Obawiam się, że już cię nie zawiodę
Od dziś jesteś wierszem.
Obawiam się, że już cię nie zawiodę. Coraz trudniej o wybaczenie. Zimne wojny to niemal mainstream. Mam przetarte kolana, chyba od modlenia się o trzęsienie ziemi. Nie musiałbym tak mocno tupać przechodząc codziennie tym samym mostem na twoją stronę miasta. Szczerość ma posmak żelaza, odkąd cisza po niej stała się zbyt ciężka. Nie jest lekko wstawać, a nie jestem Chrystusem. Nie mam misji i nie jestem z tego dumny. Nie muszę cię zbawić, niczego odkupić. Jesteśmy kwita. Wmawiam to sobie odkąd nie płacisz potłuczonym szkłem za wciągane w milczeniu powietrze.
Wiele słów odbiło się wewnątrz szukając odpowiedniego tonu. Nie mam już jednego zęba. Pękam, próchnieję, jak każdy kaktus, którego w końcu musiałaś wyrzucić. Myślałem, że je lubisz, bo zawsze byłaś cieplejsza niż większość tego kontynentu. Jednak czekałaś, aż odpadną wszystkie kolce, musiałaś, bo nikt ci jeszcze nie umarł. Dziadek mówił mi, że to proste jak zasypianie na potańcówce. Miał bardzo zmęczone nogi.
Jestem zmęczony. Mam w ciele takie miejsce, w którym umierają wiersze.
Komentarze (2)
Podoba mi się.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania