Noc Kupały
Był piękny czerwcowy wieczór, słonce powoli chyliło się ku zachodowi, a Dorota wracała z eventu biznesowego, była zmęczona, lecz zadowolona, gdyż rozmowy biznesowe przebiegły po jej myśli i według jej oczekiwań. Pracowała, jako logistyk w zagranicznym konsorcjum transportowym z udziałem polskiej firmy, była prokurentem i przedstawicielem firmy. Pozyskała nowych klientów, nowe rynki zbytu, a co najważniejsze wzbudziła zainteresowanie wielu potencjalnych klientów. Oczami wyobraźni widziała, jak powiększa się flota transportowa firmy, w której ma udziały. Ściągła buty na obcasie i na boso prowadziła swojego Kajara, nawigacja pokazywała 6 godzin do celu i kolejny raz usłyszała komunikat „zawróć”, muszę odpocząć pomyślała. Przejeżdżając przez miejscowość „Malinowo”
w powiecie kartuskim, zobaczyła pensjonat „Aurora” i postanowiła zatrzymać się na nocleg.
Wysiadła z samochodu i uderzył ją piękny zapach pnących, czerwonych róż, które wspinały się po rusztowaniu wkoło budynku. Rozejrzała się do okala i zobaczyła ogród
z fontanną w środku, której stała Bogini Wenus. Tu jest jak w bajce pomyślała i weszła do środka. Podeszła do recepcji, zameldowała się, wzięła pokój na jedną noc. Dziewczyna
z recepcji poinformowała Dorotę, że kolacja będzie tylko do godziny 20, bo dziś jest Kupalnocka. Po zaniesieniu torby do pokoju, Dorota zeszła do sali restauracyjnej, gdzie przygotowany był „bufet szwedzki. Gości było nie wielu, rozmawiali o Sobótce i wszyscy byli podekscytowani. Co to takiego Kupalnocka, pewnie jakaś tradycja regionalna pomyślała? Zjadła kolacje i poszła do swojego pokoju, marząc o prysznicu i miękkim, wygodnym łóżku.
W recepcji dostała hasło do WIFI, więc sprawdziła pocztę i odpisała na kilka wiadomości. Ciekawość nie dawała jej spokoju i wygooglowała hasło pt.; „Sobotka, Kupalnocka, Noc Kupały”. Poczytała o tej tradycji, zabawach jej towarzyszących i zmęczona zasnęła.
W nocy obudziły ją dobiegające z oddali śpiew, śmiech oraz muzyka. Wstała, podeszła do okna i zobaczyła palące się ogniska. Przypomniała sobie, co wyczytała w goglach na temat Kupalnocki i zastanawiała się, ile z dawnej tradycji przetrwało do dziś. Ciekawość zwyciężyła, ubrała dres, trampki i postanowiła pójść, zobaczyć zabawę z oddali. Minęła ogród pensjonatu, poszła w kierunki płonących ognisk, skąd dochodził śpiew. Przeskoczyła strumyk, weszła do lasu i znalazła się na leśnej polanie, która usłana była konwaliami, jak tu pięknie, magicznie, pomyślała. Poczuła się jak Alicja w kranie czarów i wtedy zobaczyła błyszczącą tafle jeziora, płonące ogniska i tańczących ludzi. Powoli, bezszelestnie, postanowiła podejść bliżej. Wtedy, potknęła się o konar drzewa i upadła. Powoli wstawała z ziemi, gdy czyjeś mocne ręce podniosły ja do góry i postawiły na ziemi. Krzyknęła ze strachu, cala drżała, serce jej mocno biło i trzęsła się jak osika na wietrze.
-Nic ci się nie stało, jesteś cala?-Zapytał mężczyzna.
-Wszystko dobrze.-Odpowiedziała drżącym głosem.
Przyjrzała się nie znajomemu, był wysoki, szczupły, miał czarne włosy i piękne brązowe oczy.
-Jestem Paweł, przyłączysz się do zabawy?-Zapytał.
-Jestem Dorota.-Odpowiedziała.
-Wiem.-Powiedział i podał jej rękę.
Ciekawe, skąd zna moje imię, to miejsce to wszystko jest zaczarowane i magiczne, pewnie zaraz zobaczę czarownicę na miotle pomyślała. Poszła za Pawłem leśną ścieżką i po kilku minutach znalazła się nad brzegiem jeziora, gdzie paliły się ogniska. Podeszli do pierwszego, przy którym siedzieli ludzie w starszym wieku i dyskutowali.
-Znalazłem zgubę w lesie i przyprowadziłam.-Powiedział.
-Zatrzymałam się w pensjonacie i wyszłam na spacer.-Powiedziała Dorota.
-Wiem.- Powiedziała kobieta, która się jej przyglądała.
Ona też wszystko wie, gdzie ja jestem? Pomyślała dziewczyna.
Przystanęli na chwilę i w milczeniu obserwowali ludzi przy ognisku. Słyszała fragmenty rozmów, z których wywnioskowała, że ci ludzi przepraszają się nawzajem, wyjaśniają sobie nie porozumienia, swary i konflikty, a gdy zobaczyła, że na koniec ściskają się w przyjacielskim uścisk, to przypomniała sobie, co czytała na temat „Sądu Zbiorowego”, który odbywa się raz
w roku. Więc tak jak kiedyś, była to noc pojednania, przebaczenia i powszechnej zgody. Piękna tradycja, cudownie, że przetrwała, pomyślała dziewczyna.
Podeszli do następnego ogniska, gdzie dziewczyny w białych sukniach z wiankami na głowie, tańczyły przy ognisku i akompaniamencie gitary, natomiast mężczyźni siedzieli przy innym ognisku, skakali przez ogień i dyskretnie przyglądali się dziewczyną. Paweł zostawił Dorotę
i poszedł do mężczyzn. Dziewczyny wzięły ją za rękę i zaczęły tańczyć. Dorota przypominając sobie, co czytała o magicznej nocy Sobótkowej, dała ponieść się fantazji, szybko złapała rytm
i tańczyła wraz z innymi. Zobaczyła dziewczynę z recepcji i uśmiechnęła się do niej. Gdy muzyka przestała grać, dziewczyny, chłopcy, kobiety i mężczyźni poszli w stronę namiotu, którego wcześniej nie zauważyła. Podszedł do niej Paweł, wziął ją za rękę
i poszli razem. Gdy weszła do środka, jej oczom ukazały się stoły suto zastawione jedzeniem
i piciem. Poczuła, że burczy jej w brzuchu, więc postanowiła też się posilić. Wśród biesiadników, rozpoznała kilka osób, które widziała w pensjonacie. Wszyscy byli radośni, uśmiechnięci i w dobrych homarach. Dawno tak dobrze się nie bawiłam, pomyślała. Przyjrzała się dokładnie Pawłowi jest bardzo przystojny, pomyślała, a gdy na nią patrzył, miała wrażenie, że jego wzrok przeszywa ją na wylot i zna jej myśli. Zwariowałam, pomyślała i odgoniła od siebie te myśli. Przerwa minęła i wszyscy wrócili do zabawy, Dorota też. Muzyka, którą grali grajkowie była już inna romantyczna, chwilami agresywna z nutką dekadencji. Taniec dziewczyn stał się namiętny a chwilami krzykliwy. Dorota pomyślała o Pawle, zobaczyła jego ciemne oczy, które jej się przyglądają i dała ponieść się fantazji. Tańczyła i wiła się w rytm muzyki razem z innymi. W pewnym momencie muzyka przestała grać i dziewczyny
z krzykiem, pobiegły w stronę strumyka. Ściągały wianki z głów i wrzucały do wody.
-Ty też.-Powiedziały i spojrzały na Dorotę. Nie miała wianka na głowie, ale miała frotkę do włosów obszytą koralikami, rozpuściła włosy, a frotkę wrzuciła do wody. Widziała jak wianki płyną z nurtem wody, ale swojej frotki nie widziała. Pewnie, poszła na dno, pomyślała. Wróciły do ogniska, śmiały się i śpiewały. Zauważyła, że chłopców i mężczyzn nie ma przy ognisku. Dziewczyny nadal siedziały przy ognisku, śpiewały piosenki miłosne i od czasu do czasu spoglądały w stronę lasu. Wreszcie z lasu zaczęli wychodzić mężczyźni, a w ręku trzymali wyłowione wianki. Podchodzili do ogniska i oddawali je właścicielką. Dziewczyny z radości podskakiwały i rzucały się chłopcom na szyje. Później razem tańczyli w miłosnym uścisku,
natomiast inne pary poszły na spacer do lasu. Pawła nie było, pewnie z wiankiem pobiegł do swojej dziewczyny. Koniec zabawy, czas wracać do hotelu, pomyślała. I wtedy podszedł do niej, a w ręce trzymał jej frotkę do włosów. To nie możliwe, pomyślała! Uśmiechnął się i oddał jej wianek.
-Pójdziesz ze mną na spacer, czy chcesz wracać do hotelu?-Zapytał.
Zaniemówiła z wrażenia, wino, zabawa, taniec, śpiew, cudowna, magiczna atmosfera czuła się jak zahipnotyzowana. Podała Pawłowi rękę i poszli w stronę lasu. Mijali kolejne palące się ogniska, ale nikogo przy nich nie było.
-To ogniska, które maja za zadanie odstraszać złe moce, aby przez następny rok ludziom tutaj mieszkającym, dobrze się wiodło i omijało je wszelkie nieszczęście.-Wyjaśnił Paweł.
Dotarli na polane, na której rosły piękne konwalie. Paweł rozłożył koc, którego wcześniej nie zauważyła, z plecaka wyciągnął butelkę wina i dwa kieliszki. Leżeli na kocu, pili wino, upajali się pięknem przyrody i obserwowali spadające gwiazdy.
-Skąd znasz moje imię.-Spytała dziewczyna, bo to pytanie nurtowało ją całą noc.
-Zobaczyłem w książce meldunkowej, moi rodzice są właścicielami pensjonatu „Aurora”.-Odpowiedział i zaśmiał się. To było tak proste, banalne, że aż śmieszne i też się roześmiała.
-A kobieta, która była przy ognisku, to pewnie właścicielka pensjonatu i twoja mama?-Spytała, a raczej stwierdziła dziewczyna.
–Tak.-Odpowiedział i zaśmiał się Paweł.
- To było niesamowite przeżycie, to cudowne, że tradycja „Nocy Kupały” przetrwała i wy ją pielęgnujecie i kontynuujecie.-Powiedziała dziewczyna.
- Tak uwielbiam to święto i specjalnie na nie przyjechałem w Warszawy. Na co dzień mieszkam i pracuje w Warszawie, a na weekendy przyjeżdżam do rodziców. –Powiedział Paweł.
-Ja tez mieszkam i pracuje w Warszawie, ale pewnie już o tym wiesz. Stwierdziła i zaśmiała się Dorota. Rozmawiali, śmiali się, a czas im tak szybko minął, że słońce zaczęło wstawać
i zaczął budzić się nowy dzień. Gdy wrócili do pensjonatu, dziewczyna poczuła jak bardzo jest zmęczona i gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, zasnęła.
Obudziła się o godzinie 16, doba hotelowa minęła o 12, a ona powinna już być w drodze do domu. Zostanę tu jeszcze jeden dzień, jutro rano wyjadę. Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła do recepcji. Była tam właścicielka pensjonatu, która uśmiechnęła się na jej widok i przywitała serdecznie. Dziewczyna przedłużyła pobyt na jeszcze jedną noc i poszła do sali restauracyjnej.
-Dzień dobry śpiochu.- Przywitał ją Paweł.
-Dzień dobry.-Odpowiedziała, a on odszedł.
Dziewczyna, z którą Dorota tańczyła wczoraj przy ognisku przyniosła kartę dań i uśmiechnęła się. Dorota zamówiła danie dnia, knedle z mięsem i zestaw surówek. Była zawiedziona, że mężczyzna odszedł, chciała porozmawiać, miała tyle pytań, pewnie jest zajęty, pomyślała i nie ma czasu na rozmowy z gośćmi. Było gorące popołudnie, więc postanowiła wybrać się na spacer do lasu. Poszła ta samą drogą, co wczoraj, przeskoczyła strumyk i znów znalazła się na polanie konwaliowej. W dzień wszystko wyglądało inaczej, było pięknie zielono, rosły paprocie, których wczoraj nie wiedziała, a niektóre kwitły. Skierowała się w stronę jeziora, było piękne i zachwycało swoim błękitem. W oddali widziała łódki i żaglówki, ale na plaży była sama. Ściągła spodenki i w koszulce wskoczyła do wody. Woda była ciepła, kilka ostatnich dni było bardzo gorących i słońce zdążyło ją nagrzać. Poczuła się błogo. Ostatnie dni były dla niej bardzo pracowite i nerwowe. Przygotowanie prezentacji, stres, który towarzyszył rozmową biznesowym, zmęczyły i wyczerpały dziewczynę. Tu jest tak pięknie, cicho i magiczne, dobrze że przedłużyłam pobyt, odpoczynek dobrze mi zrobi, przed powrotem do zgiełku miasta. Dobrze pływała, w wodzie czuła się pewnie, ale rozsądek podpowiadał jej, żeby za daleko nie odpływać, jest sama, zmęczona i powinna być ostrożna. Podpłynęła do brzegu, wyszła z wody i wtedy go zobaczyła. W dżinsach, granatowej polówce i okularach słonecznych, siedział na plaży i patrzył na nią. Gdy podeszła, wstał i podał jej ręcznik, ależ on jest przystojny pomyślała, a po jej ciele przebiegły dreszcze. Wrócili do hotelu, Dorota przebrała się i zeszła na kolację. Dziewczyna w sali restauracyjnej, poinformowała ją, że kolację podano na tarasie i wskazała drogę. Udała się we wskazanym kierunku. Mężczyzna siedział na tarasie wśród kwitnących róż i wyglądał jak Apollo, gdy podeszła, wstał od stołu i odsunął jej krzesło. Jak romantyczne, pomyślała. Zjedli przepyszną kolację, pili wyśmienite wino, rozmawiali, śmiali się i humory im dopisywały. Mieli podobne zainteresowania, słuchali tej samej muzyki i śmiali się z tych samych dowcipów. Nie zauważyli, gdy zrobiła się północ, Paweł odprowadził ją do pokoju, pocałował delikatnie i pożegnał się.
- Wcześnie rano wyjeżdżam, więc dobrano i do zobaczenia. –Powiedział i odszedł.
Dziewczyna była rozczarowana, zwykłe dobranoc?. A na co liczyłaś, nie rób sobie zbytnich nadziej, przyjechał do rodziców, pewnie jednym z jego obowiązków jest zajmowanie się gośćmi, zganiła się w myślach. Było jej smutno, ale postanowiła się nie martwic, jutro wraca do Warszawy do pracy, do prawdziwego życia i zasnęła. Rano po śniadaniu, uregulowała rachunek, pożegnała się z właścicielką i odjechał.
Żegnajcie marzenia, witaj prozo życia, pomyślała, gdy parkowała przed domem.
W poniedziałek wpadła w wir pracy. Na poczcie internetowej, czekały nieodebrane emaile, na które zaczęła odpisywać. Poprosiła sekretarkę o mocną kawę i czekała na wspólnika. Spóźnił się jak zwykle, gdy wszedł do gabinetu, zganiła go wzrokiem. Przygotowała sprawozdanie
z eventu i mu wręczyła.
-Jesteś cudowna! –Krzykną.
Dni mijały Dorocie bardzo szybko, wieczorem wracała do swojego mieszkanka, oglądała kabarety i zasypiał. Starała się nie myśleć o Pawle, lecz parę razy śnił jej się w nocy.
Minął już miesiąc od jej powrotu, a on nie zadzwonił. Była sobota, więc postanowiła dzień spędzić w domu i poświęcić się sobotnim porządkom. Wieczorem z lampką wina, siedziała
i oglądała tv, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kto o tej porze, pewnie sąsiadka coś pożyczyć? Otworzyła drzwi i go zobaczyła! Stał z bukietem róż, a w ręce miał jej frotkę do włosów.
- Myślałaś, że pozwolę ci odejść, dwa razy znalazłem twój wianek.-Powiedział mężczyzna
i wziął ją w ramiona. Była zaskoczona i szczęśliwa. Na zabawie Sobótkowe znalazła miłość swojego życia, a raczej miłość znalazła jej wianek. .
Minął rok, a na kolejną Noc Kupały, pojechali razem, a w pensjonacie czekali na nich szczęśliwi teściowie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania