Noc gawronów

Powoli zmierzchało, kiedy Antoni — dwudziestokilkuletni pracownik w fabryce opon — wsiadał do jednego z wagonów pociągu do najbliższego miasta. Skryty inteligent, który jednak nie potrafił walczyć w życiu o swoje i wylądował na dolnej granicy społeczeństwa. Niewiele brakowało, by stoczył się do całkowitych slamsów i pijaństwa. Mógł dziękować losowi, że dostąpił łaski oszczędzenia go od dożywotniej tułaczki i dzielenia jedzenia ze szczurami. Ile takich nie skorzystało z szansy, która była sprytnie ukryta pośród z pozoru nielogicznych decyzji? Nie wiadomo ilu, ale Antoni do nich należał.

Lokomotywa wypuściła gęsty kłąb pary na malutki peronik zbity z desek na szybko.

Ruszyła. Młodzieniec usadowił się praktycznie na szarym końcu. Tu ujawniał się kolejny powód jego sytuacji materialnej. Była to niechęć do innych ludzi. Od najmłodszych lat wykazywał skłonności do zamykania się w sobie i życia w wytworzonym przez wyobraźnie świecie. Tym razem nie było inaczej. Między nim a najbliższą siedzącą osobą były jeszcze cztery miejsca. Dlaczego tak opornie podchodził do kontaktów międzyludzkich? Nigdy tego nie zdradził. To była jedna z jego wielu tajemnic.

Pociąg jechał już przeszło godzinę. Mrok nocy w końcu nastał w całej swojej okazałości. Antoni spojrzał za okno. Udało mu się ustalić, że są na wrzosowiskach. Miejsce praktycznie wyludnione. O tej godzinie tylko ktoś z zaburzeniami świadomości był skłonny postawić tu nogę. Dzika zwierzyna ukryta pośród wrzosów a na nich zlewające się z mrokiem ptaki nocne obserwowały przejeżdżający pociąg. Maszynista instynktownie zwiększył dopływ pary, a palacz nabrał nowych sił na dosypywanie węgla. Wiedzieli, jednak że znajduje się tu stacja jeszcze mniejsza od poprzedniej. Właściwie był to jedynie wyrównany nasyp z betonowym wspornikiem od strony torów jako zabezpieczenie przed obsunięciem. Była od dawna zamknięta, ale lokomotywa i tak musiała zrobić postój. Było to spowodowane uzupełnieniem wody z kolejowej wieży ciśnień znajdującej się obok stacji. Było to niezbędne, bo parowóz, który nie należał do najmłodszych, zużywał ją bardzo szybko. Każdy Z pasażerów o tym dobrze wiedział, ale myśl o tym przyprawiała o gęsią skórkę. Przez lata wykształciła się legenda, że na stacji doszło do tajemniczego morderstwa pewnego starego leśnika mieszkającego w głębi wrzosowisk. Według niej został on oślepiony przez patki, a w konsekwencji wpadł pod nadjeżdżający pociąg. To miało być główną przyczyną wykluczenia tej stacji z rejestru. Ale jak to legendy miała ona w sobie sporo ludzkiej fantazji.

W końcu dotarli pod wieżę. Parowóz zatrzymał się z piskiem połączonym z wypuszczeniem kłębu pary.

– Wiecie dokładnie, gdzie jesteśmy. To tylko rutynowe uzupełnienie wody. Potrwa około piętnastu minut. W tym czasie upraszam o pozostanie na swoich miejscach i absolutnie pod żadnym pozorem proszę nie otwierać okien. To miejsce tylko na to czeka — upomniał maszynista, spoglądając w głąb wrzosowisk.

– Piętnaście minut? Ostatnio było tylko dziesięć. To coś znaczy — szepnął ktoś.

– Jesteśmy bezpieczni. Najważniejsze, aby nie wychodzić na zewnątrz — uspokajał inny.

Antoni jako całkowity przeciwnik rozmów siedział cicho na swoim miejscu i jedynie przewracał oczami.

– A ty młodzieńcze co sądzisz o tym miejscu? - Starszy mężczyzna podszedł do niego i przysiadł się obok. Antoni z początku próbował spławić go, ale ten zadawał kolejne pytania, oczekując zwięzłej i logicznej odpowiedzi. Po wyrazie jego twarzy można było stwierdzić, że niej jest on typem milczącej odpowiedzi.

– To jak będzie? Doczekam się odpowiedzi?

– Ja nie mam zdania — rzucił.

– Nie masz zdania? Znałem ja takich, co też nie mieli. Nawet w sądzie, kiedy skazywano ich na stryczek.

– Co to ma do rzeczy/ Nie mam zdania na ten ani inny temat.

– Chłopczę jesteś jeszcze młody i czasu trochę masz, aby to zamienić. Nie zmarnuj się tam, gdzie... A gdzie właściwie pracujesz?

Antoni zastosował odpowiedź milczącą mając nadzieję, że tym wyrazi niechęć do dalszej konwersacji.

– Ponownie milczysz. Wiesz, może się to wydawać nachalne z mojej strony, że tak przysiadłem się do ciebie, ale widzę, kiedy ktoś się marnuje.

– Pracuje w fabryce opon. W najbliższym mieście.

– Fabryka opon? Upadłeś prawie na samo dno. Jak zamierzasz się podnieść?

Wtedy rozmowę przerwał im głos maszynisty. Mężczyzna wbiegł do wagonu, zaciskając dłońmi tętnicę szyjną. Krew wąskim strumieniem płynęła po jego przedramieniu.

– Proszę wszystkich o uwagę. Palacz nie żyje. Leży rozszarpany obok wieży ciśnień. Jeśli jest ktoś, kto potrafi prowadzić lokomotywę, to niech się zgłosi natychmiast — wydukał ostatkiem sił, po czym upadł martwy.

Panika ogarnęła wszystkich. Jedni kierowali się na tył wagonu, inni próbowali dostać się do lokomotywy.

– Kurwa dajcie mi przejść. Idioci umiem prowadzić pociąg, tylko dajcie mi przejść — ryknął brodacz, odpychając po kolei każdego, kogo spotkał na swojej drodze. Nie oszczędził nawet staruszki, wyrzucając ją z wagonu w porywie szału.

Kobieta natychmiast straciła przytomność, a po chwili została otoczona przez chmurę czarnych jak węgiel ptaków. Pozostali patrzyli na to ze strachem w oczach. Krew tryskała na szyby okien, ograniczając widoczność.

Antoni razem z kilkorgiem innych osób pozostał na tyle wagonu. Cała grupka skulona między siedzeniami jedynie nasłuchiwała, jak zakrzywione dzioby gawronów uderzają w dach i okna. Kilku mężczyznom udało się przedostać do lokomotywy. Uruchomienie jej nie było jednak możliwe, ponieważ zbiornik wody nadal był pusty.

– Co do kurwy?! Maszynista mówił, że idą napełniać zbiornik. Gdzie ta zasrana woda? - Jeden z facetów pochwycił łopatę, którą palacz dokładał węgla i w całkowitym amoku ruszył pośród hordę ptaków.

Zdołał uśmiercić nieznaczną ilość. Reszta nadal wygłodniałych gawronów otoczyła go i zapewniła śmierć w niesamowitych męczarniach.

Pozostali pasażerowie nadal przebywali w wagonie. Czekali i mieli nadzieje, że patki odlecą najedzone i zmęczone polowaniem. Jednak nic nie zapowiadało, że tak się stanie. Wtem Antoni nieoczekiwanie wstał i pewnie ruszył naprzód.

– Odciągnę je. Są już zmęczone. Zabiją maksymalnie jedną osobę.

– Chcesz się tak dobrowolnie poświęcić? To zwykłe popisy, a nie bohaterstwo — burknęła jedna z kobiet stojących na przodzie.

– Nie poświęcam się dla nikogo, a już na pewno nie dla was. Dla mnie możecie zemrzeć tu z głodu. Pozjada się nawzajem. Najpierw kobiety, a potem reszta. Ja tylko zrozumiałem, że to moja szansa. Droga do lepszego życia — Chłopak po raz pierwszy odważył się powiedzieć co myśli o otaczającym go świecie. - Nie zależy mi na tym, co mam. Klitka w walącej się kamienicy bez bieżącej wody pośród pijaków i obłąkańców. Dla mnie ten świat to ściek. Trafiają tu wszyscy, a szczęśliwcy są szybko wyciągani na powierzchnię. To właśnie moja szansa. Ktoś spuszcza mi linę z góry, a ja muszę uświadomić sobie, że powinienem ją złapać.

Antoni wyszedł z wagonu i pobiegł w głąb wrzosowisk. Zginął w męczarniach tak jak inni przed nim. Reszta pasażerów nie mogła do końca uwierzyć w to wszystko.

– Był ścierwem prosto z dna. Wykonał na sobie wyrok — mówili, kiedy szli torami rankiem w stronę miasta.

Słońce było już wysoko na niebie bezchmurnym, kiedy opuszczali wrzosowiska i tylko staruszek wiedział, że chłopak się podniósł i jest na szczycie.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Margerita 22.05.2018
    Pięć no tak w życiu trzeba niestety umieć walczyć o swoje inaczej się przegrywa tekst typowo życiowy
  • marok 23.05.2018
    Dzięki Marg. Chociaż ty :)
  • No nie powiem tytuł mnie zaciekawił. Tekst jest dobrze napisany. Jest trochę mroku krwi i życiowej przemowy. No ogólnie jestem na tak
  • marok 23.05.2018
    A no dziękuję. Dobry komentarz zawsze mile widziany :)
  • Marian 23.05.2018
    Niezły horror i z dobrym zakończeniem.
    Budujesz trochę niezgrabne zdania, np: "Zdołał uśmiercić nieznaczną ilość. Reszta nadal wygłodniałych gawronów otoczyła go i zapewniła śmierć w niesamowitych męczarniach."
    Zastanów się, czy w normalnej rozmowie powiedziałbyś:
    "Zdołał uśmiercić nieznaczną ilość."
    Myślę, że raczej powiedziałbyś: "Zdołał uśmiercić kilka z nich" lub "Zdołał uśmiercić parę sztuk."
    Podobnie jest przy: "Reszta nadal wygłodniałych gawronów otoczyła go i zapewniła śmierć w niesamowitych męczarniach."
    Czy normalnie używasz zwrotu: "zapewniła śmierć"?
    Myślę, że mówisz: "zabiła" lub "uśmierciła".

    Takich dziwnych zdań jest więcej. Ogólnie jestem na tak, tylko te zdania mi się nie podobają.
    Pozdrawiam
  • Blanka 25.05.2018
    Hej. Jest klimatycznie, ciekawa sceneria. Bohatera i te jego hmm...jakby to określić...przemyślenia, również kupuję. Przyczepić mogę się jedynie do tej technicznej strony. Można tu i tam coś lekko poprawić:) Poza tym, jeśli to "skutek uboczny" tych sennych horrorów, to jest dobrze:) Pozdro:)
  • marok 25.05.2018
    A dziękuję za wizytę. Z technikaliami walczę. Na razie jest remis.
  • ". Właściwie był to jedynie wyrównany nasyp z betonowym wspornikiem od strony torów jako zabezpieczenie przed obsunięciem. Była od dawna zamknięta, ale lokomotywa i tak musiała zrobić postój. Było to spowodowane uzupełnieniem wody z kolejowej wieży ciśnień znajdującej się obok stacji. Było to niezbędne, bo parowóz, który nie należał do najmłodszych, zużywał ją bardzo szybko."

    W każdym zdaniu w tym fragmencie "był" lub jego odmiana...
    Masz jeszcze sporo podobnych rzeczy, nad którymi powinieneś pokombinować.
    Pomysł i fabuła całkiem spoko.
    Pozdrawiam
  • Regimus 06.06.2018
    To jest horror? Bo uwierzę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania