O pustce i rozmowach

Ciężko mi w jednoznaczny sposób podsumować moje aktualne życie. Spróbuję jednak napisać cokolwiek. Chcę po prostu zapełnić literami wewnętrzną pustkę i przepracować swoje problemy. Moja teraźniejszość jest emocjonalnie spłycona. Nie odczuwam wielkiego szczęścia, ale nie odczuwam również wielkiego nieszczęścia. Wszystko jest nacechowane pewną nijakością. Kolejne rzeczy w moim życiu po prostu się wydarzają, a ja jestem ich obserwatorem. W pewnym sensie powinienem cieszyć się z takiego stanu rzeczy. Można powiedzieć, że mój wewnętrzny stoik i buddysta jest usatysfakcjonowany takim stanem rzeczy. Tym fundamentalnym niewzruszeniem i absolutnym spokojem. Jeśli jednak do głosu dojdzie mój wewnętrzny artysta to zaczyna głośno protestować. Wybierając jedną rzecz, rezygnujemy z innej. Gdybym miał opisać jak się czuję mógłbym napisać, że się nie czuję. Gdybym miał odbyć z kimś szczerą rozmowę byłaby to rozmowa pogrążona w ciszy. Jeśli jednak zacząłbym mnie mocno ciągnąć za język, zacząłbym wywody filozoficzne. Brakuje mi tego, że nie mam osoby, z którą mógłbym szczerze porozmawiać. Ostatnio zastanawiałem się nad tym czy iść do psychoterapeuty. Mam jednak pewne obawy. Żyję w zgodzie z buddyzmem i filozofią stoicką. To rezonuje z moją naturą. Psychoterapeuta żyje w zgodzie z psychologią. Znalazłbym się w sytuacji, w której jakaś osoba z zewnątrz będzie próbowała mi narzucić swój punkt widzenia, który na jakiejś płaszczyźnie będzie się kłócił z moim punktem widzenia. Chyba będzie lepiej jeśli zamiast na psychoterapię pójdę na jakaś zbiorową medytację albo zapiszę się do klubu stoickiego, jeśli istnieje coś takiego. Może tam znajdę swoje bratnie dusze. Martwi mnie jednak to, że nie tak łatwo jest znaleźć bratnią duszę. Praca to miejsce, gdzie mamy duże szanse nawiązać jakieś bliskie znajomości. Mam jednak to nieszczęście, że w mojej pracy przeważają ludzie kompletnie inni niż ja. Środowisko, w którym pracuję, nadaje na zupełnie innych falach, że dużo mniej samotny czuję się sam niż w gronie moich współpracowników. Żeby nawiązać porządną więź z drugą osobą potrzeba czasu. Praca i szkoła to są dobre miejsca na nawiązywanie mocnych więzi, bo spędzamy tam dużo czasu i chodzimy tam prawie każdego dnia. Zajęcia dodatkowe, na które chodzimy raz w tygodniu nie dają nam takich możliwości.

Wartościowa rozmowa z drugą osobą to dla mnie zawsze rozmowa jeden na jeden. Im więcej osób podczas dyskusji tym niższy jej poziom. Poza tym nie potrafię dyskutować w większych gronach, bo od razu ktoś mi przerywa i często nie jestem w stanie skończyć nawet jednego zdania. Nie mam zamiaru się przekrzykiwać. Jeśli ktoś mi przerywa w połowie wypowiedzi to wiem, że po prostu nie jest zainteresowany tym co mówię. Czasami taka osoba robi to, bo akurat w jej głowie zrodziła się jakaś paląca myśl, którą musi przekazać właśnie w tym momencie. Jeśli jednak nasz rozmówca regularnie nam przerywa i nie daje nam skończyć nawet jednego zdania, to jest to mocna przesłanka, że w tej rozmowie jest skupiony wyłącznie na sobie i mówi już tylko do siebie samego.

Ostatnio często zdarza mi się brać udział w komicznych konwersacjach. Jeśli jedna osoba przekrzykuje się z drugą osobą, to wiem, że nie mam żadnych szans, żeby wtrącić się do dyskusji. Czasami mają miejsce sytuacje, gdy będąc w gronie osób ktoś zadaje mi pytanie. Nie zdążę jednak odpowiedzieć, bo momentalnie ktoś odpowiada za mnie. Kiedy chcę odpowiedzieć dyskusja toczy się już na inny temat. Czasami takie sytuacje mają miejsce, jak jestem w większych gronach. Ostatnio jednak przekonałem się, że nawet w dyskusji jeden na jeden, osoba z którą rozmawiam może mi nie dać dojść do słowa. Mój rozmówca zaczyna mówić na jakiś temat. Mówi zdecydowanie zbyt dużo i zbyt szybko. Nie robi żadnych pauz. Wypluwa kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego. Mówi z dzikim entuzjazmem, który wyłącznie mnie przytłacza. Dla mnie to co mówi jest nudne i męczące. Prowadzi bardzo długi monolog, który w końcu kończy, ale nawet nie zostawia miejsca na podsumowanie. Momentalnie zaczyna kolejny, jeszcze gorszy temat. Cierpię psychiczne katusze, a on gada i gada. Mnie w ogóle nie dostrzega. Mnie tu nie ma. Gada już tylko do siebie samego. Moja dziewczyna motywowała mnie do tego, żeby rozmawiać. Mówiła coś, a ja jej odpowiadałem. Odkąd jestem sam, moja motywacja do rozmów z ludźmi jest mniejsza. Przyziemne tematy rozmów są dla mnie bezsensowne i po prostu nie mam ochoty brnąć dalej w ten bezsens. Coraz bardziej pogrążam się w sobie. I tak mijają kolejne dni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania