Obietnica
Czwarte opowiadanie ;)
~ Obietnica ~
~ Coś za coś. ~
1.Zamknęłam oczy. Byłam tak zmęczona, że litery na monitorze zlewały się w jedną, wielką plamę, a ból zdawał się zaraz rozsadzić mi czaszkę.
>>Globalna wioska.<<- pomyślałam z niechęcią.
Tyle stron, tyle różnych informacji, a tej jednej, jedynej nie mogę znaleźć!
Ogarnęła mnie rezygnacja. To tak jak się żyje marzeniami!
Nie lubiłam swojego życia. Po prostu dusiłam się w nim. Ktoś słysząc to pomyślałby, że jestem stuknięta, a mi jedynie wieczory dawały ukojenie. Mogłam wtedy otulić się kołdrą i zanurzyć w moim świecie.
A właściwie to jaki był mój świat? I który?
Ten realny, czy ten utęskniony?
Kiedyś przeczytałam gdzieś piękny wiersz, który doskonale łączył oba te światy.
„Zanurzona w mroku własnej postaci
Nikt mnie nie zna ze współbraci
Natury mojej nie znają
Łudzą się, że mnie poznają
Lecz nie da się poznać cienia
Nie zauważa się jego istnienia.”
Westchnęłam z żalem.
Zamienić się w cień...
Niestety dziś nie będzie mi to dane. Basia, moja przyjaciółka ma urodziny i uparła się, że najlepszym prezentem dla niej będzie moja zgoda na wypad do nocnego klubu. Była to ostatnia rzecz na którą miałam ochotę... ale nie miałam wyjścia.
Basia była jedyną osobą która tolerowała moje dziwactwa. Nigdy mnie nie krytykowała, ani nie osądzała. Jedynie na początku, gdy dowiedziała się o moim „dziwnym” hobby, powiedziała mi:
„-Uważaj czego szukasz, bo możesz to znaleźć.”
Popatrzyłam na zegarek, jeszcze godzina do wyjścia.
Prysznic, lekki makijaż i … szafa. Odwieczny dylemat, w co się ubrać?!
Obiecałam Basi, że będę wyglądała szałowo. Czerwona sexy bluzeczka i nieprzyzwoicie obcisłe jeansy. No tak, jeszcze wściekle wysokie buciki!
Przeglądnęłam się w lustrze. Efekt całkiem niezły. Z żalem pomyślałam o moich pięknych, długich włosach. Teraz były króciutkie! Pod wpływem impulsu obcięłam je niedawno.
-No trudno.- mruknęłam.
Taksówka będzie za piętnaście minut. Z tęsknotą popatrzyłam na komputer. Może wreszcie kiedyś szczęście uśmiechnie się do mnie?
Jedno było pewne. Było głośno.
Basia z aprobatą popatrzyła na moje ubranie.
-No! Przynajmniej postarałaś się!- roześmiała się perliście.
Na górze czekał już na nas chłopak Basi, Dawid. Spotykali się ze sobą od piętnastu lat, to jest od czasów podstawówki, tylko jakoś nie mogli się zdecydować co dalej!
Ze zgrozą zauważyłam, że i tym razem zafundowali mi randkę w ciemno.
Obok Dawida siedział jakiś ciemnowłosy mężczyzna. Na nasz widok podnieśli się.
-Cześć Kasiu!.- szeroki uśmiech Dawida był podejrzanie szeroki!- To jest mój kuzyn Jarek.
Wykrzywiłam twarz w uśmiechu, żeby nie wyjść na zołzę.
-Hej.
>>Jakoś to przetrwam.<<- pomyślałam smętnie. Godzinka, albo dwie i spadam do domu.
Ale w sumie nawet nie było tak źle. Jarek okazał się być całkiem w porządku facetem, a dodatkowo wcale nie zamierzał zarzucać na mnie sieci. Miał poczucie humoru, cięty język i nieźle tańczył.
Po dwóch godzinach towarzystwo było już nieźle „ululane”, więc z czystym sumieniem mogłam się już urwać do domu.
Pożegnałam się szybko czując ulgę, że wkrótce będę u siebie.
Gdy tylko zamknęłam drzwi mieszkania, delikatnie ściągnęłam buty i syknęłam z bólu. Moje stopy zmieniły się w dwie kołyski!
>>Cholera, kiedyś zrobię sobie krzywdę przez takie buty!<<- pomyślałam z niechęcią.
Byłam osobą dość niskiego wzrostu i moją obsesją było zawsze, dodać sobie te parę centymetrów więcej, ale wszystko ma swoją cenę!
Zerknęłam na zegarek, zbliżała się już północ, miałam nieodpartą ochotę zajrzeć jeszcze do komputera, ale trzy kieliszki wina zrobiły swoje. Zwyciężyła przemożna chęć sprawdzenia jak miękka jest poduszka!
Budzik.
Co za potworny ból głowy!
Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni. Potworne pragnienie dręczyło moje ciało.
>>Kac po winie... cudowna rzecz!<<
Ostatecznie z łóżka byłam w stanie podnieść się dopiero po czternastej. Świat przestał mi wirować przed oczami i poczułam głód. Pierwszy sygnał, że mój organizm przetrawił już alkohol.
Letni prysznic pomógł mi stanąć do pionu, chociaż w lustro nie odważyłam się popatrzeć. W o wiele lepszym samopoczuciu i tym fizycznym i psychicznym, usiadłam przed komputerem.
Przymknęłam oczy.
Gdzie szukać?
Jakie zadawać pytania?
Zaczynało brakować mi pomysłów.
Nie mogłam się poddać! Wiedziałam, że są, że istnieją... Tylko jak je znaleźć?!
Były kluby gdzie ponoć pokazywały się... ale na ile to była prawda? W ten sposób można nieźle wpaść... spotkać psychopatę...
Facebook, poczta, ulubione blogi i fora.
Z niechęcią popatrzyłam na tony reklam na moim mailu.
Nigdy ich nie czytałam, ale dzisiaj jedna wiadomość zwróciła moją uwagę.
„Dlaczego tak uparcie szukasz czegoś, czego nie powinnaś? Możesz narobić sobie przez to kłopotów!”
Dosłownie zatkało mnie! Tego już za wiele! Pewnie jakiś forumowicz postanowił sobie pożartować ze mnie!
Palce same zatańczyły mi po klawiaturze.
„Odczep się palancie!”
Chwilę się zawahałam i w końcu wysłałam wiadomość.
Głupie żarty!
>><<
To wszystko miało miejsce miesiąc temu.
Teraz siedziałam w małej kawiarence naprzeciw tego „palanta”.
Marcin Kania był dość sympatycznym blondynem w wieku około dwudziestu ośmiu lat. I na pewno nie był palantem!
Po czterech tygodniach korespondencji, zdecydowaliśmy się spotkać. Nasza znajomość nie zaczęła się zbyt przyjemnie, ale w sumie okazało się, że Marcin posiada dość rozległą i brzmiącą prawdopodobnie wiedzę o tym, czego szukałam przez większą część swojego życia.
-Skąd to wszystko wiesz?
Zastanawiałam się czy jego odpowiedź będzie szczera i czy powinnam w nią uwierzyć.
Jak sam przyznał był człowiekiem, a wszystkie swoje informacje miał z pierwszej ręki. Może miał więcej szczęścia niż ja?
-Jestem żywicielem.- głos Marcina był spokojny.
Wow! To było coś!
-Jak się nim stałeś?
Tyle pytań cisnęło mi się na usta! Jakie to uczucie? Czy to boli? Jak wygląda jego konsument? Czy to kobieta czy mężczyzna?
Marcin uśmiechnął się trochę krzywo, a trochę smutno.
-Zwerbował mnie inny żywiciel.- popatrzył na mnie uważnie.- Stało się to przez moją nieostrożną ciekawość.
No tak, jego ostrzeżenie, że nie powinnam szukać.
-Jak długo już to robisz?- zaciekawiłam się.
Chwilę zwlekał z odpowiedzią.
-Od siedmiu lat.- powiedział wreszcie, a w jego głosie zabrzmiało zmęczenie.
-Więc widujesz się z nią regularnie?- moja ciekawość rosła z niekontrolowaną szybkością. Wreszcie miałam szansę na zrealizowanie swoich marzeń!
-To jest on.- uśmiechnął się, ale nic więcej nie dodał.
-Powiedz mi...- zawahałam się.- czy oni ograniczają się tylko do żywicieli?
Z fascynacją patrzyłam jak mężczyzna kręci głową.
-Nie. One też polują... ale są bardzo ostrożne.
Nagle przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie.
-Na jakich zasadach odbywa się to żywienie?
Tym razem roześmiał się. Ciekawe co takiego zabawnego powiedziałam?
-Świadczę pewną, specyficzną usługę, za którą dostaję wynagrodzenie a, że jestem dyskretny, mogę korzystać z życia.
Siedziałam i próbowałam przetrawić to co usłyszałam.
Chwila, coś mi się tu nie zgadzało! Jaka dyskrecja?! Przecież właśnie wszystko mi opowiedział!
Pociemniało mi w oczach. Ale byłam durna! Prawie dałam się nabrać!
W sercu poczułam ukłucie żalu. To wszystko, to była tylko bujda na resorach!
-Kasiu...
Popatrzyłam na niego z niechęcią. Musiał się świetnie bawić moim kosztem!
-Ktoś niedługo przyjdzie do ciebie z pewną propozycją... Przyjmij ją... dla własnego dobra.
Byłam tak zawiedziona, że nawet nie odezwałam się gdy wstał od stolika i wyszedł.
Pod powiekami zapiekły mnie łzy. Byłam ostatnią idiotką!
Ale nie zmieniało to faktu, że pierś rozsadzał mi żal, że to wszystko okazało się kłamstwem!
W domu chyba pierwszy raz nie pobiegłam prosto do komputera.
Mam swoją miłość i pasję!
Zachciało mi się poznać wampira!
Na jakim świecie ja żyję?!
Zwyczajnie jestem niezrównoważoną psychicznie idiotką!
Chciało mi się wyć z bezsilności.
Tak przecierpiałam kolejny tydzień, aż w końcu moja mózgownica zaczęła pracować. Zaznaczam od razu, że na niezbyt logicznych torach, ale jednak! O ile tok mojego myślenia można w ogóle nazwać logicznym.
„Zwerbował mnie inny żywiciel.”
Te słowa Marcina uporczywie do mnie wracały. Nie wiedziałam czy jest w nich jakiś sens, czy to tylko moja chorobliwa chęć zbratania się z wampirami.
Każdy normalny człowiek stanąłby przede mną i wymownie popukał się w czoło!
„Stało się to przez moją nieostrożną ciekawość.”
Czy moja ciekawość też była nieostrożna? A ostatnie słowa Marcina? Wtedy uznałam je za mało smaczny żart...
„Przyjdzie do ciebie z propozycją... Przyjmij ją...”
Żywiciel znajduje nowego żywiciela. Moje serce drgnęło. Może wreszcie przyszła moja kolej?
Mało prawdopodobne, ale iskierka nadziei rozpalona tą myślą, tliła się nie pomna na głos rozsądku.
Baśka nie była tak pełna optymizmu jak ja. Zwyczajnie dostało mi się.
-Czy ty wiesz, że to mógł być jakiś zboczeniec?!- krzyknęła na mnie. Była zła.- Mogłaś już nie żyć!
-Ale żyję.- powiedziałam sucho.
Nie jestem idiotką. No może nie taką idiotką!
-Masz rację, już nigdy więcej nie spotkam się z nim.- mruknęłam dla świętego spokoju.
Ale Basia nie bardzo dała się przekonać moim słowom.
-Do tej pory miałam cię za bardziej odpowiedzialną osobę.- powiedziała z wyrzutem.- To twoje zamiłowanie do wampiryzmu, narobi ci kiedyś kłopotów!
I na to właśnie liczyłam...
Moje „liczenie” gwałtownie opadało wraz z każdym mijającym dniem. Ogarniało mnie zwątpienie. Marcin też już więcej się nie odezwał, miałam ochotę wysłać mu maila i zapytać się czy dobrze się bawił moim kosztem, ale nie mogłam. I tak już czułam się wystarczająco podle... I to był chyba pierwszy raz, kiedy poważnie pomyślałam o tym, żeby dać sobie z tym spokój.
Zawsze kochałam to co mroczne. Pociągały mnie rzeczy tajemnicze i niebezpieczne. Okultyzm, duchy, demony... Wampiry idealnie pasowały do tego. Z początku bardzo ostrożnie podchodziłam do problemu: Fikcja czy prawda? Wampiryzm współczesny od razu odrzuciłam. Mnie interesowały te najprawdziwsze wampiry. Było to gorsze niż narkotyk, wciągało, kusiło, zniewalało...
Ale z czegoś trzeba było żyć!
Z niechęcią popatrzyłam na felieton, który właśnie ukończyłam.
Pracowałam jako wolny strzelec w lokalnej gazecie i nie mogę powiedzieć by mnie to satysfakcjonowało. Bardzo ciężko było mi skupić się nad tekstem, ale w końcu z ulgą wysłałam go do naczelnego.
Westchnęłam ciężko. Ogarniała mnie rezygnacja... Moje marzenia okazywały się być utopią.
To niemożliwe by tylko to trzymało mnie przy życiu. Czułam, że zaczynam się staczać po równi pochyłej.
Było piękne, letnie popołudnie, a ja nie miałam ochoty do życia. Krzyki dziecka z mieszkania obok zaczynały działać mi na nerwy.
Pukanie do drzwi wyrwało mnie z ponurego zadumania. Na myśl o odwiedzinach, z krzywym uśmiechem poczłapałam do przedpokoju.
-Słucham.- powiedziałam beznamiętnie, ale gdy tylko podniosłam wzrok wiedziałam, że to był mój błąd.
Spojrzenie mężczyzny było spokojne, ale dziwnie hipnotyczne. Działo się coś niedobrego i czułam, że tracę nad sobą kontrolę... nie mogłam się temu przeciwstawić!
>>Zupełnie jak zając i kobra.<<
Tylko, że to nie ja byłam kobrą!
-Jeżeli nie zaprosisz mnie- jego głos wibrował mi w głowie, wzbudzając niepokój, a jednocześnie powodując niecierpliwość.- nie będę mógł wejść...
Odsunęłam się, szerzej otwierając drzwi.
-Proszę, wejdź.
>>To nie ja powiedziałam!!!<<- chciałam krzyknąć, zaprzeczyć, ale z moich ust nie wydobył się nawet szept.
Z przerażeniem patrzyłam jak mój „gość” wchodzi do mieszkania. Czułam się tak, jakbym wpuściła lisa do kurnika!
-Usiądziemy?- mężczyzna był widocznie rozbawiony.
Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, tylko ciało nie chciało go słuchać.
Patrzyłam jak nieznajomy przechodzi do pokoju i siada na kanapie. Szłam za nim jak bezwolna kukła. Popatrzyłam na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, ale to co zarejestrowały moje oczy rozbudziło we mnie obawę i oczekiwanie?!
Był wysoki. Bardzo wysoki. O muskularnej budowie ciała i lekko śniadej cerze. Ubranie miał niewyszukane, ale raczej był to zamierzony efekt, niż niedbalstwo.
Mężczyzna widząc mój taksujący wzrok, uśmiechnął się (i w tym momencie stanęło mi serce!) i odwzajemnił się tym samym.
Zrobiło mi się ciepło. Krótkie spodenki, kusa bluzka i bose stopy.
SUPER EFEKT!!!
-Mam na imię Piotr.
Nie wiedziałam czy robi to specjalnie, czy jego głos ma takie naturalne zdolności. Drżał, wibrował, kusił niskim brzmieniem i zmysłową chrapliwością.
Nie oczekiwał odpowiedzi.
-Przyszedłem złożyć ci pewną propozycję...- ciągnął dalej.- wiem, że niejako jesteś tym zainteresowana. Wiesz o czym mówię?
I tym razem popatrzył na mnie wyczekująco.
Pokiwałam głową. Nic innego nie mogłam zrobić!
-Chojnie wynagradzam moich...- znów ten uśmiech.- … pracowników.
-Jesteś Panem Ciemności?- wreszcie udało mi się wydobyć głos, choć mój szept ciężko było nazwać głosem.
-Jeżeli miałaś na myśli wampira... to tak.
Dlaczego nie zaskoczyła mnie jego odpowiedź? Bo jej pragnęłam bardziej niż czegokolwiek na tym świecie! Miałam przed sobą spełnienie swoich marzeń!
Tego co stało się po słowach Piotra, nie spodziewałam się.
Płynnym ruchem podniósł się z kanapy i lekko jakbym nic nie ważyła, postawił mnie na stoliku. Na ten gest byłam bliska utraty świadomości ze strachu!
Nasze twarze znalazły się na jednej wysokości. Jego oczy były granatowe prawie czarne. Długie rzęsy rzucały blady cień na policzki... Usłyszałam jak głośno wciąga powietrze.
Przymknął oczy i napawał się moim zapachem. Jego głowa pochyliła się, a usta dotknęły mojego ucha.
-Cudownie pachniesz...- zmysłowy ton jego głosu przyprawił mnie o drżenie.
„Wampiry to demony nocy. Zrodzone w bólu do zła. Kochają żeby nienawidzić... pożądają żeby sprawiać cierpienie.”
Zaczynałam wierzyć w każde słowo tej przypowieści.
-Więc jak?- zapytał świdrując mnie wzrokiem.- Zgadzasz się?
„Dla własnego dobra, przyjmij jego propozycję.”- słowa Marcina alarmująco zadźwięczały mi w głowie.
-Jaka będzie moja zapłata?- zaskoczyłam go, ale tylko na moment.
-Podaj swoją cenę.
Był taki pewien siebie, że nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam:
-Zabierz mnie do siebie.
To było coś! Jeżeli do tej pory zniewalał mnie i wabił, to teraz miałam okazję zobaczyć tą mniej przyjemną stronę jego charakteru.
Oczy przymrużyły mu się w wąskie szparki, a idealnie białe zęby odsłoniły w groźnym warknięciu. Wyglądał jak najprawdziwsza bestia szykująca się do ataku! Nie miałam wątpliwości. Miałam przed sobą najprawdziwszego wampira!
-To nie jest koncert życzeń!- w jego głosie już nic nie pozostało z niedawnej zmysłowej melodyjności. Był niski i groźny.
-To jest moja cena.- starałam się powiedzieć to stanowczo, ale czułam jak ogarnia mnie strach.
-Zawsze mogę się poczęstować ten jeden raz...- słowa wampira zmroziły mnie.
Wiedziałam o czym mówi. Może tu w tej chwili pozbawić mnie życia.
-Jeden raz, lub setki razy.- powiedziałam słabo.- Cena pozostaje ta sama.
Byłam pewna, że posunęłam się za daleko. Co mi strzeliło do głowy, żeby targować się z wampirem?! Nie dość mi było, że spełniły się moje marzenia?
A Piotr patrzył na mnie i zastanawiał się. Miałam okazję przyjrzeć się z bliska jego idealnie męskim rysom twarzy. Był wspaniały. Jego twarz cechowała stanowczość, a z całej postaci emanowała zmysłowość. Wcale nie dziwiłam się mu, że nie jest skory do pokazywania się w biały dzień. Był tak urzekająco piękny, że nie przeszedłby niezauważony! Kobiety padałyby mu do stóp! Lśniące, kruczoczarne włosy wiły się w falach, opadając zalotnie na czoło. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak uroda miesza się w nim z demonicznością, tworząc tak niebezpiecznie pociągającą mieszankę!
-Zgoda.- stanęłam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu, ale następne słowa wampira sprawiły, że poczułam ciarki na plecach.- Ale przysięgam, że pożałujesz tego!
Dał mi czas do rana na załatwienie swoich spraw.
-Już nie masz odwrotu.- powiedział dobitnie. Poczułam się tak, jakbym dobiła targu z samym diabłem.
-Co mogę wziąć ze sobą?- zapytałam drżącym głosem. Czekała mnie pracowita noc i chciałam dokładnie wiedzieć co mogę zabrać.
-Siebie.
Nie mieściło mi się w głowie, dlaczego się zgodził. Na dobrą sprawę nie musiał przystawać na moją cenę. To on był tu panem sytuacji. Co spowodowało, że zmienił zdanie? Zastanawiałam się kiedy mi uświadomi w co się wpakowałam, a wiedziałam, że zrobi to na pewno z ponurą satysfakcją!
Nie zwlekając usiadłam do komputera i złożyłam wymówienie w redakcji. Ostatecznie do Basi zdecydowałam się wysłać maila. Nie chciałam z nią rozmawiać. Bałam się, że wszystkiego się domyśli, a ja nie ukryję radości w moim głosie! Zaczynałam nowy etap w życiu, a może zupełnie nowe życie?
Kiedy skończyłam się pakować, z przerażeniem popatrzyłam na wielką podróżną torbę. Spakowałam tylko dokumenty i najpotrzebniejsze rzeczy, ale bałam się, że mojemu nowemu pracodawcy nie przypadnie do gustu widok pękatej torby...
Kładąc się do łóżka byłam pewna, że nawet nie zmrużę oka. Nerwy miałam napięte do ostateczności. Wreszcie zaczynała się moja wielka przygoda! Moje ciało paliła tęsknota i niecierpliwość, ale nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.
Rano obudziłam się z niejasnym przeczuciem, że wszystko mi się śniło, a już na pewno ogromne, granatowe oczy wpatrujące się we mnie nieustępliwie z lekką kpiną.
Ogromne rozczarowanie czekało mnie na dole przed blokiem. Nigdzie nie było ani śladu Piotra! Umówiliśmy się na ósmą, a było już dwadzieścia po! Muszę sobie zanotować, że punktualność nie jest najmocniejszą stroną wampirów.
Zaczynałam wątpić czy kiedykolwiek się pojawi, a ze swojej strony starałam się unikać wścibskich spojrzeń sąsiadów.
Gdy przed blok zajechało czarne, lśniące Porsche, wiedziałam, że to ON.
Samochód zatrzymał się, ale nikt z niego nie wysiadł. Niepewnie podeszłam do niego i otworzyłam drzwi. Za kierownicą siedział Piotr, dla odmiany w ciemnych okularach.
-Wsiadaj.- jego głos bardziej przypominał warczenie niż mowę.
-Moje bagaże...- zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
-Miałaś być sama!
O zgrozo! Raczył na mnie popatrzeć, chociaż akurat bez TEGO spojrzenia świetnie bym się obyła!
Nie mogłam zostawić swojej torby, więc czekałam. Wreszcie z cichym sykiem uchylił się bagażnik. Oczywiście sama musiałam tam włożyć torbę, ale dobre i to!
Kiedy wsiadłam do samochodu nawet nie pofatygował się ze zwykłym „Cześć”, więc i ja milczałam. Cisza nieprzyjemnie przeciągała się.
Gdy tylko wyjechaliśmy z miasta samochód gwałtownie przyspieszył. Rozglądnęłam się. Zdałam sobie sprawę, że właściwie to nie wiem nawet, gdzie jedziemy.
-Gdzie będę mieszkać?
Cisza zaczynała mi ciążyć. Gdy patrzyłam na Piotra, z żalem myślałam o jego wczorajszym zmysłowym uroku. Dziś był już tylko ponury. Może za wczesna godzina jak dla wampira? Ostatecznie sam ją przecież wyznaczył.
Widząc jak w skupieniu patrzy na szosę, pomyślałam, że jednak nie doczekam się odpowiedzi.
-W moim domu.
Wspaniale! Jego chęć konwersacji była porażająca! Miałam ochotę kopnąć go w kostkę!
-A gdzie jest ten twój dom?- spytałam złośliwie tak, jak się pyta małe dziecko i przegięłam.
Pomimo upalnego dnia, temperatura w samochodzie obniżyła się. Ze strachem popatrzyłam jak odwraca do mnie głowę. Przy tej prędkości?! W każdej sekundzie mogliśmy w coś uderzyć!!!
-Tam, gdzie zawsze.
O nic więcej już się nie spytałam. Bałam się go rozdrażnić.
Wydawał się być kapryśny niczym małe dziecko, tylko przy tym niebezpieczny jak dzika bestia! Był nieobliczalny!
Zamknęłam buzię i zapatrzyłam się w mijany krajobraz. Piotr właśnie pokazał mi czym jestem i gdzie jest moje miejsce. Rozczarowana? A czego się spodziewałam? Układ od początku był jasny... pan i sługa. To ja patrzyłam na to wszystko przez różowe okulary! Sama sobie byłam winna.
Zerknęłam na licznik. Wskazówka prędkościomierza niezmiennie utrzymywała się na 180, czego zupełnie nie dawało się wyczuć. Było widać, że jest wprawnym kierowcą.
Zatopiona w myślach przestałam zwracać uwagę na Piotra. Starałam się w ogóle nie myśleć, a tym bardziej dopuszczać do głosu wątpliwości jakie zaczęły mnie ogarniać. Za późno.
Gdy samochód gwałtownie wyhamował, zaczęłam z powrotem zwracać uwagę na to co się dzieje wkoło. Opony przeraźliwie zapiszczały, ja z impetem poleciałam do przodu, a auto zatańczyło i skręciło w boczną drogę.
Manewr był tak niebezpieczny i wykonany przy takiej prędkości, że ze strachu serce podeszło mi do gardła, ale nie odważyłam się choćby na najmniejszy protest.
Po pięciu minutach staliśmy przed bramą. Rozglądnęłam się, ale nie zauważyłam nic oprócz solidnego, wysokiego muru.
Piotr pilotem otworzył bramę i ruszył z piskiem. Po chwili moim oczom ukazał się niewielki, piękny dworek.
A więc to był mój nowy dom!
Mężczyzna nie czekając na mnie wysiadł. Już miałam iść za jego przykładem, gdy spomiędzy drzew wypadły cztery potężne bestie. Na widok Piotra oszalały z radości. Skamlały, machając ogonami. Piotr cierpliwie pochylał się nad każdym z nich i głaskał. Zamarłam z przerażenia. Za nic w świecie nie wyjdę na spotkanie tych bestii!
Ale oczywiście wyszłam!
Piotr chwilę patrzył na samochód. Wiedziałam, że ciemne szyby nie są dla niego przeszkodą. Pomału na jego twarzy pojawiał się drwiący uśmiech, cieszył go mój strach i obawa!
I właśnie z tym uśmiechem, podszedł do samochodu i otworzył drzwi
-Wysiadaj!
Ten krótki rozkaz zmroził mi krew w żyłach. Trzęsącymi się ze strachu rękami uwolniłam się od pasa i ostrożnie wyszłam. Starałam się stanąć jak najbliżej wampira, ostatecznie to byłam jego posiłkiem, więc może nie podzieli się mną ze swymi gigantycznymi psami?
Powietrze przeciął ostry gwizd. Psy w jednej sekundzie przypadły do nas. Stałam tak sparaliżowana strachem, gdy te potwory bez skrępowania obwąchiwały mnie. Byłam pewna, że jeszcze chwila, a nerwy odmówią mi posłuszeństwa!
-Nie rusz!.- polecenia wydał niskim, stanowczym głosem.
Psy momentalnie straciły zainteresowanie mną. Ułożyły się na podjeździe zupełnie mnie ignorując. Popatrzyłam na Piotra. Stał z lekko przechyloną głową i patrzył na mnie ciekawie.
-Jesteś dziwna.- tym razem jego głos zrobił się niski i zmysłowy.- Boisz się zwykłych psów, gdy tymczasem powinnaś mnie się bać.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Co miałam mu odpowiedzieć? Że w wampirach zakochałam się mając dziesięć lat? Że dopiero w tej chwili moje życie nabiera sensu?
Na szczęście nie oczekiwał ode mnie żadnej odpowiedzi.
Idąc do domu starałam się trzymać jak najbliżej niego. Gdy weszliśmy do środka, a drzwi zamknęły się za nami, odetchnęłam z ulgą. Rozglądnęłam się ciekawie po wnętrzu. Jeżeli z zewnątrz był to stylowy dworek, to wewnątrz okaz nowoczesności. Idealnie białe ściany i … idealnie czarne meble. Niesamowity kontrast i widok.
Staliśmy w czymś w rodzaju holu lub salonu. Na środku stała ogromna sofa i cztery fotele. Duża ława z czarnego szkła dopełniała całości. Na ścianie wisiał spory telewizor, a pod spodem na półce stał słusznych rozmiarów sprzęt grający.
Ot i całe umeblowanie.
-W tym domu są dwa pomieszczenia do których nieproszona nie powinnaś wchodzić.- gdy to mówił nie patrzył na mnie, ale ton jego głosu brzmiał jednoznacznie!- To mój gabinet i sypialnia. Reszta jest do twojej dyspozycji.
Z konsternacją patrzyłam jak mija mnie i idzie w stronę korytarza.
-A gdzie jest mój pokój?- głos zabrzmiał mi nieco buntowniczo i wystraszyłam się, że Piotr znów się zdenerwuje, ale on nawet się nie zatrzymał tylko rzucił sucho przez ramię:
-Wybierz sobie któryś.
Miałam wielką ochotę pokazać mu język... tylko bałam się, że może mi go wyrwać! A był do tego zdolny.
Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć w jego ślady.
Piotr zniknął w pierwszych drzwiach na prawo. Przechodząc zauważyłam przez uchylone drzwi, że to jest właśnie jego sypialnia. Na środku stało ogromne, niskie łoże na którym Piotr właśnie położył się, podkładając ramiona pod głowę. Gdy mnie zauważył jego oczy zaświeciły się czerwonym blaskiem. Odwróciłam wzrok.
>>Tu nie mam wstępu.<<
Kolejne drzwi również nie zamknięte, to był jego gabinet. Czyli resztę pomieszczeń z czystym sumieniem mogłam sobie zwiedzić.
Z rezygnacją zauważyłam, że cały dom jest monotematyczny.
Biel i czerń.
Z tą różnicą, że w pokojach były dywany... biało- czarne.
Oprócz sypialni Piotra i jego gabinetu, było jeszcze pięć pokoi z przylegającymi do nich łazienkami i oczywiście kuchnia. Oglądając ją z uśmiechem, zastanawiałam się po co ona wampirowi?
Nieważne... czułam jak nerwowy chichot dławi moją krtań.
Ostatecznie wybrałam sypialnię na końcu korytarza. Była najmniejsza i nie miała wyjścia na taras. Nie chciałam ryzykować, że cztery potwory Piotra wpadną do mnie nieproszone.
Duże łóżko, szafa i sofa z fotelami. Popatrzyłam na mały stolik. Nie nadawał się do pracy przy komputerze, ale nie miałam odwagi poprosić go o biurko i krzesło.
Położyłam się na łóżku. Materac był miękki, a satynowa pościel przyjemnie chłodziła rozpalone ciało. Przymknęłam oczy i poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Właśnie zdałam sobie sprawę, że ten piękny pokój od tej pory będzie moją celą więzienną. Ile czasu przyjdzie mi tutaj spędzić? Dotąd dopóki będę młoda i będę mu smakowała? Pytania bez odpowiedzi niebezpiecznie narastały w mojej głowie. Zacisnęłam pięści i przygryzłam wargi.
„Uważaj czego szukasz... bo znajdziesz!”
W końcu żal i łzy utuliły mnie do snu pełnego pytań, dręczącej niepewności i granatowych oczu.
Budziłam się pomału. Za oknem były pierwsze oznaki zbliżającego się wieczoru. Z głębi domu dolatywała muzyka. Usiadłam zaskoczona. Do wampira bardziej pasowała mi muzyka poważna, dramatyczna, a nie... Eminem!
>>No tak. Widocznie trafiłam na wampira który idzie z duchem czasu!<<- pomyślałam z ironią.
Resztki snu odgoniło ssanie w żołądku. Byłam głodna.
W kuchni z niemiłym uczuciem zauważyłam, że lodówka oraz wszystkie szafki są idealnie... puste! Tak jak zresztą mój żołądek.
Z rezygnacją powlokłam się w poszukiwaniu Piotra.
Był w salonie, siedział wygodnie rozparty na kanapie. Z niemałym zaskoczeniem zauważyłam butelkę Whisky na ławie i szklankę w jego ręce.
Wampir który pije?!
-Jestem głodna.- powiedziałam cicho.- Muszę coś zjeść.
Oczy wampira otworzyły się. Miałam wrażenie, że zaskoczyłam go . To było coś o czym na pewno nie pomyślał. Moje posiłki!
Chwilę patrzył na mnie po czym z kieszeni spodni wyciągnął banknot i kluczyki do samochodu. Chyba z niezbyt mądrą miną patrzyłam jak kładzie je na ławie, bo uśmiechnął się drwiąco.
Poczułam suchość w ustach i nerwowo przełknęłam ślinę. Na pewno nie spodoba mu się to co teraz powiem.
-Nie mam prawa jazdy... nie umiem jeździć samochodem.
Miałam rację. Jego oczy gwałtownie przymrużyły się nadając twarzy niebezpieczny wygląd.
-To idź na piechotę.- tym razem to on mnie zaskoczył!
Nie spodziewałam się tego. Lada chwila zrobi się ciemno, gdzie mam teraz szukać sklepu? Ostatecznie na zewnątrz widziałam sad... Może znajdę tam coś jadalnego?
-A psy?
Wiedziałam, że z każdym dodatkowym pytaniem wzbudzam w nim coraz większą irytację, ale nie miałam wyjścia. Skoro wziął mnie do siebie to musi mnie też nakarmić! Patrzyłam jak powoli podnosi się nie spuszczając ze mnie wzroku. Był ogromny! Z przerażeniem zauważyłam jak sięga po butelkę i opróżnia ją do połowy. Idąc w moją stronę miał nieodgadniony wyraz twarzy. Zaczynałam się bać, ale nie mogłam się poruszyć. Jego hipnotyczna moc spojrzenia skutecznie mnie unieruchomiła.
Poczułam jak unosi moją głowę i pochyla swoją. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, ale nadal bezwolnie czekałam na to co się wydarzy. Przymknęłam oczy. Pachniał alkoholem. Jego usta były chłodne i kusząco miękkie. Z mojej piersi wyrwał się jęk. Bez skrępowania wepchnął mi do ust język, zmuszając bym je szerzej otworzyła. Doznanie było tak intensywnie intymne, że nogi ugięły się pode mną. Jedną ręką oplótł mnie w pasie lekko unosząc, a drugą przytrzymał mi głowę.
Smakował Whisky.
Nagły ból otrzeźwił mnie, przez co gwałtownie oderwałam usta od jego ust. Bez sprzeciwu postawił mnie na podłodze. Z rosnącym przerażeniem poczułam słodkawy smak krwi w ustach. Bezwiednie dotknęłam dłonią wargi. Ręka Piotra błyskawicznie złapała moją. Stał i z rosnącym pragnieniem wpatrywał się w moje czerwone palce. Jak w transie patrzyłam jak pochyla głowę i pomału, zmysłowo zlizuje krew z mojej ręki. Bałam się, a jednocześnie czułam wprost nieprzyzwoite pożądanie.
-Cudownie smakujesz...- wymruczał zmysłowo.
Gdy puścił moją dłoń, czar prysnął. Pozostał ból i głód.
Piotr schylił się i sięgnął po butelkę. Bez słowa odwrócił się i ruszył korytarzem. Przy drzwiach sypialni zatrzymał się i powiedział:
-Nic ci nie zrobią.
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Mój mózg nadal pracował na zwolnionych obrotach.
-Proszę?
-Psy.- powtórzył spokojnie.- Nic ci nie zrobią.
Z sercem na ramieniu obserwowałam cztery bestie leżące na tarasie przed drzwiami.
I co miałam zrobić?! Nie miałam wyjścia!
Bardzo ostrożnie uchyliłam drzwi. Psy jak na komendę uniosły potężne łby i spojrzały na mnie. Węszyły. Z niedowierzaniem patrzyłam jak ich ogony zamiatają posadzkę. To niemożliwe! Byłam obca! Więc dlaczego machają ogonami?! A może tylko czekają bym postawiła pierwszy krok? Bezwiednie dotknęłam ust. Ugryzienie Piotra... Może w jakiś sposób zaznaczył mnie? Przekazał swój zapach?
Pomału wyszłam na zewnątrz i pewnym krokiem wyminęłam je. Z ulgą zauważyłam, że psy nie idą za mną.
W ostatnich promieniach słońca, udało mi się znaleźć cztery jabłka.
>>Moja kolacja.<<- pomyślałam z goryczą wracając do domu.
Jabłka były wściekle kwaśne, ale zmusiłam się i zjadłam dwa. Pięknie zaczęło się moje nowe życie, nie ma co! Z rezygnacją powlokłam się do łóżka. Jak tak dalej pójdzie to czeka mnie śmierć głodowa!
Rano czekało mnie nieprzyjemne przebudzenie. Usiadłam nieprzytomna na łóżku.
-Wstawaj!.- głos Piotra był zachrypnięty.- Za dziesięć minut masz być gotowa!
Gotowa na co? Ton jego głosu nie był przyjemny, więc szybko wyskoczyłam z łóżka. Lepiej żeby nie musiał na mnie czekać ponad te dziesięć minut!
Już ubrana niepewnie wyszłam z pokoju.
Piotr stał w salonie. W palcach niecierpliwie obracał okulary przeciwsłoneczne. Przyglądnęłam mu się spod rzęs i z niemałą satysfakcją zobaczyłam, że zwyczajnie ma kaca!
W co ja się wpakowałam?! Nie dosyć, że wampir to jeszcze uzależniony od mocniejszych trunków!
-Wychodzisz gdzieś?- zapytałam ostrożnie.
-Oboje wychodzimy.- warknął, zakładając okulary.
Popychając przed sobą wózek, przemierzałam supermarket.
>>Czyli jednak obudziły się w nim wyrzuty sumienia!<<- pomyślałam ponuro.
Kazał mi kupić zapasy żywności na cały tydzień.
Niestety za zakupy byłam zmuszona zapłacić kartą Piotra. Gdyby powiedział mi po co jedziemy, zabrałabym własne pieniądze!
Wózek był wypchany po brzegi i okropnie ciężki. Patrząc jak uchyla się bagażnik wiedziałam, że nie mam co liczyć na pomoc. „Mój” wampir nie był dżentelmenem.
Przesunęłam torbę podróżną, która nadal bezpiecznie spoczywała w bagażniku i wzięłam się za pakowanie.
Wsiadając do samochodu z przepraszającym uśmiechem podałam mu kartę. Czułam się niezręcznie.
-W domu zwrócę ci za wszystko.
W odpowiedzi tylko schował kartę i przekręcił kluczyk w stacyjce. Był okropny z tymi swoimi wahaniami nastroju.
Ruszyliśmy w stronę miasta. Patrzyłam na mijane budynki... Może nie było to najpiękniejsze miasto na świecie, ale kochałam je całym sercem. Znajome ulice budziły wspomnienia dobrego uśmiechu taty i jego ciepłej bezpiecznej dłoni. Moje serce ścisnął żal za tym co już odeszło bezpowrotnie.
Niespodziewanie samochód zwolnił. Piotr zaparkował przed schludnym czteropiętrowym blokiem.
-Zaczekaj tu na mnie.
Bez słowa kiwnęłam mu głową na jego wyczekujący wzrok. Nie miałam odwagi spytać się gdzie idzie. Słowa które powiedział to nie była prośba, tylko rozkaz.
Patrzyłam jak znika za drzwiami klatki schodowej. Oparłam głowę o fotel i westchnęłam. Nie tak wyobrażałam sobie moje obcowanie z wampirem, ale sama sobie byłam winna. Przez moją miłość i fascynację do nich, wyidealizowałam je. Wpakowałam się w mało interesującą historię. Ciekawe ile czasu zajęłoby mu znalezienie mnie, gdybym teraz uciekła? Pewnie niedużo. Pytanie tylko, co by ze mną zrobił, gdyby mnie znalazł. Po plecach przeszedł mi lodowaty dreszcz strachu.
Siedząc tak bez celu, w pewnym momencie zauważyłam jak grupa nastolatków zatrzymała się i z zainteresowaniem zaczęła oglądać Porsche. Nie znałam się na samochodach, ale wiedziałam, że taki szpanerski, sportowy wóz musi kosztować kupę forsy i na pewno wzbudza zainteresowanie i podziw.
Na widok wychodzącego Piotra, wyprostowałam się. Jeden z chłopców zagadnął go o coś. Zatrzymał się. Zafascynowana wpatrywałam się w jego uśmiech i płynne, zmysłowe ruchy. Chwilę rozmawiał z chłopcami... zachowywał się tak naturalnie! Poczułam jak pomału budzi się we mnie pożądanie. Cholera! Była to ostatnia rzecz jakiej potrzebowałam!
Gdy wsiadał, auto miękko zakołysało się.
>>Ciekawe ile waży?<<- przeleciało mi przez głowę. Mężczyzna jego postury... i znów to słodkie dręczące uczucie!
-Piotrze...- zaczęłam niepewnie, czując nerwowe mrowienie w dole brzucha. Ciekawe czy zdawał sobie sprawę z zamętu jaki zrobił w moim ciele.- Mam do ciebie prośbę.
Jego ręka znieruchomiała. Popatrzył na mnie wyczekująco, było widać, że humor znacznie mu się poprawił.
-Czy mogłabym zabrać komputer?
-Po co?
To krótkie pytanie zgasiło mnie.
-Nudzi mi się... poza tym mam przyjaciółkę i jeżeli nie odpiszę na jej maile, może zacząć mnie szukać.
-Ile ona wie?- w jego pytaniu czaiła się groźba. Pożałowałam, że wspomniałam o Basi.
-Myśli, że wyjechałam do pracy do Warszawy.- dodałam szybko. Nie chciałam by za moją przyczyną coś się jej stało!
Niestety nie odpowiedział mi, tylko uruchomił silnik.
Nie ponowiłam pytania. Byłam tylko więźniem.
Mój piękny „obraz” wampira, rozpadał się. W sercu paliła mnie gorycz rozczarowania. Wampir zawsze pozostanie wampirem.
Bestią...
Potworem...
W drodze powrotnej zatrzymał się jeszcze przed ogromnym hipermarketem. Odpinając pas, popatrzył na mnie.
-Wiem, zaczekam.- szepnęłam słabo.
W odpowiedzi dotknął mojego policzka i uśmiechnął się.
-Grzeczna dziewczynka...
>>I co ja mam teraz robić?<<- pomyślałam ze łzami w oczach.
Targując się z nim myślałam, że wygrałam los na loterii, a tymczasem wyglądało na to, że to on spełni swoją obietnicę.
„Pożałujesz tego!”
Nie było go pół godziny. Gdy wsiadł, położył mi na kolanach pudło.
Zaskoczona wpatrywałam się w nie. Kupił mi laptop.
-Nie stać mnie na coś takiego.- powiedziałam zażenowana.
Roześmiał się, był w świetnym humorze!
-Potraktuj to jako zaliczkę za twoje „usługi”.
Nie odezwałam się. W ten, czy w inny sposób spełnił moją prośbę. Ale i tak czułam się niezręcznie. W sercu miałam taki zamęt uczuciowy, że wolałam o niczym już nie myśleć. Przymknęłam oczy. Widok jaki mi się ukazał był moją pokutą.
Granatowe oczy i uwodzicielski uśmiech.
Wreszcie dotarliśmy do domu. Nim Piotr wysiadł, szybko pochyliłam się w jego stronę.
-Dziękuję.- szepnęłam całując go w policzek.
Nie wiem dlaczego to zrobiłam, po prostu zrobiłam, ale już w następnej sekundzie wiedziałam, że to był błąd.
Jego odpowiedź była straszna. Nim zdążyłam cofnąć głowę, złapał mnie za kark brutalnie przytrzymując. Gdy mówił, jego usta były o milimetry od moich, a przymrużone oczy, wręcz nienawistnie świdrowały mnie.
-Nigdy, nigdy więcej tego nie rób.- jego głos był zduszony i chrapliwy.- Dla własnego dobra!
Z dławiącym pierś płaczem wyciągałam zakupy. Posunęłam się za daleko i on mi o tym przypomniał. To było upokarzające! Działo się ze mną coś niedobrego, coś czego nie chciałam i nie umiałam nad tym zapanować.
Nerwy miałam w strzępach, a myśli skołowane. Musiałam się czymś zająć.
Rozpakowałam torbę, poukładałam starannie wszystkie moje rzeczy... przy czym starałam się nie patrzeć na pudło z laptopem, ale kusiło mnie i wzywało.
Cholera jasna!
Wreszcie nie wytrzymałam, poddałam się i otworzyłam je. Był wspaniały. Piotr nie ograniczył się do pierwszego lepszego z brzegu. To był naprawdę niezły sprzęt! Mój entuzjazm gwałtownie opadł, gdy zorientowałam się iż router jest zabezpieczony hasłem. Niestety nie miałam połączenia z internetem.
W kuchni przyszykowałam sobie szybki obiad. Jadłam ze smakiem, byłam potwornie głodna! Choć muszę przyznać, że smutny to był posiłek, w samotności.
-Smacznego.- głos Piotra zaskoczył mnie.
Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam iż stoi w drzwiach i przygląda mi się. Moje serce znów niebezpiecznie drgnęło.
-Dziękuję.- odpowiedziałam ze słabym uśmiechem. Nie uszło mojej uwadze, że wziął prysznic i przebrał się. Włosy błyszczały mu jeszcze od wody.
Patrzyłam jak przysuwa sobie krzesło i siada obok mnie. Jego uśmiech był leniwy... odwróciłam wzrok i nerwowo przełknęłam ślinę. Te jego zmienne humory doprowadzą mnie do szaleństwa!
-Tym razem ja mam do ciebie prośbę.- mruknął uwodzicielsko.- Nie będzie mnie cały wieczór. Nakarmisz psy?
Z uśmiechem pokiwałam głową. Co za prośba!
-Dziękuję...- jego palce delikatnie musnęły mój policzek, dłużej zatrzymując się na zranionej wardze. Poczułam jak moje ciało oblewa niebezpieczny żar.
-Aha.- dodał cicho.- Karma jest w garażu.
Zamrugałam gwałtownie oczami. No tak, karma! Gdy był już w drzwiach, zatrzymałam go.
-Jak się wabią?
Przystanął i odwrócił się, jego usta zadrgały w tajonym uśmiechu.
-Szatan, Lucyfer, Demon i Bestia...- odpowiedział.
Gdy zniknął za drzwiami szepnęłam cicho:
- I ich pan, Książę Ciemności...
Rozbawione „Słyszałem”, przyprawiło mnie o palpitację serca, ale przynajmniej nie rozzłościł się.
Zmywając naczynia pomyślałam z ponurym rozbawieniem, że Piotr prędzej wykończy mnie psychicznie, niż przez wyssanie krwi... do czego zresztą się nie spieszył!
„Cudownie smakujesz.”
Drgnęłam na wspomnienie jego słów. Niezły początek!
Boże, co za nuda! Zapomniałam się spytać Piotra o klucz do routera. Widziałam go na oknie w gabinecie, ale nie odważyłam się tam wejść, nawet pod jego nieobecność. No cóż, poczekam aż wróci.
W telewizji nie znalazłam nic ciekawego, więc z zainteresowaniem zatrzymałam się przed półką z płytami. Piotr miał imponującą kolekcję. Miał wszystkie rodzaje muzyki, od poważnej, po rocka i jazz. Ostatecznie włączyłam tą, którą zostawił w odtwarzaczu. Może być Eminem.
Nuda i samotność coraz bardziej zaczynały mi doskwierać. Miałam teraz aż nadto wolnego czasu by pomyśleć... ale ja nie bardzo chciałam. Bałam się analizować to, co się ze mną działo. Nie chciałam jasno określić uczuć jakie mną targały... wolałam aby pozostały w ukryciu, nawet przede mną samą. Nienazwane...
Tak było lepiej, prościej. Wampir to wampir. Drapieżnik który w ludzkiej istocie widzi jedynie posiłek, więc po co się zadręczać? Pragnąć tego co niemożliwe?
Niewiele namyślając się, podeszłam do barku i wyciągnęłam butelkę czerwonego wina. Pewnie dostanie mi się za to, ale byłam w takim nastroju, że było mi wszystko jedno.
Czym więcej ubywało czerwonego płynu w butelce, tym bardziej dręczyły mnie zimne, granatowe oczy. Dręczyły... czy zniewalały? Cholera, wszystko jedno i tak to była utopia... moja zguba.
>>Chryste, ale mam kaca!<<
To była pierwsza moja myśl, zanim jeszcze otworzyłam oczy. Wiem, że piłam wino z zapasów Piotra, ale nie mogłam sobie przypomnieć ile wypiłam... Otworzyłam oczy... był już dzień. Rozglądnęłam się ostrożnie... co ja robię u siebie w pokoju? Czyżby kompletnie urwał mi się film? Moje następne odkrycie spowodowało, że resztki alkoholu zupełnie ze mnie wyparowały. Pod kołdrą byłam naga! Niejasne wspomnienie męskich rąk spowodowało, że poczułam falę złości i wstydu! Bez zastanowienia opasałam się prześcieradłem i ruszyłam w poszukiwaniu Piotra.
Był w salonie i coś czytał.
-Nigdy więcej tego nie rób!- warknęłam groźnie. Nie wiem co mnie bardziej złościło, to, że mnie rozebrał, czy to, że tego nie pamiętam!
Po moich słowach Piotr odłożył gazetę i podniósł się powoli. Widząc wyraz jego oczu, kiedy stanął przede mną, byłam gotowa zapaść się pod ziemię!
-Jeszcze nie dotarło do ciebie,- powiedział powoli.- że jesteś moją własnością?
-Moja krew.- szepnęłam niepewnie.- Nie moje ciało.
Jego chłodne palce na moim nagim ramieniu, roznieciły we mnie pożądanie. Bawił się mną, kusząc i zniewalając.
-Jesteś tego pewna?
Jeszcze długo jego pytanie dźwięczało mi w głowie. Piotr wiedział, że zaczynam pożądać go jako mężczyzny, ale sam przecież pokazał mi gdzie jest granica między nami... więc po co te gierki? Byłam jednocześnie przybita i rozdrażniona! Dodatkowo dobijał mnie fakt, że on dokładnie zdawał sobie z tego sprawę. Nie była mi przyjemna myśl, że bawi się moimi uczuciami, które skrywałam nawet przed samą sobą.
Bestia i jej ofiara...
W końcu dał mi klucz do routera, tylko teraz okazało się, że nie bardzo mam co robić w sieci. Przecież to co szukałam miałam już koło siebie. Może nie dokładnie tak jak chciałam, ale jednak.
Z braku lepszego zajęcia przeczytałam maile od Basi i napisałam długi, uspokajający list, jak to jest mi wspaniale w Warszawie i jaką mam zajmującą pracę. W końcu z ulgą zamknęłam laptop i ruszyłam do salonu.
>>Szlag by trafił taką „pracę”.<<- pomyślałam z kpiną.
-Mogę się dosiąść?- zapytałam widząc, że Piotr ogląda wiadomości. Bez słowa kiwnął głową i przesunął się robiąc mi miejsce.
Mając w pamięci wydarzenia przedniego wieczoru i naszą przedpołudniową rozmowę chciałam usiąść na fotelu w bezpiecznej odległości, ale błyskawiczny ruch Piotra sprawił, że praktycznie wylądowałam na nim! Krzyknęłam ze strachu, a serce podeszło mi do gardła. Odruchowo rzuciłam się do ucieczki, ale jego ramię skutecznie zagrodziło mi drogę.
-Przyzwyczajaj się do mnie.- jego głos był zmysłowo niski, a oddech łaskotał ucho.- Znajdziemy się w o wiele bardziej intymnych sytuacjach niż ta.
Przestałam się szarpać. Miał rację, ale nie musiał tego robić w ten sposób! Torturował mnie swoim zachowaniem, a patrząc na niego wiedziałam, że sprawia mu to przyjemność.
-Kiedy wyegzekwujesz swoje prawa?- zapytałam słabo.
Zabrzmiało to trochę dwuznacznie o czym świadczył jego cichy śmiech, ale wiedział o co mi chodzi.
-Już niedługo, moja słodka...- wymruczał, wciągając mój zapach.- Już niedługo!
W końcu udało mi się nieco rozluźnić. Piotr przestał mnie wabić, więc i moje pożądanie dawało się kontrolować. Z uporem skoncentrowałam się na telewizorze. Film był dość interesujący, ale na dziś miałam już dość wrażeń. Nim zdążyłam się pożegnać, Piotr powiedział z rozbawieniem:
-Następnym razem gdy będziesz chciała się upić, weź Whisky... mniejszy kac.
-Mówisz z własnego doświadczenia?- zapytałam widząc jak podchodzi do barku i wyciąga pełną butelkę i dwie szklanki.
-Poniekąd.- mruknął z rozbawieniem.- Wypij.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie lubię wysokoprocentowych alkoholi.
-Twoja strata.- powiedział, opróżniając szklankę w dwóch łykach.
Popatrzyłam na niego z żalem.
-Dlaczego pijesz?
Byłam pewna, że nie odezwie się, ale wreszcie usłyszałam cichy szept.
-Żeby zapomnieć.- w jego głosie było pełno udręki.
Miałam ochotę podejść do niego i czule pogłaskać po policzku, ale zdusiłam w sobie tą chęć.
Piotr właśnie opróżniał drugą szklankę i zaczynałam się go bać.
-Dobranoc.- szepnęłam i ruszyłam do sypialni.
-Jutro będę miał gościa.- głos wampira zatrzymał mnie w miejscu.
-Postaram się nie wchodzić wam w drogę.- powiedziałam nie odwracając się.
-Dobranoc...
>><<
Prawie całe przedpołudnie bawiłam się z psami. Już całkowicie pozbyłam się strachu przed nimi. Zwyczajnie przekupiłam je dwoma kilogramami kiełbasy! Teraz z radością aportowały rzucane im patyki. Były tak skore do zabawy, że aż zdumiewało mnie to. Gdy usiadłam na rozgrzanej słońcem trawie, wszystkie posłusznie ułożyły się naokoło mnie. Popatrzyłam na dom. W oknie salonu odbijała się wysoka sylwetka Piotra. Szkoda, że nie wyszedł do nas. Może wtedy jego samotność nie byłaby taka ogromna. Jego samotność i moja też. Wyczuwałam jego cierpienie, ale na każdy mój życzliwy odruch reagował złością, podkreślając kim dla niego jestem. Westchnęłam ciężko.
Przed powrotem do domu nalałam psom wody i nasypałam karmy. Były szczęśliwe, skamlały ocierając się o mnie, dziękując za wspólną zabawę.
Ruszyłam do domu, stanowczo potrzebowałam kąpieli! Cztery rozlatane psie języki, zostawiły ślady na moim ubraniu i ciele.
Gdy weszłam, Piotr nadal stał przy oknie.
-Karma się kończy.- rzuciłam przez ramię.- Nie zapomnij kupić.
-Rozpuścisz mi psy.
Zatrzymałam się. Najwyraźniej nie podobało mu się, że jego groźne pupile lubią zabawę ze mną. Nie podobało mu się, czy był zazdrosny? Jego głos brzmiał tak jakoś dziwnie... Zignorowałam go i bez słowa ruszyłam do sypialni. Miałam to gdzieś!
Po południu przyjechał do Piotra jego gość. Patrzyłam z okna sypialni jak przed dom podjeżdża bardzo eleganckie auto na zagranicznych tablicach.
Z samochodu wysiadła kobieta. Piękna kobieta! Psy na jej widok nawet nie ruszyły się z miejsca. Musiały ją dobrze znać.
Przez całe popołudnie było słychać muzykę i głośne śmiechy. Najwyraźniej dobrze bawili się we własnym towarzystwie. Poczułam zazdrość. Ale o co? Przecież wiedziałam, że taki mężczyzna jak Piotr na pewno nie żyje w celibacie. Zmysłowość aż biła od niego. Od kobiety, też...
Późnym wieczorem, gdy wszystko ucichło z ulgą powlokłam się do łazienki. Długi chłodny prysznic, rozluźnił moje napięte ciało. Dźwięki dobiegające zza drzwi nie pozostawiały wątpliwości, czym zajmowali się przez większą część wieczoru. Żałowałam, że nie poprosiłam Piotra o „wolne”. Stanowczo wolałabym nie słyszeć tego wszystkiego!
Położyłam się na łóżku i wtuliłam twarz w poduszkę. Moje ciało płonęło, a duszę dręczył niepokój. Sen nie nadchodził, a rozszalałe zmysły nie dawały się uspokoić.
Nagle pomysł Piotra co do Whisky, wydał mi się bardzo kuszący. Zrezygnowana podniosłam się.
Przechodząc koło sypialni Piotra nie mogłam oprzeć się pokusie i popatrzeć do środka, tym bardziej, że drzwi były otwarte na oścież.
Na łóżku, w bladym świetle leżał Piotr ze swoim „gościem”. Oboje byli nadzy, spleceni w miłosnym uścisku. Kobieta zmysłowo pieściła językiem brzuch Piotra. Na ten widok poczułam się okropnie zażenowana, ale niestety nie byłam w stanie się ruszyć. I wiedziałam dlaczego!
Intensywnie żarzące się oczy Piotra przykuły mnie w miejscu. Zauważył moją obecność! W powietrzu zawisło coś niezwykłego, coś co spowodowało, że wampirzyca popatrzyła w moją stronę. Bez skrępowania usiadła koło Piotra, odsłaniając swój obfity biust. Nie mogłam oderwać od niej wzroku.
Była piękna... PIĘKNA!!!
-Don`t look at me!
Nic nie rozumiałam z tego co do mnie powiedziała, ale na pewno nie zabrzmiało to przyjacielsko. Popatrzyłam błagalnie na Piotra by wreszcie uwolnił moje ciało.
-This is your new prey.- głos wampirzycy był zmysłowy, gdy zwróciła się do Piotra.
-Yes...- odpowiedział jej, nadal uparcie hipnotyzując mnie wzrokiem.
Usłyszałam jak kobieta pociąga nosem. Włoski na karku zjeżyły mi się ze strachu!
-It smells pretty tempting!
Po tych słowach bez najmniejszego ostrzeżenia wykonała skok w moją stronę. Reakcja Piotra była błyskawiczna. Prawie w tej samej sekundzie co wampirzyca wybił się zagradzając jej drogę.
-Don`t touch it she is my!- nie wiem co mówił, ale jego głos był bardzo groźny.- Never touch it!
Wampirzyca nie była zadowolona z tego co usłyszała, ale odstąpiła w tył. Jej wściekłe spojrzenie skupiło się na mnie. Z niebezpiecznymi błyskami w oczach popatrzyła na ramiona Piotra, które obejmowały mnie w obronnym geście. Prawie zniknęłam w tym uścisku.
-Desire it! I see it in your eyes... but he`s my! Stay away from him!
Nie wiedziałam co mówi, ale było to groźne. Piotr rozluźnił uścisk.
-Run to the bedroom!
Gdy nie zareagowałam, powtórzył polecenie po polsku.
-Uciekaj do swojego pokoju!
Nie musiał więcej powtarzać. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w swojej sypialni.
Roztrzęsiona usiadłam na łóżku.
A więc tak wyglądała jego kobieta! Była piękna i zmysłowa! Możecie mi wierzyć, oglądnęłam ją sobie bardzo dokładnie! Miała czarne, lśniące włosy i pełne wydatne usta. Była wysoka, dużo wyższa ode mnie i do tego hojnie obdarzona przez naturę. To takiej kobiety potrzebował Piotr. Poczułam łzy pod powiekami. Jego kobieta... Ale mnie też potrzebował i pożądał... choćby tylko dla krwi.
Rano uczucie wstydu wcale nie zniknęło, a wręcz spotęgowało się. Piotr już dwa razy był po mnie, ale uparcie milczałam. Byłam strasznie zażenowana wczorajszą sytuacją. Ale to nie to, nie dawało mi spokoju. Przed oczami wciąż miałam piękne, zmysłowe ciało Piotra. Gdy widziałam jak wampirzyca go pieści, byłam gotowa sprzedać duszę diabłu, żeby tylko być na jej miejscu! Piotr to widział i upajał się tym widokiem. Sprawiało mu przyjemność moje pożądanie i zazdrość.
-Kaśka!!!
Podskoczyłam jak oparzona. To już nie była prośba. Zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz wypowiedział moje imię. Zdałam sobie też sprawę z tego, że jeżeli nie wyjdę w tej chwili, to on tu wejdzie... razem z drzwiami.
Otworzyłam drzwi. Stał tam. Czarny i ponury niczym demon.
-Czego chciałeś?- zapytałam zachrypniętym głosem. Nie mogłam się przemóc i popatrzeć mu w oczy.
-Wczoraj zdałem sobie sprawę,- mówił spokojnie.- że twoja bielizna nocna jest trochę... dziwna. Jeżeli chcesz paradować wieczorami rozebrana, to ubierz się w coś przyzwoitego!
Odruchowo wzięłam od niego reklamówkę którą mi podał.
-Chciałbym cię w tym zobaczyć.- jego głos zrobił się aksamitny i bardzo zmysłowy.- Wieczorem o dziesiątej w mojej sypialni.
Zatkało mnie. Wreszcie popatrzyłam na niego. Uśmiechał się... chyba kompletnie mu odbiło!
-Aha.- zatrzymał się jeszcze i dodał ze skruchą.- Przepraszam za Sonię, czasem bywa... zaborcza.
-Po co mam przyjść do ciebie?- zapytałam ostrożnie, puszczając mimo uszu jego ostatnie słowa.
Popatrzył na mnie i miękkim, zmysłowym gestem dotknął mojej wargi.
-Skonsumujemy nasz związek...
Boże! Zrobiło mi się słabo! Wiedziałam, że prędzej czy później dojdzie do tego, ale nagła decyzja Piotra podcięła mi nogi.
Gdy już minął pierwszy szok i nieco oswoiłam się z tą myślą, zajrzałam do torby. Nie wiedziałam co ma przeciw mojej piżamce z pandą. Po pierwsze nie była dziwna, tylko śliczna i bardzo wygodna!
Gdy otworzyłam pakunek, oblało mnie nieznośne gorąco.
Miałam przed sobą najbardziej prowokującą bieliznę jaką kiedykolwiek widziałam! Nieprzyzwoicie prześwitujące koronki na pewno nie były w stanie ukryć nagości! Do kompletu były równie wyuzdane majteczki.
I to jest przyzwoita bielizna?!
-Nigdy w życiu!- warknęłam wciskając ją z powrotem do torby.
Miałam szczery zamiar powiedzieć Piotrowi co o tym myślę, ale właśnie odjeżdżał sprzed domu.
Byłam wściekła i musiałam się czymś zająć!
Zrobiłam pranie, zjadłam porządny obiad, nawet wzięłam się za sprzątanie! Wszystko byleby nie myśleć o tym co mnie czekało wieczorem!
W salonie na ławie leżała kartka.
„Nakarm psy. Proszę.
Ps. Nie martw się, zdążę na czas.”
Ze złości pomięłam kartkę. Drwił ze mnie, bawił się mną...
Ale najgorsze było to, iż wiedziałam, że jeżeli nie spełnię „prośby” Piotra, to zmusi mnie do tego. Żądał bezwzględnego posłuszeństwa.
Zabawa z psami nieco ukoiła moje skołatane nerwy.
Przechodząc przez salon, obrzuciłam tęsknym spojrzeniem barek Piotra. Jeszcze trochę, a wpadnę przez niego w alkoholizm!
Wieczorem nie byłam w stanie przełknąć ani kęsa. Piotra nadal nie było, ale nie miałam wątpliwości. Zjawi się na czas i zażąda tego, o co prosił...
Wzięłam długą kąpiel i starannie przyszykowałam się na spotkanie mojego przeznaczenia. Podniecenie zaczynało we mnie brać górę. Starałam się nie myśleć, że zaprosił mnie w jednym określonym celu... A seksowna bielizna? No cóż... Posiłek efektownie podany, wzmaga apetyt!
Bo tym byłam... posiłkiem.
Popatrzyłam w lustro.
Pomimo, że czarna, zmysłowa koszulka leżała na mnie idealnie, to i tak odczuwałam żal. Blado wypadałam w porównaniu ze zmysłową Sonią.
Westchnęłam.
>>I tak nie mam wyjścia.<<
Dla animuszu pokusiłam się jeszcze o delikatny makijaż.
Pod dom podjechał samochód. Psy, krótkimi, radosnymi szczeknięciami witały swojego pana. Popatrzyłam z drżeniem na zegar. Była dwudziesta pierwsza. Zdążył.
Godzina oczekiwania dłużyła mi się w nieskończoność. Byłam bliska paniki. Z jednej strony dręczyło mnie oczekiwanie, a z drugiej obawa przed tym co mnie czeka.
O dziesiątej, gdy szłam przez korytarz byłam strzępkiem nerwów.
W domu panowała kompletna cisza.
Przed sypialnią Piotra zawahałam się.
-Wejdź.- podskoczyłam jak ukłuta szpilką na to zaproszenie.
Posłusznie nacisnęłam klamkę... Piotr leżał na łóżku. Był nagi do pasa, ale to i tak wystarczyło bym poczuła suchość w ustach. Nie wabił mnie. Chciał żebym świadomie podjęła decyzję.
Ale ja już byłam zdecydowana. Czyż nie tego właśnie pragnęłam przez całe swoje życie?
Niepokój i obawa ulotniły się gdzieś.
Oczy Piotra intensywnie błyszczały, ale nie mogłam z nich niczego wyczytać. W skupieniu obserwował każdy mój ruch.
Powoli położyłam się koło niego... uniósł się i dokładnie zmierzył wzrokiem całe moje ciało.
-Jestem twoja.- szepnęłam tonąc w głębi jego spojrzenia. Uśmiechnął się.
-Za posłuszeństwo- powiedział niskim, zachrypniętym głosem- czeka cię nagroda.
Z rozkoszą poczułam jak zaczyna mnie pieścić. Jego dłonie i usta pozostawiały niezatarty ślad na moim ciele. Rozkosz raz za razem wybuchała w moim wnętrzu. Dotknęłam ustami jego skóry... była chłodna i delikatna niczym skrzydła motyla. Z jego ust wydobył się chrapliwy jęk. Z satysfakcją zauważyłam, że „mój” wampir wcale nie jest taki zimny i opanowany za jakiego chciał uchodzić!
Z rosnącym pożądaniem popatrzyłam na jego ciało, był więcej niż podniecony...
Gdy wyciągnęłam rękę by go dotknąć, zaprotestował.
-Dlaczego?- szepnęłam chrapliwie.
-Bo wampiry nie „łączą” się z ludźmi.
Zabolały mnie te słowa.
-Więc po co to wszystko?- zapytałam zduszonym głosem.
-Bo potrzebowałaś mężczyzny...
Głos Piotra otulał mnie zmysłową mgiełką. Wiedziałam, że zaczyna mnie wabić ku sobie.
-Potrzebowałam ciebie.- powiedziałam szczerze. Nie obchodziło mnie już, że zdradzam mu moje największe pragnienia.
W odpowiedzi nakrył moje ciało swoim. Dotyk jego skóry był niczym chłodny, zmysłowy alabaster.
-Nie odmawiaj mi siebie.- szepnęłam błagalnie, ale Piotr tylko pokręcił głową.
-Jesteś dla mnie zbyt cenna, bym mógł cię zniszczyć swoją żądzą.
>>Tak. Moja cenna krew.<<- pomyślałam ze smutkiem. Tylko tyle dla niego znaczę.
Namiętne pieszczoty Piotra nie pozwoliły mi długo pozostać obojętną. Gdy wydawało się, że więcej już nie wytrzymam... zmysłowo przeciągną językiem na zgięciu mojej ręki.
Poczułam ból.
W zetknięciu z moim podnieceniem, stworzył on wybuchową mieszankę. Z mojego gardła wyrwał się okrzyk rozkoszy pomieszanej ze strachem.
Piotr miał rację mówiąc, że czekają nas szczególnie intymne chwile. To co przeżywałam nie mogło się równać z niczym!
Usta Piotra lekko uciskały moją skórę, a uczucie ssania wzniecało we mnie fale rozkoszy.
Ustami znaczyłam ślad na jego nagim ramieniu. W tej chwili był tylko mój. Zmysłowym ruchem pogładziłam jego plecy i pośladki. Nie zaprotestował, a w odpowiedzi jego mięśnie zadrgały, powodując nową falę podniecenia.
Wszystko razem nie trwało dłużej niż minutę, a dla mnie i tak była to wieczność.
Moja „mała wieczność”, kiedy należał do mnie.
Z głuchym westchnieniem oderwał ode mnie usta. Było widać, że kosztowało go to dużo wysiłku. Tak łatwo mógł zaspokoić swoje pragnienie do końca...
Czar chwili prysnął, a zmysły wyciszyły się.
Zaskoczona zauważyłam, że rana na ręce jest niewielka i wcale nie krwawi. Popatrzyłam pytająco na Piotra.
-Nigdy bym cię nie skrzywdził.- jego słowa były ciche, ale dawały poczucie bezpieczeństwa. Z ufnością wtuliłam głowę w jego pierś. Ręce Piotra z czułością otuliły prześcieradłem moje nagie ciało. Przylgnęłam do niego... był jeszcze podniecony, ale nie pozwolił mi go zaspokoić. Nie byłam jego kobietą.
-Śpij maleńka...- jego głos kołysał mnie do snu.
Dotknęłam ustami jego piersi... doznałam cudownego uczucia... Zakochałam się.
Obudziłam się z niejasnym przeczuciem, że jestem obserwowana.
Piotr siedział na brzegu łóżka i patrzył na mnie z uśmiechem. Zastanawiałam się, czy to co działo się wczorajszego wieczora nie było czasem snem. Moje pożądanie, jego czułość...
-Dzień dobry.- mruknęłam, czując się trochę zawstydzona, więc szczelniej okryłam się prześcieradłem.
-Wyspałaś się?- zapytał ciekawie, przechylając głowę na bok.
Pokiwałam głową. Bałam się odezwać, nie ufałam swojemu głosowi.
-Nigdzie nie uciekaj,- powiedział podnosząc się.- zaraz do ciebie wrócę.
Korzystając z chwilowej samotności, szybko naciągnęłam na siebie koszulkę i majteczki. Nie było to ubranie... ale zawsze coś.
Na widok Piotra szeroko otworzyłam oczy. Stał w progu z ogromną tacą!
-Nie wiedziałem co lubisz,- jego uśmiech był przepraszający.- więc zrobiłem wszystkiego po trochu.
Na tacy były jajka z boczkiem, płatki śniadaniowe, tosty, wędlina, ser, owoce i warzywa. W szklankach sok, kawa i herbata.
Roześmiałam się. Na moment w jego oczach odbił się podziw, ale tak szybko odwrócił wzrok, że nie byłam pewna. Zachowywał się dość dziwnie i nie wiedziałam jak na to zareagować.
-Zazwyczaj ograniczam się do kawy,- powiedziałam patrząc na niego.- ale dziś z wielką przyjemnością coś zjem.
Gdy skończyłam jeść, odłożył tacę na stolik i położył się koło mnie.
Z premedytacją zmysłowo wygięłam ciało i przeciągnęłam się. Jego oczy moment pociemniały. Wiedział, że to zauważyłam.
-Teraz musisz dobrze się odżywiać i dużo wypoczywać.- jego głos wydawał się być smutny.
-Jak często...- nie wiedziałam w jaki sposób zadać to pytanie.
- ...będę pił twoją krew?- dokończył za mnie.
Poważnie pokiwałam głową.
-Na razie raz w tygodniu.- powiedział to tak jakby przepraszał mnie.- Postaram się znaleźć jeszcze kogoś, wtedy na pewno rzadziej.
-NIE!!!- zaprotestowałam gwałtownie. Raz w tygodniu to i tak za mało dla mnie!
Popatrzył na mnie zaskoczony.
-Jesteś delikatna.- uśmiechnął się. - Muszę o ciebie dbać.
-Wytrzymam!- szepnęłam z przejęciem.- Nie szukaj kogoś innego!
Zaskoczył mnie. Niespodziewanie porwał mnie w ramiona i przytulił do siebie.
-Jesteś małą czarodziejką.- szepnął gładząc moje usta.- Zaczarowałaś mnie.
W odpowiedzi rozchyliłam usta i zmysłowo dotknęłam językiem jego palców. Drgnął, ale nie zabrał ręki. Z westchnieniem przesunęłam usta na wnętrze jego dłoni. Patrzyłam jak z rozkoszy przymyka oczy... Mógł zaprzeczać ile tylko chciał. Ja i tak wiedziałam, że pragnie mnie równie mocno jak ja jego!
-Kocham cię.- powiedziałam to bardzo cicho, ale wiedziałam, że usłyszał, bo jego ciało spięło się.
Dużo ryzykowałam mówiąc to. Stawałam się w ten sposób jego własnością i duszą i ciałem.
-Nie mów tak!- każde słowo wypowiadał powoli, tak jakby kosztowało go to dużo wysiłku, ale nie zareagował złością.
-Kocham cię.- tym razem powiedziałam to głośno i wyraźnie.
-Ja już mam swoją kobietę.- jego słowa były okrutne i sprawiły mi ból.
-Przemień mnie.- nie poddawałam się, stawiając wszystko na jedną kartę.- Ja będę twoją kobietą.
W odpowiedzi uniósł się, wypuszczając mnie z objęć. Jego oczy pałały czerwienią.
-Czy nie dość narobiłaś już sobie kłopotów?- jego głos był ciężki, charczący.- Nie wiesz o czym mówisz!
-Ja cię kocham... ona nie!
Gdy popatrzył mi w oczy jego spojrzenie było bardzo smutne.
-Skąd wiesz?
Trafiłam w dziesiątkę! Łączył ich tylko seks! Nic więcej!
-Bo ja bym nigdy nie zostawiła- powiedziałam z przekonaniem.- mojego mężczyzny z inną kobietą. Słyszysz? Nigdy!
-I właśnie dlatego nie mogę cię zmienić.- powiedział poważnie.- Zniszczyłbym w tobie to co najpiękniejsze.
Nie chciał mnie już dłużej słuchać i wyszedł. Z przykrością słyszałam jak wychodzi z domu i odjeżdża. Zwyczajnie uciekł i tyle! Przede mną i przed tym co w nim obudziłam.
-Ja się tak szybko nie poddam!- wrzasnęłam na całe gardło.- Słyszysz?!!!
Link do kolejnych rozdziałów :)
http://van-elizabeth.blog.onet.pl/%E2%98%A5obietnica%E2%98%A5/

Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania