Nostalgiczna pogoda

Kawa o świcie — gorzka jak wspomnienie,

gazeta kłamie, jak kłamała wczoraj;

a radio, krzykliwsze niż moje sumienie,

odmierza czas, co znika bez pokory.

 

Szpaler drzew biegnie — niby orszak cieni,

chmury nad głową są cięższe niż wina;

myśl o grzechu, co wiecznie się zmieni,

a jednak ta sama — wciąż w nas się zaczyna.

 

W pracy — twarze z gipsu, spojrzenia z kamienia,

uśmiechy z kredy, co kruszą się w dłoni;

tam, gdzie motywacja jest sztuką udawania,

człowiek pytania przed sobą nie broni.

 

Godzina lunchu — tlen w więziennym oknie,

okruchy chleba jak modlitwy ciche;

myśli osobliwe przychodzą niegodnie,

a sens ucieka, jakby śmiał się szyderczo z nich.

 

Wracam — auto, dom, przystań wśród bezsenności,

gdzie żona — cień dawnej pieśni, nie całkiem moja;

uśmiech jej drży jak światło w wodzie nocy,

a serce pyta: gdzie kończy się ostoja?

 

Tak dzień za dniem — paradoks w bezmiarze,

człowiek to istota, co szuka, nie znajduje;

żyje w pogodzie, w prozie, w przelotnym mirażu,

i wie — że żyje… lecz po co? Nie czuje.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sokrates 2 miesiące temu
    dobrze i trafnie ukazana proza życia. Są takie smutne chwile w życiu gdy myślimy o jego celu. Warto mieć wtedy jakieś hobby, które dawałoby chwile wytchnienia lub zaangażować się w działalność społeczną lokalnej społeczności (polecam). Na emeryturze będzie więcej czasu na rozwijanie swoich zainteresowań.
  • Adam 2 miesiące temu
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania