Nowy rozdział życia

Znaleźli go nieprzytomnego w lesie.

Ich przywódca, Carf, postanowił sprawdzić czy żyje. Gdy okazało się, że tak, postanowił zabrać go ze sobą. Serrit został ułożony na wierzchowcu. Spoczywał na brzuchu, w poprzek siodła. Obudził się gdy rozbijali obóz.

Zszedłszy z konia spytał - Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście?

- Jestem Carf, dowodzę oddziałem najemników, czyli tymi gamoniami wokół nas - wskazał ręką swoich towarzyszy

- Jeszcze mu powiedz co tu robimy - zirytował się jeden z mężczyzn

- Zamknij się Bord. Ja tu decyduję co i komu mówię.

- Co ja robię z wami? - Serrit przerwał dyskusję swoich wybawców

- Znaleźliśmy cię w tamtym lesie - Carf wskazał, ruchem głowy, duże zgrupowanie drzew, znajdujące się niedaleko od nich - Leżałeś bez oznak życia. Okazało się, że oddychasz, więc zabraliśmy cię stamtąd.

- Uciekłem w nocy z obozu pracy. Wycinaliśmy pobliskie drzewa, które potem gdzieś wywożono. Pobiegłem do lasu, bo między bujną roślinnością ciężko kogoś znaleźć. Nic więcej nie pamiętam.

- Z obozu pracy? - Zdziwił się Carf

- Tak. Trafiali tu obrońcy Athlech.

- Jesteś wojownikiem?

- Nie. Po prostu dostałem broń i rozkaz walki z najeźdźcą.

- Lepiej zginąć w walce niż dać się zarżnąć jak wieprz, bez żadnego oporu - rzekł jeden z najemników - Podziwiam waszą postawę.

- Nie ma czego podziwiać. To nie była heroiczna walka. To była bezlitosna rzeź ludzi, którzy nie potrafili się bronić. Większość i tak rzucała broń gdy tylko trafiła się pierwsza okazja do walki.

- Należałeś do tej większości, nie? - ironiczny uśmiech zagościł na twarzy Borda

- Miałeś się zamknąć - skarcił go dowódca - dajcie mu coś do jedzenia i picia.

- Nie. – Serrit pokręcił przecząco głową - Ja walczyłem. Złamałem rękę, przez co zostałem potem schwytany. Usztywnili mi ją, a gdy mogłem jako tako funkcjonować, wywieźli mnie do tego obozu.

- Możesz coś więcej powiedzieć o tym miejscu? - Carf spytał, odbierającego manierkę i bochenek chleba, Serrita

- Ten obóz był sprytnie wymyślony. Pozyskanie taniej siła roboczej i rozwiązanie problemu jednocześnie - upił duży łyk wody i mówił dalej - Pracowaliśmy przy wycince od wschodu do zachodu słońca, praktycznie bez przerw. Gdy po paru dniach komuś zaczynało brakować sił, dostawał coraz mniejsze racje żywnościowe. W ramach kary. Niektórzy wierzyli w te bzdury i pracowali do upadłego, aby zasłużyć na jedzenie. Oczywiście go nie dostawali, czego skutek był tylko jeden - śmierć z wycieczenia. Wolałem zginąć przy próbie ucieczki niż zdechnąć z głodu.

- Bardzo odważnie - uśmiechnął się Carf - Zostaniesz z nami.

- Co? - krzyknął Bord - Nakarmmy go i won!

- Jeśli się nie zamkniesz to cię zabiję. To ostatnie ostrzeżenie - dowódca spojrzał w oczy towarzysza - uciekając, wykazał się sprytem i odwagą. Skończyliśmy robotę tutaj, mamy trochę wolnego. Wyszkolimy go i zostanie jednym z nas. Zwłaszcza, że ostatnio nasza liczebność zmalała.

- Wybacz mi, ale ja nie chcę zabijać ludzi za pieniądze - Słowa Serrita wywołały gromki śmiech całej drużyny

- Chłopie, jest wojna - powiedział w końcu któryś z wojowników - jeśli ty nie zabijesz to sam zginiesz.

- Jak będzie zabijał tak jak cała obrona Athlech to i tak zginie.

Bord miał pecha. Przesadził stojąc naprzeciwko uciekiniera. Pięść mężczyzny zatrzymała się na jego łuku brwiowym, rozcinając cienką skórę. Krew, która natychmiast zalała jego oko, ograniczyła mu widoczność na moment, wystarczający aby nie obronił się przed kolejnym ciosem Serrit atakował bardzo agresywnie, jego uderzenia rozbijały się o szczękę, nos i policzki Borda. Najemnik w końcu zdołał uchylić się pod pięścią agresora. Mocnym uderzeniem w krtań, zmusił Serrita do odstąpienia od dalszej szarży. Chwytając, krztuszącego się, uciekiniera za głowę, powalił go na ziemię. Usiadł na nim, lecz zanim wyprowadził cios, poczuł chłód stali na gardle.

- Zejdź z niego. Natychmiast - miecz, gotów do zabójstwa Borda, dodał powagi temu rozkazowi - dostałeś bo ci się należało. Złaź.

- To niesprawiedliwe - burknął wystający najemnik - Jemu wolno więcej niż mnie? Jakim prawem?

- Takim, że śmianie się z czyjeś śmierci jest skurwysyństwem.

- Gówno prawda, jak nie potrafią...

- Zamknij mordę! - jeden z najemników poparł swojego dowódcę - cały jesteś?

- Tak - odpowiedział Serrit, gdy złapał w końcu oddech

- Idziesz z nami i zostajesz jednym z nas, czy jesz i się rozstajemy? - spytał Carf

- Idę z wami.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Majeczuunia 21.03.2015
    Nom, spoczko, nawet fajne imiona :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania