Noce niespokojne

-Mamusiu! Boję się! - w ciemności dostrzec można było jedynie parę małych, zaszklonych od łez oczu, które rozpaczliwie wpatrywały się w drewniane drzwi pokryte prawie całkowicie dziecięcymi rysunkami. Skulona na łóżku, niemal cała zakryta pościelą dziewczynka raz po raz krzyczała, a każdy dźwięk wydobywający się z jej gardła był głośniejszy i bardziej przerażony.

Znowu to samo? - mama weszła do pokoju w szlafroku, z impetem zrzucając przy okazji z drzwi część obrazków. - Tutaj przecież niczego nie ma, Lisa! Czy każda nasza noc musi wyglądać w ten sposób? Przecież jesteś już duża i doskonale wiesz, że potwory spod łóżka nie istnieją. Przestań się bać i dorośnij wreszcie! - Wyszła z pokoju nie dając jej nawet odpowiedzieć i światło dobiegające z korytarza przestało oświetlać pomieszczenie, zabierając małej Lisie jedyny okruch bezpieczeństwa.

Rodzice nie pozwalali jej spać przy zapalonej, choćby najmniejszej lampce. Uważali, że to marnowanie prądu i pieniędzy. Dla ich córki nigdy nie byli wsparciem i nawet nie próbowali zrozumieć jej problemów, które w świecie dorosłych wydawały się być błahymi. Kazali jej dorosnąć, ale jak można oczekiwać tego od jedenastolatki? Wiedziała jednak, że to co ją spotyka nie jest jedynie wytworem jej wyobraźni. Tutaj było coś razem z nią, ujawniając się tylko wtedy gdy pewnym było, że Lisy nikt w pokoju nie odwiedzi. To dlatego nikt jej nie wierzył, nie mogła nikomu udowodnić, że nie kłamie. Dziewczynka nie bała się samej istoty, ta nie wyglądała przerażająco. Była to kobieta, smukła, o długich włosach, z łagodnym spojrzeniem. Zawsze z uśmiechem nawiedzała dziecko, a jej postać wyglądała jak zdjęcie z nieudolnym wykorzystaniem green screen’u - jakby została wklejona do rzeczywistości. NIe wydawała się być realna, jednocześnie przypominając aż za nadto zwykłego śmiertelnika. Na początku budziła w Lisie jedynie zainteresowanie i mocno ją intrygowała. Mała zastanawiała się kto lub co to jest, skąd się wzięło i dlaczego odwiedza ją nocą. Niedługo po tych przemyśleniach poznała odpowiedź na ostatnie z pytań. Wtedy właśnie kobieta odwiedziła ją po raz kolejny, nie mając z zamiarze już tylko przyglądać jej się w milczeniu.

Dziewczynka niedawno usnęła po męczącym dniu pełnym nowych wrażeń. To był początek roku szkolnego, do tego w nowej szkole, gdzie Lisę przenieśli rodzice po przykrym incydencie, który spotkał ją w poprzedniej. Nie miała tam zbyt wielu przyjaciół, a inne dzieci ją wyśmiewały, bo jej zainteresowania odbiegały nieco od normy. Zamiast wspólnie z innymi biegać po szkolnym boisku wolała usiąść samotnie pod drzewem i czytać książki. To dość nietypowe zachowanie jak na jej wiek, ale książki były dla niej ucieczką od rzeczywistości. Szybko, bo już w przedszkolu nauczyła się czytać i wtedy pochłonęła wręcz swoją pierwszą opowieść. Zostało jej to po dziś dzień.

Było wpół do dwunastej, kiedy obudził ją dziwny dźwięk dobiegający spod jej łóżka. Od razu pomyślała o kobiecie, którą widziała już parę razy. W zasadzie nawet się ucieszyła, bo była ona naprawdę niezwykle piękna i Lisa lubiła po prostu wpatrywać się w nią i jej niesamowite oczy. Ale chwilę po tym poczuła pewnego rodzaju niepokój, który był dla niej zupełnie nowym doświadczeniem. Kobieta pojawiła się wtem przed dziewczynką bez żadnego trudu, wręcz z gracją wychodząc spod łóżka. Tym razem jednak nie poprzestała na staniu bez ruchu w pewnej odległości od dziewczynki. Podeszła do niej bliżej. Cały czas patrząc Lisie prosto w oczy usiadła na brzegu materaca, po czym złapała ją za małą, skostniałą juz ze strachu rączkę i delikatnie przesunęła opuszkiem palca po jej grzbiecie. W tym momencie świat zawirował, a podmuch wiatru przeszył małą od stóp do głów. Tylko skąd on się wziął? - pomyślała.

Otworzyła zamknięte do tej pory ze strachu oczy i ku swojemu zdziwieniu odkryła, że już wcale nie znajduje się pod ciepłą kołdrą. Stała, wciąż trzymając zjawę za rękę, w samym centrum obcego miasta. Nie zdążyła jeszcze dobrze rozeznać się w sytuacji gdy nagle dwójka ludzi zamiast przejść obok, weszła prosto w nie niczego nie zauważając. Była niewidzialna! Jak duch! Ten ciekawy zwrot akcji zamienił jej lęk w zaciekawienie. Emocje targały dziewczynką, która w swoim zdezorientowaniu nie widziała już co myśleć o mających właśnie miejsce wydarzeniach.

Wtedy właśnie z rozważań wyrwał Lisę okropny hałas i pisk opon. Nadciągająca z lewej strony ciężarówka z impetem wjechała w mały osobowy samochód jadący z naprzeciwka. Dziewczynka aż wrzasnęła, wyrwała swoją dłoń z uścisku kobiety i zasłoniła oczy. Ta jednak oderwała je od twarzy i już nie tak delikatnym jak do tej pory ruchem pociągnęła dziewczynkę w miejsce wypadku. MImo stawiania oporu nie miała na tyle sił by jej się postawić. Podeszły bliżej, w oczy szczypał dym, a nozdrzy dobywał się jego swąd. Kierowca ciężarówki wytoczył się z pojazdu bełkocząc coś pod nosem. Jedną rękę miał przytkniętą do czoła, a spod niej sączyła się krew. W drugiej zaś trzymał na wpół opróżnioną butelkę wódki. Wolnym krokiem, potykając się o własne nogi podszedł do samochodu, popatrzył z politowaniem w stronę kierowcy, który nieprzytomny opierał głowę na poduszce powietrznej, cały czas patrząc na to, co pozostało po pojeździe pociągnął długiego łyka z butelki, odwrócił się na pięcie i wzruszywszy ramionami odszedł w kierunku pobliskiego baru.

Zjawa zaprowadziła dziewczynkę jeszcze bliżej tak, by ta mogła wyraźnie dostrzec co dzieje się w środku wraku auta. Poza kierowcą zauważyła na tylnim fotelu małe dziecko w foteliku. Malutka kość wystawała z jego ramienia, na twarzy miało pełno zadrapań, a stópki zostały zmiażdżone przez drzwi samochodu. Nie dawało znaku życia. Wtedy wizja zaczęła słabnąć, obraz stał się rozmazany, a sekundę potem wszystko ucichło, jak gdyby nigdy nie opuściły pokoju. Lisa znów leżała w swoim łóżku, a kobiety już nie było. Wstrząsnął nią okropny dreszcz, a ona sama poruszona do głębi wybuchnęła głośnym płaczem, wręcz dławiąc się własnymi łzami. To co zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Jej szloch pewnie dobiegł aż do pokoju rodziców, bo w progu stanął tata.

Co się stało? - to właśnie on miał dla niej odrobinę więcej zrozumienia niż mama. Usiadł na łóżku i przyciągnął córkę do swojego boku - Opowiedz mi co się wydarzyło. Tylko nie mów, że to znowu ten „potwór”. - nadzieja dziewczynki na to, że ojciec wysłucha jej problemów zniknęła szybciej niż zdążyła się pojawić.

Nic takiego tato. - powiedziała zasmucona - Miałam zły sen, już wszystko w porządku. Idź spać.

Ten nawet nie odpowiedział, mimochodem przytulił dziecko i wyszedł z pokoju.

Tej nocy Lisa już nie zmrużyła oka. W głowie w kółko odtwarzała scenę wypadku, a uszy cały czas słyszały pisk opon.

Kolejnego ranka potwornie zmęczona wyruszyła do szkoły. Na zajęciach nie potrafiła się skupić. Bała się kolejnej nocy, rozmyślając nad tym czy ta może choć tym razem będzie spokojna. Wcale nie pocieszał jej brak zrozumienia ze strony rodziców, którzy całkowicie umniejszali jej problemom. Jej posępny humor utrzymał się aż do wieczora.

Małe, nagie stópki podążały w kierunku sypialni. Ubrana w różową piżamkę położyła się do łóżka, mama usiadła na fotelu nieopodal, by jak co wieczór przeczytać jej bajkę na dobranoc. Po krótkiej lekturze kobieta podeszła do dziecka, przytuliła ją i pocałowała w czoło.

Dobranoc kochanie. I pamiętaj, żadne potwory nie istnieją, nie musisz bać się ciemności. - powiedziała nieco znużonym głosem.

Dobranoc mamo. - Lisa nie odniosła się do reszty słów swojej mamy. Wolała przemilczeć temat, by znów jej nie zdenerwować. Jednak strach przed kolejną nocą spędzał jej sen z powiek, a ciało drżało. Chwilę później kobieta wyszła z pokoju zostawiając dziewczynkę samej sobie.

Mała przytuliła misia, naciągnęła kołdrę na głowę i postanowiła nie wychylać choć czubka nosa przez całą noc, licząc na to, że pościel stanie się jej tarczą. Niestety jej oczekiwania okazały się być złudne. Tym razem nie zdążyła nawet zasnąć, gdy jej okrycie powoli zaczęło się zsuwać. Oczywiście nie działo się to samoistnie. Mała główka wychyliwszy się zza przytulanki dostrzegła postać. To była ta kobieta. Z gardła dziewczynki dobył się cichy jęk przerażenia. Zastanawiała się jak straszną rzecz zobaczy tej nocy. Nie chciała wiedzieć. Istotę jednak nie interesowały jej pragnienia. Po raz kolejny złapała ją za dłoń i kciukiem przejechała po grzbiecie, a świat zawirował. Tym razem nie była w centrum miasta. Była w szkole. Nie była to jednak obca jej szkoła. Znała ją aż zanadto. To poprzednia podstawówka, do której chodziła. Ta sama, w której dzieci ją wyśmiewały. Wyglądała dokładnie tak, jak to zapamiętała. Korytarze były wąskie, muskane jedynie delikatnymi promieniami słońca, które zdołały się przedrzeć przez gęsto porośnięte za oknem drzewa. Samotna huśtawka, poruszana podmuchem wiatru i leżąca nieopodal boiska piłka. Nie było tam nikogo, co znaczyć mogło tylko dwie rzeczy. Albo odbywają się lekcje, albo właśnie trwa przerwa obiadowa, a wszystkie dzieci spędzają czas na stołówce. Podniosła głowę ku górze, by spojrzeć na kobietę, a ta uśmiechnąwszy się do niej złapała ją z powrotem za rękę i pociągnęła w kierunku stołówki.

Tak jak przypuszczała Lisa wszystkie dzieci jadły właśnie obiad, niektóre z nich własne kanapki. Wszystko zdawało się być całkowicie normalne, nic nie wzbudzało podjerzeń ani nie wskazywało na wydarzenia, które już za moment miały mieć miejsce. Udało jej się dostrzec nawet parę dzieci ze swojej dawnej klasy. Cieszyła się, że jej nie widzą. Mądrzejsza o doświadczenia poprzedniej nocy już szykowała się na najgorsze, czuła, że coś się wydarzy. Zjawa ścisnęła mocniej jej dłoń, gdy wtem usłyszała dźwięk tłuczonego szkła, dobiegającego z obu stron. Przez rozbite szyby w oknach przeskoczyło paru mężczyzn ubranych w całości na czarno, twarze zasłonięte mieli kominiarkami, a każdy z nich w ręku trzymał coś, co wydawało się być karabinem. Cała sala zamarła, słyszalne było jedynie miarowe tykanie zegara umieszczonego nad drzwiami. Trwało to milisekundy, ale dla dziewczynki wydawało się być wiecznością.

W imię Allaha! - Jeden z mężczyzn wrzasnął tak głośno, jak pozwalały mu na to struny głosowe.

Jak na rozkaz wszyscy pozostali zamaskowani ujęli swą broń i bez choć cienia wyrzutów sumienia zaczęli rozstrzeliwać małe ciała dzieci. Zapanowała ogromna panika i chaos. Wszyscy biegali po sali, nauczyciele krzyczeli, starali się ewakuować dzieciaki, niektóre z nich wyskakiwały przez okna, raniąc sobie przy tym dłonie o rozbite szkło. Sala opustoszała, na podłodze znajdowało się wiele ciał. Martwych ciał. Tych małych jak i dużych. Sprawcy zdarzenia zniknęli nawet szybciej niż zdążyli się pojawić. Wszystko wydarzyło się tak nagle, że do małej Lisy nie zdążyło dotrzeć to, co właśnie się działo. Stała bez ruchu jeszcze pare minut, gdy w momencie wszystko zrozumiała. Upadła na kolana i schowawszy twarz w dłoniach zaczęła szlochać. To nie był głośny płacz. Nie miała na to siły. Raczej ciche pojedyncze spazmy wstrząsające jej małym ciałem. Czy to co zobaczyła miało miejsce na prawdę? Czy świat naprawdę tak wygląda? W głowie kołatało jej pełno myśli. Nim zdążyła zauważyć, istota, która przyprowadziła ją w to straszne miejsce, chwyciwszy ją za dłoń zabrała dziewczynkę do jej pokoju. I znowu wszystko wyglądało tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło.

Już nie płakała, tępo wpatrując się w księżyc za oknem naprzeciw jej łóżka. Nie miała siły by poruszyć choćby palcem. Była taka zmęczona. Jednocześnie to, co zobaczyła skutecznie nie pozwalało jej zasnąć. Postanowiła nie wołać rodziców, którzy i tak po raz kolejny zignorowaliby to, co się stało.

Wracając ze szkoły marzyła tylko o tym, by uciąć sobie drzemkę. Liczyła, że choć za dnia zjawa zostawi ją w spokoju i pozwoli nabrać nieco sił. Weszła do przedpokoju, odstawiła tornister na podłogę i zdjęła buty. Poczuła woń jej ulubionej zupy ogórkowej, więc czym prędzej udała się w kierunku kuchni, by zjeść nim położy się spać. Taty nie było w domu, bo pracował w tym tygodniu na popołudniową zmianę. Mama krzątała się po kuchni, nucąc pod nosem piosenki, a z salonu dobiegały głosy wydobywające się z telewizora. Popołudniami kobieta lubiła oglądać bieżące wiadomości ze świata.

Cześć mamo - powiedziała Lisa - zjem trochę zupy, pięknie pachnie.

Dzień dobry słońce, jak w szkole? Nauczyłaś się czegoś nowego? Już nałożę Ci obiad.

Robiliśmy dzisiaj projekt, założyliśmy własne ogródki i teraz codziennie będziemy się nimi zajmować.

O to całkiem ciekawe! Co tam posadziłaś? - zapytała mama łagodnym głosem

Dziewczynka już chciała odpowiedzieć, gdy usłyszała prezentera telewizyjnego.

Dzisiaj w godzinach przedpołudniowych w szkole podstawowej w Brieford doszło do strzelaniny, w której w wyniku ataku terrorystycznego zginęło osiemnastu uczniów w wieku od siedmiu do dziesięciu lat i trójka nauczycieli. Okropna tragedia rozegrała się podczas przerwy obiadowej w stołówce, gdzie pięciu mężczyzn w kominiarkach rozbiło szyby i wparowało na teren szkoły.

Lisa oniemiała, nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. To się stało. A ona widziała to wcześniej.

Mamo ja to widziałam. - powiedziała ledwie słyszalnym głosem.

Co takiego? - odparła zdziwiona

To co stało się w mojej byłej szkole. Widziałam to wczoraj w nocy. To ta zjawa mnie tam zabrała. Mamo, ja nie kłamię, proszę uwierz mi. - zauważalna nutka desperackiej potrzeby zrozumienia wdarła się do jej głosu

Nie chcę o tym słuchać Lisa! To naprawdę straszne co tam się stało i dobrze, że Cię tam nie było. Teraz masz nową szkołę i skup się na nauce.

Ale ja tam byłam mamo! Nie kłamię, naprawdę.

Dosyć tego. Idź odrobić lekcje.

Westchnąwszy szybko dokończyła zupę, po drodze na górę chwyciła plecak i wbiegła po schodach. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie plecami. Ciężko dysząc osunęła się na podłogę, twarz ukryła między kolanami, a nogi oplotła rękoma. To było dla niej za dużo. Nie wiedziała co ma zrobić. Czuła się zagubiona i zdezorientowana. Jawa przeplatała się z wyobrażeniami. Wykończona, z opuchniętymi od płaczu oczami usnęła na ziemi. Nie miała siły nawet na to, by położyć się do łóżka.

Ze snu wyrwało ją skrzypienie drewnianej podłogi. Niewyraźny obraz powoli nabierał ostrości. Przed dziewczynką znowu stała kobieta. Chwyciła ją za rękę i przesunęła opuszkiem po wierzchu jej dłoni, a świat zawirował.

Tym razem pojawiła się znów w mieście, jednak nie była to tak ruchliwa okolica jak pierwszej nocy. Ciemny zaułek w szemranej dzielnicy, dwa kontenery na śmieci i tylne wejście do budynku. Nie było tutaj żywej duszy. W oddali przy drodze latarnia oświetlała niewielki fragment chodnika, na którym pojawił się cień człowieka. Zbliżał się powoli, ale żwawym krokiem. Był to mężczyzna średniego wzrostu o ciemnej skórze, na głowie miał afro a w ręce trwonił papierosa. Na uszach, wydawało się, nosił słuchawki i podśpiewywał tekst hip-hopowej piosenki. Wtedy dziewczynka zauważyła, że zaułek w którym stały jednak nie był zupełnie pusty. Ciemność tam panująca skutecznie zamaskowała policjanta opartego o mur, który został przez nią zauważony dopiero w momencie, gdy się poruszył. Najwyraźniej jego uwagę przykuł ów mężczyzna.

Podejdź do mnie na chwilę! - krzyknął, ale najpewniej muzyka płynąca z słuchawek zagłuszyła ten dźwięk. Nie czekając długo policjant podszedł do mężczyzny i złapał go za kurtkę. Ten zaskoczony odwrócił się. - Czemu ignorujesz moje polecenia? Taki szacunek okazujesz stróżowi prawa?

Przepraszam, nie słyszałem. - odparł wystraszony

Nie tłumacz się, wszyscy jesteście tacy sami, jebane czarnuchy! Nie zasługujecie na to by żyć na równi z nami! - wrogość aż kipiała od szeryfa, a z jego ust wydawać by się mogło, że zaraz dobędzie się piana.

Zza pasa wyciągnął pałkę i na oślep zaczął uderzać człowieka. W brzuch, głowę, po nogach, wszędzie gdzie popadnie. Ten zaś położył się na ziemi starając się ochronić jak najwięcej swojego ciała, a w szczególności głowę. Policjant uderzał tak długo, aż ten stracił przytomność, a na chodniku pojawiła się plama krwi. Wtedy splunął z pogardą prosto w jego twarz i odszedł.

Obraz znowu się rozmywał, tak szybko, że nie było nawet czasu by Lisa mogła jakkolwiek zareagować. Obudziła się dokładnie w tym miejscu w którym zasnęła. Leżała bez ruchu jak po każdej sytuacji, którą pokazywała jej zjawa. Była siedemnasta, co znaczyło, że spała prawie trzy godziny. Nie miała ochoty odrabiać lekcji. Potrzebowała prysznica, ciepła woda zawsze dawała jej ukojenie.

Po długiej kąpieli mama zawołała ją na kolację. Zeszła na dół, bez słowa zabrała talerz z kanapkami i z powrotem wróciła na górę. Usiadła na łóżku i włączyła malutki telewizor, który stał w kącie pokoju. Starała skupić się na kreskówce i nie myśleć o wydarzeniach ostatnich dni. Wtedy łóżko pod nią poruszyło się niemal niezauważalnie. Przecież nawet nie spała. Czy teraz już nawet to nie miało znaczenia? Czy ta istota będzie ją nawiedzać już zawsze? Wyszła spod łóżka, wygładziła sukienkę i jak zawsze, z uśmiechem usiadła koło dziewczynki, która akurat przeżuwała ostatni kęs kanapki.

- Nie bój się mnie, proszę. - Lisa aż otworzyła buzię z wrażenia, to był pierwszy raz, gdy kobieta się odezwała. Głos miała ciepły, przyjemnie łaskoczący w uszy. - Wiem, że to co widziałaś było dla Ciebie straszne, ale tak wygląda świat. Jestem Tobą z przyszłości i wiem, jak będzie wyglądać Twoje życie. Chciałam Cię na to przygotować. Zaznasz wiele cierpienia, ale kiedyś będziesz szczęśliwa. Jeśli zapamiętasz to, co teraz Ci powiem. Nie daj się zmanipulować. Nikomu i nigdy. Sztuka manipulacji prowadzi do okropnych czynów. Człowiek jest w stanie robić rzeczy niemoralne, całkowicie niezrozumiałe i przerażające. Bądź sobą Lisa i nie pozwól nikomu i niczemu na wtrącanie się w Twoje decyzje. Bądź ostrożna i nie daj się wciągnąć. Bądź lepsza niż ten zepsuty świat.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania