Nowy Świat - Rozdział 1

Początek sierpnia, nadal gorąco. Dzisiaj nadszedł ten dzień. Dzień przeprowadzki do Londynu. Nie cieszyłam się zbytnio z tego powodu, ale co ja mogłam poradzić, przecież nie zostanę tutaj sama.

Siedziałam w swoim pokoju i rozglądałam się czy na pewno wszystko spakowałam. Okazało się, że nic nie zostawiłam. Nie pozostało mi nic innego jak pożegnać się ze swoim już dawnym pokojem i zejść na dół. Gdy już byłam na dole ujrzałam siedzącego na sofie, Martina. Tak bardzo będę za nim tęsknić, nie wiem jak sobie bez niego poradzę. Nie mogąc powstrzymać emocji spłynęła po moim policzku jedna, samotna łza. Spojrzałam znowu na mojego chłopaka i aż serce mnie zabolało. Siedział on oparty o rękę i wpatrywał się w ścianę na przeciw niego. Jednego czego mogłam być pewna to tego, że on był potwornie smutny. Podeszłam po cichu do niego i usiadłam obok mojego ukochanego.

- I co teraz będzie? - spytał ze smutkiem w oczach

- Nic. Będziemy się rzadziej widzieć, ale będziemy dzwonić do siebie, rozmawiać przez Skypa...

- Myślisz, że to jest takie łatwe? Związek na odległość jest z góry skazany na porażkę.

- Nieprawda. Nam się uda. Kochamy się, a to jest najważniejsze.

- Lottie...

- Nic nie mów.

Musnęłam delikatnie jego usta na co on się uśmiechnął.

- Uda nam się, rozumiesz? - powiedziałam stanowczo

- Jeśli nie zakochasz się w żadnym z kolegów swojego brata.

Popatrzyłam się na niego z niedowierzaniem. Nie mogłam uwierzyć w to, że przed moim wyjazdem on wywołuję kłótnię.

- Chcesz się kłócić przed moim wyjazdem?

- Nie.

- No właśnie. I wbij sobie do tej swojej główki, że tylko Ciebie kocham.

Martin spojrzał na mnie z iskierkami w oczach i mnie pocałował. Ten pocałunek nie był taki jak poprzedni ten był pełen miłości, pożądania i...tęsknoty.?

- Martin. - powiedziałam ze śmiechem jak on zaczął całować mnie po szyi

- No co? Chce się nacieszyć dziewczyną.

- Ale tu jest moje rodzeństwo i mama z Daniel'em.

Martin westchnął na co ja mu potargałam włosy.

- Zakochańce się pożegnali? - spytał Daniel

Daniel był moim i reszty rodzeństwa ojczymem no oczywiście oprócz bliźniaków. Traktował on nas jak swoich własnych dzieci.

- Tak jakby. - odpowiedziałam

- No to się pośpieszcie, bo za niedługo wyjeżdżamy.

Westchnęliśmy po cichu i spojrzeliśmy na siebie. Nie mogliśmy od siebie oderwać wzroku tak jakbyśmy się po raz pierwszy widzieli.

 

*** Pół godziny później ***

 

Każdy już siedział w samochodzie tylko ja stałam przed nim i żegnałam się z Martin'em.

- Wkrótce się zobaczymy. - powiedział przytulając mnie i głaszcząc po głowie

- Tak, wkrótce.

Pocałowaliśmy się na pożegnanie, ja wsiadłam do samochodu, a Martin odszedł.

- Będzie dobrze. - powiedziała Fizzy i mnie przytuliła

Ja mimowolnie zaczęłam płakać. Byłam zbyt delikatną osobą to fakt i łatwo było u mnie wywołać płacz czy mnie zranić, ale już taka byłam i nie przeszkadzało mi to.

- Nie płacz. - powiedziała Fizzy

- Ale ja nie mogę. Będziemy w dwóch różnych miastach!

Siedziałam przytulona do Fizzy przez całą drogę czyli przez około 3 godziny.

- No dzieciaki, wysiadamy! - powiedział Daniel

Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i ujrzeliśmy przepiękny dom. O wiele większy niż poprzedni i ładniejszy. Był biały i miał mnóstwo okien. Dach domu był brązowy, miał trzy kominy.

- I jak? - spytała mama

- Jest piękny. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i pobiegłam razem z Fizzy zobaczyć ogród gdy go zobaczyłyśmy aż zamarłyśmy. Był wprost przepiękny. Trawa była idealnie zielona w dwóch miejscach miał schody gdzie znajdował się basen i druga część ogrodu. Miał też piękne drzewa. - Tu jest prześlicznie.

- To mało powiedziane. Mówiłam, że będzie dobrze, a teraz chodź zobaczyć pokoje.

Fizzy pociągnęła mnie za rękę do domu. W środku mama powiedziała gdzie są nasze pokoje. Pobiegłyśmy szybko na górę. Nasze pokoje znajdowały się w różnych ich częściach. Gdy weszłam do swojego pokoju wydałam tylko ciche:

- Piękny.

Miał białe ściany i po prawej stronie skośny sufit z dwoma oknami obok których wisiała elektryczna gitara. Na wprost od wejścia było okno z zasłoną biało-fioletową. Obok okna znajdowały się półki na książki w kształcie trójkąta. Po prawej stronie znajdowało się łóżko z białą pościelą i fioletowymi poduszkami, a obok niego malutka, biała szafeczka z lampką, zaraz za łóżkiem znajdowała się średniej wielkości fioletowa kanapa z białymi, różowymi i niebieskimi poduszkami. Pod kanapą był okrągły, fioletowy dywan, a na nim biały fotel z fioletową poduszką. Po lewej stronie obok okna znajdowało się wielkie, białe biurko i białe krzesełko. Natomiast obok białych drzwi znajdowała się wielka trzy drzwiowa szafa która miała pośrodku lustro, a na dole trzy szuflady. Na suficie był srebny żyrandol z kółkami i cztery małe światełka. Na podłodze były położone panele w kolorze miodu.

Po pokoju rozglądałam się chyba z 10 minut aż usłyszałam wchodzenie do mojego pokoju. Ktoś postawił obok drzwi pierwszy karton.

- Stęskniłaś się za braciszkiem? - usłyszałam głos za sobą i od razu się odwróciłam

- Louis! - zapiszczałam i rzuciłam mu się na szyję

- Mała, bo mnie udusisz.

- Przepraszam, ale bardzo się stęskniłam. - powiedziałam i go puściłam

- Nic się nie stało. Też się stęskniłem za moją Lottie.

Louis wyszedł z mojego pokoju, a ja zaczęłam rozpakowywać pierwszy karton. Co chwila przybywało kartonów i przybywało. Rozpakowywanie zajęło mi cztery godziny. Spojrzałam na zegarek, a tam widniała 17. Postanowiłam zejść na dół i zobaczyć jak tam się ma wypakowywanie. W kuchni zastałam mamę.

- Skończyłaś już? - spytała

- Tak. A gdzie są bliźniaki, przecież nie zostały same w pokoju.

- Nie. Louis się nimi zajmuję. Nie widzi świata po za nimi. Strach pomyśleć co będzie jak będzie miał własne dzieci.

Obie zaśmiałyśmy się z mamą na te słowa po czym ja skierowałam się do salonu gdzie jak przypuszczałam był Louis z naszym najmłodszym rodzeństwem. I nie myliłam się.

- Co tam siostra? - spytał

- A nic. Tak się szwędam.

- A byłbym zapomniał. O 20 przychodzisz do mnie na małą imprezkę, chcę żebyś poznała chłopaków.

Zrobiłam minę która oznaczała, że nie chcę. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, a szczególnie bez Martina. Nie lubiłam wychodzić bez niego, ale wiedziałam, że z moim bratem nie wygram.

- Nie, ja nie chcę.

- Ale Lottie bez żadnego ale. Przychodzisz i koniec.

Po kilku minutach powiedziałam, że pójdę, ale tylko z przymusu. Wiedziałam, że nie mam co się kłócić ze swoim bratem, bo i tak nie wygram i dlatego odpuściłam.

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

KAŻDY KTO PRZECZYTA TEN TEN ROZDZIAŁ NIECH GO SKOMENTUJĘ PROSZĘ

Nie wiecie ile znaczą dla mnie komentarze. Komentarze to jest motywacja dla mnie.do.dalszej pracy.

PISZCIE CZY MAM PISAĆ DALEJ. I MÓWCIE CO SĄDZICIE.

Obiecuję, że jak będą następne rozdziały to będą naprawdę fajne.

CZYTASZ = KOMENTUJ

Julka

Następne częściNowy Świat - Rozdział 2

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Grz 09.08.2014
    fajne, pisz dalej i czekam na kolejne opowiadania ;)
  • Julka 09.08.2014
    Co o nim sądzicie? Piszcie!
    Autor
  • Ant 09.08.2014
    Niestety obawiam się, że Martin ma rację. Opowiadanie super, ale czekam aż się rozkręci?
  • Julka 09.08.2014
    Dużo będzie się działo w następnym rozdziale
  • Jessie H. 09.08.2014
    słodko :-)
  • Julka 10.08.2014
    Pisać dalej??
  • Cave 10.08.2014
    jeszcze się pytasz! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania