Noce.
Boję się nocy,
boję się, że znów przyjdzie -
depresja...
Przychodzi bez pukania,
jak cieknąca rana,
sączy się powoli
przez szczeliny serca.
Znam ten zapach ciemności -
wilgotny, słodkawy,
jak zwiędłe kwiaty
w wazonie czarnej wody.
Nocą cisza głośniejsza od krzyku,
myśli odbijają się echem
od ścian czaszki,
wspomnienia wracają
z podwójną siłą bólu.
Kładę głowę na poduszce,
nagła...
cisza.
A w tej ciszy ona czeka -
wierny pies,
co nigdy nie zapomina
drogi do domu.
Przyczai się w kątach pokoju,
w cieniu zasłon,
w przestrzeni między oddechami,
gdzie powietrze gęstnieje
jak syrop.
Pamietam jej dotyk:
zimny,
lepki,
paraliżujący.
Połyka kolory świata,
zostawia szarość
i uczucie,
że jutro jak wczoraj,
że nic się nie zmieni,
że nie ma sensu
próbować.
Boję się nocy,
boję się zasnąć,
bo rano
ona może być nadal,
oplatając serce
jak drut kolczasty.
Licząc godziny do świtu,
jak chory morfinę -
wiedząc, że to za mało.
Powieki ciężkie jak kamienie,
klatka ściska się
w rytm serca,
co bije za wolno,
jakby chciało się poddać.
Ale świt nie oznacza końca -
ona zawsze jest,
tylko się kryje
w jasności,
czekając.
Zawsze czekając
na powrót do domu,
którym jestem ja.
Komentarze (2)
odstraszam
gwiżdżę na strachy
groteskowe i demoniczne
gwiżdżę na palcach
przybiegają jak wierne psy
tylko pauza brzmi wiarygodnie
kiedy rezonans implikuje drżenia
opuszczonych dłoni
a psom urastają oczy
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania