O kindersztubie

Było to w roczek czy dwa po wojnie…

Nad Wisłą ostał się dom, uwierzcie.

Świecił latarnią czerwoną strojnie

(jako ostaniec, gdyż wcześniej w mieście

 

mnóstwo wojaków stacjonowało,

także uczelni kilka wojskowych

kadrę dowódczą tu doszkalało.

by zrobić chłopów na schwał bojowych).

 

Tam młody Czesio, wraz z kolegami,

wejście w dorosłość chciał wzniośle uczcić.

Odpięli tarcze. Szkoły zwalniały

za tę przyjemność. „To nie dla uczni”!

 

Gdy ledwie weszli, po schodach schodził

ich katecheta, od moralności.

Mężnie stanęli. On wzrokiem wodził

niby nie widząc. Wpadka, wciurności!

 

Lecz kindersztuba zwycięstwo święci…

„Dzień dobry” odrzekł na powitanie.

…tak się skończyło, bez konsekwencji,

ich pozaszkolne, nagłe spotkanie.

 

Słowa się same pod pióro cisną,

aby spuentować właściwym mottem –

wtedy, przed laty, stać się mężczyzną,

znaczyło także „milczenie złotem”.

---

(zdarzenie zasłyszane, w moich początkach pracy, od dużo starszego kolegi)

Średnia ocena: 2.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KaMaRo rok temu
    Świetny!
  • Zdzisław B. rok temu
    ...i życiowy. Hipokryzja miała, ma i będzie miała "powodzenie".
  • Grisza rok temu
    Rewelacja! I świetnie napisane. 5.
  • Zdzisław B. rok temu
    :) Zdarzenia z przeszłości są kopalnią pomysłów... ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania