Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Nóż
Uśmiech twój, jak słońce promienisty, rozpłatam wpół, nim nawet zdążę unieść dłoń uzbrojoną nie w miecz godny, lecz w topór brudny.
Twego ducha, czystszego niż białe płótno malarskie, dziurawię jak strzałą z łuku nienawiści, celnie trafiając brutalnym słowem.
Włókna twego ciepłego serca, miłością przepełnionego, przecinam nożem zdradzieckim. Wodospady krwi miłosnej płyną, aż serce pustym i suchym się staje.
Klingą nie złotą, a srebrną jedynie, bez zamysłu, jednak starannie naostrzoną.
Dłoń trzyma rękojeść wysadzaną brylantami ociekającymi jadem gadzim.
I truje tak mocno, i tnie tak głęboko. Bruzdy, tak paskudnej i kwasem pogłębianej, żaden szew nie zaszyje.
Ależ tak kocham i pragnę obdarowywać cię głosem, który jak miód na gardło rozbolałe jest.
Dlaczego w miłości całej swojej dzierżę to ostrze i obraz mój ukochany zabijam?
Miłość uciekła szramą i ubarwiła podłogi szkarłatem. Za późno, aby przeprosić...
Komentarze (2)
"czystszego niż białe płótno malarskie" - różne są płótna, ale zazwyczaj białe, więc te "białe" raczej zbędne, pomijając już pewną drobną niezgrabność takiego sformułowania
Kilkaset lat temu może byłby to hit na salonach (chodzi mi głównie o formę, a nie jakość), a teraz - no nie wiem, taka stylizacja ma swój urok i jeśli ją dobrze zrobić... ale tutaj, mam wrażenie, trochę za dużo niezgrabności, potknięć i wypełniania epitetami pustki.
Jedynie ostatni wers mi się podoba bez żadnych zastrzeżeń.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania