Obsesja

Po osiągnięciu spektakularnego sukcesu, jakim jest wydanie bestsellerów w Polsce Antoni przeniósł się do swojego mieszkania. Wcześniej zamieszkiwał je wspólnie z rodzicami i młodszym rodzeństwem. Nie byli ani zamożni ani biedni. Byli jedną z wielu rodzin zamieszkujących stare blokowiska pamiętające czasy PRL – u.

Przed byciem profesjonalnym pisarzem Antoni miał przeciętne życie. Po skończeniu liceum podszedł do matury. Jednak nie powiodło mu się. Postanowił więc sobie odpuścić kolejne podejście do egzaminu dojrzałości. Skupił się na pracy. Dorabiał sprzątając domki letniskowe w czasie sezonu letniego. Jednak w wolnym czasie poświęcał się pisaniu powieści psychologicznej.

Od czasu wydania tej powieści napisał dwie kolejne książki. Obydwa również dobrze się przyjęły. Będąc już na swoim pisał nadal. W tej chwili skupiał się na kolejnej powieści. Siedząc przed biurkiem podrygiwał lewym kolanem. Od czasu do czasu wstawał od biurka. Wychodził wtedy na świeże powietrze.

Szedł na taras obserwując własny ogród, którym zajmował się w wolnych chwilach. Zazwyczaj przebywał w ogrodzie, gdy pogoda była ciepła i pogodna aby dać sobie odpocząć. Teraz pisząc był całkowicie pochłonięty swoim zajęciem.

Mógł co prawda gdzieś wyjść albo zrobić sobie przerwę od pisania. Jednak nie widział w tym sensu. Często gdy nie pisał czuł co można nazwać pragnieniem. Pragnieniem aby zasiąść przed biurkiem, odpalić laptopa i wstukiwać litery.

Ktoś zapukał do drzwi. Pukanie powtórzyło się kilkakrotnie zanim ucichło. Podchodząc do drzwi aby je otworzyć zajrzał przez niewielką dziurę w drzwiach. Rozległ się szczęk zamka i skrzypnięcie drzwi.

- Dzień dobry – burknął kurier. – Paczka dla Pana Jarosińskiego.

- To ja – odpowiedział wyciągając z portfela odliczone pieniądze. – Proszę.

- Dziękuję – odpowiedział kurier. – Do widzenia.

- Do widzenia – pożegnał się Antoni zamykając za sobą drzwi.

Postawił paczkę na stole w salonie i na powrót wziął się do roboty. Dzisiaj założył że skończy pisać jeśli uda mu się napisać dziesięć stron. Była dopiero trzecia w południe. Zdążył napisać cztery strony. Jeszcze sześć i w nagrodę obejrzy sobie film.

Prócz tego miał zamiar w tym tygodniu wybrać się do jednej z lepszych restauracji. W ten piątek ma spotkać się tam ze swoimi rodzicami i dwojgiem rodzeństwa. Dawno ich nie widział i zaczął za nimi tęsknić mimo że mieszka w tym domu od niecałych trzech tygodni.

Jakiś czas później napisał łącznie osiem stron. Na moment poszedł do łazienki aby wziąć prysznic. Odsunąwszy drzwi kabiny odkręcił wodę. Po chwili zaczął się kąpać w letniej wodzie. Był to czas gdzie pozwalał sobie na błądzenie myślami aby się zrelaksować.

Po piętnastu minutach wyszedł z łazienki umyty z uczesanymi do tyłu włosami. Wbrew pozorom pisanie było wyczerpujące. Wymagało od piszącego skupienia i samodyscypliny oraz odpowiedniego zorganizowania własnego czasu pracy. Bez tego według niego nie dało się osiągnąć sukcesu w tym zawodzie.

Skończywszy pisać dziesięć stron ziewnął nie zakrywając przy tym ust.

- Na dziś starczy – mruknął kierując się do salonu.

Po zaparzeniu jednej czarnej kawy spojrzał przez okno. Na zewnątrz już panowała ciemność. Na niebie dało się zaobserwować niezliczoną ilość gwiazd i księżyc w pełni. Na ten widok poczuł się szczęśliwy,

- Piękny widok – powiedział do siebie.

W tle słyszał dobiegający z jego kieszeni dźwięk telefonu. Odebrał go i włączył tryb głośnomówiący.

- Cześ tato. Jak się trzymasz?

- Jest dobrze. Plecy już mnie tak nie bolą jak wcześniej, chociaż czasem silniejszy ból powraca.

- A jak trzyma się mama? Nie jest już przeziębiona?

- Nie. Kilka dni temu wyzdrowiała. Dać ci ją do telefonu? Ucieszy się jak ciebie usłyszy. Mówi że za tobą tęskni.

- Ja też tęsknię ale wiesz tato… - przerwał.

- Nie tłumacz się. Potrzebujesz ciszy aby się skupić na swojej pracy. W naszym niewielkim domu trudno często o spokój. Wiesz jacy są twoi bracia.

- To prawda.

Dało się słyszeć jak jego ojciec woła swoją żonę do telefonu. Minęło kilka sekund i w telefonie rozległ się kobiecy głos.

- Cześć Antoni. Dobrze się czujesz?

- Tak. Nie mam na co narzekać. Pisanie idzie mi przyzwoicie.

- Cieszę się z tego co osiągnąłeś.

Parę minut jeszcze ze sobą porozmawiali i pożegnali się. Antoni położył na blacie stołu filiżankę z kawą i swój telefon. Zasiadł przed telewizorem i zastanowił się co dziś obejrzy. Wybór padł na komedię. Gdy zrobił się senny nastawił budzik na piątą rano i podłączył telefon do ładowania.

O piątej rano rozległ się przeraźliwy i głośny alarm. Powoli wstał z łóżka i założył na bose stopy swoje ulubione kapcie, które dostał w zeszłym roku na święta od mamy. Wziął w dłoń książkę i zaczął ją czytać.

Czytał z przerwami na toaletę pełną godzinę. Następnie wyszedł na spacer aby się przewietrzyć. Wrócił około godziny siódmej i zabrał się do pisania. Jednak w czasie spaceru czuł na sobie czyjeś spojrzenie.

Co chwila odwracał się aby sprawdzić czy ktoś za nim nie idzie. Nikogo nie zobaczył. Otworzył drzwi i zamknął je na dole i na górze.

W trakcie pisania miał trudności aby się skupić. Ciągle jakaś jego część obawiała się tajemniczej osoby, która mogła okazać się kimś niebezpiecznym.

Wstał od biurka w swoim gabinecie i poszedł na taras. Tam posiedział z pół godziny i na nowo zaczął pracować. Po nadejściu nocy upewnił się czy drzwi są zamknięte. Po zrobieniu tego poszedł do łóżka. Wiatr wiał. Noc była pochmurna.

Gdy wstał zajrzał przez okno. Rolety były zasłonięte jednak czuł pewien niepokój który narastał z każdą chwilą. Niespodziewanie rozległ się grzmot co go wystraszyło i zaczął padać deszcz.

Kolejnego dnia musiał wybrać się na zakupy. Czasami napotykał tam ludzi wlepiających się w niego. Niektórzy z nich podchodzili i zamieniali z nim kilka słów. Mówili mu że uważają, że jest genialnym pisarzem i mają nadzieję, że stworzy lepsze książki.

Raz nawet zdarzyła mu się sytuacja, że jedna z kobiet chciała się z nim kochać. Ostatnio a konkretniej w zeszły poniedziałek dostał od kogoś list miłosny. List ten znalazł przed swoimi drzwiami. Otworzył go i przeczytał na glos w swoim gabinecie.

Robiąc zakupy szukał mleka. Za nim znajdowała się odwrócona do niego plecami osoba. Miała na sobie założony kaptur. Przeglądała zawartość półek. Znajdując się przy kasie zapłacił za zakupy i spakował je do torby i wyszedł ze sklepu.

Osoba w kapturze zrobiła to samo. Obydwoje siedli w swoje samochody i zaczęli jechać. Zakapturzona postać jechała w pewnej odległości za nim. W tym czasie Antoni słuchał wiadomości o możliwych opadach deszczu w tym tygodniu.

Będąc na miejscu wysiadł ze swojego auta. Nieznajoma osoba zrobiła to samo w pewnej odległości zdejmując kaptur.

- Mam cię – wyszeptała nieznajoma persona. – Wiem gdzie mieszkasz. A to dopiero początek.

Mówiąc to na twarzy tej osoby pojawił się uśmiech. Wsiadła ponownie w samochód i odjechała. Niczego nie świadomy Antoni pomału zapominał o poczuciu bycia obserwowanym. Jak na co dzień spędzał czas w podobny sobie sposób. W tym dniu jednak ma do niego przyjechać dwoje przyjaciół z czasów liceum.

Mieli oni urządzić sobie wieczór kawalerski. Wszyscy trzej mieli zamiar zaszaleć. Antoni na myśl o tym czuł w sobie ogrom szczęścia. Z nowym zapałem zasiadł do pracy.

Paczka którą dostał okazała się dla niego niespodzianką. Nie zamawiał nic. Jednak raz na jakiś czas dostawał od swoich wielbicieli i wielbicielek prezenty. W paczce która do niego przyszła w tym tygodniu zawierała książki Stephena Kinga.

Cieszył się na myśl, że ma czytelników którzy doceniają jego twórczość. W początkowych etapach gdy pisał opowiadania publikując jej na różnych forach internetowych spotykał się zazwyczaj z negatywnymi opiniami. Z czasem gdy nabierał doświadczenia postanowił wziąć udział w konkursie na najlepszy horror poruszający tematykę duchów. Jak się okazało zajął trzecie miejsce.

Teraz po latach doceniał swoje starania. Aktualnie zajęty pisaniem znów poczuł ten miły stan który zna każdy pisarz. Moment w którym osoba nie zastanawia się co ma napisać. To czas w którym pisarz ma w głowie obraz który ma przelać na papier. Można powiedzieć że bez większego wysiłku historia piszę się sama.

Pod wieczór po zakończeniu na dziś swoich wysiółków poszedł na taras. Z niecierpliwością czekał aż usłyszy znajomy ryk silników. W oddali niosło się echo szczekających na siebie psów.

Spodziewając się że zaraz zadzwoni dzwonek do drzwi wstał z miejsca i poszedł do salonu, z którego mógł oczekiwać swoich gości. Gdy w końcu się zjawili otworzył drzwi i przywitał się z nimi.

- Miło ciebie spotkać – stwierdził, wysoki, czarnowłosy chłopak. – Wyglądasz na zadowolonego. Nadal nie masz żony?

Antoni zaśmiał się.

- Wiesz że nie. Co u ciebie? Słyszałem że znalazłeś sobie całkiem dobrą pracę.

- Tak. Pracuję w marketingu internetowym. Fajna sprawa. Nie muszę w ogóle wychodzić z domu i jeździć do pracy a potem tkwić w wielogodzinnym korku tak jak kiedyś mi się to zdarzyło.

Obok czarnowłosego chłopaka stał drugi przyjaciel Antoniego. Ten cechował się powagą na twarzy.

- Cześć Syriusz. Dobrze że przyjechałeś.

- Też się cieszę – uśmiechnął się uścisnąwszy dłoń Antoniego. – Mam czas wolny, więc przyjechałem razem z Janem.

- Jak u ciebie z pracą? – spytał Syriusza.

- Jest świetnie. Nie mogę narzekać.

Jan spojrzał na Syriusza.

- Jak zwykle mówisz ogólnikowo. Z ciebie trudno jest wyciągnąć jakieś konkrety.

Syriusz uśmiechnął się lekko kiwnąwszy głową.

- Wolę nie zanudzać nikogo swoimi historiami.

- Wchodźcie do środka – odezwał się Antoni. – Napijecie się czegoś?

Jan wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Ja z chęcią. Masz colę z lodem? Może być z cytryną.

Syriusz przewrócił oczami. Antoni się roześmiał.

- Z lodem może być problem. Ale cola i cytryna się znajdzie.

- A ty chcesz coś do picia? – Jan odezwał się do Syriusza. – Piwa na pewno nie chcesz. Zgadza się?

- Tak – przytaknął zwracając głowę w kierunku Jana. – Kawa po podróży mi wystarczy. Z mlekiem i cukrem.

Będąc w salonie dwaj przyjaciele rozsiedli się wygodnie. Obaj zajęli miejsce na kanapie.

- Jak ci idzie z pisaniem? – zagadnął Syriusz. – Kiedy możemy się spodziewać jakiejś zapowiedzi?

Antoni wracając z kuchni niósł w jednej dłoni szklankę z colą. W drugiej trzymał kubek z kawą.

- Będzie w tym roku. Na początku stycznia.

Postawił na niewielkim stoliku szklankę i kubek. Syriusz chwycił swój za ucho.

- Dzięki za kawę. Tego właśnie potrzebuję.

- Nie dziękuj – Antoni usiadł naprzeciwko nich na fotelu. – Jesteś moim gościem.

Rozmawiając ze sobą Antoni uświadomił sobie jak bardzo brakowało mu ich towarzystwa. Niczego nieświadomi że są obserwowani cieszyli się swoim towarzystwem. Okna salonu gościnnego wychodziły na ulicę. Po jej przeciwnej stronie znajdowały się domy jednorodzinne. Miały dookoła siebie ogrodzenia.

Każdy z właścicieli takiego domu miał swój ogród. Przy chodniku stał samochód naprzeciwko domu Antoniego. W samochodzie tym na siedzeniu kierowcy siedziała nieznana nikomu z tej okolicy postać. W jednej dłoni trzymała swój notatnik w twardej oprawie i pióro w drugiej.

Zerkając co jakiś czas na troje dyskutujących przyjaciół zapisywała w nim obserwacje. Na przednim siedzeniu pasażera leżał aparat fotograficzny. Wzięła go do ręki. Wyszła z samochodu i rozejrzała się czy nikt jej nie obserwuje.

Upewniwszy się że nikt jej nie widzi zrobiła nim parę zdjęć. Następnie wsiadła do samochodu i odjechała. Myślami była przy tym co widziała. Nie był samemu, więc wolała teraz nie ryzykować. Zaczeka na odpowiedni moment.

W tym czasie Syriusz, Jan i Antoni opuścili dom kierując się w stronę tutejszego lokalu z alkoholem.

- Jak myślisz, kiedy znajdziesz swoją drugą połówkę – Jan zerknął na Antoniego.

- Nie wiem. Nikt tego nie wie.

Jan spojrzał na niego.

- Przecież wiele kobiet ciebie uwielbia. Nie rozumiem jak możesz nie mieć dziewczyny.

Antoni nie odezwał się.

- Dobra. Rozumiem. Nie chcesz o tym rozmawiać.

II

Gdzieindziej w tej samej miejscowości osoba śledząca Antoniego siedziała w niewielkim pokoju. Siedząc w fotelu pochylona nad ekranem monitora przewijała zdjęcia ukazujące mężczyznę o słomianych włosach.

- Będziesz mój – szepnęła. – Będziesz mój albo będziesz niczyi.

Wokół siedzącej przed monitorem osoby panowała ciemność.

III

Będąc w lokalu troje przyjaciół zajęło miejsce w kącie.

- Dawno tu nie byłem – Antoni rozejrzał się wokół siebie. – Głównie spędzam czas za biurkiem.

- To dobrze że udało ci się osiągnąć taki sukces – Syriusz zajął miejsce siadając na wygodnej kanapie. – Większość ludzi ma pracę której nie lubi i spędza czas z ludźmi, których nienawidzi.

Antoni uśmiechnął się.

-To fakt. Ale bywa ciężko. Wbrew pozorom są dni gdzie sam nie wiem co mam napisać. Poza tym muszę napisać wszystko w określonym terminie. Czasami są dni, gdzie nie czuję się na siłach mimo, że powinienem pisać, to trudno jest mi się za to zabrać.

- Cóż. Taki urok życia profesjonalnego pisarza.

Jan wychodząc z łazienki kątem oka dostrzegł siedząca przy ladzie lokalu dwie kobiety. Podszedł do nich i zaczął z nimi rozmawiać. Antoni z Syriuszem przyglądali się tej sytuacji.

- Oby nie skończyło się jak wtedy, gdy podrywał dziewczynę która była z chłopakiem w tym samym miejscu – pokręcił głową obserwując Jana.

- Mogłem się po nim tego spodziewać – odpowiedział Antoni. – Pewnie musiałeś za niego przepraszać.

- Żebyś wiedział – mruknął. – Mam szczerze dosyć tych jego akcji. Raz przez niego dostałem po twarzy.

Antoni mimowolnie zaśmiał się. Widząc minę przyjaciela, poklepał go po plecach.

- Bardzo ciebie przepraszam. Po prostu mam dobry humor.

- W porządku – Syriusz samemu próbował ukryć się ze swoim uśmiechem na twarzy. – W sumie niektóre sytuacje były na swój sposób zabawne.

Po dwóch godzinach wspólnego picia wrócili do Antoniego. Zasnęli głębokim snem. Na zewnątrz od dawna świecił księżyc. Na niebie dało się dostrzec gwiazdy. Niektórzy wpatrywali się w nie. Do jednych z takich osób należała dziewczyna, mająca starannie ułożone włosy w ciasny kok.

III

Na jej twarzy pojawił się uśmiech, przywodzący na myśl szaleństwo. W jej zielonych oczach było coś niepokojącego. Coś co można nazwać obłąkaniem. Odeszła od okna w kierunku uchylonych drzwi. Prócz niej w tym samym pokoju znajdowała się jeszcze jedna lokatorka.

Wychodząc z wspólnego pokoju znalazła się w łazience. Zapaliła światło i zamknęła za sobą drzwi. Umyła dokładnie zęby i przepłukała jamę ustną. Przemyła twarz i wzięła prysznic. Po tej codziennej rutynie poszła spać.

IV

Minęło południe. Tego dnia po wczorajszym piciu postanowili odpuścić sobie alkohol. Postanowili wspólnie wybrać się na dłuższy spacer. Antoni upewniwszy się że zamknął za sobą drzwi od domu, schował klucze do wewnętrznej kieszeni marynarki.

- Możemy ruszać – rzucił. – Wczoraj chyba przesadziliśmy z alkoholem. O mało nie wypieprzyli nas z tego lokalu.

- Przesadziliśmy to pochwała – mruknął Syriusz. – Dziś nie pije nic poza wodą.

- A sam mówiłeś że nie będziesz pił. No i patrzcie go, napił się. - Zaśmiał się Jan.

- Masz rację. To było głupie. – Odpowiedział janowi. – Trudno.

Dotarli w niecałe piętnaście minut do parku. Pochodzili też w inne miejsca. Pod wieczór Antoni pożegnał się z nimi.

- To do następnego – rzucił, gdy Syriusz i Jan siedzieli już w aucie.

- Do następnego – powiedział Jan.

Przez moment obserwował jak odjeżdżali. Gdy zniknęli z pola widzenia ktoś po przeciwnej stronie ulicy potknął się i upadł na chodnik. Leżąc tak próbowała się podnieść. Widząc to przeszedł na drugą stronę.

Spojrzał uważnie na dziewczynę, która się podnosiła z kolan.

- W porządku – jęknęła. – Nic mi nie jest.

- Na pewno?

- Chyba. Chociaż… sama nie wiem.

Podszedł bliżej, aby w razie czego chwycić ją, gdyby miała znów upaść.

- Może wezwać pogotowie?

- Nie. Lepiej nie. Niepotrzebnie narobiłam sobie i panu kłopotów.

Pokręcił głową.

- To żaden kłopot.

Uśmiechnęła się do niego delikatnie.

- Naprawdę. Już mi lepiej. Dam sobie radę.

Uważnie przyjrzał się dziewczynie.

- Skoro tak. To w porządku.

Otrzepała się z kurzu.

- Będę już iść. Do widzenia.

- Do zobaczenia – czuł motyle w brzuchu. Miała na sobie sukienkę sięgającą jej do kolan. Na sobie miała założony sweter. Odeszła. Wpatrywał się w nią, aż nie zniknęła mu z oczu.

Widział wiele dziewczyn. Wiele z nich ubiegało się o jego uwagę. Ona jednak odeszła, nie odwracając się za nim. Żałował że nie zatrzymał jej i nie poprosił o jej numer telefonu. Obawiał się, że taka okazja może się nie powtórzyć.

Miał zaplanowane spotkanie z rodzicami, jednak jego matka znów zachorowała. Więc czas przeznaczył na pisanie. Przeszedł się docierając do biblioteki. Postanowił wejść i wypożyczyć kilka książek.

Przechadzając się między regałami kątem oka zobaczył znajomą twarz. Dziewczyna siedziała przy stole w skupieniu czytając książkę. Powoli, nie chcąc przeszkadzać innym podszedł do niej. Odchrząknął.

Ta podniosła wzrok znad książki.

- To ty. Myślałam że ktoś mnie podgląda.

- Masz swoich wielbicieli – szepnął uśmiechając się.

- Dzięki za to że mi wtedy pomogłeś – odpowiedziała cicho spoglądając na niego zielonymi oczami.

Podrapał się w tył głowy.

- To nic takiego.

Spoglądając na nią widział jej smukłe nogi. Była szczupła i siedziała wyprostowana.

- Jeśli nie masz nic przeciwko możemy się spotkać na kawę – zaproponował czekając na reakcję z jej strony. – Co ty na to?

- Wybacz. Ale sama nie wiem… mam trochę spraw na głowie.

Westchnął teatralnie.

- No trudno. Znajdę sobie inną pannę do towarzystwa.

- Odchodzisz nie pytając się o mój numer telefonu? – zapytała uważnie przyglądając się jego szczupłej i wyprostowanej sylwetce.

- No, tak. Więc jaki masz numer?

Podyktowała mu. Upewnił się, że zapisał dobrze jej numer i pożegnał się z nią. Usatysfakcjonowany dzisiejszym dniem spał głęboko.

V

Przeglądała etapy swojego planu. Uśmiechnęła się jak tej gwieździstej nocy, obserwując gwiazdy na niebie. Sądziła że będzie trudniej. Jednak dał się złapać w pułapkę z której już nie zamierzała go wypuścić. Chociaż raz o mało nie dała się przyłapać na podglądaniu go. Wtedy gdy szedł przez park samemu, jeszcze przed przyjechaniem jego dwójki przyjaciół.

To właśnie wtedy rozglądał się, czując że ktoś go obserwuje. Teraz nie zamierza popełnić tego błędu. Wiedziała jedno. Prędko zaprosi ją do siebie a wtedy reszta będzie formalnością.

Przeglądała jego zdjęcia. Był kimś, kogo szukała. Wcześniejsi kandydaci wydawali jej się teraz nikim więcej jak marionetkami, którymi mogła sterować. Chociaż on też miał być jej marionetką, ale bardziej oryginalną.

Po odłożeniu swojego aparatu zajrzała do swojego notesu. Odkąd go dostrzegła pierwszy raz w księgarni wiedziała że będzie go obserwować. Zaczęła więc od tego momentu robić notatki. Wiedziała że wstaje o piątej rano i około piętnaście minut po wstaniu wychodzi z mieszkania. Czasem wychodził o szóstej i wracał o siódmej.

Po godzinie szóstej piętnaście lub nieco później zjawia się w domu. Zazwyczaj późnym popołudniem w niektóre weekendy odwiedza publiczną bibliotekę. Tam wypożycza książki psychologiczne, kryminalne lub powieści szpiegowskie.

VI

W następnym tygodniu Antoni szedł w stronę restauracji. Ubrany w marynarkę i dżinsowe spodnie przeczesywał ręką blond włosy, które dzisiaj rano starannie umył. Wczoraj był u fryzjera, więc miał je o wiele krótsze.

Będąc naprzeciwko restauracji dostrzegł siedzącą dziewczynę o starannie uczesanych włosach. Jej cera była zdrowa i jasna. Usta miała pomalowane na różowo. To ona, przeszło mu przez myśl. Raz jeszcze przygładził swoje włosy i zaczerpnął haust orzeźwiającego zimnego powietrza.

Wszedł po pięciu schodach i otworzył drzwi. Przekraczając próg lokalu poczuł na sobie jej spojrzenie. Widząc jej uśmiech odwzajemnił go. Podszedł do niej i odsunął ostrożnie krzesło, siadając naprzeciwko niej.

- Mam nadzieję że się nie nudziłaś czekając na mnie?

- Nie. Nie czekałam na ciebie zbyt długo. Jestem tu od zaledwie dziesięciu minut.

- Wybrałaś sobie przez ten czas coś do jedzenia i picia?

Pokręciła głową.

- Zazwyczaj jem u siebie, więc sama nie wiem co mam wybrać.

- Coś mi się wierzyć nie chce, że nie byłaś wcześniej zapraszana do takich miejsc – przysunął się w jej stronę.

Poprawiła swoje włosy, odgarniając je z lewego ucha.

- Zdarzało się, że ktoś mnie zapraszał, ale odmawiałam.

Uniósł brwi spoglądając na nią.

- Ale mi nie odmówiłaś.

Odpowiedziała uśmiechem.

- Bo dobrze mi się z tobą rozmawia. A wracając do zamówienia to zamówię sobie pizzę a ty?

- Możemy zamówić sobie jedną dużą i się nią podzielić.

- W porządku.

Po złożeniu zamówienia rozmawiali, pijąc colę.

- Czym się zajmujesz na co dzień?

- Studiuję a poza tym spędzam czas na czytaniu książek w bibliotece. Poza tym chodzę na spacery. Czasami też rysuję.

Obydwoje czuli zapach potraw. Kelner przyniósł im zamówione dania. W trakcie rozmowy Antoni spytał:

- Co studiujesz?

- Nic takiego…

- No powiedz.

Zawahała się przez chwilę, ale odpowiedziała na zadane pytanie.

- Historię.

- Jak ci się podoba ten kierunek?

- Nie jest zły. Nie narzekam.

Podniosła się z miejsca.

- Wybacz ale muszę się zbierać. Muszę powtórzyć materiał.

Również wstał.

- Odprowadzę cię.

- Nie. Nie trzeba. Naprawdę.

Poczuł ukłucie.

- Rozumiem. Nie będę naciskać.

Wracając z restauracji zaskoczyło go że nie chciała aby ją odprowadził. Wydało mu się to dziwne. Jednak zganił się za podejrzenia wobec niej.

W domu usiadł na kanapie. Oparł głowę o dłoń. Jego głowę zaprzątała myśl o odmowie aby ją odprowadzić.

Resztę dnia spędził na pisaniu książki, czytaniu i leżeniu na kanapie. Leżąc wpatrywał się w sufit. Na zegarku jego prawej dłoni wybiła godzina dziewiąta wieczorem. Na chwilę wstał aby spojrzeć przez okno.

VII

Oboje przebywali w jego mieszkaniu.

- Smakuje ci? – czekał na jej opinię.

- Tak, mi smakuje – stwierdziła, biorąc kolejny kawałek makaronu z sosem pomidorowym do ust.

- Cieszę się.

Zaczerpnął powietrza.

- Mieszkasz sama?

- A ty?

- Ja? Samemu.

- Musi ci często brakować duszy do towarzystwa. Mam rację?

- Tak. Zgadłaś.

Zamilkł na moment.

- Chociaż czasami myślę, że to dobrze. Mam więcej czasu dla siebie. Nie zrozum mnie źle. Lubię jak ktoś mnie odwiedza, ale czasem mam ochotę po dniu pracy pobyć samemu. Wziąć prysznic, położyć się na kanapie i patrzeć w sufit.

- To zrozumiałe. Sama tak mam.

- To dobrze że coś nas łączy.

- Zgadza się. Coś nas łączy.

Po kolacji Antoni pozbierał naczynia, wkładając je do zmywarki.

- Obejrzymy jakiś film? Na przykład coś z gatunku fantastyki?

- Wolałabym jakiś film kryminalny.

Uśmiechnął się do niej.

- Też lubisz kryminały?

- Kto nie lubi Agaty Christie.

Po obejrzeniu filmu oboje zbliżyli się do siebie, trzymając się za ręce. Ona oparła swoją głowę na jego ramieniu. Tak zasnęli w jednym łóżku.

Noc była chłodna. Księżyc schowany był za chmurami. Ci którzy nie spali słyszeli wiatr unoszący liście na wietrze.

Rankiem Antoni wstał pierwszy. Przysunął się w stronę Marysi, gładząc ją po włosach. Przytulił ją i przez pewien czas leżał czując zapach jej perfum.

VIII

W południe wspólnie siedzieli na kanapie. Trzymając się za ręce czuli w sobie ciepło. Słyszeli bicie serc oraz dźwięki tykającego zegara, szum wiatru i dialogi postaci w filmie.

Nastąpił moment w którym Marysia po zakończeniu filmu oznajmiła że chętnie coś zje.

- Cieszę się, że zostajesz na obiad.

- Ja też.

Postanowili zamówić jedzenie. Antoni dostał wiadomość, że będzie za pół godziny.

- Mogą się spóźnić. Ale jedzenie mają dobre.

- Mogę zaczekać dłużej. Nigdzie mi się nie spieszy.

Antoni wstał z kanapy, przeciągając się.

- Gdzie idziesz?

- Do łazienki. Chętnie się ogolę.

- W porządku.

Włączyła film. Powoli wstała i ruszyła do jego gabinetu. Nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi. Stojąc u progu rozejrzała się po wnętrzu jego miejsca, gdzie spędzał kilka godzin w ciągu doby. Laptop stał na biurku, podłączony do zasilania.

Otworzyła laptopa i musiała wpisać hasło. Zamknęła go ponownie. Otworzyła szuflady w biurku. Znajdowały się tam zapiski jego opowiadań i powieści. Uważnie przeczytała je po cichu i odłożyła na miejsce.

Za jej plecami zamontowane były półki na książki. Przyjrzała się im i opuściła gabinet zamykając za sobą drzwi.

Ponownie zajęła miejsce przy telewizorze. Nie znalazła tam na razie niczego wartego uwagi. Wiedziała jednak, że każdy ma sekret, który stara się zataić przed resztą.

Ona też miała sekrety. Po ich wyjściu na jaw miałaby problemy. Stanęłaby przed sądem i poszłaby do więzienia. Na co dzień miała tak jak każdy swoją rolę. Ona przyjęła rolę sympatycznej dziewczyny, będąc jednocześnie uczącą się studentką historii.

Przedstawienie się zaczęło, odezwał się jej jeden z głosów. To dopiero początek jej gry, przez którą Antoni nie był już bezpieczny. Tak samo było z jego rodziną i przyjaciółmi.

Antoni wyszedł z łazienki.

- Nudziłaś się pod moją nieobecność?

- Nie. Oglądam film. Przyłączysz się?

Usiadł obok niej. Po godzinie odebrał zamówione wcześniej jedzenie. Na stole w salonie gościnnym zadzwonił do niego jego przyjaciel.

- Kto to?

- Mój przyjaciel. Syriusz.

Gdyby teraz na nią spojrzał przez chwilę mógł dostrzec wyraz jej twarzy, który różnił się od tej do której zdążył się przyzwyczaić.

- Cześć Antoni. Możesz rozmawiać?

- Tak mogę. O co chodzi?

- Potem mogę wpaść do ciebie?

- Pewnie. O której?

- Pod wieczór. O osiemnastej. Pasuje?

- Pasuje.

Po chwili rozłączył się.

- Znamy się od podstawówki.

- Rozumiem. To szmat czasu. Będę się zbierać. Chce się pouczyć u siebie. Chętnie też się przejdę sama.

- Nie podwieźć cię?

- Nie trzeba. Po tym obiedzie spalę trochę kalorii – uśmiechnęła się idąc do przedpokoju. Usiadła na pufie zakładając adidasy.

- Jesteś świetnym kochankiem – powiedziała mu otwierając sobie drzwi. – Do następnego.

Odchodząc od jego domu poszła do siebie, co zajęło jej niecałe pół godziny. Będąc na miejscu zastała swoją lokatorkę.

Jej lokatorka skierowała swój wzrok, gdzie indziej. Bała się Marysi. Udawała więc, że czyta książkę. Czuła że jest coś z nią nie tak. Raz gdy się obudziła o drugiej w nocy zobaczyła ją przy oknie. Jej uśmiech i oczy zmroziły krew w żyłach. Wyglądała jak psychopatka.

Marysia ubrała bluzę z kapturem, dresowe spodnie i zmieniła buty. W takim stroju ponownie opuściła swój pokój akademicki. Wsiadła do samochodu i pojechała.

Zaparkowała. Przyglądała się z pewnej odległości domowi. Czekała słuchając muzyki dobiegającej z radia. Na zewnątrz pociemniało. Lampy pomarańczowym blaskiem rzucały cień na jej auto. Obserwowała przez ten czas samochód Syriusza.

Syriusz wsiadł do swojego auta o godzinie dwudziestej trzydzieści. Zapaliła swoje auto i zachowując ostrożność pojechała za nim. Jednak w pewnej chwili się zatrzymał dostrzegając, że ktoś go śledzi. Zgasił silnik i wyszedł z auta.

Zrobiła to samo mając przy sobie gaz łzawiący. Syriusz uważnie przyjrzał się nieznajomej osobie. Spodziewając się, że go zaatakuje Syriusz trzymał w kieszeni scyzoryk. Zmniejszyli między sobą dystans i nagle Syriusz wyjąwszy swój scyzoryk zamachnął się nim.

Uniknęła zranienia, tracąc jednak równowagę. Zanim się podniosła poczuła ból w żebrach. Stęknęła. Wyjęła gaz łzawiący i prysnęła nim na oślep. Nie udało się. Poczuła kolejny cios. Tym razem w twarz. Rzuciła się naprzód wywalając przeciwnika na ziemię. Szarpali się. Pociągnęła go za włosy. Wrzasnął i uderzył ją w głową swoim czołem.

Odepchnął ją zwalając ją z siebie. Ta jednak trafiła go gazem łzawiącym. Oszołomiony zacisnął mocniej rękojeść scyzoryk trzymanego w lewej dłoni. Nasłuchiwał jej kroków wymachując nim. Usłyszał bieg z lewej strony. Poczuł uderzenie w tył swojej głowy. To coś było twarde. Stracił przytomność.

Uderzyła go łopatą. Zacisnęła szpadel w dłoniach, na które miała ubrane rękawiczki. Wyjęła ze swojego bagażnika topór. Podeszła do nieprzytomnej ofiary i odrąbała mu głowę na poboczu jezdni. Spakowała ciało do czarnego worka i odjechała nieco dalej.

Skręciła na piaszczystą drogę i tam się zatrzymała. Potem z latarką w ręku i kluczykami od swojego i auta Syriusza wróciła tutaj jego autem. Nie zajęło jej to wiele czasu. Od miejsca w którym zaparkowała swoim autem pieszo do auta Syriusza miała niecałe pięć minut drogi.

Potem podłączyła hakiem jego auto do swojego. Jechała tak w środku nocy słysząc pohukiwanie sów.

Wjechała na rzadko uczęszczaną drogę. Jechała w kierunku opuszczonego miejsca które znała i wiedziała że nie jest ono pilnowane przez nikogo. Był to stary budynek. Tam zakopała zwłoki. Auto też zakopała jednak skończyła dopiero, gdy nastał ranek. Zasnęła w aucie. Spała do wczesnego południa.

Antoni w tym czasie zadzwonił do niej.

- Cześć. Obejrzymy razem Opowieści z Narni?

- Wybacz – przeprosiła – nie czuję się dziś najlepiej. Leżę w łóżku.

- Co ci jest?

- Boli mnie głowa i to mocno. Na dodatek mało spałam przez ten ból głowy. Muszę się położyć.

- To śpij dobrze. Zadzwoń później, dobrze?

- Dobrze. To pa. – Rozłączyła się zanim zdążył się z nią pożegnać. To co mówiła nie było kłamstwem. Musiała się przespać. Jednak położy się ponownie dopiero wtedy, gdy dotrze do akademika. Jednak miała nadzieję że nie będzie jej współlokatorki.

Była brudna i przepocona. Na jej szczęście nie było jej współlokatorki. Wzięła kąpiel, wysuszyła włosy. Założyła czyste ubranie na siebie. Brudne rzeczy dała do swojej reklamówki na rzeczy do prania. Będąc senna ponownie zasnęła.

Otworzyła powieki czując ciężar swojego ciała. Na chwilę przymknęła swoje oczy, które się kleiły. Otworzyła je ponownie, oddychając przez nos. Brała głębokie wdechy i wydechy. Wstała z łóżka patrząc przez okno.

Na niebie nie widziała gwiazd. Ani księżyca. Niebo było przysłonięte chmurami. Ostrożnie skierowała się w kierunku łazienki, aby o nic nie zahaczyć. Niestety, potknęła się o swoją walizkę. Zaklęła cicho i zapaliła światło.

Wchodząc do toalety poza załatwieniem swoimi potrzebami fizjologicznymi przyjrzała się w lustrze. Miała worki pod oczami. Przemyła twarz wodą. Stała tak gapiąc się w lustro. Słyszała swój własny oddech i bicie serca. Nie zwracała uwagi na chrapanie współlokatorki.

Postanowiła wyjść z pokoju. Zamknąwszy drzwi na klucz u góry wyszła na zewnątrz. Czując orzeźwiający i zimny wiatr poczuła się lepiej. Postanowiła udać się na nocną przejażdżkę do opuszczonego miejsca.

Udawała się tam gdy miała ochotę. To tam pochowała swoje ofiary. Na myśl o tym nie poczuła nic poza podnieceniem. Teraz nadszedł moment na Antoniego.

Sprawdzając wiadomości które wcześniej otrzymała zauważyła że dzwoniono do niej dwukrotnie. Było to wtedy, gdy spała. Był to oczywiście Antonii. Oprócz niego nie utrzymywała z nikim stałych kontaktów.

IX

Syriusz nie odbierał. Nic nowego, pomyślał. Często miał wyłączony albo wyciszony telefon. Syriusz w pewnym momencie wyprowadził się poza miasto. Nie wiedział również, że w dniu w którym został zabity jechał jezdnią, gdzie dookoła niego znajdował się las. I że w tym lesie został pogrzebany. Nie był świadomy z jaką kobietą się związał.

Tego dnia gdy nie mógł się do niej dodzwonić, postanowił spróbować jutro w południe. Tak zrobił i dodzwonił się.

- Cześć. Wpadniesz do mnie dzisiaj? Zamówimy pizzę i obejrzymy Czerwonego smoka. Co ty na to?

- Z chęcią. A o której?

- O piętnastej.

- A może być pod wieczór o dziewiętnastej? Wolałabym teraz się pouczyć i mieć to z głowy.

- Dobrze. W takim razie czekam na ciebie.

X

Spotkali się o wyznaczonej godzinie. Jedząc oglądali film. Gdy skończyli Antoni poszedł do łazienki za potrzebą. Poszła po topór znajdujący się w jej aucie. Gdy wyszedł z łazienki dostrzegł ją naprzeciwko siebie, z ręką za plecami. Na jego szczęście dostrzegł w porę lśniące ostrze i dzięki adrenalinie wbiegł do łazienki zatrzaskując się w niej. Ona zarechotała. Słyszał uderzenie topora uderzające w drzwi. Rozległ się trzask zbitej szyby od drzwi w łazience.

- Jesteś mój! Tylko mój! – wrzasnęła a następnie zarechotała waląc w drzwi. – Nie masz dokąd uciec. Jesteś moją zwierzyną a ja łowcą.

Wpadł na pomysł gdy przekręci zamek aby wejść do łazienki i gdy dostrzeże że uchyli je, kopnie drzwi z całą siłą jaką ma. Dostrzegając okazję wykorzystał ją. Kopnął drzwi. Jego przeciwniczka oberwała drzwiami.

Krew trysnęła jej z nosa. Topór spadł na ziemię. Wybiegł z toalety i biorąc ją za sweter przewrócił na ziemię. Zabrał topór spod jej nosa i pobiegł do gabinetu po telefon. Słyszał jej jęki i postękiwania. Zanim jednak wybrał numer alarmowy usłyszał jej kroki. Biegła w jego stronę z nożem w ręce.

- Ty skurwielu! Zajebię cię! – Twarz miała we krwi.

Instynkt zrobił swoje. Zamachnął się toporem. Ona mimo, że uniknęła trafienia przewróciła się na plecy. Ponownie uniósł nad głowę topór i trafił w podłogę. Ona wstała i rozcięła mu rękę. Rzucił się na nią. Uderzył ją w twarz. Kopnęła go w jądra i odepchnęła go. W trakcie gdy on ją staranował opuściła nóż.

Poczuła ból. Ciągnął ją za włosy. Wydała z siebie krzyk. Pociągnął ją jeszcze mocniej wyrywając jej kępki rudych włosów. Nadepnął ją w okolicy nerki. Powtórzył to zadając jej ból.

Gdy wydawało mu się że jest nieprzytomna migiem podbiegła do ostrza i chwyciła je. Była obolała więc jej ruchy były spowolniałe.

Wyrwał wiatrak z gniazdka i krzyknął.

- No chodź ty suko! No chodź! Dawaj! Pokaż na co cię stać!

Wolno zmniejszali dystans. Ona celowała w jego brzuch. Szaleńczo wymachując nożem wrzeszczała. On odskakiwał. W końcu uderzył w dłoń, która trzymała nóż. Krzyknęła. Uderzył tym razem w jej głowę. Raz. Drugi. Trzeci. Upadła.

Potem wezwał policję. Jako jedyny, będąc jej potencjalną ofiarą uszedł z życiem.`

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • yanko wojownik 997 7 miesięcy temu
    To jakiś tytan nie kobita, co łona z nimi? A taka delikatna na początku z Antonim. Ale motyw?
    Czarna komedia to? Niektóre opisy przedokładnione, jak u pewnej pisarki stąd. Strach czytać swoją drogą.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania