"Nikt mnie nie rozumie", czyli ględzenie egoistki
UWAGA! Tekst jest silnie ironiczny, a jego narrator nie powinien być utożsamiany z autorem.
***
Wiesz, jak to boli, gdy nikt Cię nie docenia? Nie? To Ci opowiem. Nie będę szukała daleko, po prostu przytoczę Ci jeden dzień z mojego życia. Muszę się tylko nad wyborem zastanowić, bo, niestety, wiele jest dni, które mogłyby posłużyć za idealny przykład.
Wstaję rano, wcześniej od mojej siostry, choć lekcje rozpoczynamy o tej samej porze. Oczywiście zawsze to ja robię herbatę, przecież wstaję wcześniej, więc co w tym dziwnego? No bo jak już wstaję, to mogę tę herbatę zrobić, prawda? I wiem, że mogę, i dlatego ją robię, i tak właściwie to nie mam nic przeciwko temu, bo... ech, no dobra, dalej. W tramwaju zawsze stoję. Bo jak tu usiąść, gdy wszystkie miejsca są już zajęte, a nawet gdy jakimś cudem ostanie się jedno wolne, ludzie mordują mnie wzrokiem, jeśli tylko ośmielę się je zająć? No więc nie zajmuję i tylko patrzę, jak opada na nie ktoś inny. Może potrzebuje go bardziej ode mnie?
Potem szkoła. jestem raczej przeciętną uczennicą - ani złą, ani dobrą. Ta przeciętność mnie dobija, ponieważ głupio tak być we wszystkim przeciętną. No ale jestem i co zrobić? Teraz pewnie sobie myślisz, że nie próbowałam wybić się z tej przeciętności. Oczywiście, że próbowałam! Jak mogłabym nie próbować? Tylko... ech... ciężko tak... Siedzę nad tymi książkami i siedzę, uczę się i uczę, a i tak na sprawdzianie okazuje się, że niczego nie umiem. Tak, ja nigdy niczego nie umiem... Okay, coś tam umiem, ale to zawsze za mało. wszyscy mi mówią, że za mało, a nawet jak nie mówią, to czuję, że podświadomie tak uważają...
Mama twierdzi, że za rzadko wychodzę. Ale jak tu wyjść? Jak tu zawrzeć nowe znajomości? No bo jak komuś się coś nie spodoba? Ja coś zrobię, a ktoś to skrytykuję. Jak już coś robię, to chciałabym, żeby było dobrze i żeby nikt tego nie krytykował, bo przecież chciałam dobrze... Dlaczego nikt tego nie docenia? Ludzie mnie nie rozumieją. Nie widzą moich dobrych intencji. A ja nie chcę źle, nigdy nie chcę. Tylko że jestem jedynie marnym człowieczkiem, więc naturalnym jest, iż popełniam błędy.
Z przystanku mam do szkoły jeszcze kwadrans spacerkiem. Czasem widzę takiego pana na wózku, który ma problem, żeby przejechać przez wyjątkowo nierówny odcinek chodnika. No i jak tu mu nie pomóc? Trzeba mu pomóc, bo ten chodnik naprawdę jest nierówny. A jak nie pomogę, to on, ten pan, tak dziwnie na mnie patrzy. Czuję to spojrzenie, czuję, jak pali mi plecy.
Po szkole zwykle wracam do domu. Nie umiem znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami, bo, jak już mówiłam, oni mnie nie rozumieją. Nikt mnie nie rozumie! Nikt... Drżą mi wargi, w kącikach oczu zbierają się łzy. Ale nie mogę płakać. Gdy płaczę, ludzie patrzą na mnie z niechęcią, z odrazą... Myślą pewnie, że jestem tylko kolejną głupiutką nastolatką, niemającą właściwie żadnych problemów, bo niby co mogłoby dręczyć taką beztroską, bezmózgą istotę jak ja? Tak, ja wiem, że ludzie tak myślą. I może nawet Ty tak myślisz, kiedy to czytasz. Och, jaki ten świat niesprawiedliwy...
Gdy widzę bezdomnych, kupuję im bułki. No dobra, nie zawsze, tylko jak poproszą, ale jak poproszą to już zawsze. Kupuję im, oni zjadają, czasem nawet nie dziękują... I wiem, że liczyli na większą, bo przecież taką bułeczką to nikt się nie naje, a oni wyjątku nie stanowią.
Co mówisz? Ach tak... dziwisz się, dlaczego nikomu nigdy tego nie powiedziałam. No tak, powinnam to przewidzieć. Już wyjaśniam. Po prostu nikt nie chciałby mnie słuchać. Ty też pewnie nie chcesz, też pewnie masz dość tych wszystkich utyskiwań zakompleksionej nastolatki. A ja tylko chcę, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę...
Komentarze (10)
Tytuł jest w porządku. Raczej dopisek mi nie do końca pasuje, bo nie trzeba być egoistką, by chcieć mieć kogoś bliskiego i móc z nim porozmawiać. Nie oceniam, pozdrawiam :)
Początkowo miały to być dwa listy - jeden taki, który teraz jest całym opowiadaniem, a drugi będący czymś w stylu tego komentarza. Ale rozmyśliłam się i wyszło, jak wyszło.
Trzeba mieć "pewien" stopień wrażliwości, aby postrzegać siebie tak "radykalnie" krytycznie. Przyczyną może być ambiwalentne; poczucie osamotnienia, bo bywa i tak, że otoczenie jest, lecz niewłaściwie dobrane. W tym momencie trzeba założyć, iż podmiot ma w ogóle jakiąś decyzyjność odnośnie własnego środowiska. Twgl. rzeczywistość świata, dewaluuje poczucie empatii, ponieważ człowiek racjonalnie myślący (haha, też śmiała teza), dostrzega, że jest w sposób spektakularny indoktrynowany. A w szczególności poprzez instytucje, które temu zaprzeczają. Pozdro ;)
Co do samej formy: jest nie najgożej, ale bardzo skrótowo, odniosłem wrażenie jakbyś się spieszyła i nie dokońca wiedziała o czym chcesz opowiedzieć w danej chwili. Ale przecież zaznaczyłaś, że pisałaś pod wpływem emocji i na szybko, więc rozumiem. Wyszedł z tego trochę taki strumień świadomości a one bardzo często bywają chaotyczne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania