Obóz nad jeziorem~Prolog

- Więc słoneczka wy moje... - nauczycielka matematyki stała do klasy tyłem kreśląc coś na tablicy, i wykonując niezidentyfikowane ruchy- Aby otrzymać sumkę, musimy pododawać do siebie wszystkie rzeczy. Czy to jabłuszka, śliweczki, wisienki czy inne cukiereczki. - tłumaczyła specjalnie przesładzając swój głos. Nie zwracała uwagi na uczniów, co było wręcz ironiczne, zważając na to, że sama robiła wszystko by oni zwrócili uwagę na nią, którzy dosłownie gotowali się w żarze nieklimatyzowanej sali lekcyjnej .

 

Ostatnie dni szkoły należały do najgorętszych w ciągu całego roku szkolnego, lecz dyrekcja szkoły i tak stwierdziła, że skoro upały przypadają na ostatni tydzień zajęć, kupno klimatyzacji byłoby jedynie stratą pieniędzy. I tak zamiast sprzętu, który uratowałby przynajmniej kilkoro dzieci przed udarem słonecznym, zakupiono kilka urozmaiceń do pokoju nauczycielskiego i gabinetu dyrektora. A to wszystko za pieniądze rodziców.

 

- No dalej rodzyno. - jęknęła szeptem Ollie, oślepiona przez światło odbite w jej stronę przez odblaskową kamizelkę chłopaka siedzącego przed nią, choć może ,,leżącego" byłoby cenniejszym określeniem.

Blondynka była bowiem ostatnią osobą ,poza nauczycielką, która była jeszcze w jakimś stopniu przytomna i nie zwariowała przez temperaturę sali . -Kończ już , bo nas wszystkich ugotujesz. -.

 

Pani Collins, nauczycielka matematyki, która według wieku powinna być na emeryturze, a patrząc na wygląd w grobie, była kobietą odporną na wszelkiego rodzaju zmiany temperaturowe . Legenda głosi, że w zimie 1995 roku, gdy śnieg zasypał wszystkie drogi i nawet dyrektor placówki był skłonny odwołać zajęcia, do maski swojego fiata przyczepiła łopatę do odśnieżania i takim sposobem odśnieżyła przejazd autobusowi szkolnemu. Ollie nawet by się nie zdziwiła, gdyż kobieta nawet w trzydziestostopniowym upale brnęła dzielnie w swoim dzierganym sweterku oraz spódnicy do kostek, zdradzając przed nimi najskrytsze tajniki dodawania w...dość niecodzienny sposób.

Gdy staruszka miała zamiar wreszcie odwrócić się do klasy i być może zobaczyć coś , co w oczach osoby trzeciej wyglądałoby co najwyżej na pole trupów po bitwie, zadzwonił dzwonek przywracając do życia wszystkich będących już po drugiej stronie .

 

-Ach tak- westchnęła matematyczka. - Poczekajcie, bo chciałabym wam życzyć spokojnych wa... .- kobieta już chciała się znowu rozkręcić, porównując grupę jedenastolatków do Pitagorasa i Talesa z Miletu, lecz zanim zdążyła skończyć pierwsze zdanie, wszyscy uczniowie wybiegli z sali, pozostawiając tylko powywracane krzesła .

 

Wszyscy postanowili rozejść się już do domów, aby świętować początek wakacji letnich razem z najbliższymi. Również Ollie zdecydowała skierować się do domu, myślami będąc już w kuchni, gdzie czekał na nią tort owocowy, który obiecał upiec jej dziadek. Jedenastolatka miała nadzieję, że tym razem rzeczywiście zrobi tort z prawdziwych, świeżych owoców, ponieważ rok wcześniej, tort udekorowany został klockami w kształcie owoców odkopanymi gdzieś ze strychu, oczywiście w ramach żartu. Gdy jej zmęczony ojciec wrócił tamtego dnia do domu, naturalnie chciał posilić się kawałkiem ciasta i odpocząć. Dzięki swojemu teściowi musiał jednak jeszcze raz pojawić się w pracy tym razem jako pacjent. Wytłumaczenia babci, która towarzyszyła ojcu w wyprawie na SOR były co najmniej bezcenne. Zarówno dziadek, jak i ojciec dostali niezłą burę, jednak dziadek pozostał zdeterminowany w pieczeniu ciast i kontrolowany przez babcię oddawał się pasji.

 

Dziewczyna już widziała okno swojego domu, gdy zauważyła cień kobiety krzątający się w niewielkiej kuchni. Pomyślała, że to jej babcia . Pociągnęła za klamkę od drzwi wejściowych i weszła.

 

-Wróciłam! -krzyknęła rzucając swój plecak w kąt przedpokoju. Ollie weszła do kuchni, aby zorientować się, że to nie swoją babcię widziała w oknie- Co to za okazja? - spytała uśmiechając się szeroko na widok matki.

Hannah Jones pracowała na dwie zmiany w najbliższym szpitalu w promieniu 60 mil, zatem w domu bywała tylko podczas dłuższych świąt i to nie zawsze. W tym roku obiecała jednak, że razem z tatą i dziadkami wyjadą gdzieś wspólnie na wakacje. Kobieta zaśmiała się nerwowo, co nie ustąpiło uwadze jedenastolatki .- Albo raczej problem .- strzeliła, a po minie mamy zorientowała się, że celnie.

 

-Kochanie usiądź, pogadamy... .-.

 

Kiedy kobieta skończyła tłumaczyć Ollie wpatrywała się w nią znudzona. Nie smutna, nie zła.

 

Znudzona.

 

- Córciu, wiedz, że cię kocham i, że robię... .- nie dokończyła, gdyż blondynka podniosła się i westchnęła.

 

- Nie tłumacz mi, wiedziałam, że tak będzie. - mruknęła i skierowała się w stronę lodówki - Przynajmniej z dziadkami będę się dobrze bawić .- dodała, otwierając drzwi lodówki i wyjmując z niej puszkę sprite.

Dziewczyna wzięła dużego łyka napoju i postawiła puszkę na stole. Zerknęła kątem oka na rodzicielkę, wpatrującą się niemrawo w puszkę. Ollie znała ten wyraz twarzy, coś jeszcze było nie tak. Blondynka zdecydowała się jednak nie przyciskać. Znała swoją matkę, i wiedziała, że prędzej czy później wymięknie.

 

Wyszła z kuchni i skierowała się na górę po schodach, wprost do swojego pokoju. Pragnęła w końcu móc zdjąć długie spodnie, których wymagała jej szkoła nawet podczas takich upałów. Otworzyła szafę, z zamiarem znalezienia jakichś fajnych szortów, ale gdy zerknęła na półkę z tą częścią garderoby odkryła pustkę. Zerknęła na półkę niżej, gdzie zazwyczaj trzymała koszulki, ale tam też nic nie znalazła. Otworzyła szufladę z bielizną, aby z przerażeniem stwierdzić, że została jej tylko jeden komplet bielizny.

-Mamo!- krzyknęła- Gdzie są moje ubrania? - spytała z szokiem tlącym się w jej głosie. Ollie nigdy nie przywiązywała dużej uwagi do swojego ubioru, ale nie oznaczało to, że nie ruszyło jej zniknięcie praktycznie całej jej garderoby. Dziewczynka usłyszała skrzypnięcie drzwi i poczuła dotyk cudzej ręki na swoim ramieniu.

 

- W torbie -usłyszała głos swojej babci . Dziewczynka odwróciła się i zauważyła, że rzeczywiście przy drzwiach stała torba, wielkości małego słonia, w której spokojnie można było schować dwa ciała.

 

-Ale mieliśmy jechać dopiero za trzy tygodnie- powiedziała zmieszana, patrząc na jeszcze bardziej zmieszaną babcię. Staruszka westchnęła i złapała drugie ramię wnuczki.

 

- Kochanie, masz jedenaście lat... - powiedziała kobieta, wpatrując się w piwne oczy Ollie. To ci wytłumaczenie, pomyślała blondynka - Podczas wakacji trzeba wypocząć, zabawić się, a nie siedzieć w domu razem ze mną i ze starym prykiem, którego nazywasz dziadkiem. - stwierdziła i schyliła się aby wyjąć coś spod łóżka dziewczynki.

 

- Co zamierzasz przez to powiedzieć? - spytała zdziwiona Ollie, wpatrując się jak kobieta z małym trudem usilnie przeszukuje wyciągnięte spod łóżka pudełko.

 

- Kojarzysz Melanię ? - staruszka wyjmowała coraz to dziwniejsze sprzęty, o których posiadaniu nawet piwnooka nie miała pojęcia.

 

- Tę skamielinę, którą spotykamy zawsze w kolejce w Walmarcie ? - wzdrygnęła się blondynka, przypominając sobie te pomarszczone ręce, które maltretowały jej biedną twarz, z każdym ich spotkaniem.

-Ta stara prukwa jest ode mnie młodsza o pięć lat- powiedziała urażona babcia, a dziewczynka syknęła - Ale to nie ważne, Melania poleciła mi miejsce w którym będziesz mogła wypocząć - wytłumaczyła i wreszcie wyjęła zamierzony przedmiot. Był to identyfikator na smyczy do kluczy. Brakowało tam jedynie danych osobowych .- Jedziesz tam jutro -. Ollie tylko westchnęła, gdyż wiedziała, że z jej babcią nie da się negocjować, a tym bardziej namówić do swojego zdania.

 

- Dobrze... - jęknęła - Czyli jutro mnie odwieziecie samochodem, a odbierzecie kiedy? - spytała.

 

-Pojedziesz tam pociągiem razem z jednym z opiekunów. - odpowiedziała jej staruszka- A obóz trwa przez całe wakacje. -.

 

Blondynka pomyślała, że się jej coś przesłyszało.

 

- Babciu kochana, mogłabyś powtórzyć ile trwa ten cały obóz, bo od upału chyba mam urojenia. - powiedziała słabo, siadając na podłodze i kładąc rękę na czole.

 

- Obóz trwa przez całe lato, a wyjeżdżasz jutro o szóstej. -powtórzyła kobieta, a dziewczynka zerwała się gwałtownie.

 

-Słucham?! -.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Bardzo ciekawe zawiązanie akcji. Czekam na dalsze części!
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję, cieszę sie, że się podoba!
  • Opalony Ernest 11.05.2021
    Prędzej to pasuje do kategorii "Zanudź czytelnika" niż do śmieszne.
    Że zauważę nienachalnie.
  • pansowa 11.05.2021
    Pomijając błędy i zły zapis.
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję za opinię, jeśli mogłabym wiedzieć co mogłabym poprawic?
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję za komentarz! Czy byłoby możliwe wskazanie w którym miejscu zrobiłam błędy?
  • pansowa 11.05.2021
    Pierwsze z brzegu - nie tą skamielinę, a tę skamielinę.
    Zły (a również edycyjnie niechlujny) jest też zapis dialogów.
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję za poprawki! Zaraz poprawię :)
  • pansowa 11.05.2021
    Przyjrzyj się temu dobrze, albo kogoś poproś.
    Bo to literacki portal i wypada pisać w miarę poprawnie.
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję za radę, na pewno skorzystam!
  • Narrator 11.05.2021
    Zanudzanie czytelnika to moja specjalność. Dlatego chyba wiem jak ci pomóc.

    Zmień pierwszy dialog:

    - Więc trójkąty przystające mają to do siebie, że są trzy zasady odpowiadające za ich rozpoznanie - nauczycielka matematyki stała do klasy tyłem kreśląc coś na tablicy .

    na

    - Różniczka to wyniczek odejmowanka - tłumaczyła nauczycielka szminkując sobie kredą usta.

    albo coś w tym stylu.
  • pansowa 11.05.2021
    Przed szminkując przecinek.
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję za pomoc! Szczerze? Parsknęłam śmiechem, jak przeczytałam tę propozycję, więc chyba o to chodziło.
    Pozdrawiam
    PS. Czytałam niektóre z twoich prac i nie zanudziły mnie, wręcz przeciwnie, więc to chyba jest kwestia gustu.
  • laura123 11.05.2021
    Prolog, czyli wprowadzenie, nie będę więc przesądzać, poczekam na rozwój wydarzeń. Niemniej fajnie byłoby gdybyś za radą Narratora, wrzuciła coś na ocieplenie chłodu.
    Na zachętę zostawiam 5
  • Ellkay 11.05.2021
    Dziękuję! Postaram się, aby następny rozdział był lepszy, i oczywiście zastosuję się do rady!
  • Trzy Cztery 11.05.2021
    Też dołożę małą poradę: nie bądź zbyt dokładna w opisach tego typu:

    Dziewczyna już widziała okno swojego domu, gdy zauważyła cień kobiety krzątający się w niewielkiej kuchni. Ollie pomyślała, że to jej babcia pilnująca dziadka z ciastem albo przygotowująca obiad dla całej rodziny, który w ostateczności zje tylko z dziadkami . Blondynka pociągnęła za klamkę od drzwi wejściowych i weszła do środka.

    Masz tu aż trzy określenia tej samej postaci:
    - dziewczyna
    - Ollie
    - blondynka.
    W takim krótkim fragmencie tych określeń jest za dużo. Jak już przedstawiasz postać w pierwszym zdaniu, wiadomo, że dalej to ta sama osoba. Wiec zostaw określenie w domyśle i zamiast "Ollie pomyślała" , daj tylko "pomyślała". Zamiast "Blondynka pociągnęła", daj tylko "pociągnęła".

    I będzie tak:

    Dziewczyna już widziała okno swojego domu, gdy zauważyła cień kobiety krzątający się w niewielkiej kuchni. Pomyślała, że to jej babcia pilnująca dziadka z ciastem albo przygotowująca obiad dla całej rodziny, który w ostateczności zje tylko z dziadkami . Pociągnęła za klamkę od drzwi wejściowych i weszła do środka.

    Ale w tym opisie masz jeszcze straszne dopowiedzenie. chodzi o to zdanie:

    Pomyślała, że to jej babcia pilnująca dziadka z ciastem albo przygotowująca obiad dla całej rodziny, który w ostateczności zje tylko z dziadkami.

    Daj tylko tyle:

    Pomyślała, że to jej babcia.

    Reszta wypłynie z dalszej cz. tekstu.

    No i to zdanie (ostatnie z zacytowanego fragm.)::

    Pociągnęła za klamkę od drzwi wejściowych i weszła do środka.

    Wystarczy tyle:

    Pociągnęła za klamkę i weszła.
  • Ellkay 11.05.2021
    Bardzo dziękuję z poprawki!!!
  • Ellkay 11.05.2021
    *za

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania