nie wiedziała, czy naprawdę chciała, by sobie poszedł, szczerze wolałaby mieć przy sobie kogoś wspierającego, ale jeśli to nie byłoby możliwe, była przekonana, że nie będzie to dla niej większym problemem, pewnie wypije kakao, puści jakąś muzykę i w końcu pójdzie spać, jak zawsze.

 

- Mogę ci zrobić herbatę?- zapytał w końcu, niepewnie.

 

- Karmelowo- jabłkową- mruknęła.

 

Odszedł i nastała cisza, przerywana tylko stukotem kubków i odgłosami czajnika. Wsłuchiwała się w nie.

 

Wkrótce usłyszała kroki i Paul pojawił się z herbatą.

 

Usiadła i przyjęła kubek.

 

- Słuchaj- zaczął znowu rozmowę. Milczała nadal w złym nastroju.- Ale nie obrażaj się na wszystkich mężczyzn, którzy powiedzą ci, że mają dwadzieścia jeden lat.

 

- Nie zamierzam.

 

- Nie o to chodzi.- Kubek przyjemnie grzał jej dłonie.- Chodzi o to, że... pamiętaj, że ja każdemu podaję swój inny wiek, w zależności od tego sytuacji.

 

Zamilkł, a Marija zaraz poczuła wkurzenie i szacunek dla jego chwytu jednocześnie. Nie zamierzał zdradzić swojego prawdziwego wieku tak łatwo, pomyślała. Musiała się go zapytać i pokazać, że nie jest na niego obrażona, do tego to, że nie jest jej obojętny.

 

Czy tak bardzo jest ci tak wiedza potrzebna, zapytała się siebie z powątpiewaniem.

 

- Ile?- rzuciła.

 

- Co "ile"?

 

Zabiję go, pomyślała, zaciskając palce na kubku

 

- Ile masz lat? A myślisz, że o co mogę pytać!

 

Uśmiechnął się z całą wredotą swojej mimiki.

 

- Dziewiętnaście.

 

- To tłumaczy twój trochę nietakt i słabe obejście, młody- odparła, kładąc nacisk na ostatnie słowo.

 

- Śmiej się ze mnie, śmiej- odpowiedział.- Biorąc pod uwagę, jak jest zwykle, należy mi się.

 

Upiła trochę gorącej herbatki z kubeczka, upajając się jej zapachem.

 

Paul nagle krótko prychnął w uśmiechu.

 

- Co się bawi?

 

- Nic. A przyjemniej nie spodoba ci się to.

 

- Mów.

 

Wzruszył ramionami.

 

- Ale żeby potem nie było na mnie. Pomyślałem, że gdybyś zachowywała się na swój wiek, pewnie podałbym więcej. Ale teraz wiem, że nie powinienem tego przy tobie mówić.

 

- Czasami po prostu czytaj też atmosferę. I zrób przerwę na jakieś komplementy. To nie tak, że czasami nie lubię się z tobą podroczyć, ale jak dwie najbliższe mi osoby po mnie cisną, to mi się czasem smutno robi. I może dlatego też chcę coś dobrego napisać, żeby udowodnić sobie, że potrafię coś osiągnąć, a poza tym, żeby uaktywnić u ludzi wrażliwość na różne problemy, przekazać im to, co czuję. Dlatego nie przestanę pisać, nieważne jak bardzo byś mnie nie błagał.

 

- To jest coś co musisz robić, żeby dać sobie radę w otaczającym cię świecie...- stwierdził, raczej niż pytał.

 

Kiwnęła głową.

 

Westchnął.

 

- A myślisz, że dlaczego parodiowałem wszystko i wszystkich. Ale cóż, pisarze muszą się trzymać razem...- powiedział.- Poza tym, w końcu twój erotyk nie może pozostać bez odpowiedzi.- Uśmiechnął się.

 

Po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęła się tak po prostu. Pamiętała te czasy kiedy męczyła się pisaniem bez żadnej odpowiedzi publiczności, jej mama tylko zmarszczyła z zaniepokojeniem brwi podczas czytania jej opowiadania, co definitywnie ją speszyło, jej przyjaciółka, zostawiała brak komentarza lub mówiła, że jest fajne, ale wykazywała wycofanie w rozmowach na ten temat, a co do szerszej publiczności, jak się bolesnej przekonała, większość ludzi wolała milczeć. W porównaniu z tamtymi czasami, teraz, kiedy miała do kogo pisać była równie szczęśliwa jak gdyby stała na ślubnym kobiercu.

 

Uśmiechnęła się szerzej i łza szczęścia spłynęła po jej policzku do jej kubka.

 

Paul odsunął głowę i spojrzał na nią dziwnie.

 

- Przerażasz mnie, jak tak robisz- skomentował, unosząc jedną brew.

 

- Chyba lepiej nie mogłam ci dopiec- powiedziała dumna z siebie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania