obłąkane gwiazdozbiory
wiruję
z pierwszymi w tym lecie
łzami śniegu
wiruję
choć światło jest tak nieznośnie
znoszone do szpiku kości
znów kwitnę na złość nadziei
rozkwitam wbrew
bólowi trawiącemu naszą bliskość
naszą prośbę
o ostatni urodzajny krzyk
pochylam się upuszczam dwie
zbyt ciężkie łzy
aby żywiły zeschniętą trawę
twoich płuc
jęku tłoczonego nowotworem
serca
jestem wbrew sobie
wbrew sobie konam na kolanach
wpatrzona w twoje nieuległe wargi
spojrzenie bez szansy
na zrozumienie
umieram wygasam
powolnie bojąc się że strop światła
ukoi wreszcie
naznaczone gwiazdy
trawione obłędem gwiazdozbiory
Komentarze (1)
wszystkich tajemnic, chcianych i niechcianych, które nie zawsze, warte zgłebienia:)↔Takie skojarzenie me.
Pozdrawiam:)↔%
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania