Obrońcy
Rzadko korzystam z miejskiej komunikacji, zazwyczaj kiedy muszę oddać audicę w ręce pana Staszka, na przegląd. Nie znoszę się z nią rozstawać, ale ufam temu mechanikowi jak kiedyś tobie, brachu.
Od pięciu lat, zawsze w połowie października, pan Staszek sprawdza jej parametry. Nie może zawieść w drodze na zachodni kraniec kontynentu, do Cabo da Roca, gdzie morze zatrzymało ciebie, braciszku.
Zmierzchało, kiedy na przystanku wypatrywałem dwójki. Deszcz i zimny wiatr, szarpiący poły płaszcza, sprawiły że tęskniłem do wnętrza mojej ciepłej, przytulnej, niezawodnej audusi. Czekała na odbiór w Oliwie.
Niskopodłogowy tramwaj przyjechał po kilku minutach. Nie było tłoku, raptem kilkoro pasażerów okupowało miejsca. Wzrok przyciągnęła prześliczna kobieta, która co rusz pochylała się nad starszą panią na wózku inwalidzkim.
Za oknami mignął uniwerek dla lekarzy, później Opera Bałtycka. Na kolejnym przystanku weszła para nastolatków z czarno-brązowym kundelkiem. Tani kaganiec ciut przypominał czarną maseczkę. Biedny piecho – pomyślałem – dotykając swojej FFP filtrującej. Mus to mus, ale nie tylko patrząc w lustro, czułem się idiotycznie.
Dziewczyna chichotała, gdy chłopak ściągał jej kaptur z głowy. Nie zakryli ust ani nosów, siadając naprzeciwko siebie. Kiedy już zauważyli pełne dezaprobaty spojrzenia w ich stronę, zaczął się prześmiewczy spektakl kichania i energicznego smarkania.
– Możecie założyć maseczki? - spytała młoda kobieta, towarzyszka siwej pani na wózku.
– Nie pasi, to wysiadaj! - warknął chuderlawy nastolatek. – Taxi ci zamówić? – zaszczebiotała, chichrając radośnie na blond przefarbowana, jego dzielna towarzyszka.
Pomyślałem, że atrakcyjna brunetka chce zadzwonić po policję lub do straży miejskiej, bo z torebki wyciągnęła telefon. Zaskoczyła, myślę że nie tylko mnie, podchodząc i pstrykając zdjęcie dzielnym antycovidowcom.
– Zobaczysz, kurwo, jeszcze tego pożałujesz! – ryknął gnojek i energicznie splunął jej pod nogi.
Już się podnosiłem, aby zrobić porządek z gówniarzami, lecz w chwalebnym zamiarze uprzedził wysoki mężczyzna w czarnej skórze. Zjawił się znikąd, niczym duch. Wcześniej nie zarejestrowałem jego obecności w wagonie. Jednym ruchem ściągnął typka z siedzenia, rzucił na podłogę i okrakiem usiadł mu na plecach. Ręką przyciskał głowę gówniarza, może przypadkiem akurat tak, że jego nos znalazł się blisko własnej plwociny.
Pinda momentalnie przestała kichać. Wstała i patrzyła z przerażeniem na ziomala. Z kieszeni wyjęła pomiętą, jasnozieloną maseczkę i założyła na twarz. Piesek usiłował szczekać, w czym kaganiec oczywiście dotkliwie przeszkadzał. Młody nie szarpał się. Doleżał spokojnie aż do najbliższego przystanku, co trwało zaledwie chwilę. Gdy rozsunęły się drzwi, pierwsza wyskoczyła dziewczyna, za nią podążył piesek, a na końcu został podniesiony i wypchnięty gówniarz-plujek. Wysiadł też obrońca. Słysząc nasze brawa, odwrócił się i uśmiechnął.
Przez moment wydawało mi się, że to ty, braszku, zrobiłeś z nimi porządek. Nie tylko z twarzy był do ciebie podobny. Od razu przypomniała mi się twoja pewność siebie i ten spokojny, życzliwy uśmiech starszego brata. Tyle razy ratowałeś mi tyłek.
Za tydzień cię odwiedzę. Wleję do morza szklaneczkę rudej i zapalę znicz na klifie. Czekaj tam.
Komentarze (31)
Masz limuzynę z kierowcą?
Jezus cię czyta i płacze.
Nie wpuści cię do Raju raczej.
Bardzo dobre opowiadanie.
Pozdrawiam
Ale jak widać Anioły są wśród nas. I może będzie coraz więcej.
Pozdrawiam serdecznie
A ono przewiduje kary, w tym finansowe.
Może ochłoną, również dla własnego dobra.
Dzięki, Pasjo.
Pozdrawiam i więcej takich dobrych opowiadań!
Bardzo dziękuję za opinię, postaram się sprostać:)
„Słysząc nasze brawa, odwrócił się i uśmiechnął”
No nie, nie, nie. Skasuj te brawa, bo śmierdzi patosem i memami o kierowcy co zaczął klaskać. Popsuły cały efekt. Cokolwiek innego -aprobujące spojrzenia, uznanie w oczach, akceptację, ale nie brawa.
Czy obrońca to zwolennik maseczek? Nie ma dowodu, ale i nie ma znaczenia. Obronił kobietę przed agresywnym smarkaczem. Przy ogólnej znieczulicy to wiele.
Te brawa były. I zostaną. Wybacz, bo bardzo sobie cenię Twoje zdanie.
Polacy klaszczą pilotom po wylądowaniu, to wręcz banał, ale sympatyczny.
W tramwaju pierwszy raz było mi dane je usłyszeć.
Dziękuję, Bajkopisarzu, za czytanie i komentarz.
W samolotach na szczęście brawa są coraz rzadsze.
Mamy cywilizację nastawioną na młodość, wiadomo dlaczego, ale tę odrobinkę wyrzeczenia, kilkanaście lub kilkadziesiąt minut z zakrytą częścią oddechowo-wydechową można chyba odchodzącemu pokoleniu podarować.
Nikt nie chce umierać.
Nie wiem czemu, może z powodu niewiary w covid, część ludzi igra ze zdrowiem i życiem innych. Tych starych i słabszych również mentalnie, którzy nie reagują, bo się boją narazić na chamskie reakcje.
Obrońca reprezentował słabszych, bo o siebie z racji wieku raczej nie musiał się bać.
Pozdrawiam.
I faktycznie często w prawdziwym życiu zdarzają się kiczowate sytuacje i kiczowate reakcje..
Ich problemem dla niektórych jest jest to, że się naprawdę wydarzyły.
Ktoś tu ma kłopot ze zrozumieniem psychologii tłumu.
Polecam LeBona.
A zdaniem oszołomstwa nie ma się co przejmować.
To tylko oszołom.
Ciekawe i napisane z biglem ?
Dzięki.
Pozdrawiam.
Tytuł w odbiorze stał się dwuwymiarowy. Teraźniejszość cierpka, a w niej obrońcy życia i obrońcy własnej wolności. Jakby nie kalkulować, Plujek należał do tej drugiej grupy.
Dzięki za kom, Narratorze.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania