O utracie…

Stanąłem przed Toba nagi

Pozbawiony pancerza i strachu

Wystawiłem sie na strzały

W ufności oddałem swoją prawdę

Pokazałem jaki jestem

Nie zostawiając nic dla siebie

Wierząc że mogę czuć się bezpiecznie

 

Rozebrałaś po kawałku mur wokół mnie

Wpuściłem Cię do miejsc w których nie było tak nikogo wcześniej

Powierzyłem swoją dusze w Twoje dobre ręce

Oczekując akceptacji i niczego więcej

 

Uśmiechałem się wiedząc że gdzieś tam ciągle jesteś

Myślami wciąż błądziłem po mapie z Twoich słów

Gdy przyszło mi się zmierzyć z potworem który we mnie

Krzyknąłem upadając że nie chcę Ciebie już

 

Rozdarłem swoje ja na strzępy beznamietnie

Rzuciłem to co dobre w przepaść pełną mroku

Odrzuciłem Twoja przyjaźń łudząc się w goryczy

Że gdy odejdę Ty zaznasz kojącej ciszy

 

Byłaś dla mnie tratwą gdy życie jak tsunami

Zerwało ze mnie łańcuch zapinając mi kajdany

Byłaś pocieszeniem i wiarą w lepsze jutro

Najlepszym przyjacielem - najtrudniejszą pokutą

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania