O TRAKTOWANIU SPRAW
Ilość spraw, o których lepiej nikomu nawet nie wspominać powinna być niewielka. Najlepiej, gdy oscyluje w okolicach zera. Wówczas szansa na doznanie wewnętrznego spokoju jest duża, a ten, kto poczuł go chociaż przez chwilę, dobrze wie, że jest wart wszelkich starań.
Jeśli tych spraw jest ilość ujemna, to znaczy gdy są zapomniane, ale syczą bezgłośnie jak węże wrzucone do głębokiej studni, to ma to wpływ nie tylko na podkrążone oczy i brzydki zapach z ust. Zazwyczaj toczą się wtedy jakieś kule chorób. Wydaje się więc, że żeby je zniszczyć można posłużyć się ogniem piekielnym. Jednak taki czyn byłby z tych, o których lepiej później nikomu nie wspominać. Poza tym nie jest potrzebne, by odwoływać się aż do takich sposobów. Wystarczy, że w pełni zapanujesz nad sobą, a wszystkie kule od razu wchłonie nicość. To proste.
A jeśli jakieś tego typu sprawy stale tułają się po głowie, terkoczą, jęczą i zagłuszają to, co bieżące, to kim wówczas jesteśmy. Tym terkotem? Nawet jeśli, to żaden to problem. Wystarczy cofnąć się w czasie i zmienić wydarzenia, które spowodowały te odgłosy i hałasy. Tylko nie ma sensu podkładać wówczas ładunków wybuchowych, wykorzystywać armat, ani tym bardziej broni masowego rażenia, bo można przez przypadek kogoś skrzywdzić. A wówczas nie ma to znaczenia, że był to przypadek. Wystarczy jednak, będąc już w określonej przeszłości, zakryć usta, żeby dalej trwało milczenie albo zabrać swoją rękę z miejsca, gdzie nie powinna być albo odwrócić kierunek stopy, by nie dojść za chwilę tam, gdzie nie warto było iść. Ileż razy robimy to bez trudu? Chociażby teraz. Mam prawą dłoń na lewej dłoni, a po chwili odwrotnie. Żaden cud. Sami przyznajcie.
Najlepsze są rozwiązania najprostsze. Wystarczy trochę czarów i ogrom codziennej uważności, właściwe proporcje i tylko tyle ile trzeba przesad. Tylko intuicji można sobie życzyć bez ograniczeń. I szczęścia, żeby to wszystko razem nie zawaliło się pod ciężarem drżeń i szeptów.
Zero to pełna otwartość umysłu na serce i odwrotnie. To nie jest bezwymiarowy punkt, ale rozciągliwy zakres wartości. Dlaczego taki jest? Jedna z końcówek wskazówki pomiarowej nie jest przymocowana śrubą do podłoża, ale tylko oblana bardzo lepką cieczą o dużym napięciu powierzchniowym. Można siłować się żeby wyjąć z niej koniec wskazówki, ale to daremne. Ciecz ma wyjątkowo dużą elastyczność.
Możliwe, że dzięki tej właściwości mistrzowie i mędrcy przenoszą zero na całą skalę, bo nie sztuką jest ciągłe patrzenie na wskazówkę czy wahnie się z tej drugiej, suchej strony poza tolerowany zakres i późniejsze ratowanie sytuacji za wszelką cenę.
Czerpię wiec czystą radość z chodzenia po linie, a piękno widoków i wolne przestrzenie napełniają mi umysł bezkresnym spokojem po wieki.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania