nocne bujdy
nie wiedzieć czemu, gdy podparła głowę dłońmi,
łóżko z pościelą wirowało, spadał sufit.
żyrandol tańczył, pająk muchę bałamucił.
zza chmury wyjrzał księżyc jeszcze nieprzytomny.
noc dojrzewała, grafit wnikał w każdy szczegół,
gdy opierała głowę dłońmi o wzruszenia,
a blady księżyc w puklach włosów mieszał cienie
i w pajęczynę zaplótł srebrną nić - jak klejnot.
na dzwonkach zagrał kloszard-muzyk arię wiatru,
gdy opierała głowę, kiedy sufit spadał.
na pajęczynie pająk z muchą igrał nadal.
ona, wtulona w parną noc i w adamaszek.
a wiatr jej grał wciąż kołysankę – bujdę nocy.
między firanki drapowania ciskał nuty.
księżyc zza chmury w pościel wdzierał się – zepsuty,
błądził po szyi i lubieżnie zerkał w oczy.
tak aż do rana, aż do brzasku, aż do skutku,
który się rozprysł o promienie słońca. letarg
o świcie. zniknął - podglądacza nocny nietakt
i takt muzyki wiatru też utonął - w łóżku.
_____________
Maj 2014
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania