Noce.

Boję się nocy,

boję się, że znów przyjdzie -

depresja...

 

Przychodzi bez pukania,

jak cieknąca rana,

sączy się powoli

przez szczeliny serca.

 

Znam ten zapach ciemności -

wilgotny, słodkawy,

jak zwiędłe kwiaty

w wazonie czarnej wody.

 

Nocą cisza głośniejsza od krzyku,

myśli odbijają się echem

od ścian czaszki,

wspomnienia wracają

z podwójną siłą bólu.

 

Kładę głowę na poduszce,

nagła...

cisza.

 

A w tej ciszy ona czeka -

wierny pies,

co nigdy nie zapomina

drogi do domu.

 

Przyczai się w kątach pokoju,

w cieniu zasłon,

w przestrzeni między oddechami,

gdzie powietrze gęstnieje

jak syrop.

 

Pamietam jej dotyk:

zimny,

lepki,

paraliżujący.

 

Połyka kolory świata,

zostawia szarość

i uczucie,

że jutro jak wczoraj,

że nic się nie zmieni,

że nie ma sensu

próbować.

 

Boję się nocy,

boję się zasnąć,

bo rano

ona może być nadal,

oplatając serce

jak drut kolczasty.

 

Licząc godziny do świtu,

jak chory morfinę -

wiedząc, że to za mało.

 

Powieki ciężkie jak kamienie,

klatka ściska się

w rytm serca,

co bije za wolno,

jakby chciało się poddać.

 

Ale świt nie oznacza końca -

ona zawsze jest,

tylko się kryje

w jasności,

czekając.

 

Zawsze czekając

na powrót do domu,

którym jestem ja.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • TseCylia 2 miesiące temu
    Churchill nazywał depresję swoim czarnym wiernym psem. Też kiedyś do tekstu zaprzeglam tego "brytana ":

    odstraszam

    gwiżdżę na strachy
    groteskowe i demoniczne
    gwiżdżę na palcach

    przybiegają jak wierne psy

    tylko pauza brzmi wiarygodnie
    kiedy rezonans implikuje drżenia
    opuszczonych dłoni
    a psom urastają oczy
  • Pajo 2 miesiące temu
    Mój ''pies'', to niechciany gość, ale wierny, który przychodzi nocą.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania