Nowa

Po kilku tygodniach wszystko wróciło do normy, a przynajmniej tak się Oliwii wydawało. Gdy była już gotowa, zgarnęła z blatu kuchni pieniądze, po czym wyszła. Podjazd był pusty, więc postanowiła zadzwonić do Mateusza. Niestety bez odpowiedzi. Było dość późno, dlatego starała się iść w miarę szybko.

- Hej, nie powinnaś się tak nadwyrężać, wsiadaj - zatrzymał się obok niej samochód.

- Dzięki, ratujesz mi życie - uśmiechnęła się.

- Zawsze do usług - odwzajemnił jej gest - Skoczymy jeszcze do maka po coś do jedzenia?

- Nie jest na to za późno? Za dwadzieścia minut zaczynają się zajęcia.

- Spokojnie, zdążymy.

Pięć minut przed dzwonkiem byli już na miejscu.

- Adam, naprawdę nie wiem jak ci dziękować - mówiła Oliwia, kierując się w stronę budynku.

- Nie masz za co, a teraz leć na lekcję, bo się spóźnisz.

Powędrowała przed salę, gdzie czekała na nią blondynka.

- Co ty tak późno?

- Byłabym jeszcze później, ale Adam mnie podwiózł i byliśmy jeszcze po coś do jedzenia - tłumaczyła Oliwia.

- A Mateusz?

- Nie wiem, nie było go, nie odbiera telefonów.

Dwie godziny później, już całą trójką udali się na jadalnię. Po wejściu, od razu zauważyła Mateusza.

- Poczekajcie, zaraz do was dołączę - oznajmiła, podchodząc do chłopaka. - Cześć skarbie, co się dziś stało? - Oliwia nachyliła się, by dać mu buziaka, jednak ten się odsunął. Cała drużyna spojrzała na nich ze zdziwieniem - Możemy pogadać?

- Nie, dzięki - odrzekł, wciąż nie przenosząc na nią wzroku.

- Nie wiem o co chodzi, ale nie podoba mi się to - przełożyła jedną nogę przez ławkę, po czym usiadła.

- Możesz dać mi spokój? Próbuję jeść - warknął.

- Stary, co ty odwalasz? - głos przejął Alan.

- Nie twój zakichany interes. Zajmij się swoimi sprawami.

- Ale za to mój interes - Oliwia starała się podejść do tego na spokojnie, chwytając podbródek Mateusza tak, żeby w końcu na nią spojrzał.

- A ty to się w ogóle odpierdol - powiedział jej to prosto w oczy.

- C-co? - uniosła brwi, nie dowierzając własnym uszom. Poczuła dziwne ukłucie w środku, jednak robiła wszystko, by z jej oczu nie wydostała się ani jedna łza.

- Wielce pani. Serio myślisz, że będąc nową możesz wszystko? - parsknął - Tak naprawdę, gdyby nie ja, mogłabyś niewiele.

- A co z tym, że nigdy mnie nie zostawisz? - starała się mówić tak wyraźnie jak potrafiła.

- Powiedziałem tak, bo tak po prostu było mi wygodnie. A co dostałem w zamian? Budzenie nad ranem, z powodu twojego wyolbrzymiania.

- Miałam jebane ataki paniki, debilu - wstała, krzycząc - Przez ciebie i twoją popieprzoną byłą - po tych słowach po prostu wyszła z pomieszczenia. Usiadła na podłodze i zaniosła się płaczem.

- Już okej, jesteśmy tutaj. Już jest dobrze - Oliwia usłyszała opanowany głos Bartka, który ją objął.

- Jebany debil, przysięgam, że kiedyś zrobię mu krzywdę - zaśmiała się na to zdanie.

- Zuza, prędzej to on cię połamie - skomentował brunet.

- Ale ja naprawdę mu nic złego nie zrobiłam - uniosła lekko głowę.

- My ci wierzymy. Tylko jak widać z nim coś jest nie tak.

Kilka chwil później cała drużyna również wyszła z jadalni. Wszyscy, oprócz szatyna, zwrócili uwagę na Oliwię.

- Hej, pomóc wam w czymś? - podszedł do nich Michał.

- Nie trzeba, poradzimy sobie - odpowiedziała, cały czas patrząc na chłopaków.

- Na pewno? Bo jak coś to mogę cię odwieźć czy coś.

- Naprawdę, wszystko jest okej - chwyciła rękę Zuzy, spostrzegając jak Maja podchodzi do Mateusza. - Spławił ją... - powiedziała Oliwia cicho, widząc jak po kilku jego słowach i krótkim geście ręki, odchodzi od niego zdenerwowana. Od razu wszyscy zwrócili wzrok w tamtą stronę.

- A wy co się tak patrzycie? Ojej, księżniczce znów się coś dzieje? Dzwonić po karetkę czy od razu na oddział psychiatryczny? - odezwała się, przechodząc obok.

- Lepiej się nie odzywaj - koszykarz wstał, robiąc dwa kroki w jej stronę - No chyba, że chcesz żeby cała szkoła dowiedziała się o twoim małym sekreciku - w tym momencie uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy - Tak, Mateusz mi powiedział, a za chwilę może dowiedzieć się cała drużyna - zaśmiał się, na co ona od razu od nich odeszła - Jak coś to masz u mnie wsparcie - powiedział na odchodne.

- Bartek? - powiedziała Oliwia cicho - odwieziesz mnie do domu?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • emiliko 3 miesiące temu
    Zapraszam na moje opowiadanie kamień szlachetny, jest o kamieniu mającym moc wpływania na charakter innych ludzi wokoło.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania