O nałogu z umiarem

Jakiś szkic bohaterki z czegoś większego co mi się rodzi w bólach. Proszę mnie nie ukamienować za interpunkcję- kiedyś będę bogata i ktoś będzie stawiał złote przecinki za mnie.

 

"O nałogu z umiarem"

 

Jest 23 września roku pańskiego 2017, jestem po piątej z rzędu nocce, wróciłam do domu kilkanaście minut po zerowej z butelką słodkiego wina, wypiłam prawie całe duszkiem, czy to już oznaka, że mam problem z alkoholem? Czy może mam problem z całym światem? Lub cały świat ma problem ze mną, cokolwiek?

Chcę pić dalej, aczkolwiek z umiarem. Pierwszy kieliszek zawsze smakuję, drugi zwykłam wypijać prawie na raz, duże łyki smacznego wina to grzech, ale niestety lubię grzeszyć przeciw wszelkim wartościom.

Potem piję, tak po prostu to robię, tak jak oddycham i jem i chodzę, nawet teraz pisząc odruchowo robię pauzę i chcę sięgnąć po kieliszek, który jest pusty i odczuwam impuls by nalać bo przecież jeszcze coś się w tej butelce ostało, a póki tam jest jestem i ja, potem znów będę coś, będę nikt, albo zwyczajnie nie będę bo przecież mnie nie ma, nic nie znaczący pył zamieciony pod spleśniały dywanik w jakimś angielskim domku.

Te 2 ostatnie kieliszki celebruję, nalewam mniej, piję wolniej, bo już przeczuwam, że to końcówka, że zaraz czeka mnie ciężka walka woli: iść spać/iść po kolejne. A przecież wiem, że to już, cały organizm krzyczy, że jest pełen alkoholu- na tej frywolnej miłej stopie, ale coś jeszcze gdzieś w głębi krzyczy, że nie, że więcej, więcej, dlaczego tak mało, dobij się, po co masz się męczyć.

I tak siedzę i jestem sobą i jest mnie dwie jednocześnie, jedna chce być lepsza, chce jutro być żywsza, mieć ładniejszą cerę, a druga ma to wszystko gdzieś bo to ta druga dźwiga wszelkie komplikacje jakie spadają na to istnienie zwane „jakoś-tam” a przez mamę czule „córunia”.

Ciężko być sobą, a sobą razy dwa brzmi jak zwyczajne nieistnienie, rozdwajanie się nie służy zdrowiu ani pięknu czy w takim razie są tego jakieś plusy? Czy bilans strat i zysków po utracie godności wynosi zero czy jednak wpadłam już w ujemności?

Nie wiem, zawsze byłam kiepska z przedmiotów ścisłych.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 12.01.2018
    Gdybyś spytała większości polskich lekarzy lub nawet ludzi na ulicy, większość, a może wszyscy, powiedzieliby, że codzienne picie alkoholu to nałóg, a Francuzi piją do obiadu - no chyba, że obiad jadają tylko raz w tygodniu :)
    Myślę, że pomiędzy kontrolowanym piciem a nałogiem linia jest cienka. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania