O dziewczynce, która była wiatrem

Dawno temu, może wieki temu a może tylko chwilę, zdarzyło się coś, co równie dobrze zdarzyć się nie musiało. Nikt nie przypuszczał, że wydarzenia, zupełnie nic nie znaczące, będą miały wpływ na życie małej dziewczynki w sposób tak ogromny, że w jednej sekundzie, mała dziewczynka stanie się dorosła kobietą.

Mała dziewczynka, której imienia nikt nie pamiętał, żyła sobie cichutko, na skraju ciemnego, gęstego lasu. Często rozmyślała, jak to się stało, że właśnie tutaj się znalazła, ale jej rozmyślenia niczego jej nie wyjaśniały, a wręcz powodowały, że z każdym dniem stawała się coraz bardziej smutna i jakaś taka w środku zbolała.

Próbowała rozmawiać z lasem, ale kiedy zadawała pytania, drzewa tylko szumiały opowieściami, których nie potrafiła zrozumieć. Kiedyś z jedno z nich, skupiwszy się ponad swoje siły, zaśpiewało jej opowieść o wietrze, który zgubił drogę i teraz wieje gdzieś poza granicami świata, zawodząc z rozpaczy. Dziewczynka wzruszyła się jego losem, nawet trochę pochlipała, bo w dziwny sposób poczuła, że przecież równie dobrze, to ona mogłaby być tym wiatrem.

Żyła tak sobie więc mała dziewczynka samiuteńka na świecie, nie wiedząc nawet, że jest sama. Nie wiedziała, że małe dziewczynki gdzieś poza lasem mają mamy, tatusiów,, babcie. Nie wiedziała, że inne małe dziewczynki są zaopiekowane przez troskliwych dorosłych, a ich życie polega na zabawie i gonieniu motyli.

Żyła sobie w swojej pojedynczości do chwili, w której przed jej chatą, zbudowaną z pozrywanych przez dzikość lasu gałęzi, stanęła bardzo dziwna postać. Mała dziewczynka nigdy nie widziała czegoś podobnego. Nigdy, oprócz saren i wilków, zajęcy i majestatycznych elfów, nic nie podchodziło tak blisko jej chaty. Z tą dziwną postacią, poraz pierwszy zagościł u niej również strach.

Nie wiedząc, co począć, instynktownie spojrzała postaci prosto w oczy. Wiedziała, nie wiadomo skąd, ale wiedziała, że skoro pojawił się strach, nie ma innego wyjścia, jak tylko zebrać wszystkie siły, które gromadziła przez swoje krótkie życie i spojrzeć prosto w oczy przybyszowi. Mała dziewczynka jest bardzo dzielna, tak jak wszystkie inne dziewczynki w jej wieku na świecie, o którym istnieniu przecież nic nie wiedziała.

Kiedy to uczyniła - z cała odwagą, którą mogło pomieścić jej kruche, małe ciało i spojrzało prosto w otchłań obcych a jednocześnie dziwnie znajomych oczu - postać zmieniła się w starą kobietę, potem w młodą by na koniec w jakiś magiczny sposób, stać się nią samą.

Wtedy mała dziewczynka przestała się bać. Zaprosiła drugą siebie do swojej chaty, poczęstowała jagodami i zaczęła opowiadać. Opowiadała cały dzień i cała noc. Opowiadała śpiewem i opowiadała tańcem. W pewnej chwili jej opowieść porwał wiatr, ten sam, który zgubił drogę by po chwili z zazdrości być może, uczynił to również sen który śniła kiedy była jeszcze mniejszą dziewczynką niż jest teraz

Tańczyła a w tańcu czuła radość. Śpiewała a w śpiewie zapominała, że nikt jej nie słyszy.

Po jakimś czasie, nie wiadomo jak długim, dziewczynka poczuła się zmęczona. Przysiadła obok swojego gościa i położyła głowę na jej ramieniu. Sen pojawił się znienacka, wślizgnął się sprytnie i otulił zmęczone ciało. Zaczął nucić pieśń, wybijając rytm na starym bębnie. Skąd wziął się bęben w chacie małej dziewczynki, nikt do dziś nie wie.

Dziewczynka czuła, że śni a w śnie wędruję po dziwnych krainach zamieszkałych, przez najbardziej zwykłych ludzi, którzy kiedykolwiek pojawiają się w snach. Więc właśnie w tym śnie spotkała niedobrą matkę, która tak bardzo wstydzi się swojej miłości, że zamyka swoje serce. Spotyka babkę, która objaśnia sny i dotyka duszy i która wrzeszczy z bólu bo ogień trawi jej, mimo wieku, krzepkie jeszcze ciało. Spotyka kobiety, które gotują święte napary i całkiem niemagiczne strawy dla wygłodniałych ich ciał mężczyzn. Kiedy w końcu sen się wyśnił, mała dziewczynka poczuła ciepło w okolicach swojego małego serca. Czym ono było? Nie wiedziała. Tak jak nie wiedziała, że właśnie przestała być już mała dziewczynką i że już od wieków nie mieszka na skraju gęstego, dzikiego lasu.

Nie wiedziała, jak to się stało, że dziwna postać, która niby była nią ale tak naprawdę była też kimś innym, pojawiła się i zniknęła, pozostawiając po sobie radość bycia nie w pojedynkę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • kigja 19.12.2020
    Nie podoba mi się.
  • Dzięki za opinię
  • Jerzy 19.12.2020
    Przegadane. Gdyba tak księdza spotkała, to by się działo!
  • Celina 19.12.2020
    A mnie się podoba.
  • Jerzy 19.12.2020
    Mocne, dla egzaltowanych. Jest nastrój.
  • Unikat 20.12.2020
    Pierwsze opowiadanie jakie tu czytam, więc sobie skomentuje tak: mam mieszane uczucia. Niektóre sformułowania mi się podobają, np.: "Żyła sobie w swojej pojedynczości", ale już niektórych nie mogę pojąć "chatą, zbudowaną z pozrywanych przez dzikość lasu gałęzi" ?:)) No nic, pzdr !

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania