tytuł naprawdę dobry i dobrze spajający całość. Ogólnie ciekawe opowiadanie, z początku myślałem, że będzie bardziej komediowo, a tu jest dość poważna, metaforyczna historia.
Chyba coś podobnego, jeśli nie tenże utwór właśnie już u Ciebie kiedyś czytałem, ale oczywiście nie narzekam. Co jest prawdą a co tylko jej odbiciem? Często podświadomie, nawet nie wiemy skąd i dlaczego prześladują, lub może lepiej, przestrzegają nas straszne przeczucia, czy koszmary. Pół biedy jeśli to reperkusje traumatycznych przeżyć, ale jeśli to „anioły lub demony” próbują nas ostrzec przed sunącą jak rozpędzony pociąg przyszłością?
Czy, gdy za chwilę się obudzę ujrzę opadający na moją głowę młot… ?
Bajkowe i nierealne, a jednak, jakże bliskie zwykłego śmiertelnika obrazy odpalasz tym opowiadaniem.
Pozdrawiam!
Oczywiście, że to tenże utwór Maurycy czytałeś. Tak jak napisałem wcześniej (chyba pod "Matką Wszechsztuką") wkładam teraz co tydzień po jednym z jedenastu tekstów dla mnie szczególnych. Część z nich (a może wszystkie, nie pamiętam) już tu kiedyś były. Chcę, aby stały w szeregu obok siebie, wrzucone w równych odstępach czasu i nieprzerywane innymi tekstami. Taka potrzeba psychola. Czy zobaczysz młot nad sobą? Hmmm, nie wiem. Poprosiłem kiedyś małżonkę, aby odegrała ze mną ostatnią scenę z Noli. Nie mamy kilofa, ale mamy czekany. Położyłem się na łóżku, zamknąłem oczy i rzeczywiście na chwilę usnąłem. Kiedy obudziłem się, zobaczyłem moje Kochanie z podniesionym czekanem. Słuchaj Maurycy, w oczach miała coś takiego, jakąś taką gotowość, że wymknąłem się z toru potencjalnego uderzenia i spierdoliłem do drugiego pokoju:) Tak, też się boję niekiedy, że to co uznajemy za zwidy, omamy, wyobrażenia jednak jest prawdziwe. Pytanie czy to coś ostrzega, czy chce nas wkopać w coś nieprzyjemnego. Dzięki Ci Maurycy śliczne:)
Tytuł a treść. Próba identyfikacji? Jeśli tak, to obrazoburcza wobec oryginału. "Nie dotykaj mnie” – do sytuacji walki z kobietą pasuje bardziej niż – "Nie zatrzymuj mnie”. Dlaczego? Fizyczność jest łatwiejsza do sprawdzenia.
Bohater w prologu znowu (!) pragnie kontaktu z metafizycznym światem. Grobem? Krasnale jak para aniołów, ale w zupełnie innej roli.
Czy mężczyzna umarł i chce z martwych powstać? Czy jest tylko przygnieciony do gleby problemami egzystencji? To ważne dla biblijnego kontekstu.
Na swoje nieszczęście bohater żyje i dowiaduje się, że w zgodnym uderzeniu prawdy i kłamstwa wygrywa baśń. Okłamujemy się we wszystkim i jesteśmy okłamywani od momentu, kiedy powstał relatywizm.
A może maczała w tym palce hinduska Maja? :D
Kobieta w kolejnej czarnej odsłonie. Nic dziwnego, że Konduktor zamyka ją wagonie, bo jak nie demon, to teraz być może oszustka w kwestii uczuć, ewentualnie osoba, której zapewnieniom o uczuciu trudno wierzyć, tym bardziej, że krasnal od kłamstw wydostał się na powierzchnię, i jest nim.
Czy nieprawda może wyeliminować prawdę pożądaną przez bohatera? Oczywiście. Młot opadnie.
Klęska.
Lepiej nie uderzać w kryształowe zbocze Istnienia. A przynajmniej jednocześnie ze swoim przeciwnie zorientowanym alter ego. A bohater, wynika ze wstępu, w te głębokie rozważania o prawdzie wpadał wielokrotnie. Wygryzał się w problem, a teraz wchodzi mocą doktoratu honoris causa.
Koncepcja prawdy. Arystotelesa, teologów, logików... żadna nie potwierdzi czy kobieta kocha mężczyznę tak, jak on tego pragnie.
Pierwsze, na razie jedyne moje skojarzenie: tu się nic nie dzieje. To znaczy dzieje się, mnóstwo rzeczy się dzieje, ale tak naprawdę nikt nie posunął się ani o krok naprzód. Wszystko jest jak było i nie ma zamiaru się zmieniać. Krasnale sobie tłuką kilofami w coś, co zupełnie na to działanie nie reaguje. Kobieta przychodzi i odchodzi niezależnie od tego, co właściwie chce jej (lub z nią) zrobić mężczyzna. On sam lata sobie raz nad ziemią, raz pod ziemią i też w żaden sposób nie zmienia to jego położenia. Wszystko jakby było połączone doskonałymi sprężynami, w tym sensie, że na chwilę może gdzieś odejść od ośrodka, ale te sprężyny za chwile okażą się silniejsze i wszyscy znajdą się znów w punkcie wyjścia. Podejmą kolejną próbę i za moment wrócą przyciągnięci siła większą niż sami reprezentują. I chociaż coś tam będzie się w międzyczasie dziać, to w dłuższej perspektywie nic a nic się nie zmieni. Taki smutny los, że cokolwiek zrobisz i tak nic nie zrobisz, więc wszelkie próby zmiany są dla samych prób, a nie dla efektu. Bo ten efekt już jest, a innego nie ma prawa być.
Komentarze (8)
Czy, gdy za chwilę się obudzę ujrzę opadający na moją głowę młot… ?
Bajkowe i nierealne, a jednak, jakże bliskie zwykłego śmiertelnika obrazy odpalasz tym opowiadaniem.
Pozdrawiam!
Bohater w prologu znowu (!) pragnie kontaktu z metafizycznym światem. Grobem? Krasnale jak para aniołów, ale w zupełnie innej roli.
Czy mężczyzna umarł i chce z martwych powstać? Czy jest tylko przygnieciony do gleby problemami egzystencji? To ważne dla biblijnego kontekstu.
Na swoje nieszczęście bohater żyje i dowiaduje się, że w zgodnym uderzeniu prawdy i kłamstwa wygrywa baśń. Okłamujemy się we wszystkim i jesteśmy okłamywani od momentu, kiedy powstał relatywizm.
A może maczała w tym palce hinduska Maja? :D
Kobieta w kolejnej czarnej odsłonie. Nic dziwnego, że Konduktor zamyka ją wagonie, bo jak nie demon, to teraz być może oszustka w kwestii uczuć, ewentualnie osoba, której zapewnieniom o uczuciu trudno wierzyć, tym bardziej, że krasnal od kłamstw wydostał się na powierzchnię, i jest nim.
Czy nieprawda może wyeliminować prawdę pożądaną przez bohatera? Oczywiście. Młot opadnie.
Klęska.
Lepiej nie uderzać w kryształowe zbocze Istnienia. A przynajmniej jednocześnie ze swoim przeciwnie zorientowanym alter ego. A bohater, wynika ze wstępu, w te głębokie rozważania o prawdzie wpadał wielokrotnie. Wygryzał się w problem, a teraz wchodzi mocą doktoratu honoris causa.
Koncepcja prawdy. Arystotelesa, teologów, logików... żadna nie potwierdzi czy kobieta kocha mężczyznę tak, jak on tego pragnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania