O świcie
Siedzieliśmy na werandzie, jedząc śniadanie. Weronika wywiązała się z obietnicy zamawiając razem z kanapkami lody ora herbatę, którą "przyprawiła" kroplami alkoholu z barku. Zrezygnowała z marynarki, dołączając do mnie na materacu.
- Jesteś zła? - spytałem, próbując nadać pytaniu lekki ton. Mimowolnie spojrzałem na swoją obrączkę.
- Zła? Nie, ale rozczarowana już tak. Wiedziałam, że jesteś pijany, ale nie aż tak. Powinnam była być bardziej uważna. Spokojnie, jeszcze dziś spotkam się z prawnikami, by może wieczorem wszystko podpisać. Sądziłam, że będziesz pamiętać wczorajsze wydarzenia.
- Jeśli mogę spytać, dlaczego w ogóle wychodziłaś za mąż? Wydajesz się mieć wszystko, cały świat masz u stóp.
Spojrzała na mnie zza parującej filiżanki mocnej kawy.
- Wiesz, że wczoraj powiedziałeś te same słowa? - Pokręciłem głową. - Ogólnie mówiąc, przyszłam do klubu napić się po pracy, los chciał, żebyś i ty tam był, więc podszedłeś do mnie i zacząłeś się chwalić, że ukończyłeś rok najlepszy ze wszystkich w grupie. Pogratulowałam ci, ale ty przysiadłeś się i zacząłeś się rozpędzać, mówiąc o wszystkim i o niczym. Byłeś zabawny, a ja potrzebowałam trochę wyluzowania... i koniec końców sama lekko podpita wyszłam za ciebie przed początkowo opornym księdzem.
W połowie jej wyjaśnień schowałem głowę w poduszce jęcząc z zażenowania. Byłem bardziej narąbany, niż sądziłem, ale słysząc, że po pijaku braliśmy ślub, nie mogłem powstrzymać dłużej śmiechu. To nie Warszawa, tylko zwykłe większe miasto bez tego rodzaju atrakcji.
- Opornym księdzem? - parsknąłem.
- Początkowo wierzył w bajeczkę, że uciekliśmy przed twoimi rodzicami i tym, że jestem w ciąży, ale gdy zacząłeś chichotać, sprawa się skomplikowała.
Teraz śmialiśmy się razem z Weroniką na cały głos. Potrzebowaliśmy ponad pół godziny, by się uspokoić. Kobieta obok mnie wydawała się, być sympatyczna i czułem się dziwnie swobodnie w jej towarzystwie, mimo że praktycznie jej nie znam. Przez to cała ta sytuacja stawała się bardziej znośna.
- Mimo wszystko nadal nie mogę uwierzyć, że to wypaliło.
- Ja też.
Rozmowę przerwał nam dzwonek jej telefonu, który wygrywał kołysankę. Kobieta mruknęła pod nosem groźbę pod adresem jakiejś Aleksandry. Odebrała telefon i udała się na drugi koniec pokoju.
- Czego chcesz Olka? Powinnam zemścić się na tobie za ten dzwonek.
Usłyszałem głośny śmiech.
- To raczej ty powinnaś oczekiwać mojej zemsty. Ja się pytam, czemu nie zaprosiłaś mnie na ślub?! Sądziłam, że jesteśmy przyjaciółkami.
- Co?! - wybuchnęła, czerwieniąc się na twarzy. Wpatrywała się w widok za oknem.
- Nie oglądałaś wiadomości, co? Chociaż w sumie z takim mężem to ja też bym...
- Olka!
- Ktoś cię rozpoznał na ulicy i zrobił zdjęcie, wstawiając do internetu. Pod hotelem masz tłum dziennikarzy i wielbicieli, którym złamałaś serduszka. - chwila ciszy. - Potrzebujesz mojej pomocy? - spytała tym razem poważniej.
- Podjedziesz?
- Nie ma sprawy, będę za kwadrans.
Zakończyła połączenie, zaciskając palce na nosie.
- Wszystko słyszałeś, co?
- Nie dało się tego nie słyszeć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania