Noc wilkołaka

Większość osób nie pamięta momentu, w którym zasypia. Z Adamem było odwrotnie. Nie pamiętał momentu, w którym odzyskał przytomność. Po prostu nagle uświadomił sobie, że leży na plecach i patrzy na księżyc w pełni, częściowo zasłonięty przez gałęzie drzew. W uszach słyszał szum przypominający dźwięk, jaki wydaje odkręcone na maksa radio, które nagle straciło zasięg. Na pewno uderzył w coś głową i uszkodził część mózgu odpowiadającą za słuch. Poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy. Szum już nigdy nie odejdzie. Przez następne kilkadziesiąt lat swojego życia będzie mu towarzyszył ten irytujący, jednostajny dźwięk. Dopiero po chwili zrozumiał, że dźwięk wydawały liście poruszane silnym wiatrem. Ze wszystkich stron otaczał go gęsty las. Ostrożnie przewrócił się na brzuch. Kilkanaście metrów dalej zobaczył swój samochód wgnieciony w drzewo. Położył się z powrotem na plecach i przez chwilę patrzył w niebo, starając się zebrać myśli. W jaki sposób tu wylądował? Nie zapiął pasów? Spróbował sobie przypomnieć, jak wsiada do samochodu, ale całą jazdę, jak i większą część imprezy, z której wracali z Moniką, zasłaniała mgła. A raczej w opary piwa. Monika. Powoli podniósł się z ziemi i podszedł do wraku, który bardziej przypominał zgniecioną puszkę po coli niż pożyczony samochód ojca. Dziewczyna siedziała z tyłu po prawej stronie. Po tym, co zrobił, nie chciała nawet usiąść obok niego. Za każdym razem, kiedy chciał popatrzyć na nią w lusterku wstecznym, ona jeszcze bardziej wsuwała się w kąt samochodu. Gdyby nie strużka krwi wyciekająca spod jej jasnych włosów, można by pomyśleć, że dziewczyna śpi. Odruchowo sięgnął po telefon, ale kieszeń była pusta. Pewnie wypadł mu podczas zderzenia i teraz leży gdzieś w krzakach, albo w zmiażdżonym samochodzie. Otworzył drzwi i potrząsnął Monikę za ramię. Dziewczyna poruszyła głową, ale nie otworzyła oczu. Postanowił nie wyciągać jej z samochodu na wypadek, gdyby jednak coś jej się stało. Odsunął się na kilka kroków i uważnie przyjrzał się miejscu wypadku. Miał dziwne uczucie, że czegoś tu brakuje.

Wyszedł na drogę i rozejrzał się w obie strony. Raczej niewiele samochodów jeździło tędy w środku nocy, ale miał nadzieję, że prędzej czy później uda mu się zatrzymać jakiś pojazd. Przydałaby się latarka. Nagle zobaczył w słabym świetle księżyca jakiś przedmiot leżący na środku jezdni. Podniósł go i wystawił do światła. Patrzył na siekacz jakiegoś dużego zwierzęcia. Wtedy przypomniał sobie szczegół, który nie dawał mu spokoju. Potrącili coś. Przed oczami stanęła mu scena, w której szarpie kierownicą, żeby uniknąć zderzenia. Zareagował o ułamek sekundy za późno. Samochód uderzył bokiem w zwierzę, po czym ruszył na spotkanie stojącego najbliżej drogi drzewa.

Podszedł do przeciwnej krawędzi jezdni i zmrużył oczy. Pod jednym z drzew zobaczył ciemny zarys zwierzęcia. Księżyc schował się za chmurami i ciężko było cokolwiek zobaczyć z takiej odległości. Przez chwilę myślał, że to jeleń, ale zaraz przypomniał sobie znaleziony ząb. Poza tym, nigdy w życiu nie widział tak wielkiego jelenia.

Pierwsza rzecz, jaką Monika poczuła po przebudzeniu, był pulsujący ból w prawej ręce. Nie była aż tak pijana jak Adam, więc szybko przypomniała sobie, co się stało. Zazwyczaj kłóciła się z Adamem, kiedy chciał kierować po pijaku, ale tym razem odpuściła. Bała się, że gdyby pozwolił jej kierować, rozbiłaby samochód na pierwszym napotkanym drzewie, albo zaczęłaby jechać pod prąd, żeby zderzyć się z innym samochodem. Cokolwiek, byle tylko zrobić Adamowi jakąś krzywdę. Jak widać, sam świetnie sobie poradził. Nie mogła ruszyć prawą ręką. Spróbowała dotknąć najbardziej bolące miejsce drugą ręką, ale zaraz cofnęła ją z sykiem. Gdzie się podział ten debil? Zobaczyła go po drugiej stronie drogi. Patrzył na coś leżącego między drzewami.

Adam zrobił kilka ostrożnych kroków w kierunku zwierzęcia. Wiedział, że nie powinien się tym teraz zajmować, ale chciał chociaż przez chwilę przyjrzeć się zwierzęciu z bliska. Potem znajdzie telefon i spróbuje wezwać pomoc. Jeśli będą mieli szczęście, może uda im się zatrzymać jakiś samochód. Kiedy był zaledwie kilka metrów od zwierzęcia, księżyc wyszedł zza chmur i oświetlił niewyraźny do tej pory kształt.

Monika wyciągnęła sprawną ręką telefon i wybrała numer na policję. Po kilku sygnałach usłyszała zaspany głos telefonistki. Miała problem z wyjaśnieniem kobiecie, gdzie zdarzył się wypadek. Na szczęście nie odjechali zbyt daleko od miasta. Telefonistka powiedziała jej, że policja pojawi się za dwadzieścia minut. Do tego czasu ma nie wychodzić z samochodu. Monika rozłączyła się, odchyliła głowę i pomyślała, ile lat dadzą Adamowi. Mimowolnie wróciła myślami do tego, co stało się niecałe dwie godziny temu. Nie wiedziała, że jej siostra będzie na tej imprezie. Odkąd zamieszkała na stałe z Adamem, nie rozmawiała z nią tak często jak kiedyś. Impreza odbywała się w piętrowym domu jednego z kolegów Adama. W pewnym momencie jakiś gość stanął na krześle i zaczął opowiadać historię o tym, jak po pijaku on i jego kolega weszli jakiemuś rolnikowi na pole kapusty. Kiedy odwróciła się w stronę Adama, okazało się, że gdzieś poszedł. Na początku myślała, że wyszedł zapalić, ale zbyt długo nie wracał. W końcu zaczęła go szukać. Zapytała kilka osób, ale nikt nie wiedział, dokąd poszedł. Weszła po schodach na piętro. Według niepisanej tradycji, na parterze było zwykłe picie, na piętrze gromadziły się ćpuny. Minęła ostrożnie kilka osób leżących bez życia na podłodze. Miała nadzieję, że nie znajdzie tu Adama. Kilka miesięcy temu przysięgał jej, że rzucił, i do tej pory nie miała powodu mu nie wierzyć. Zapytała jednego gościa, który wyglądał na w miarę przytomnego, czy widział jej chłopaka i podała mu w miarę dokładny opis. Wskazał jej drzwi na końcu korytarza. Przez chwilę zastanawiała się, czy naprawdę chce tam zaglądać. Mówiła Adamowi, że jeśli jeszcze raz zobaczy, jak bierze to gówno, to z nimi koniec. Drżącą ręką otworzyła drzwi i weszła do środka. W pokoju paliła się tylko lampka przy łóżku, na którym siedział Adam ze strzykawką. Obok siedziała jej siostra.

Gdyby udało im się wrócić do domu, Adam zabrałby swoje rzeczy i nigdy więcej by się nie spotkali. Za dwadzieścia minut przyjedzie policja i prawdopodobnie go aresztują. Nie czuła żalu z tego powodu. Jeśli nie zasłużył na więzienie za jazdę pod wpływem, to za to, co zrobił jej siostrze. Później dowiedziała się, że nie ćpali razem pierwszy raz. Siostra powiedziała jej, że rodzice nie mają o niczym pojęcia. Oczywiście, że nie. Nigdy by się nie domyślili, że ich córka, wzorowa uczennica, bierze narkotyki z chłopakiem starszej siostry.

Adam zamarł w połowie kroku. Olbrzymie cielsko leżące pod drzewem pokrywała szczeciniasta sierść. Miało pysk wilka, ale nieco bardziej wydłużony. Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi i trochę więcej wyobraźni, od razu by się domyślił, że potrącił wilkołaka. Zrobił jeszcze kilka kroków w kierunku zwierzęcia, ale nagle zobaczył coś, co sprawiło, że znowu się zatrzymał. Wilkołak nie był martwy. Jego brzuch unosił się rytmicznie z każdym oddechem. Po drugiej stronie drogi trzasnęły drzwi. Adam bał się oderwać wzrok od wilkołaka, ale mimo to odwrócił się na chwilę w kierunku samochodu. To Monika wysiadła z wraku i otworzyła bagażnik. Adam odetchnął z ulgą. Wygląda na to, że jego dziewczynie nic poważnego się nie stało. Zaczął iść w jej kierunku, kiedy usłyszał za plecami szelest liści. Odwrócił się i spojrzał prosto w otwarte oczy wilkołaka.

Monika zobaczyła Adama biegnącego w jej kierunku.

– Wynosimy się stąd! – krzyknął z daleka.

– Co? Dlacze…– urwała w połowie słowa, kiedy zobaczyła olbrzymie zwierzę, które właśnie wytoczyło się na drogę.

Z pyska wilkołaka sączyła się strużka krwi Wciąż był otumaniony po wypadku i ociężale stawiał przed sobą łapy, ale szybko odzyskiwał siły. Wyszedł na środek drogi i stanął w pełnym świetle księżyca. Podniósł łeb i skierował przekrwione oczy na białą kulę, jakby słuchał rozkazów przekazywanych stamtąd za pomocą infradźwięków, po czym przeniósł wzrok na Monikę i Adama, który zdążył dobiec do samochodu. Dziewczyna stała jak zamurowana, nie wierząc w to, co widzi. Syknęła z bólu, kiedy Adam potrząsnął jej prawe ramię.

– Nie stój tak, musimy uciekać, póki możemy! – krzyknął prosto do jej ucha, ale dziewczyna nie zareagowała.

Wilkołak zrobił kilka ospałych kroków w ich stronę. Adam i Monika odruchowo zaczęli się cofać. Poczuli, że ziemia pod ich nogami zaczyna drgać. To wilkołak obnażył zęby i zaczął warczeć. Wtedy Monika po prostu odwróciła się i wbiegła między drzewa. Adam rzucił się za nią.

Biegli ile sił w nogach, zbyt przerażeni, żeby oglądać się za siebie. Po kilku minutach Monika zaczęła płakać z bólu. Starała się trzymać złamaną rękę jak najbliżej ciała, ale niewiele to pomagało. Miała wrażenie, że przez odgłosy kroków jej i Adama przebił się jeszcze trzeci. Odwróciła się na ułamek sekundy i w oddali zobaczyła wilkołaka. Poruszał się przynajmniej tak szybko, jak oni, może trochę szybciej. Utykał na jedną łapę. Gdyby nie to, już dawno by ich dorwał. Monika poczuła, jak robi jej się słabo. Nie da rady długo utrzymać takiego tempa. Kątem oka zobaczyła ciemny kształt między drzewami. Kiedy znaleźli się trochę bliżej, okazało się, że była to drewniana chata. Zawołała Adama i wskazała mu ją palcem.

– Zwariowałaś? Sami odetniemy sobie drogę! – krzyknął Adam.

– I tak już dłużej nie wytrzymam. Jak chcesz, to uciekaj dalej – wysapała Monika i zaczęła biec w stronę chaty.

Adam rzucił jakieś przekleństwo i ruszył za nią. Kiedy dobiegli do chaty, Adam przez chwilę szarpał się z klamką, ale drzwi nie dało się otworzyć. W końcu wybili szybę w oknie i weszli przez nie do środka. Chata była pusta z wyjątkiem starej szafy stojącej w kącie. Adam zabarykadował nią drzwi. Jedyne, co mogli zrobić z rozbitym oknem, to zamknąć okiennice. Monika włączyła latarkę w telefonie. Oboje usiedli na podłodze, ciężko oddychając. Wiedzieli, że nie są tu bezpieczni.

Dziewczyna jako pierwsza odzyskała siły. Wstała i zaczęła chodzić po chacie. Weszła do wyłożonego zielonym dywanem niewielkiego pokoju, w którym na półkach stały przetwory w słoikach. Nie znalazła tam nic co mogłoby jej pomóc. Już miała wyjść, kiedy zdała sobie sprawę, że w tym pokoju jej kroki wydają dziwny odgłos. Tupnęła nogą trochę mocniej. Oparła telefon o ścianę i sprawną ręką podniosła brzeg dywanu. Zobaczyła drewnianą klapę, prawdopodobnie prowadząca do piwnicy.

– Znalazłaś tam coś? – zawołał cicho Adam.

Przez chwilę Monika wahała się z odpowiedzią.

– Nie, lepiej sprawdźmy, co jest na górze – odpowiedziała, opuszczając dywan.

W tym momencie w drzwi chaty uderzył wilkołak. Monika wybiegła z pokoju i zobaczyła Adama, który przyparł całym ciałem do szafy zagradzającej drzwi.

– Nie stój tak, pomóż mi! – krzyknął.

Monika nie ruszyła się z miejsca. Wilkołak zaatakował ponownie. Drewniane drzwi trzasnęły jak łamiąca się kość. Uderzenie odrzuciło Adama od szafy, ale za chwilę z powrotem do niej przyległ.

– Zaraz tu wejdzie!

Monika weszła z powrotem do spiżarni i otworzyła właz. Z otworu wydobył się odór zgniłych jabłek.

– Nie zostawiaj mnie tutaj, nic nie widzę!

Zaczęła schodzić po drabinie. Kiedy znalazła się wystarczająco nisko, zamknęła za sobą właz. Kiedy jej stopy dotknęły podłogi piwnicy, usłyszała kroki nad swoją głową.

– Monika? Jesteś tutaj?

Drzwi wystrzeliły z zawiasów. Szafa uderzyła z hukiem o podłogę. Drewniany domek okazał się za słaby dla wilkołaka. Znalazł Adama bez trudu pomimo ciemności. Monika słyszała, jak wilkołak powala jej chłopaka na podłogę. Krzyczał tylko przez chwilę. Przez szpary między deskami zaczęła kapać krew. Dziewczyna nie zdążyła się odsunąć i kilka ciepłych kropel spadło jej na twarz. Kiedy Adam przestał się ruszać, wilkołak złapał go za nogawkę i wyciągnął z domu.

Monika spędziła kilka następnych godzin wdychając ostry zapach jabłek, który prawdopodobnie uratował jej życie. Kiedy uznała, że jest bezpiecznie, wspięła się po drabinie i otworzyła właz. Po podłodze ciągnęła się struga zaschniętej krwi. Uznała, że najlepiej będzie poczekać w piwnicy do rana. Poza tym, musi wymyśleć taką wersję wydarzeń, w którą uwierzy policja.

Zachęcam do komentowania :)

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Dekaos Dondi 23.08.2021
    Mr.Dreadful↔Ciekawie napisane. Także w sensie formy.
    Np: gdy znajduje owe "coś" Urwane w ciekawym momencie, na inny temat i powrót do zdarzenia.
    To buduje napięcie. Nie wszystko od razu.
    Chociaż zdaniem mym, podzieliłbym tekst na krótkie fragmenty, właśnie w takich miejscach.
    I by nie użył słowa: wilkołak. Bo to trochę "oczytane" Zostawił bym w domyśle, co to może być, używając synonimów.
    Albo przynajmniej, po jakimś czasie dopiero.
    Tekst sprawny. Dzieję się:)↔Pozdrawiam:)↔%
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    Bardzo dziękuję za komentarz. Chciałem zrobić taki horror klasy B, tylko że w formie opowiadania. Miałem wrażenie, że w takiej konwencji nazywanie wilkołaka po prostu wilkołakiem będzie pasowało :)
  • Mas dobre pióro. Za to duży plus. Niestety za wszystko inne minus. Fabuła to sztampowa creepypasta klasy B. Do tego niektóre fragmenty są zupełnie niepotrzebne i tylko tworzą sztuczne przedłużenie. Poza tym wilkołak to nie potwór, tylko człowiek przemieniony w wilka. Owszem taki wilkołaki, jak twór zdarzają się w amerykańskich kreskówkach, ale to powielanie błędnego schematu. Człowieku nie marnuj swojego talentu! Pozdrawiam 2
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    Dzięki za komentarz. Czy mógłbyś napisać mi, które fragmenty uważasz za niepotrzebne? Bardzo by mi się to przydało przy pisaniu następnych opowiadań.
  • Mr. Dreadful Spoko. Głównie chodziło mi o opis imprezy, gdyż jest nudny, nic nie wnoszący i nico zaburzający całość Po za tym można by usunąć zdania typu " Z otworu wydobył się odór zgniłych jabłek". - Takie informacje były podawane w literaturze XIX-cnej, ale twojego typu twórczości nie pasują. Creepypasty są minimalistyczne.
  • "Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi i trochę więcej wyobraźni, od razu by się domyślił, że potrącił wilkołaka".- Piszesz jakby wilkołak był czymś powszednim.
  • "Adam odetchnął z ulgą". - W tej sytuacji ulga?!
  • "Adam rzucił jakieś przekleństwo(...)"- No jakie? To nie jest opowiadanie dla dzieci.
  • Trzy Cztery 23.08.2021
    "Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi i trochę więcej wyobraźni, od razu by się domyślił, że potrącił wilkołaka" - też, podobnie jak Marek, zwróciłam na to zdanie uwagę. ale myśli miałam inne: Aha - jest to opowiadanie ze świata, w którym po drogach łażą wilkołaki. i to jest ciekawe. Ale żeby bardziej podkreślić naturalność tego zjawiska, trzeba by było z tego zdania wywalić tę część "i trochę więcej wyobraźni". Ona chwieje przekonaniem, że spotkanie wilkołaka, czy potrącenie go na jezdni, jest zwykłym wydarzeniem. Powinno być zasugerowane, że skoro Adam był podpity, to pomylił wilkołaka z jakimś zwierzęciem. Na trzeźwo - wiedziałby od razu, ze to wilkołak.

    Zastanowiło mnie tez zdanie o wyciąganiu ciała z domu "za nogawkę". Czy Monika mogła zobaczyć przez szparę między deskami, że wilkołak ciągnął martwego Adama akurat za nogawkę? Poza tym - to było dla mnie zabawne. Czemu o tym napisałeś? Że akurat za nogawkę? Mnie to rozśmieszyło, bo wyobraziłam sobie Ciebie, jako autora, który to sobie wyobraża i zapisuje. Fajny szczegół. Intrygujący.
  • "jest to opowiadanie ze świata, w którym po drogach łażą wilkołaki" - też brałem to pod uwagę, ale fabuła na to wskazuję. Taka interpretacja byłby możliwa przy fantazy czy czarnej komedii.
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    Łoł, nie spodziewałem się, że nazywanie wilkołaka wilkołakiem wywoła taką dyskusję :) Po prostu pomyślałem, że głupio będzie udawać, że nie istnieje popkultura. Pomyślałem, że ktoś, kto widzi gigantycznego wilka podczas pełni księżyca od razu pomyśli, że to wilkołak (chyba że jest pijany). Wiem, że zazwyczaj w horrorach postaci sprawiają wrażenie, jakby nie miały pojęcia, jak wygląda wampir albo wilkołak, ale po prostu chciałem spróbować czegoś innego.
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    Jeśli chodzi o nogawkę, to wydawało mi się, że nie opisuję tego fragmentu z perspektywy Moniki, tylko z perspektywy trzecio osobowego, "wszystkowiedzącego" narratora.
  • Trzy Cztery 23.08.2021
    Mr. Dreadful, o to mi też chodziło. dlatego wzmianka o wyobraźni jest raczej zbyteczna. Powinno być tylko o alkoholu:
    "Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi, od razu by się domyślił, że potrącił wilkołaka".
    A masz tak:
    "Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi i trochę więcej wyobraźni, od razu by się domyślił, że potrącił wilkołaka".
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    A na ile oceniasz opowiadanie w całości?
  • Trzy Cztery 23.08.2021
    Mr. Dreadful, no taaak... Lecz wygląda to jak wypadek przy pracy. Wcześniej miałeś zanurzenie w myślach tylko dwojga bohaterów, a tu, nagle zmiana - narrator wszechwiedzący. I to wiedział i widział - nogawkę:))
    tzn. narrator był taki cały czas. lecz tu jakby tak wyrósł, nad poziom. Wyleciał.
  • Mr. Dreadful 23.08.2021
    Prawda, mogłem to jakoś lepiej rozwiązać.
  • Trzy Cztery 23.08.2021
    Nie zastanawiałam się nad oceną.
  • Patriota 23.08.2021
    Tylko skoro wilkołak w tamtym świecie to normalka, to dlaczego kategoria opka horror.
  • Patriota 23.08.2021
    Bez sensu.
  • "Gdyby miał trochę mniej alkoholu we krwi i trochę więcej wyobraźni, od razu by pomyślał, że potrącił jakiegoś wilkołaka" - moim zdaniem taka konstrukcja tego zdania zamknęłaby sprawę. Co do opisu imprezy, nie sądzę, żeby był nudny i przydłużał. Brakuje mi tylko w nim emocji - szoku, złości, krzyku, próśb o przebaczenie.
    Z tego, co wiem, to gdy zdanie zaczyna się od frazy "poza tym", nie stawiamy po niej przecinka (dwa razy używasz tego sformułowania na początku zdań, jeśli dobrze spostrzegłem).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania