Numer prywatny.
Prawda jest taka,
że nie wiem, czy w kimkolwiek innym
potrafiłbym się tak rozsiąść, zapomnieć.
Czy gdziekolwiek indziej byłbym w stanie
przestać udawać słoneczniki, ambrozje
i najzwyczajniej w świecie być kimś,
dla kogo warto zdzierać palce, po sam piasek.
Obecny wszędzie jak gwiazdy topiące się w stawie.
I nawet to jest jedynie początkiem.
Jakbym umiał poznawać cię codziennie,
kiedy wieczorem kładę głowę na księżyc,
znam każdy krater i wsiąkam w nie głębiej,
aż po wierzchołek grawitacji,
a rankiem? Pościel ucieka mi z nóg,
rękami łapie telefon, który trzaska o ściany
I chcę zadzwonić do ciebie i śmiać się z tego,
jak tylko my potrafimy.
Po cichu.
Z cyklu: Karma.
Wrzesień, 2021.
Komentarze (2)
Bardzo dobry wiersz, ale Ty innych już raczej nie piszesz...6
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania