Notatnik elektronika

Moje zainteresowanie elektroniką i techniką zawdzięczam wujkowi. To on w dzieciństwie uruchamiał ze mną przedziwne konstrukcje i przekazał mi do rozkręcenia i zabawy wiele urządzeń elektronicznych. Zawodowo skręciłem w kierunku fizyki doświadczalnej i poszło mi tak dobrze, że kilkukrotnie pracowałem kontraktowo w obiektach poza terenem Polski. Niestety nie mamy w kraju obiektów o takich możliwościach jak np. w CERN. Przygotowuję się do wyjazdu na dłużej, być może na stałe, z jednej strony nie chcę wszystkiego zostawiać, ale chcę też wykorzystać maksymalnie swoje możliwości.

 

W Polsce mieszkamy w domu z wujkiem, zajmujemy górne piętro. Wujek zachował na stare lata sprawność fizyczną i jasność umysłu, jednak nie chce zostać sam w tak dużym domu. Wczoraj zapowiedział, że ma zamiar sprzedać dom i pomóc nam finansowo z nowym startem. Planuje przenieść się do prywatnego domu spokojnej starości. Wujek wie, że sił mu nie będzie przybywać i podjął decyzję, której nikt za niego nie potrafiłby podjąć.

 

Przyznam, że to czym zajmuję się w dziedzinie fizyki nie jest możliwe do zrozumienia przez wujka lub dowolnej innej osoby bez wieloletniego przygotowania. Jednak gdy czasami mam problem siadamy i rozmawiamy o szczegółach technicznych. Wujek umie dobrze słuchać, zadaje mi pytania ja staram się wytłumaczyć na czym polega problem. Ciężko uwierzyć, że w ten sposób rozwiązałem już wiele problemów.

 

Stopniowo się pakujemy, wujek część swoich rzeczy przeznaczył na sprzedaż, część do wyrzucenia. Porządkowanie rzeczy i wspomnienia nasiliły jego pewną obsesję. Często gdy przynosiłem coś nowego np. wiele lat temu mój pierwszy smartfon, lub dron, wujek podsumowywał, że już to widział i to zna. Początkowo mocno mnie to denerwowało, z czasem zrozumiałem, że każdy na starość ma swoje dziwactwa i nie robi tego na złość tylko szwankuje jego pamięć i ocena sytuacji. Wujek od zawsze miał też pewne natręctwa z poczuciem bycia obserwowanym, śledzonym lub podsłuchiwanym. Gdy jeszcze prowadził samochód często uznawał jadący za nami samochód jako podejrzany. Kilka razy zdarzyło się, że zatrzymał się na trasie, a pech chciał, że samochód za nami również parkował w okolicy... To było potwierdzeniem tezy obserwacji. Podobnie telefoniczna linia napowietrzna, która wprowadzała trzaski w słuchawce telefonu podczas silnego wiatru była potwierdzeniem podsłuchu prowadzonego przez operatora. Nie było to groźne lub uciążliwe, jednak dla kogoś kto widział to po raz pierwszy mogło być dziwne.

 

Wszedłem do pokoju wujka, patrzył przez okno zasłonięte firanką, siedząc na fotelu trzymał na kolanach związane sznurkiem kilka starych grubych zeszytów. Gdy mnie zobaczył powiedział, że chce mi to dać przed opuszczeniem domu i naszym wyjazdem. Na okładce górnego zeszytu widniał czarny napis "BRULION" oraz wpisane długopisem daty. To były notatniki, a może coś w rodzaju pamiętników wujka. Powiedział, że chciałby aby coś po nim zostało. Zeszyty zawierały jego wspomnienia połączone z notatkami dotyczącymi jego doświadczeń z elektroniką. Poprosił abym to przechował, oraz że może mi się to przydać. Chwyciłem paczkę zeszytów, to dla mnie wiele znaczyło. W samochodzie zerwałem sznurek i otworzyłem jeden z zeszytów, poza opisem znajdował się schemat telefonu a raczej interkomu między dwoma pokojami, wkładki węglowe, słuchawki wysokoomowe oraz bateria płaska 4,5V. Uśmiechnąłem się, wątpię aby schematy mi się do czegoś przydały, jednak będzie to dla mnie cenna rodzinna pamiątka.

 

Dom udało się sprzedać w dobrej cenie, ostatni raz spojrzałem na mury, podwórko, przekroczyłem furtkę i wsiadłem do samochodu. Odjechałem kilkakrotnie rzucając spojrzenie we wsteczne lusterka, w których znajoma sylwetka domu robiła się coraz mniejsza, w końcu dom zniknął za zakrętem. Odwiedziłem wujka w domu spokojnej starości. Urządził już swój pokój. Rozmawialiśmy o warunkach, ogólnie był zadowolony jednak coś go niepokoiło. Nie wytrzymałem i w końcu zapytałem o co chodzi. Powiedział, że prawdopodobnie jest obserwowany. Mocno mnie to zaniepokoiło, o ile dziwactwa wujka w naszym domu były niegroźne, to jeżeli zostanie tutaj sam może to wymknąć się z pod kontroli. Jest w nowym miejscu, natomiast kontakt z nami będzie miał poprzez telefon i wideo rozmowy. Nigdy nie podsycałem takich rozmów, ale tym razem zapytałem co ktoś mógłby od niego chcieć. Wujek odparł, że może chodzić o Jackiewicza. Coś kiedyś w dzieciństwie słyszałem o Jackiewiczach, więc było to odniesienie do odległej przeszłości. Porozmawialiśmy i zdołałem uspokoić wujka. Razem nieco przemeblowaliśmy pokój. Wyszliśmy na zewnątrz. Wujek ma tutaj dobre warunki. Mam nadzieję, że zachowa też spokój i jasność umysłu.

 

Po opuszczeniu kraju, miałem kilka tygodni zanim rozpocznę stałą pracę. Wielokrotnie kontaktowaliśmy się z wujkiem i znajomymi, wideo rozmowy to nie to samo co kontakt osobisty. Dopiero wyjechaliśmy a już planujemy odwiedziny na wakacjach. Siedziałem na tarasie i przeglądałem notatniki wujka, nagle natrafiłem na wzmiankę o wspomnianym przed wyjazdem Jackiewiczu. Natrafiłem tam na zapisy, które trudno mi wyjaśnić. Ominę zapiski osobiste i umieszczę tutaj treści na jakie trafiłem. Niech przemówi brulion wujka.

 

Grudzień 1952 ostra zima, siedzę w fotelu i patrzę przez okno kamienicy, lampy rozświetlają pokrytą śniegiem ulicę, śnieg ciągle pada. Ojciec poszedł zakupić radio, wyczekuję niecierpliwie jego powrotu. Wreszcie widzę jak niesie niewielką brązową skrzynkę z otworami z tyłu i przechodzi przez zaspy po bokach ulicy. Krzyknąłem tata idzie! Zbliżając się do brzegu ulicy nagle stracił równowagę i razem z radiem wylądował na ziemi. Mama westchnęła patrząc przez okno. Po chwili tata wszedł wściekły do domu, oklejony śniegiem zdjął kożuch i wniósł radio do pokoju. Podłączyliśmy radio do prądu, nie stało się nic. Nic się nie zaświeciło, nie pojawił się żaden dźwięk. Tata syknął do mnie - leć do Jackiewicza.

 

Rodzice byli kompletnie atechniczni, natomiast mnie zawsze interesowała technika i prąd. Odkąd poznaliśmy Jackiewiczów trafiłem na kogoś kto wprowadził mnie w świat techniki. W jakimś stopniu cieszyłem się, że radio się zepsuło, dzięki temu będę mógł zobaczyć co jest w środku, a Jackiewicz powie mi jak to działa.

 

Dotarłem na miejsce, wbiegłem po schodach i zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła Jackiewiczowa, uśmiechnęła się i krzyknęła - Jacek to do ciebie! Powiedziała, wejdź proszę. Zobaczyłem jak Jackiewicz stoi obok choinki i kiwa głową tak jakby z kimś rozmawiał. Nie słyszał nas. Choinka miała elektryczne lampki z żarówkami w różnych kolorach i kształtach, ciepłe i przyjemne światło padało na resztę pokoju. Jackiewicz spostrzegł mnie i wyjął czarną zatyczkę z ucha. Jackiewiczowa powiedziała, że po wypadku musi ćwiczyć błędnik, zatyczki mu pomagają. Gdy wróciliśmy do domu na stole stały już filiżanki i pokrojona szarlotka z blachy. Mama poprosiła Jackiewicza aby się poczęstował.

Później odkręciliśmy tył radia i w momencie gdy zdjęliśmy grubą tekturową osłonę wypadła lampa i rozbiła się na podłodze. Tata jęknął. Jackiewicz roześmiał się i powiedział, to lampa prostownicza, niezbyt wydajna, nie mam takiej ale znajdę coś zastępczego i jutro przyniosę. Zajrzeliśmy do wnętrza, jedna z lamp wypadła z podstawki a jej metalowa osłona cokołu wraz ze szczątkami została przyciągnięta do magnesu głośnika. Jackiewicz powiedział, że to lampa głośnikowa, ma taką pentodę i jutro ją wymienimy.

 

W sobotę rano byłem już na miejscu aby pomóc przynieść części. Jackiewicz jak zwykle był w garażu, uśmiechnął się i dał mi pudełko z częściami. Sam chwycił szpulę z przewodem, poszliśmy w kierunku mojej kamienicy. Jackiewiczowie wrócili z emigracji i mieli śmieszny akcent, czasami brakowało im jakiegoś słowa i opisywali je kilkoma innymi. W domu wypakowaliśmy części. Zamiast szklanej lampy prostowniczej dostałem do zamontowania w gnieździe lampę z nieprzezroczystą ceramiczną wręcz kamienną powłoką. Jackiewicz powiedział, że to wystarczy do końca użytkowania tego odbiornika, a także zwiększy żywotność pozostałych lamp. Zamontowałem tą dziwną lampę prostowniczą, oraz nową szklaną lampę głośnikową. Włączyliśmy radio, lampy powoli rozgrzały się, głośnik cicho szumiał. Jackiewicz zmierzył napięcie w kilku miejscach i powiedział - może być, teraz pora na antenę i uziemienie. Dotknąłem nietypowej lampy prostowniczej była ciepła, Jackiewicz powiedział abym zachował ostrożność, gdyż ten odbiornik nie ma transformatora sieciowego. Wskazałem na transformator przykręcony do głośnika, uśmiechnął się, to transformator głośnikowy - niestety lampy nie będą działały z niską impedancją głośnika. Zapytałem dlaczego nieprzezroczysta lampa się nagrzewa, odpowiedział, że to zapewnia odpowiednie warunki żarzenia dla pozostałych lamp. Antena w postaci drutu została zawieszona pod sufitem, natomiast uziemienie zostało podłączone do obejmy na rurze wodnej.

 

Radio odbierało stacje bardzo dobrze, siedziałem i patrzyłem w ciepłe oświetlenie skali. Ojciec uśmiechnął się, dziękuję Jacku, myślałem, że nic z tego samograja nie będzie. Ojciec poznał Jackiewiczów w nietypowy sposób. Wracał karetką i w świetle reflektorów zobaczył leżącą w rowie sylwetkę. Zatrzymał się i okazało się, że jest to potrącony mężczyzna ze złamaniami. Pojechał z nim do szpitala i okazało się, że stan nie jest taki zły jednak Jackiewicz nie pamiętał momentu potrącenia, uderzenie musiało być silne.

 

W wakacje odwiedziłem niespodziewanie garaż Jackiewicza. Z odległości słyszałem grające radio. Gdy wszedłem zobaczyłem małe pudełko z głośnikiem grające na stole. Krzyknąłem dzień dobry! wiem jak to działa! wskazując na głośnik udający miniaturowe radio. Jackiewicz wystraszył się, zaskoczyłem go nagłym pojawieniem się. Odpowiedziałem to jest pętla induktofoniczna, obejmuje ona cały garaż i podłączona jest do dużego odbiornika radiowego. Natomiast w tym głośniku jest zasilanie bateryjne i cewka odbierająca sygnał. Jackiewicz odpowiedział, tak to pętla induktofoniczna. Zapomniałem zapytać jakie lampy miniaturowe wykorzystał.

 

Siostra zawsze przeziębiała się gdy przychodziła wiosna i przyroda budziła się do życia. My korzystaliśmy z ocieplenia, przyroda dookoła wybuchała, kwitły drzewa i kwiaty a siostra zużywała tony chusteczek. Jackiewiczowe po powrocie do kraju przywieźli ze sobą trochę swoich rzeczy. Kiedyś moja siostra dostała od nich zagraniczną aspirynę przeciw katarowi wiosennemu. Tabletki były mniejsze niż aspiryny bayer, ale działały znacznie lepiej. Po zażyciu małej tabletki katar przechodził siostrze zwykle wieczorem. Pytałem o tą aspirynę w aptece, ale niestety nie mieli jej u nas w mieście. Kiedyś zażyłem tą aspirynę na jesieni gdy się przeziębiłem, ale na mnie działała słabo, wolałem te większe tabletki z apteki.

 

Zaniosłem przetwory mamy do Jackiewiczów, z przedpokoju zauważyłem nietypowy wskaźnik dostrojenia z przodu odbiornika. Była to wysunięta i oparta o obudowę czarna płytka, na której wyświetlały się kolorowe paski błyskające w takt odbieranej zachodniej stacji. Jackiewicz zauważył moje zainteresowanie i przechwycił przetwory odkładając je na stół. Zapytałem jak działa ten wskaźnik wysterowania, zwykle takie lampy świeciły na zielono i nie miały segmentów, czy tutaj są jakieś warstwy oświetlane neonówkami? Odpowiedział, że to nietypowa konstrukcja ale jej funkcja podobna jest do magicznego oka, następnie powiedział że idzie do garażu, poszedłem z nim wymieniliśmy szczotki w odkurzaczu po wyczyszczeniu komutatora. W odkurzaczu producent zastosował jakiś magnetyczny układ powodujący stopniowe zwiększanie obrotów silnika, niestety w naszym odkurzaczu takiego układu nie było i moment włączenia urządzenia prawie przewracał okrągłą obudowę gdy worek na śmieci był pusty. Gdy skończyłem czyszczenie komutatora poszedłem po Jackiewicza, zastałem go stojącego przed regałem gestykulującego i opowiadającego coś tak gdyby jeszcze ktoś był w pokoju. Trochę się zdziwiłem, powiedziałem komutator wyczyszczony, co pan robi? Jackiewicz zamknął szafkę w regale i powiedział, ćwiczę rozmowę o pracę, jeżeli czeka cię kiedyś ważna rozmowa również spróbuj ją przećwiczyć przed lustrem, to pomaga.

 

Dotarłem do końca brulionu, reszta kartek wypadła lub była wyrwana. Siedziałem na tarasie i mocno zastawiałem się kim był Jackiewicz. Siedziałem i zastanawiałem się czy nie jestem obserwowany. Pokręciłem głową. W pozostałych zeszytach nie było wzmianki o tej postaci. Opisy sytuacji, które przeżywał wujek działały na wyobraźnię. Osoba z którą się przypadkowo spotkali w przeszłości wydaje się jakby posiadała technologię, która nie była dostępna w tamtych czasach. Czy to sposób opisu wprowadza w błąd, czy Jackiewicz miał dostęp do prototypów technologicznych, kim był i czy to uzasadniało czasem dziwne zachowania wujka?

 

Lot przebiegał bez przeszkód, udało mi się dłuższą chwilę zdrzemnąć. Wypożyczyłem samochód i udałem się na miejsce. Poszukiwania trwały, obsługa ośrodka była mocno zdenerwowana. Po wizycie w miejscowej komendzie nie dowiedziałem się nic nowego, obawiam się, że ja również nie dostarczyłem niczego istotnego. Wróciłem do ośrodka, patrzę na pusty fotel, na którym jeszcze niedawno siedział wujek gdy rozmawialiśmy przed wyjazdem. Ściana i szafka stanowiła tło podczas naszych rozmów wideo. Wstałem z krzesła upuszczając kluczyki od samochodu. Schyliłem się i dostrzegłem pod łóżkiem niebieskie pudełko. Oparłem się na rękach i zajrzałem głębiej pod łóżko. Ostre światło słońca padało na pudełko i uwidaczniało jego nierówną powierzchnię w niebieskim kolorze. Sięgnąłem po skrzynkę, która okazała się zaskakująco ciężka. Usiadłem na podłodze i po odblokowaniu zaczepu otworzyłem pudełko. Wewnątrz znajdowała się gąbka z wyciętym okrągłym, eliptycznym kształtem. Przedmiot, który skrywało opakowanie zniknął. Dno pudełka przykryte było kartką w kratkę, w każdej kratce znajdowały się czarne punkty, wyglądało to podobnie jak papier milimetrowy. Wyciągnąłem twardą gąbkę i wydobyłem kartkę, to nie był papier milimetrowy, poznałem ten wzór. To był wydruk z programu Paperbak. Ten program napisany chyba dla żartu pozwala na zapisanie danych binarnych w postaci wydruku wzoru na kartce, obsługiwana jest kompresja i nadmiarowość danych. Wydruk skanujemy i mamy ponownie dane binarne. Wujek kiedyś przesłał mi z podróży pocztówkę, którą sam wydrukował i umieścił na niej właśnie takie zakodowane w postaci kropek dane. To było w jego stylu, mi również podobało się, że nadążał za technologią i bawił się technologią. Zabrałem kartkę i zeskanowałem ją do pliku w sekretariacie ośrodka. Zapisałem plik na pendrive, poszedłem do samochodu i pobrałem na laptop program paperbak. Przy próbie skonwertowania bitmapy do danych okazało się, że informacje zostały zabezpieczone hasłem. Podejrzewałem jakie hasło mogło zostać użyte. To które zawsze używaliśmy podczas moich dziecięcych zabaw z kryptografią. Było to bardzo słabe hasło, ale dzięki temu nauczyłam się kilku łacińskich sentencji... Kilka prób kombinacji małych i dużych liter z hasłem "semper fidelis" ujawniło ukryty w wydruku plik. Wujek nie umiał tworzyć dobrych haseł... Hasło "Sepmer fidelis" czyli "zawsze wierny" otworzyło dostęp do pliku memo.txt Odetchnąłem głęboko i otworzyłem plik, zacząłem czytać wiadomość od Wujka.

 

Na początek chcę Cię przeprosić, że nie mówiłem Ci wszystkiego. Jackiewicz wprowadził mnie w działalność, która wielu przynosi korzyść. Gdy wejdziesz w tą rzeczywistość już nie ma odwrotu, to fascynująca podróż i możliwość wniesienia wkładu w rozwój ludzkości. Ja byłem małym trybikiem, ale każdy z nas jest takim trybikiem dzięki, któremu machina się kręci. Jest nas wielu. Niektóre nasze rozmowy, oraz czas spędzony na zabawie gdy byłeś dzieckiem nie miały przypadkowej tematyki. Gdy prześledzisz w pamięci niektóre wydarzenia zauważysz, że popchnęły Cię w kierunku, do miejsca w którym teraz jesteś. To pozwoliło na rozwój twojego pełnego potencjału, a jest on bardzo duży i możesz popchnąć o milimetr wspomnianą machinę. Na przestrzeni wieków z milimetrów składają się centymetry, oraz metry, dzielące od lepszych czasów. Twoja ewaluacja wykazała, że najlepiej wniesiesz wkład oraz będziesz szczęśliwy będąc poza działalnością, o której wspominam, wiodąc normalne życie i używając swoich zdolności, które rozwijałeś przez lata. Trochę się do tego przyczyniłem potwierdzając tą ewaluację. Może się trochę zdenerwujesz, że pozwoliłem sobie zdecydować za Ciebie. Ja więcej osiągnąłem działając pod horyzontem rzeczywistości, to wielkie brzemię, które ciąży szczególnie na starość. Podczas swojego życia spotkałeś i spotkasz wielu ludzi, którzy Ci pomogą. Niektóre przypadki nie będą przypadkami. To ułatwi rozwój. Gdy trafisz na sytuację bez wyjścia, może zdarzyć się, że ziści się bardzo mało prawdopodobny scenariusz, który rozwiąże problemy. Mną się nie martw, jestem szczęśliwy, że mogłem wszystko to zobaczyć, doświadczyć, zrobić, wnieść coś dobrego. Zostaną mi zwrócone lata, które poświęciłem. Moje zniknięcie nie zostanie wyjaśnione, ale przede mną zasłużona emerytura. Nie będziemy się widywać, jednak z radością wspominam chwile, które wspólnie przeżyliśmy. Zniszcz tą kartkę, odczytane dane i zachowaj proszę tą informację dla siebie. Chcę abyś to wiedział, chcę abyś był spokojny. Bądź sobą, korzystaj z życia i daj coś sobie i innym, a życie zaskoczy Cię jeszcze wiele razy. Semper fidelis.

 

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Narrator 19.09.2020
    Bardzo ciekawe wspomnienia, pokazujące jak życie zmienia się z upływem czasu. Za 50 lat będą tak pisać o nas.
    Trochę smutne, że Polska nie ma infrastruktury gdzie mógłbyś praktykować i pogłębiać wiedzę. Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania